Literatura może być dobrym początkiem rozmowy. Wywiad z Anną Bichalską

Data: 2025-03-14 15:50:53 Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Literatura może być dobrym początkiem rozmowy. Wywiad z Anną Bichalską z kategorii Wywiad

– Dziś coraz bardziej oddalamy się od siebie. Myślę, że wielu z nas ma takie poczucie. Niby jesteśmy ze sobą, ale jakby obok, czujemy się samotni, niewidzialni. Jeśli jednak dotyka to dzieci, to jest tym bardziej smutne i niepokojące. Dzisiejsze czasy, wbrew pozorom, nie są łatwe ani dla rodziców, ani dla dzieci. Czasami naprawdę trudno się w tym wszystkim odnaleźć i zachować jakiś balans między pracą, obowiązkami, byciem dobrym rodzicem i czasem dla siebie, którego też wszyscy potrzebujemy – mówi Anna Bichalska, autorka książki Czy Nika znika?

Rodzice, którzy są, ale jakby ich nie było. Zauważasz ten problem. Czy szukać tutaj winnych? Pędzimy za dobrobytem, ale zapominamy o fundamentach? O bliskości?

To chyba obecnie dość powszechny problem, nie tylko w relacjach dzieci z rodzicami. Coraz bardziej oddalamy się od siebie. Myślę, że wielu z nas ma takie poczucie. Niby jesteśmy ze sobą, ale jakby obok, czujemy się samotni, niewidzialni. Jeśli jednak dotyka to dzieci, to jest tym bardziej smutne i niepokojące. Dzisiejsze czasy, wbrew pozorom, nie są łatwe ani dla rodziców, ani dla dzieci. Czasami naprawdę trudno się w tym wszystkim odnaleźć i zachować jakiś balans między pracą, obowiązkami, byciem dobrym rodzicem i czasem dla siebie, którego też wszyscy potrzebujemy. Sama jestem mamą i też czasami mam z tym problem, daleko mi do ideału, popełniłam – i pewnie jeszcze popełnię – wiele błędów. Rodzice Niki też nie robią tego świadomie, po prostu gubią się w tym wszystkim na moment, są przytłoczeni, tak jak wielu z nas. Na pewno nie było moim celem wzbudzanie poczucia winy, a raczej zwrócenie uwagi na problem, skłonienie do jakiejś refleksji, zastanowienie się nad tym, jak to tak naprawdę u nas wygląda, czy idziemy w kierunku, w którym chcielibyśmy podążać, w relacji z dzieckiem (a może też z innymi), czy jednak coś poszło nie tak i warto zastanowić się nad tym, jak to naprawić i co można zrobić, żeby było lepiej. Tę historię napisałam też trochę dla siebie, żeby była dla mnie takim przypomnieniem. Bo i mnie zdarza się czasami pogubić, zapominać o tym, co najważniejsze.

Gdzie przebiega ta granica, gdy dziecko jest w stanie zrozumieć pracę rodziców, a gdy czuje się już wyłącznie niezauważane?

Myślę, że może dziać się tak wtedy, kiedy brakuje naprawdę wartościowego czasu, kiedy dziecko czuje, że jesteśmy tylko dla niego, czuje się zrozumiane, wysłuchane i widziane. Można spędzić z kimś kilka godzin i tak naprawdę nie być z nim ani przez chwilę, a może to być kilkanaście minut, kiedy poczujemy, że ktoś jest z nami tak naprawdę, skupia się na nas tu i teraz, jesteśmy dla niego ważni. Czasami nie potrzeba aż tak wiele, żeby zmienić coś na lepsze.

Nika przeprowadza się do nowego domu. Cieszy się z tego, ale nagle to nowe życie… coś jej odbiera?

Tak choć teoretycznie jej życie zmieniło się na lepsze – ma własny pokój, nowy dom, podwórko, własną huśtawkę – to jednak traci coś, co jest dla niej tak naprawdę najważniejsze, czyli uwagę rodziców, którzy stają się zapracowani i nie mają dla niej prawie wcale czasu.

Na drodze Niki staje Wanda. Starsza pani, która wnosi do jej życia światło. Przyjaźń międzypokoleniowa ma w sobie coś pięknego?

Myślę, że jest w tym rzeczywiście coś pięknego i taka relacja może wnieść sporo do życia dziecka oraz starszej, doświadczonej już osoby, która z dystansem i większym spokojem może spojrzeć na pewne rzeczy. To może być na jakimś poziomie wzbogacające dla obu stron. Tak dzieje się też z Niką i panią Wandą. Obie sobie w pewien sposób pomagają i dają sobie nawzajem coś ważnego i wartościowego.

Twoja książka, kierowana do najmłodszych, opowiada o samotności, o potrzebach, o sile więzi. Literatura pozwala rozmawiać o tak trudnych sprawach?

Rzeczywiście książka porusza te tematy i myślę, że literatura jak najbardziej może być dobrym początkiem do rozmowy i przemyśleń, także na trudniejsze sprawy. Tutaj chciałam zrobić to raczej w lekki sposób, który nie przytłoczy, bo myślę, że w literaturze dla dzieci, zwłaszcza tych młodszych, jest ważne, żeby uszanować ich wrażliwość. Mimo troch smutniejszych momentów, zależało mi na tym, żeby książka miała pozytywny, ciepły i pełen nadziei wydźwięk.

Nika zaczyna znikać. Ma takie wrażenie, bo rodzice wciąż nie mają czasu, by ją dostrzec… Jak właściwie czuje się z tym bohaterka?

Rodzice niby są z nią, ale jednak nie tak naprawdę, bo cały czas skupieni są na czymś innym. Myślę, że takie dziecko czuje się bardzo osamotnione, nieważne, niewidzialne – właśnie tak, jak stało się z Niką. Może nawet odrzucone na jakimś poziomie. A potrzeba bliskości i bycia widzianym jest bardzo ważna. Chyba wszyscy ją mamy.

Nika wydaje się bystrą obserwatorką. I wcale nie jest bezkrytyczna? Ma swoje zdanie?

Nika doskonale wie, że coś jest nie tak, jak powinno i w pewnym momencie głośno o tym mówi i protestuje. Myślę, że dzieci często wyczuwają takie rzeczy, ale czasami nie wiedzą, jak o tym powiedzieć, jak ubrać w słowa to, co czują.

Wanda i Nika robią dla siebie nawzajem wiele dobrego. Wystarczy chęć i czas, by dać drugiemu człowiekowi nową nadzieję?

Chyba często właśnie to wystarczy, żeby coś zmienić. Troszkę czasu, chęci, uwagi, życzliwości. Czasami nawet jeden mały gest potrafi coś zmienić na lepsze.

Jakie masz marzenie odnośnie tej książki? Co chciałabyś pokazać dzieciom i rodzicom?

Bardzo by mnie ucieszyło, gdyby książka dotarła do jak największej liczy dzieci i rodziców, którzy akurat potrzebują takiej historii. Gdyby była na jakimś poziomie pomocna – może skłoniła do refleksji, zatrzymania się na chwilę, rozmowy, pomogła zmienić coś na lepsze. I żeby pomagała przypominać o tym, co najważniejsze, nawet jeśli na chwilę się pogubimy i o tym zapomnimy.

Książka została zauważona w VI Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren...

Książka przeszła dość długą drogę, zanim mogła się ukazać. Napisałam ją kilka lat temu i rozesłałam do wydawców, jednak nie znalazł się nikt chętny. Na jakiś czas trafiła do szuflady. Kiedy ogłoszono kolejną edycję konkursu, postanowiłam, że spróbuję wysłać tam ten tekst, bo nadal zależało mi na tej historii. Przeczytałam ją ponownie i poprawiłam trochę rzeczy. Poprawek nie było dużo, ale myślę, że wyszły tej książce na dobre. Wysłałam pracę na konkurs i miałam nadzieję, że się uda, chociaż wiedziałam, że w konkursie biorą udział też często doświadczeni autorzy książek dla dzieci, a nadsyłanych tekstów jest dużo. Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy okazało się, że Nika... trafiła na listę zauważonych prac. Co prawda, nie zapewniało to jej wydania, ale było to dla mnie i tak duże wyróżnienie. Nadal nie miałam jednak wydawcy i tekst znów utknął na jakiś czas w szufladzie. Po jakimś czasie zdecydowałam, że dam Nice jeszcze jedną szansę, więc po raz kolejny rozesłałam ją do wydawców, tym razem pokonkursową wersję. Zgłosiło się Wydawnictwo Bis, z którym już wcześniej współpracowałam, co bardzo mnie ucieszyło. Na szczęście Nika nie zniknęła i mogła trafić do rąk Czytelników. To dla mnie ogromna radość, bo był czas, że już prawie straciłam nadzieję, że się uda. Do tego została pięknie wydana. Bardzo podoba mi się cudna okładka i ilustracje wykonane przez Martę Rydz-Domańską.

Myślisz, że Twoja książka – czytana na głos – będzie miała jeszcze większą moc?

Mam taką nadzieję, bo chociaż to książka dla dzieci, pisałam ją też z myślą o dorosłych. Takie wspólne czytanie może stać się okazją do rozmowy, może też do opowiedzenia o swoich potrzebach, odczuciach, pomysłach na wspólny czas i zastanowienia się nad relacją z dzieckiem. A może też z innymi? Tak, żeby nikt dla nas ważny nie czuł, że znika.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.