– Nie ma zbrodni doskonałej, są tylko niedoskonałe śledztwa. Wywiad z Januszem Szostakiem

Data: 2019-11-14 12:07:38 Autor: Magdalena Niemirowska-Kaczyńska
udostępnij Tweet

– Sprawy, o których piszę, nigdy nie doczekały się wyjaśnienia. Do wielu z nich zbierałem materiały ponad 20 lat. Jestem przekonany, że to się opłaciło, gdyż udało mi się ujawnić kulisy kilkudziesięciu do tej pory niewyjaśnionych zbrodni, wskazać ich zleceniodawców i wykonawców – mówi Janusz Szostak, autor książki Gangsterskie egzekucje. To kolejna reporterska książka Wydawnictwa Harde z serii Śledztwa Szostaka po ,Byłam dziewczyną mafii, Bandyci i celebryci, Masa. Jak stałem się bestią. Od pakera do gangstera, Komando Śmierci oraz Urwane ślady.

fot. Dorota Owczarczyk

Gangsterskie egzekucje to kolejna Pana książka traktująca o świecie przestępczym w Polsce i efekt wielu lat dziennikarskiego śledztwa. Co Pana motywuje do zgłębiania tego tematu?

Tą tematyką zajmowałem się już w latach 90. Wówczas też rozegrała się większość historii, o których piszę w swoich książkach. Jednak dopiero teraz udaje mi się przekonać uczestników tamtych zdarzeń, aby ujawnili szczegóły spraw, będących kiedyś na pierwszych stronach gazet i, mimo upływu lat, niewyjaśnionych. Motywuje mnie przede wszystkim potrzeba dotarcia do prawdy. Sprawy, o których piszę w tej książce nigdy nie doczekały się wyjaśnienia. Do wielu z nich zbierałem materiały ponad 20 lat. Jestem przekonany, że to się opłaciło, gdyż udało mi się ujawnić kulisy kilkudziesięciu do tej pory niewyjaśnionych zbrodni, wskazać ich zleceniodawców i wykonawców. Nie udało się to policji, choć być może w niektórych przypadkach śledczy mieli wiedzę operacyjną i tylko nie mogli jej przełożyć na zarzuty i kogokolwiek skazać.

Wojny gangów w Polsce

Tym razem pisze Pan o wojnie gangów na przełomie XX i XXI wieku. Egzekucje przeciwników zdarzały się zawsze, ale w tym okresie trup słał się wyjątkowo gęsto. Dlaczego?

Motywy egzekucji były różne. Czasami były to wojny gangów, lecz nie całych grup, co najwyżej pojedynczych osób, które wzajemnie się nie lubiły lub miały sprzeczne interesy. Czasami za zbrodniami stały błahe powody, jak urażona duma, zranione uczucia lub przekonanie, że dana osoba coś zrobiła, choć w rzeczywistości być może tego nie uczyniła.

A także wojna o wpływy?

Wojna o wpływy też miała miejsce. Szczególnie po upadku „Pruszkowa” i „Wołomina”, gdy Warszawę i okolice usiłowały opanować mniejsze gangi, takie jak chociażby grupa mokotowska, nowodworscy, grupa „Szkatuły”, ożarowscy, żoliborscy czy „Mutanci”. Każda z tych grup chciała wyrwać dla siebie jak największy kawałek stolicy.

Jakie względy decydowały o tym kogo, mówiąc kolokwialnie, należy „sprzątnąć"?

Zwykle ktoś zamawiał wykonanie zbrodni, a kto inny ją wykonywał. O przyczynach egzekucji już wspomniałem – były bardzo różne. Jeśli chciałoby się je sprowadzić do wspólnego mianownika, to w większości przypadków były nim pieniądze.

Kiedyś zabito mi psa i wiem, że zrobili to przestępcy po moich publikacjach. Sporo takich zdarzeń miało miejsce w latach dziewięćdziesiątych. Zajmowałem się między innymi ludźmi, którzy prawdopodobnie stoją za zabójstwem Jarosława Ziętary. Ja miałem więcej szczęścia, gdyż zniszczono mi tylko samochód. Podejmując się takiej działalności, trzeba liczyć się z tym, że nie wszystkim będzie ona na rękę. Ja to biorę pod uwagę i zachowuję odpowiednie środki bezpieczeństwa.

- przeczytajcie wywiad z Januszem Szostakiem na temat książki Urwane ślady, poświęcony sprawom najgłośniejszych zaginięć i porwań

Gangsterska wojna nie toczyła się w ukryciu. Podkładanie bomb pod samochody czy strzelaniny z broni maszynowej na ulicach na oczach przechodniów… Bandyci czuli się zdeterminowani czy bezkarni?

Bandyci czuli się bezkarni, bo policja była bezradna, a w wielu przypadkach skorumpowana. W tamtym czasie mówiło się, że w Komendzie Stołecznej Policji dwóch na trzech policjantów jest przekupionych przez gangsterów. Poza tym policja nie miała ani środków technicznych, ani pieniędzy na skuteczną walkę z dynamicznie rozwijającą się przestępczością zorganizowaną. Natomiast gangsterzy dysponowali jednym i drugim, i to w nieograniczonych ilościach.

Ilu gangsterów poległo na tej wojnie?

Tego nikt nie wie. Trudno powiedzieć, ile osób poległo na tej wojnie, ale myślę, że ofiary można liczyć w setkach. Wielu z uczestników gangsterskich potyczek do dziś nie odnaleziono. Figurują jako zaginieni, chociaż wszyscy doskonale wiedzą, że spoczywają gdzieś w podwarszawskich lasach.

Mafijni zabójcy

Kim byli gangsterscy kilerzy? Doskonale wyszkoleni zawodowi mordercy czy po prostu owładnięci żądzą mordu, wściekli faceci?

W większości przypadków byli to osobnicy dobrze przygotowywani do zabijania. Niektóre grupy, jak „Mokotów”, prowadziły szkolenia własnych kilerów. Uczono ich nie tylko celnie strzelać, ale także jak zachowywać się podczas wykonywania wyroku, jak się ubrać, co robić, żeby nie być zauważonym i zapamiętanym. Liczyły się też predyspozycje psychiczne. Nie każdy nadawał się do takiej roboty. Można powiedzieć, że „Mokotów” miał najskuteczniejszych kilerów i najwięcej trupów na koncie. Zapracowało na to osławione „komando śmierci”, o którym pisałem w jednej z moich poprzednich książek. To na pewno nie byli żądni mordu, wściekli faceci. To były osoby opanowane, spokojne, działające z rozmysłem, których nikt nie podejrzewałby o to, że są mordercami.

Osobną grupą kilerów stanowili zabójcy, którzy przyjeżdżali do Polski ze Wschodu. Brali zlecenie, wykonywali je, dostawali pieniądze i wyjeżdżali. Byli w zasadzie nie do ustalenia przez policję.

Nie zawsze jednak ograniczali się wyłącznie do unicestwienia ofiary. Tortury czy znęcanie się nie były przecież rzadkością.

W przypadku zleconej egzekucji, a to było domeną mafijnych kilerów, liczyło się przede wszystkim wykonanie wyroku. Tu o torturach nie mogło być mowy. Miało to miejsce w przypadku uprowadzeń, które w tamtym czasie były stosunkowo powszechne. Dokonywał ich zwłaszcza tak zwany „gang obcinaczy palców” związany z grupą mokotowską. Porwania mają na swoim koncie też „Mutanci” i grupa nowodworska. Wówczas zdarzały się przypadki brutalnego traktowania porwanych osób, a potem ich zabijania. W taki sposób mokotowscy i ludzie „Bukaciaka” potraktowali „Postka” i „Maksa”, związanych z „Mutantami”. Porwano ich, okrutnie znęcano się nad nimi, aby wydobyć pewne informacje. Potem ich zabito i zakopano.

Ale na przykład egzekucja Kikira w szpitalu wymagała zimnej krwi…

Andrzej Cz. „Kikir” był zabijany „na raty". Najpierw ostrzelano samochód, którym jechał z żoną. Potem, gdy w wyniku tego zamachu trafił do szpitala, planowano wrzucić mu do sali granaty.

W końcu wykonania egzekucji podjął się ukraiński kiler „Alik”, który w przebraniu księdza wszedł do sali szpitalnej i oddał 6 strzałów do Andrzeja Cz. Wkrótce na „Aliku” także wykonano wyrok, jednak nie w odwecie za „Kikira”. To bardzo ciekawa, wprost filmowa historia.

Zdarzało się, że ktoś ocalał z powodu nieprofesjonalizmu oprawcy albo zniknął, oddając się na przykład w ręce policji?

Takie przypadki też miały miejsce. Bywało również, że strzelano do niewinnych osób, myląc je z tymi, na które był wydany wyrok. Tak było chociażby w przypadku zamachu na Andrzeja G. „Juniora”. Mordercy przez pomyłkę zastrzelili w zakładzie fryzjerskim na Łabiszyńskiej 18-latka, bo był podobny do „Juniora”. Jednak już godzinę później kilerzy dopadli Andrzeja G. w przejściu podziemnym koło Marriottu i tam go zastrzelili. Z kolei „Mutanci”, którzy polowali na „Białego” z „Mokotowa”, zastrzelili jego 15–letniego siostrzeńca, bo jechał autem wuja i wzięli go za „Białego”. Jednak jeśli nawet zdarzyło się, że ktoś się pomylił, to właściwy wyrok wcześniej czy później i tak został wykonany.

Czy kilerzy byli jakoś specjalnie wynagradzani?

Oczywiście, że nikt nie robił tego z zamiłowania do mordowania, tylko dla pieniędzy lub z obowiązków wynikających z przynależności do danej grupy przestępczej. Zawodowi mordercy byli opłacani – i to bardzo dobrze. Stawki wahały się w zależności od pozycji osoby, na której miał być wykonany wyrok. Zwykle było to od 10 do nawet 100 i więcej tysięcy dolarów. „Alikowi” za zabicie „Kikira” zaproponowano 100 000 złotych, ale w końcu zapłacono mu tylko 30 000 zł. Były też tak zwane „filmówki", które gangsterzy wykonywali za darmo. Ale w tych przypadkach chodziło głównie o eliminację wrogów danej grupy. Jeśli jednak gangsterzy byli wynajmowani przez innych do wykonania egzekucji, to brali za to pieniądze.

Niewyjaśnione sprawy

Rzeź w restauracji Gama w Warszawie w 1999 r., kiedy to od strzałów z broni maszynowej poległo pięciu gangsterów, w tym dwóch bossów grupy wołomińskiej, wymagała planowania. Domyśla się Pan, kto był mózgiem tej operacji?

Ja nie tylko domyślam się tego, kto dokonał tej masakry, ale w książce opisuję jej kulisy, o których zapewne nikt do tej pory nie słyszał. Nie pochodzą one z policyjnych akt, bowiem moim zdaniem śledczy nie mają na ten temat zbyt rozległej wiedzy. W przeciwnym wypadku sprawa byłaby dawno zakończona wyrokami. W Gamie doszło do zbrodni z powodu niedotrzymania umowy, wyłamania się ze wcześniejszych ustaleń. Natomiast przyczyna całej tej sytuacji była zupełnie błaha. Jednak, jak wiemy, sprawa przybrała makabryczne rozmiary. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale podobnie jak w przypadku innych niewyjaśnionych zbrodni wskazuję na sprawców i wykonawców tej największej w Warszawie egzekucji gangsterskiej.

A bitwa w podwarszawskiej Magdalence, kiedy to dwóch antyterrorystów zginęło wskutek wybuchu bomby pułapki, zaś kolejnych szesnastu zostało rannych. Jak to mogło się wydarzyć?

Według mnie policja zbagatelizowała zagrożenie ze strony „Mutantów”, a to byli szaleńcy gotowi na wszystko. Jednak sprawą Magdalenki nie zajmuję się w tej książce, gdyż została ona wyjaśniona, a sprawcy ponieśli kary. Mnie natomiast interesują tylko sprawy, które nie zostały rozwiązane, gdzie nie wskazano sprawców. „Mutanci”, którzy doprowadzili do rzezi w Magdalence, mieli na swoim koncie wiele zbrodni i egzekucji w większości niewyjaśnionych, o których także piszę w tej książce i przedstawiam ich tło.

Czy któraś z egzekucji wstrząsnęła Panem szczególnie?

Była to egzekucja Anny Surmacz „Andzii” oraz Piotra Sz. „Świra”. Oboje byli związani z „Mokotowem: i mokotowscy gangsterzy wykonali na nich egzekucję. Obserwowała to z ukrycia siedmioletnia Karinka Surmacz, córka „Andzi”. Po wszystkim chciał ją uratować Rafał Mikołajczyk pseudonim „Święty”, także z grupy mokotowskiej. To historia niemal, jak z „Leona zawodowca”. Jednak nie kończy się happy endem, gdyż prawdopodobnie Karinka i „Święty” zostali zamordowani.

Wiele z tych zbrodni pozostało nierozwikłanych. Skala zjawiska, zaniedbania śledczych, zastraszeni świadkowie… dlaczego?

Moim zdaniem nie ma zbrodni doskonałej, są tylko niedoskonałe śledztwa i z takimi mamy do czynienia w przypadku opisywanych przeze mnie w tej książce spraw.

Gangsterzy i policjanci

Sądzi Pan, że mafijne i policyjne struktury się przenikały?

Oczywiście, że się przenikały. Tak było zawsze, tak jest i będzie. Jednak teraz skala takich powiązań jest znacznie mniejsza niż w latach 90., kiedy policjanci niemal oficjalnie przychodzili do gangsterów po pieniądze.

W książce rekonstruuje Pan zbrodnie, opierając się na policyjnych aktach, ale również relacjach uczestników tamtym wydarzeń?

Nie rekonstruuję zbrodni, a tym bardziej nie robię tego w oparciu o policyjne akta, bo tam nie znalazłbym tych informacji, o których piszę. Prowadzę własne śledztwo w sprawie kilkudziesięciu niewyjaśnionych do dzisiaj zabójstw. Ta książka jest efektem mojego dochodzenia. Między innymi są w niej rozmowy z byłymi gangsterami.

Dlaczego chcieli z Panem rozmawiać?

Nie chciałbym zdradzać tajników mojego warsztatu i tego, w jaki sposób udaje mi się przekonać przestępców, aby ze mną rozmawiali. Myślę, że dla wielu z nich jestem wiarygodny, w jakiś sposób mi ufają. Kilku z nich bardzo ryzykowało tym, że podzieliło się swoją wiedzą ze mną.

Sądzi Pan, że zbrodnie zostaną rozwikłane, ciała ofiar odnalezione, zleceniodawcy i wykonawcy rozliczeni?

Nie wiem, co będzie dalej. Ja swoją pracę wykonałem. Nie mam pojęcia, czy ktoś będzie chciał wznowić dawno umorzone śledztwa, dotrzeć do sprawców i postawić ich przed sądem. Wiele z tych osób już nie żyje. Zostaną rozliczeni co najwyżej na sądzie ostatecznym.

Czy ta historia może się powtórzyć? Minęło ponad 20 lat i bandyci opuszczają więzienia...

W Polsce nie ma już zorganizowanych grup przestępczych, które działałyby tak jak w latach 90. Ponadto policja jest znacznie skuteczniejsza niż 20 lat temu. To już, na szczęście, się nie powtórzy.

Książkę Gangsterskie egzekucje kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - igielka
igielka
Dodany: 2019-11-17 12:50:18
0 +-

Ciekawy wywiad, lektura typowo męska.

Avatar uĹźytkownika - slena1098
slena1098
Dodany: 2019-11-15 23:16:00
0 +-

Bardzo ciekawe. 

Avatar uĹźytkownika - Poczytajka
Poczytajka
Dodany: 2019-11-15 08:25:40
0 +-

Nie na moje nerwy.

Avatar uĹźytkownika - MonikaP
MonikaP
Dodany: 2019-11-14 16:47:59
0 +-

Ciekawe!

Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2019-11-14 14:19:29
0 +-

Z jednej strony ciekawa tematyka, z drugiej trochę przerażająca...

Avatar uĹźytkownika - Lenka83
Lenka83
Dodany: 2019-11-14 12:21:55
0 +-

Z chęcią przeczytam.... 

Książka
Gangsterskie egzekucje
Janusz Szostak;

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje