Uczucia często nas zdradzają. Wywiad z Katarzyną Barlińską
Data: 2022-02-08 15:01:03 – Każda relacja uczy nas czegoś nowego, choć czasami nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Życie jest ciągłą nauką i tylko od nas zależy czy wyciągniemy wnioski – mówi Katarzyna Barlińska (P.S. Herytiera vel Pizgacz), autorka książki Start a Fire. Runda pierwsza.
fot. Lea Harmoza
Nie lubi Pani Romea i Julii?
Nie określiłabym tego w ten sposób, chociaż muszę przyznać, że nie pałam zbyt wielką sympatią do tej książki. Uważam, że Szekspir ma dużo lepszych dzieł, które bardziej do mnie przemawiają i wzbudzają we mnie większe emocje. Czytałam Romea i Julię wiele razy i poświęciłam sporo czasu na analizę, ponieważ w Start a Fire jest to istotna książka, której temat co jakiś czas pojawia się w fabule. Rozumiem, co przekazuje i jest to niewątpliwie klasyka, jedna z największych historii miłosnych na świecie, ale nie jest to książka dla mnie.
Główna bohaterka Pani powieści Start a Fire, Victoria, również krytykuje dramat Williama Szekspira. Twierdzi, że Romeo i Julia to opowieść niezbyt prawdopodobna i „mocno przesadzona”. Jednak czy przypadkiem podobna historia nie dzieje się w jej własnym życiu?
Uważam, że na ten temat każdy czytelnik będzie miał inną opinię. Nieprzypadkowo w mojej książce pojawiają się wzmianki akurat o tym właśnie dziele Szekspira. Chciałam pokazać ironię losu – czasami życie przynosi nam to, z czego się śmiejemy i z czym się nie zgadzamy. Victoria nie lubi tego dramatu, o czym otwarcie mówi, a jednocześnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że niektóre wątki w jej życiu zaczynają pokrywać się z wątkami Romea i Julii. Potrzebuje czasu, aby zrozumieć, że czasami w zwykłym życiu również zdarzają się rzeczy nieprawdopodobne i przesadzone. Tym, co najmocniej odróżnia historię Romea i Julii od historii Victorii, jest to, że ta pierwsza opiera się na miłości dwójki ludzi. W Start a Fire tego nie ma, nie jest to opowieść o miłości romantycznej.
Victoria, wcale nie jest zadowolona z relacji z Sheyem. Ich spotkanie to przypadek, zrządzenie losu, a może raczej fatum?
Wydaje mi się, że każda odpowiedź jest prawidłowa. Od wielu lat uważam, że wszystko, czego doświadczamy w naszym życiu, jest po coś. Każda relacja uczy nas czegoś nowego, choć czasami nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Życie jest ciągłą nauką i tylko od nas zależy, czy wyciągniemy wnioski.
Coś jednak sprawia, że bohaterka nie może się od Sheya odciąć. Może więc początkowa niechęć to jedynie pozory?
Ich relacja od początku jest dość złożona. Niechęć – a wręcz nienawiść Victorii – jest uzasadniona zachowaniem Nathaniela, ponieważ ma on wszystkie cechy, których Victoria nie lubi. Do tego z premedytacją przenika do jej psychiki, zaczynając z nią wycieńczającą grę, której dziewczyna nie chce, a która bawi Sheya. Od początku chciałam przedstawić toksyczną relację i to, że czasami nawet, jeśli chcemy, nie potrafimy z czegoś zrezygnować. Często wchodzimy w to głębiej. Niechęć Victorii do tej znajomości i załamanie, jakie jej przyniosła, nie są pozorne i na pokaz. Są szczere. Victoria pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji. Nie wie, jak się zachować ani co ma zrobić, a Nathaniel sprawnie to wykorzystuje. Start a Fire jest jedynie wprowadzeniem do całej historii, która zniszczy, ale i naprawi wiele rzeczy.
Czytaj także: Trylogia „Hell” hitem wśród nastolatek. Pizgacz w trendach Twittera
Bohaterka ma szansę stworzyć relację z innym chłopakiem ze szkoły, Liamem, jednak ostatecznie nic z tego nie wychodzi. Dziewczyny z dobrych domów wybierają „badboyów”?
Dziewczyny wybierają tych, których chcą wybrać. Victoria mogła stworzyć związek z Liamem, ale przez wzgląd na ciężkie sytuacje, jakie wydarzyły się w jej życiu, uznała, że nic z tego nie wyjdzie, ponieważ nie czuła w nim wsparcia. Nie widziała w nim potencjalnej „drugiej połówki". Nie skreśliła go na starcie, dała mu szansę. Owszem, Shey mógł się do tego przyczynić, jednak tak jak wspominałam, każda relacja nas czegoś uczy i zmienia postrzeganie różnych sytuacji. Szczególnie wtedy, gdy nie jesteśmy w dobrym stanie psychicznym. W książce opisany jest cały przebieg znajomości Liama i Victorii i to, co przy nim czuła. I nie ma tutaj znaczenia, czy ktoś jest „badboyem” czy nie. Bardzo nie lubię tego określenia i tego, że wielka część społeczeństwa uważa, że kobiety wybierają tylko „złych chłopców”. Moim zdaniem jest to krzywdzące i szkodliwe. Nie lubię też spłycania bohaterów książkowych i sprowadzania ich tylko do tego, że są przystojnni i niebezpiecznni. Lubię nadawać im głębię i powoli odkrywać przed czytelnikami ich kolejne oblicza. Nie chcę romantyzować tej książki, bo uważam, że jest ona o wszystkim, ale nie o miłości romantycznej. Victoria nie wybrała Nathaniela, bo jest „badboyem”. Prawdę mówiąc, w ogóle go nie wybrała. To on wybrał ją na swój cel. I oboje poniosą konsekwencje tego wyboru. Jeszcze wiele wątków i wydarzeń przed nami.
Czytaj również: Start a fire – cytaty
Shey oraz Victoria wydają się pochodzić z dwóch zupełnie różnych światów. A może jednak mają znacznie więcej wspólnego, niż pozornie im się wydaje?
Bohaterowie jeszcze wiele o sobie nie wiedzą. Paradoksalnie czasami mamy najwięcej wspólnego z osobami, których nie lubimy najbardziej. Chociaż często nie chcemy się do tego przyznać. Kolejne tomy serii Hell dobitnie to pokazują.
Nathaniel włamuje się do domu Victorii, dzwoni do niej i celowo ją nachodzi, tłumacząc, że to tylko zabawa. Jednak czy to na pewno niewinna gra, a nie stalking?
To nigdy nie była niewinna gra. Shey wiele razy podkreślał, że cieszy go niszczenie Victorii, że dobrze się przy tym bawił, ale powodów jest znacznie więcej. Z początku jego zachowanie można śmiało nazwać stalkingiem, ale jest to dopiero czubek góry lodowej.
Wkrótce okazuje się jednak, że Victoria – za sprawą swoich złośliwości – nie pozostaje mu dłużna, a Shey przestrzega ją, że swoim zachowaniem „może się poparzyć”. Czasem musimy popełnić błędy, by się czegoś nauczyć?
Victoria nie hamowała się podczas ich pierwszego spotkania, bo nigdy nie miała do czynienia z kimś takim jak Shey. Nie wiedziała, że kilka głupich słów może wywołać lawinę. Często zdajemy sobie sprawę z czegoś już po fakcie i właśnie tak było w przypadku Victorii. Błędy to nieodłączna część każdego istnienia. Wszyscy je popełniamy. Tylko od nas zależy, czy wyciągniemy z nich wnioski.
Victoria i Shey nieustannie ze sobą walczą i podkreślają, jak bardzo wzajemnie się nie znoszą, a jednak wciąż na siebie wpadają. Może więc czasem lepiej odpuścić niż walczyć ze wszystkich sił?
Odpuszczenie często jest najlepszym i najzdrowszym wyjściem z sytuacji, jednak nie wiem, czy w tym przypadku byłoby dobrym rozwiązaniem. Czasami los krzyżuje nam plany i wrzuca nas w sytuacje, których staramy się unikać, ale niektórych rzeczy nie można ominąć. Bohaterowie nie nienawidzą siebie na pokaz. Shey jest koszmarem Victorii, a Victoria odwzorowaniem wszystkiego, czym brzydzi się Shey. Victorię czeka jeszcze długa droga, pełna wzlotów i upadków. To dopiero początek.
Start a Fire to opowieść o miłości czy o nienawiści?
Tak naprawdę mówi o obu tych uczuciach. Mówi o nienawiści, żalu i problemach w komunikacji. Ale mówi też o miłości. Miłości między dzieckiem i matką, między przyjaciółmi. Nie ma tu jednak miłości romantycznej, między Nathanielem a Victorią nie ma żadnych głębszych uczuć. Nie mówi również o zakochaniu.
Pomiędzy bohaterami zaczyna tworzyć się pewna relacja. Victoria wie, że nie powinna się w nią angażować, a jednak wydaje się, że „zakazany owoc” bardzo ją kusi.
Podobno zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej. Nie wiem, ile w tym prawdy, a ile kłamstwa. Tak naprawdę każda decyzja niesie z sobą konsekwencje. Różni się tylko ich waga. Victoria wie, że każde kolejne spotkanie z Sheyem skończy się nową serią kłamstw i problemów, a mimo to wnika w tę relację głębiej, choć sama nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego. Ich relacja jest dynamiczna. Zmienia się i ewoluuje. Victoria podejmuje kolejne decyzje, które nie zawsze są właściwe, ale to właśnie ona będzie musiała wziąć za nie odpowiedzialność.
Wkrótce Victoria zauważa, że — mimo tego, co twierdzi — zaczyna jej na Nathanielowi zależeć. Czasem uczucia zdradzają nas samych?
Victorii nie zależy na Nathanielu. Na przestrzeni fabuły ich relacja nieco się ociepla, ale nie ma tam niczego więcej poza minimalnym koleżeństwem. Victoria jest dobrym człowiekiem i nie znosi patrzeć na krzywdę drugiego człowieka – nawet jeśli chodzi o Nathaniela. Potrafi być też wdzięczna. Uczucia często zdradzają nas samych, ale najpierw musimy je choć minimalnie zrozumieć.
Czy z pełnym sekretów Sheyem można stworzyć jakąkolwiek zdrową relację, czy jedynie taką opartą na współuzależnieniu?
Tworzenie postaci Nathaniela było bezapelacyjnie moim ulubionym zajęciem. Bardzo lubię tego bohaterka jako autorka, ponieważ uważam, że jest wielowymiarowy. Ale wiem również, że stworzenie zdrowej relacji z Nathanielem w Start a Fire jest niemalże niewykonalne. Oczywiście, wszystko zależy od okoliczności i drugiej osoby. Shey jest zbyt zepsuty i zaślepiony niewyjaśnionymi uczuciami, których sam nie rozumie. Aby stworzyć szczerą i zdrową relację, trzeba ze sobą rozmawiać i sobie ufać, a Nate ma z tym wyraźny problem. Ten bohater musi jeszcze wiele przepracować.
Zakochanie się w takim chłopaku to droga, która prowadzi wprost ku katastrofie?
Nathaniel to postać fikcyjna. Od początku wiedziałam, jak chcę go zbudować i poprowadzić. Ma ciężki charakter, ale nie wszystko jest zerojedynkowe. Wiem o nim też rzeczy, których nie wiedzą czytelnicy i których dowiedzą się w następnych tomach. Dlatego nie umiem być w pełni obiektywna. Jednak od zawsze powtarzam, że nie lubię, gdy ktoś romantyzuje jego postać w Start a Fire, ponieważ nie jest on dobrym człowiekiem. Lubię o nim pisać, ale jestem pewna, że gdybym spotkała go w prawdziwym życiu, uciekłabym gdzie pieprz rośnie. Oczywiście, wszystko zależy od sytuacji. W mojej książce widzimy relację, w jaką wchodzi z Victorią, ale czytelnik nie zna go jeszcze na tyle dobrze, aby wiedzieć, jak zachowałby się w kontakcie z kimś innym. Ludzie mają różne charaktery, różną psychikę i próg wytrzymałości. Zakochanie się w kimś takim nie musi oznaczać drogi do katastrofy. Oznacza ją zakochanie się w osobie, która nas nie szanuje.
Na okładce Start a Fire czytamy, że to dopiero Runda pierwsza. Czytelnicy mogą spodziewać się, że w rundzie drugiej również nie będzie brakować tytułowego ognia?
Nie lubię niczego obiecywać, ponieważ czyny mówią więcej niż słowa, ale mogę zapewnić, że wraz z kolejnymi tomami ogień będzie stale rósł. Jeszcze nie gaśnie.
Powieść Start a Fire kupicie w popularnych księgarniach internetowych: