Jeśli film się nie udaje, to zawsze jest wina scenarzysty. Wywiad z Karoliną Frankowską

Data: 2014-06-27 10:38:46 Autor: granice_pl
udostępnij Tweet

- Wizyty na planie działają na scenarzystę terapeutyczne - jeśli komuś uderzyła woda sodowa do głowy, to ekipa na planie pomoże mu wrócić na ziemię. Można usłyszeć na przykład - „Kto napisał te dialogi? Drewno mogłoby to zagrać!” albo - gdy jest jakaś trudniejsza scena do zrealizowania - „Dajcie mi tu tę grafomankę! Niech sama sobie to kręci!” Ekipa najczęściej stoi na stanowisku, że jeśli jakaś produkcja odnosi sukces, to tylko dzięki wysiłkom jej członków, mimo marnego scenariusza. Jeśli jakiś projekt ponosi klęskę, to odpowiedź jest równie prosta: „bo scenariusz był do bani”. I pewnie coś w tym jest - mówi Karolina Frankowska, scenarzystka, autorka książki Zaczaruj mnie.

Jest Pani znaną scenarzystką, teraz debiutuje jako pisarka... Czy to naturalna kolej rzeczy? Dlaczego zdecydowała się Pani na napisanie książki? 

Nie przesadzałabym ze stwierdzeniem, że jestem znaną scenarzystką. Pisanie scenariuszy to praca jak każda inna, tyle że moje być albo nie być zależy od widzów. Bo pracuję dla publiczności - jeśli ludzie oglądają to, co napiszę - mam satysfakcję i masę endorfin. Podobnie jest z książką - na razie jest stres, czy się spodoba (mam cichą nadzieję, że tak). Napisanie książki było moim marzeniem... i się udało. To dowód na to, że marzenia się spełniają.     

 Głównych bohaterów poznajemy w momencie, gdy zostają przyłapani przez policję, kiedy zakopują karteczki z życzeniami – ta magiczna sztuczka ma im przynieść szczęście. Czy wierzy Pani w moc magii? Czy szczęściu trzeba pomóc?

Jestem przesądna – gdy widzę czarnego kota, pluję trzy razy przez lewe ramię, kominiarz – łapię za guzik i szukam gościa w okularach… Przyjaciele zrobili mi nawet breloczek z  niemalowanego drewna, żebym miała w co odpukiwać – zawsze mam go przy sobie.

Wszystko po to, żeby - w razie czego - jak pojawi się szczęście, nie stanął na drodze jakiś pech.

 Zaczaruj mnie opowiada piękną historię przyjaźni. Jak znaleźć i - co ważniejsze - zatrzymać przy sobie takich przyjaciół?

Mieć przyjaciół to jak trafić szóstkę w totka. Ja jestem taką szczęściarą - jeśli wpadam w dół, mam grupę ratunkową, która mnie z niego wyciąga. Zawsze mogę na nich liczyć - chociażby teraz. Zaraz pojawi się moja pierwsza książka, zjada mnie stres - czy Zaczaruj mnie się spodoba, co będzie, jeśli nie itp. Kiedy ja uprawiam czarnowidztwo, moi przyjaciele ogarniają sprawy za mnie. Skrzykują się, robią burzę mózgów, dyskutując, jak mi pomóc i kręcą teaser reklamowy do mojej książki, dostępny na jej profilu na Facebooku - www.facebook.com/zaczarujmnie. Są genialni!

Skoro teaser się udał, to może trzeba pomyśleć o filmie?

Odgaduje Pani moje marzenia. (śmiech) Książka to dla mnie wielka przygoda, ale przede wszystkim jestem scenarzystką i myśl o ekranizacji Zaczaruj mnie towarzyszyła mi przy pisaniu. Zobaczymy - żeby nie zapeszyć, odpukam w swoje drewienko.     

W książce doskonale sportretowała Pani młode pokolenie, ich problemy, marzenia a nawet język. Skąd czerpała Pani inspiracje, informacje, jak zbierała Pani „powiedzonka” i teksty, które zostały użyte w książce?

Żyję między różnymi ludźmi, i młodszymi, i starszymi. Rozmowy ze znajomymi są dla mnie łowiskiem, z którego staram się wyłapać smakowite kąski. Żeruję też na podsłuchanych tu i tam dialogach. 

Czy w Zaczaruj mnie również czterdziestokilkulatka z dziećmi, mężem i masą problemów znajdzie coś dla siebie?

Zaczaruj mnie to książka o marzeniach - a te wszyscy mamy podobne, niezależnie od wieku. Zosia - moja bohaterka - ma 26 lat i właśnie wchodzi w dorosłe życie. Każdy nieco starszy czytelnik przechodził przez to samo co ona. Mam nadzieję, że Zaczaruj mnie zadziała jak wehikuł czasu, przenosząc czytelników w czasy młodości i totalnego luzu. Kto za tym nie tęskni? Kto nie chce znowu przeżyć emocji z czasów studenckich, ale też zbliżyć się do świata swoich dzieci czy wnuków? Kto nie chce zrozumieć ich dylematów i spojrzeć na pociechy cieplejszym okiem?

Pisze Pani, że bez przyjaźni nie ma ani szczęśliwej rodziny ani miłości. Czy przyjaźń jest ważniejsza od miłości? Chyba wszystkie dziewczyny marzą właśnie o miłości…

I dziewczyny i chłopaki - wszyscy o niej marzymy. Ale miłość to nie to samo co zakochanie. Żeby to drugie zamieniło się w miłość, musi pojawić się przyjaźń. Inaczej nic z tego nie będzie.

W książce znajdziemy także wątek „kryminalny” dotyczący oszustwa. Również Pani scenariusze dotyczą tematów policyjno-prawnych. Skąd to zamiłowanie do dobrego kryminału? Czy ma Pani swoje ulubione „przestępcze” inspiracje?

Od zawsze lubiłam słuchać różnych historii. Kiedy nie umiałam czytać, ciocia Renia, która się mną sporo opiekowała, opowiadała mi mity greckie albo filmy. Najbardziej interesowały mnie thrillery. I tak w formie słuchowiska zapoznałam się z „Omenem” z Gregory Peckiem – do tej pory jest to mój ulubiony film. W ten sam sposób „przeczytałam” opowieści o Draculi, Sherlocku Holmesie i opowiadania Agathy Christie. Chyba wtedy zakiełkowała we mnie natura kryminalistki.  

Postaci ze świata gwiazd występujące w Zaczaruj mnie są łudząco podobne do niektórych  znanych aktorów. Czy były w jakiś sposób wzorowane na prawdziwych gwiazdach lub znanych osobach, z którymi Pani pracuje?

To czysty zbieg okoliczności. (śmiech) 

W książce możemy zajrzeć za kulisy dużych produkcji filmowych. Czy to barwne odbicie świata gwiazd powstało na bazie Pani doświadczeń jako scenarzystki?

Wizyty na planie działają na scenarzystę terapeutyczne - jeśli komuś uderzyła woda sodowa do głowy, to ekipa na planie pomoże mu wrócić na ziemię. Można usłyszeć na przykład - „Kto napisał te dialogi? Drewno mogłoby to zagrać!” albo - gdy jest jakaś trudniejsza scena do zrealizowania - „Dajcie mi tu tę grafomankę! Niech sama sobie to kręci!” Ekipa najczęściej stoi na stanowisku, że jeśli jakaś produkcja odnosi sukces, to tylko dzięki wysiłkom jej członków, mimo marnego scenariusza. Jeśli jakiś projekt ponosi klęskę, to odpowiedź jest równie prosta: „bo scenariusz był do bani”. I pewnie coś w tym jest.

Czym różni się pisanie scenariusza od pisania książki?

Pisanie scenariusza opiera się na twardych regułach - to taka „instrukcja obsługi” dla reżysera, aktorów i całej ekipy. Jedna strona to minuta filmu - jak najmniej opisu, dialogi krótkie i na temat. Dodatkowo scenarzysta musi trzymać się realiów budżetowych i realizacyjnych. Nie mogę zaszaleć i napisać sceny w stylu: „Pałac Kultury wybucha”, bo kierownik produkcji dostałby zawału serca. A w książce mogę wszystko. Mam nadzieję, że wyszło jej to na dobre.

Skąd czerpie Pani pomysły na fabułę scenariuszy?

Zawsze z życia. Czytam dużo kryminałów, wyrywam z gazet notki kryminalne, oglądam programy typu doku-crime, seriale prawnicze. Dodaję do tego obyczaj, czyli historie ludzi, o jakich usłyszałam, przeczytałam albo tych, których znam. Wszystko mieszam - i modlę się, żeby okazało się to strawne dla widzów.

Zosia - główna bohaterka książki - jest osobą o wielkim sercu, czułą na krzywdę innych. Czy aż tak empatyczne osoby się zdarzają? Czy Zosia ma coś z Pani?

Zosia to kompilacja najbliższych mi osób - mojej mamy, siostry, przyjaciół. Skoro Zosia jest taka, jaką ją Pani opisała, to dzięki nim - a oni istnieją naprawdę.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2014-07-06 17:38:17
0 +-
Poznałam dzięki temu wywiadowi inną wizję scenarzysty.
Książka
Zaczaruj mnie
Karolina Frankowska

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje