Samodzielne myślenie kobiet było źle widziane. Wywiad z Lucyną Olejniczak

Data: 2020-12-03 14:06:50 Autor: Adrianna Michalewska
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Samodzielne myślenie kobiet było źle widziane. Wywiad z Lucyną Olejniczak z kategorii Wywiad

– Samodzielne myślenie kobiet było źle widziane i traktowane w „towarzystwie” jak fanaberie, na które szanujący się pan domu nie powinien pozwalać. Pracowały tylko kobiety z najniższych sfer społecznych, których mąż nie był w stanie utrzymać – mówi Lucyna Olejniczak, autorka powieści Obca. Apteka pod Złotym Moździerzem, która stanowi prequel do znanej serii Kobiety z ulicy Grodzkiej. O pozycji kobiet w Galicji czasów zaborów, o pracy lekarza i możliwościach edukacji młodych panien w Krakowie z pierwszej połowy XIX wieku rozmawiamy z autorką.

fot. Ryszard Dziedzic

Pierwszy tom opowieści o tym, jak powstała apteka Pod Złotym Moździerzem to panoramiczna powieść o początku XIX wieku. Wiele się wtedy w Polsce działo…

To były naprawdę niespokojne i bogate w zmiany czasy. W powieści skupiam się jednak głównie na wydarzeniach dotyczących Krakowa i okolic, bo tam właśnie toczy się akcja Apteki pod Złotym Moździerzem. To na ich tle toczą się losy moich bohaterów. Jest więc Wiosna Ludów, bombardowanie Krakowa w 1848 roku, będzie (w drugim tomie) wielki pożar miasta w 1850 oraz powstanie styczniowe. Moi bohaterowie żyją w tamtych czasach, dlatego też staram się, żeby tło historyczne było możliwie jak najwierniej przedstawione.

Zabrała Pani czytelnika do Galicji. Przypomnijmy, w tym czasie Polska była podzielona pomiędzy trzy ościenne mocarstwa. Czy taka opieka polityczna sprzyjała rozwojowi tej prowincji?

Nie jestem historyczką, a jedynie pasjonatką historii i nie zgłębiałam tego zagadnienia, ale nie sądzę, żeby jakakolwiek „opieka polityczna” obcego państwa mogła sprzyjać rozwojowi zagarniętego przez nie krajowi. Gdyby było inaczej, czy jego mieszkańcy burzyliby się i usiłowali spod niej wyzwolić?

Na pewno nie…

Być może Kraków miał się nienajgorzej w czasach, gdy był Wolnym Miastem, ale w momencie zagarnięcia go przez Austriaków nastał olbrzymi wyzysk, który odbił się przede wszystkim na najbiedniejszych mieszkańcach. Podniesiono cła, wiele osób straciło pracę. Nie pomagała też uprzykrzona austriacka biurokracja.

Centrum tego świata stanowił Wiedeń, potem pewnie długo nic, gdzieś na obrzeżach istniały Kraków i Lwów. Pokazuje Pani tę dychotomię. Czy Kraków był zatem jedynie odbiciem Wiednia?

Nawet nie odbiciem. W tamtych czasach Kraków był bardzo prowincjonalnym miastem, jak zawsze mocno konserwatywnym, żeby nie powiedzieć: zacofanym. Nie stanowił centrum kulturalnego ani umysłowego. Daleko mu było do obrazu Królewskiego Miasta z okresu największej jego świetności, w czym z pewnością nie pomagała austriacka okupacja. Liczył niewielu mieszkańców, panowała w nim bieda i nie przypominał takich metropolii jak wspomniany Wiedeń.

W powieści porusza Pani istotny aspekt życia kobiet. Nie mogły się kształcić.

Kształciły się, ale było to inne wykształcenie niż to, o którym dzisiaj mówimy. Kobieta w XIX wieku miała umieć czytać, pisać, śpiewać, grać na instrumentach muzycznych, haftować i gotować. Krótko mówiąc: kształcona była na panią domu i „ozdobę” męża. Na żonę, którą mężczyzna mógł się pochwalić przed znajomymi. Samodzielne myślenie kobiet było źle widziane i traktowane w „towarzystwie” jak fanaberie, na które szanujący się pan domu nie powinien pozwalać. Pracowały tylko kobiety z najniższych sfer społecznych, których mąż nie był w stanie utrzymać.

A mogły zostać lekarkami? Czy bez dyplomu uczelni wyższej było to możliwe?

Na pewno nie w tamtych czasach. Lekarzami byli wtedy wyłącznie mężczyźni i nikt nawet nie próbował sobie wyobrazić „słabej” kobiety w takiej roli. Tak samo zresztą jak na zachodzie. Bez dyplomu było to tym bardziej niemożliwe, podobnie zresztą jak i w naszych czasach.

Pewną rolę pomocniczą w opiece medycznej pełniły z jednej strony zielarki, wiejskie znachorki, z drugiej – klasztory. Ale wciąż funkcję nadrzędną wobec nich sprawował mężczyzna. Jak widzimy w powieści, często znacznie słabiej wykształcony niż niejedna mniszka czy zielarka.

Powiedziałabym nawet, że to nie była rola pomocnicza, ale wręcz główna, zwłaszcza na wsiach. W małych społecznościach, gdzie dostęp do lekarza był utrudniony, to właśnie zielarki i znachorki często ratowały zdrowie i życie ludzi. Kobiety te miały ogromną wiedzę na temat ziołolecznictwa i naprawdę potrafiły pomóc. Nie zgodziłabym się z ową nadrzędną funkcją mężczyzn, w tej dziedzinie kobiety były niekwestionowanymi specjalistkami i z ich wiedzy korzystali również lekarze. Niekoniecznie powołując się na nie…

Dlaczego właściwie kobiety nie mogły liczyć na solidne wykształcenie akademickie w zakresie medycyny?

Myślę, że z powodu wciąż pokutującego wówczas przeświadczenia, że z powodu „mniejszego mózgu” kobieta nigdy nie będzie w stanie ogarnąć ogromu wiedzy, jaka jest przekazywana na uniwersytetach. Pomijając już fakt, że nawet, gdyby to jej się jakimś sposobem (studia na zagranicznej uczelni) udało, mało kto miałby zaufanie do lekarza-kobiety. Zapewne jakąś rolę grała też pruderia, bowiem lekarki musiałyby oglądać intymne miejsca chorych, a to przecież było nieobyczajne!

Kiedy to się zmieniło? Pierwsza polska medyczka szukała wiedzy w Szwajcarii. A potem i tak nie pozwolono jej na praktykę w kraju.

Dużo czasu upłynęło, zanim kobiety mogły studiować medycynę. Pierwsza polska medyczka, Anna Tomaszewicz-Dobrska, została przyjęta na studia w Zurychu w roku 1871, a więc wiele lat po opisywanych przeze mnie losach Magdaleny w Krakowie. Kiedy Anna Tomaszewicz wróciła do Polski, żeby tu praktykować, spotkała się z protekcjonalną, a nawet wrogą reakcją środowiska lekarskiego. Znany chirurg, profesor Ludwik Rydygier, powiedział wręcz: Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza! Niech nam nadal słynie chwała kobiet naszych, którą tak ładnie głosi poeta.

Główna bohaterka Apteki pod Złotym Moździerzem, Magdalena, pomaga lekarzowi w opiece nad chorymi. Zauważa, jak niska jest świadomość braku higieny w medycynie. Dzisiaj dezynfekcja narzędzi i dokładne mycie rąk wydają się kluczowe w każdym, nawet najdrobniejszym, zabiegu medycznym. Ale nie zawsze tak było.

Magdalena nauczyła się dbać o higienę od znachorki ze swojej wsi. Tamta kobieta, co oczywiste, nie wiedziała nic na temat bakterii, ale intuicyjnie wyczuwała, że mycie rąk i utrzymywanie chorych w czystości zapobiega zarażaniu się od nich. Szczególnego znaczenia nabrało to podczas epidemii cholery w jej wiosce.

Wróćmy na chwilę do powieści. Interesujący jest wachlarz postaci kobiecych w „Aptece”. Mamy tu mniszki, mamy zielarkę, mamy pomocnicę lekarza i szereg kobiet pracujących zarobkowo, ale na drugim biegunie są kobiety, które nie mają żadnej funkcji w tym świecie. Ich rolą jest szybkie i atrakcyjne pod względem finansowym zamążpójście. Co świat oferował kobietom samotnym?

Myślę, że podobnie jest dzisiaj, kobiety i teraz są różne i mają różne pragnienia. Tyle tylko, że teraz ich często świadomie wybrana samotność wygląda zupełnie inaczej. Dawniej kobieta, która nie znalazła sobie szybko męża, była po prostu starą panną, z którą nikt się nie liczył. Bardzo długo pokutowało przeświadczenie, że tylko kobieta zamężna, pani domu i matka, może zasługiwać na szacunek. Te drugie skazane były na siedzenie w domu, opiekowanie się rodzicami lub pracę dla innych. I świat raczej niczego innego im nie oferował.

Ale w tej rzeczywistości istniał też wyzysk, nazwijmy go seksualny. Panowie po dworach rościli sobie prawo do ciał swoich służących. Niechciane ciąże kończyły się śmiercią kobiety i dziecka w wyniku nieudanej aborcji lub pozbyciem się ciężarnej pod bramą któregoś z klasztorów. Czy są jakieś badania, jak powszechne to było zjawisko?

Jeśli mam być szczera, nie wiem, czy są na ten temat jakieś badania. Znamy jednak doskonale ten proceder z literatury i z opracowań historycznych. Myślę, że częściowo wypływało to też z faktu, o którym wcześniej wspomniałam, że kobieta niezamężna nie miała żadnych praw. A już zwłaszcza młoda i biedna dziewczyna ze wsi. Szczególnie one traktowane były przez swoich pracodawców jak własność, z której można korzystać do woli. Służąca „zepsuta”, czyli taka, która zaszła w ciążę, była wyrzucana z pracy, bardzo często przez bogobojne żony gwałcących te dziewczyny panów. Stąd też brały się liczne przypadki śmierci w wyniku aborcji wykonywanej przez przypadkowe „babki” oraz noworodki podrzucane pod drzwi szpitali i klasztorów.

Bohaterce Pani powieści los sprzyja, choć po drodze napotyka wiele przeszkód. Czy istniały w tamtych czasach instytucje, które mogłyby pomóc Magdalenie w kształceniu się i podjęciu pracy w zawodzie zbliżonym do medycyny?

Jeśli nawet istniały, nic o nich nie wiem. Szczerze mówiąc, raczej wątpię, biorąc pod uwagę nastawienie mężczyzn do tego tematu. A to oni właśnie trzymali w rękach wszelką władzę. Dlatego też moja bohaterka Magda musi walczyć o swoje marzenia. Ona ma jednak sprawę ułatwioną, bo… No właśnie, czytelnicy, którzy już czytali pierwszy tom wiedzą, dlaczego.

Dobra powieść obyczajowa, oprócz wielkiej historii w tle, ma też wielką miłość. W „Aptece” nie zabrakło miłości. Czy będzie ona remedium na nadchodzące w życiu bohaterów kłopoty?

Myślę, że w żadnej mojej książce nie brakuje miłości. Jest miłość kobiety i mężczyzny, miłość macierzyńska i miłość w rodzinie. Dzięki miłości można przezwyciężyć każdą przeszkodę w życiu, zwalczyć każdy kłopot. Czy będzie ona remedium na nadchodzące w życiu bohaterów kłopoty? No, tego akurat nie mogę zdradzić, ale na pewno będzie im dzięki niej znacznie łatwiej.

A zatem przekonajmy się sami. Z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy przygód Magdaleny. Dziękuję za rozmowę.

Książkę Obca. Apteka pod Złotym Moździerzem kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka

Warto przeczytać

Reklamy