Historia lubi się powtarzać. Wywiad z Grzegorzem Kozerą
Data: 2025-03-18 13:31:15 | artykuł sponsorowany– Zaraz po wojnie właściwie każde polskie miasto i miasteczko w mniejszym lub większym stopniu przypominało Bodzyń – fikcyjne miasteczko z mojej powieści. W tym sensie Bodzyń jest symboliczny, z mieszkańcami, którzy w czasie wojny zachowywali się przyzwoicie albo wyjątkowo podle, ponieważ wojna jako ekstremum wyzwala w jednych ludziach najlepsze cechy, a w innych – najgorsze. Ci drudzy próbują to później wyprzeć ze swej pamięci – mówi Grzegorz Kozera, autor książki Ostatnie zadanie.
Skąd wziął się Adam Wilk? To dobre pytanie na początek, bo bohater wydaje się niesamowicie autentyczny.
Cieszę, że Pani tak go odebrała, bo przecież jest bohaterem całkowicie fikcyjnym. Ale konstruując jego postać, wzorowałem się na autentycznych osobach. Mam tu na myśli przede wszystkim polskich cichociemnych, takich jak Jan „Ponury” Piwnik, szkolonych w Anglii, a potem zrzucanych na spadochronach na teren okupowanej Polski. To byli ludzie niezwykle odważni, znakomicie wyszkoleni i zdeterminowani, by walczyć o wolną ojczyznę, nierzadko za cenę własnego życia.
Czy wybór małego, zamkniętego miasteczka w Górach Świętokrzyskich miał symboliczne znaczenie? Czy Bodzyń odzwierciedla specyficzny mechanizm społecznej amnezji i moralnych rozliczeń?
Zaraz po wojnie właściwie każde polskie miasto i miasteczko w mniejszym lub większym stopniu przypominało Bodzyń – nawiasem mówiąc, to też nazwa zmyślona. W tym sensie Bodzyń jest symboliczny, z mieszkańcami, którzy w czasie wojny zachowywali się przyzwoicie albo wyjątkowo podle, ponieważ wojna jako ekstremum wyzwala w jednych ludziach najlepsze cechy, a w innych – najgorsze. Ci drudzy próbują to później wyprzeć ze swej pamięci.
Jak mocno odnosi Pan swoją powieść do tego, co obecnie dzieje się w polityce międzynarodowej?
Akcja Ostatniego zadania toczy się tuż po drugiej wojnie światowej, jednak zagrożenie wciąż jest odczuwalne. Wśród mieszkańców Bodzynia dominuje niepewność – mówią, że może wybuchnąć trzecia wojna światowa. My obecnie, choć od niemieckiej okupacji minęło wiele lat, również możemy odczuwać niepokój. Za naszą granicą od trzech lat trwa wojna, która nie wiadomo, jak się zakończy, a sytuacja międzynarodowa w skali europejskiej i światowej stała się niepewna. Wojna, bezpośrednio lub pośrednio, często wraca w moich powieściach. Chcę w ten sposób powiedzieć, że historia lubi się powtarzać i nie możemy o tym zapominać.
Ostatnie zadanie pokazuje, że koniec wojny nie oznacza końca cierpienia. Co jest największym wyzwaniem dla ludzi próbujących odbudować życie po tak traumatycznych doświadczeniach?
Odzyskanie poczucia bezpieczeństwa i powrót do normalnego życia. Problem w tym, że od zwykłych ludzi niewiele zależy, polityka może wedrzeć się do ich codziennego życia i im to uniemożliwić. Pozorny pokój nie oznacza spokoju, co dobrze widać w powojennej historii naszego kraju.
Kim dla Pana jest Rozalia? Ofiarą niesprawiedliwości? Silną kobietą, która się nie poddaje?
Rozalia uosabia wszystkie kobiety, będące ofiarami wojny – zabijane, więzione, gwałcone, poniżane. Doświadczyła okropnych rzeczy, jednak udało jej się przetrwać i – co istotne – ocalić godność. Pod tym względem przypomina Halinę z dwóch części mojej Trylogii Niemieckiej. Według mnie kobiety są w stanie znieść dużo więcej niż mężczyźni.
Czy istnieje granica, której nie powinno się przekraczać w dążeniu do sprawiedliwości?
Tak, tą granicą jest krzywda niewinnych ludzi. Dążąc do sprawiedliwości, nie można krzywdzić tych bez żadnej winy.
A czym dla Adama Wilka jest lojalność i wierność własnym zasadom?
Nadają sens jego życiu, dla niego to również kwestia honoru. Tak został wychowany, a przynależność do AK tylko wzmocniła obie cechy.
Niezwykle ciekawa i ważna jest postać starca. Kulawy Kazek – kim jest? Co pańskim zdaniem wnosi do tej opowieści?
Kulawy Kazek przypomina Hioba, ponieważ stracił rodzinę. Jego oschłość jest maską, skrywa się pod nią dobroć. To mądry człowiek, autorytet dla Antka, także dla Rozalii i Adama. Współcześnie mamy niewiele powszechnie uznanych autorytetów, zresztą zawsze się znajdzie ktoś, kto będzie próbował je obalić albo wyśmiać. Dlatego ważne, by mieć w życiu osobę, która będzie dla nas życiowym mistrzem. Może to być rodzic, dziadek, przyjaciel, bliższy lub dalszy znajomy, którego szanujemy i cenimy.
Jakie są pańskie dalsze plany literackie?
W tej chwili dość mgliste. W ostatnich trzech latach wydałem trzy książki prozatorskie, zbiór sztuk teatralnych i tomik poezji. Dla mnie to był dość intensywny czas, a nie należę do autorów, którzy zakładają, że muszą w ciągu roku wydać jedną czy dwie książki. Piszę, kiedy chcę, kiedy mam taką potrzebę i, oczywiście, pomysł na fabułę. Nie poganiam samego siebie. Na razie najbardziej realne jest wydanie nowego tomiku z wierszami, w skromnym nakładzie, bo wiadomo, że poezja jest niszowa. Przypuszczam, że więcej osób pisze wiersze niż je czyta.