Kraków, przyjaźń i muzyka. Rozmowa z Joanną Laprus-Mikulską
Data: 2017-11-09 00:05:33Muzycy zespołu Kroke o Krakowie i Kazimierzu:
Rozwijaliśmy się wraz z renesansem Kazimierza, odkrywaliśmy na nowo jego dziedzictwo kulturowe. To jedna z najwspanialszych części Krakowa, gdzie są dwa cmentarze, a synagog bodajże jedenaście. Gdzie funkcjonowały obok siebie domy modlitw, jesziwy, uczelnie. Można tu poczuć wielowiekową tradycję i przenikanie kultur. Zaczęliśmy sobie uświadamiać, że to jest nasze. Krakowskie. Jeśli sobie coś naprawdę uświadomisz, zakorzeni się to w tobie, osaczy w dobrym tego słowa znaczeniu. Może nawet odczujesz to jak uderzenie gromu z jasnego nieba. Czerpaliśmy z tego miejsca i mocno się nim inspirowaliśmy. Oczywiście mieliśmy swoje wątpliwości, czy powinniśmy, czy nam wolno, czy jesteśmy do tego uprawnieni. Wizyta w Jerozolimie wszystko nam wyjaśniła. To, że KROKE tak naprawdę znaczy i Kraków, i Kazimierz razem. Dla nas jest niezwykle istotne, że przyjęliśmy nazwę unii Krakowa z Kazimierzem.
.
Dziś, po latach, wiesz już, co Cię właściwie w tej muzyce ujęło?
Ujęła mnie jej czystość. Odbieram ją, oczywiście, przede wszystkim emocjami, ale zawsze lubiłam brzmienie instrumentów smyczkowych, słuchałam muzyki etnicznej. A tu etniczne inspiracje, odpowiednio przez muzyków Kroke przetworzone i wygrywane na akordeonie, altówce i kontrabasie z towarzyszeniem śpiewu składają się na naprawdę niesamowitą całość.
I gdyby ktoś miał posłuchać tylko jednego utworu Kroke, powinien być to…
…utwór „Ajde jano”, najlepiej nagranie z płyty „Feelharmony” z towarzyszeniem fortepianu. Po prostu perfekcyjne.
.
.
Można powiedzieć, że się zakochałaś? Że zostałaś „psychofanką” Kroke?
Pokochałam tę muzykę, ale psychofanką grupy zdecydowanie nie zostałam. Nie jeździłam za Kroke na koncerty po całej Polsce, nie miałam potrzeby nawiązania z nimi osobistego kontaktu. Byłam po prostu na paru koncertach w Krakowie i sięgałam po płyty nagrywane przez Kroke w kolejnych latach.
A jednak się zaprzyjaźniliście…
To też jest zabawna historia: byłam w telewizji wydawcą programu kulturalnego, do którego prowadzący zapraszali rozmaitych gości. Jeden z nich zaprosił Kroke. Poinformował mnie o tym, wyjaśniając, że to zespół krakowski, ale z bardzo wysokiej półki. Powiedziałam, że oczywiście ich znam i pobiegłam się przywitać.
Mieli właśnie próbę nagłośnieniową - nagrali wtedy płytę „Avra” z Mają Sikorowską. Ćwiczyli, stanęłam więc z boku, by nie przeszkadzać. Gdy mnie zauważyli, przestali grać i zapytali: „A co ty tu robisz?” Odpowiedziałam pytaniem: „A co Wy tu robicie?”. I, choć najpewniej nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, odnieśliśmy wrażenie, jakbyśmy się znali od zawsze. Mamy wspólnych znajomych, przyjaciół - być może poznaliśmy się u któregoś z nich? Z Tomkiem Lato odnaleźliśmy też wspólną rodzinę w Jędrzejowie, ale to pokrewieństwo tak dalekie, że nie byliśmy w stanie odtworzyć w pełni tej części naszego drzewa genealogicznego. Może więc łączą nas bardzo luźne więzy krwi, a na pewno - podobny sposób postrzegania rzeczywistości.
Dlatego właśnie powstała Twoja książka…
Tak. Chciałam o nich napisać już wiele lat temu, bo znałam wszystkie anegdoty, opowieści o ich spotkaniach ze Spielbergiem, Peterem Gabrielem, koncercie w Jerozolimie - to tak nieprawdopodobne historie, że po prostu trzeba było je spisać. Ale wcześniej nie znaleźliśmy czasu. Teraz - przy okazji dwudziestopięciolecia istnienia zespołu - nadarzyła się po temu idealna okazja.
Dodany: 2017-11-17 14:01:27
Kraków sprzyja artystom, ma niepowtarzalny, senny klimat i bajkową atmosferę.
Dodany: 2017-11-10 22:14:43
Kraków to są moje klimaty:)
Dodany: 2017-11-09 11:09:58
Uwielbiam klimat Krakowa!
Dodany: 2017-11-09 06:11:31
Ciekawa młoda kobieta.