Hitler w oczach narodu chciał się przedstawiać jako wybraniec. Wywiad z Christopherem Machtem

Data: 2022-06-28 15:44:58 Autor: Adrianna Michalewska
udostępnij Tweet

O Adolfie Hitlerze, jego wspomnieniach i polityce początków XX wieku rozmawiamy z Christopherem Machtem, autorem opublikowanej niedawno książki Adolf Hitler. Mój dziennik. Tym razem poznajemy wodza III Rzeszy od kuchni, zaglądając do jego zapisków, przedstawiających człowieka z krwi i kości, bez propagandowej otoczki, która miała zjednywać mu wielbicieli.

W pierwszej połowie XX wieku dzienniki prowadziło wielu prominentnych polityków. Mamy dzisiaj dzienniki Alfreda Rosenberga, ministra propagandy Josepha Goebbelsa i gubernatora okupowanej Polski Hansa Franka. Ale przypuszczam, że takich zapisków mogło być dużo więcej?

Zdecydowanie tak. Mamy do tego przecież wspomnienia naczelnego architekta Trzeciej Rzeszy, prywatnie dobrego znajomego Hitlera, Adolfa Speera, czy też książkę będącą bardziej wspomnieniami niż szczegółowymi zapiskami. Mowa o wspomnieniach Heinricha Hoffmana – osobistego fotografa Hitlera. Zresztą… Chwilę przed naszą rozmową dowiedziałem się, że na bliskim memu sercu Pomorzu Zachodnim odnaleziono perłę historii. Mianowicie w trakcie remontu dachu w konkatedrze św. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim odkryto wyryte symbole, pochodzące prawdopodobnie ze średniowiecza. To tylko kolejny dowód na to, że jeszcze czeka na nas wiele skrywanych dotychczas dzienników i historii.

Czytaj również: Christopher Macht o Josephie Mengele

Skoro mowa o zapiskach Heinricha Himmlera… Są autentyczne?

Obecnie wszystko wskazuje na to, że tak. Dotychczas opublikowano bodaj tysiąc stron jego wspomnień, które znaleziono w podmoskiewskim Podolsku w centralnym archiwum Ministerstwa Obrony Rosji. A w nich szczegółowy opis dnia codziennego. Momentami wieje solidną nudą.

Po co politycy spisują wspomnienia?

Robią to może dlatego, że myślą, że skoro inni wielcy tego świata prowadzili dziennik, to i oni nie mogą być gorsi. Do tego dziennik często pełni rolę spowiednika. Można mu się pożalić, przemyśleć z nim pewne sprawy, wrócić wspomnieniami do dni minionych i zastanowić się nad swoją przeszłością. Poza tym wychodzą pewnie z założenia, że chcą zostawić coś po sobie po swojej śmierci, a szczere wspomnienia stają się tym, co inni będą czytać z wypiekami na twarzy.

Znana jest afera z 62 tomami dzienników Hitlera. Ostatecznie uznano, że były sfałszowane. Ale gdyby jednak Hitler chciał spisać swoje życie, pójść dalej, niż Mein Kampf, jak mógłby to zrobić?

Tak, jak to przedstawiłem w mojej najnowszej książce Adolf Hitler. Mój dziennik. Adolf Hitler mógł to robić w zupełnej tajemnicy nawet przed swoim najbliższym otoczeniem. W końcu to on był „królem i panem” w Trzeciej Rzeszy i to przed nim drżeli niemal wszyscy. Zresztą rano poza kamerdynerem nikt nie miał prawa przerywać snu wodza. A i kamerdyner zwykle kładł tacę ze śniadaniem pod drzwiami. Początek każdego dnia Hitler spędzał zazwyczaj w samotności. To był idealny moment na pisanie dziennika. Podobnie zresztą było wieczorem. On sam pośród czterech ścian i dziennik, w którym mógł się dzielić swoimi przemyśleniami bez dosłownie żadnych hamulców!

Czytaj również: Czy Hitler miał syna?

Zwykle w takich zapiskach ludzie się wybielają, ukazują lepszymi, niż rzeczywiście są. Tymczasem w publikacji Adolf Hitler. Mój dziennik mamy sytuację odwrotną. Bohater dziennika niczego nie ukrywa. Jest boleśnie szczery…

Po lekturze dziennika Hitlera można dojść do wniosku, że świadomie obnażał wszystkie informacje na swój temat, również te kompromitujące i niezbyt mu przychylne. Zapewne miał z tego płynąć jasny sygnał: jestem tak silny, że prawda, nawet ta najgorsza, nie stanowi dla mnie zagrożenia.

To możliwe. Jednak z obrazu przedstawionego w publikacji wyłania się dziwna postać. Porozmawiajmy przez chwilę o Adolfie Hitlerze. Podziwiał prostytutki?

Tak, podziwiał. Chodziło o to, że część prostytutek poszła na współpracę z Trzecią Rzeszą. Dzięki temu w najbardziej intymnych sytuacjach wyciągały łakome kąski informacyjne chociażby od zagranicznych dyplomatów, które później przekazywały ludziom z wywiadu Trzeciej Rzeszy. Wśród nich był m.in. człowiek blisko związany z Benito Mussolinim, o czym zresztą można przeczytać w dzienniku Hitlera.

Czytaj również: Christopher Macht o życiu prywatnym Hitlera

Hitler właściwie był narkomanem. Doktor Morell przygotowywał mu mikstury z 80 różnych tabletek każdego dnia. Ale w III Rzeszy leki i narkotyki zażywało wielu. Taki pervitin był na wyciągnięcie ręki. Czy podawano go także żołnierzom na froncie?

Posłużę się cytatem z mojej najnowszej książki. Fragment dotyczy tego, kto zażywa pervitin. Część żołnierzy, generałów, studenci, pielęgniarki, a nawet nasze germańskie elity. Przy czym oni raczą się Pervitinem. To nic innego jak metamfetamina w tabletkach, którą można kupić właściwie w każdej aptece. Trzeba mieć tylko receptę. A o to akurat nie jest trudno, nawet w Trzeciej Rzeszy. W sprawie tego medykamentu przeprowadziliśmy nawet dużą kampanię reklamową. Autobusy i dworce kolejowe były oplakatowane reklamami Pervitinu. Reklamowaliśmy go jako energetyk, który sprawi, że poczujemy się lepiej i będziemy szczęśliwsi!

W rozdziale z lipca 1943 roku czytamy o spotkaniu Hitlera z Mussolinim. Hitler przekonał duce do pozostania przy Rzeszy. Mówił przez trzy godziny, ale to była zasługa eukodalu. Czy Hitler w ogóle miał świadomość tego, że jest narkomanem?

Nie. Hitler niemal od zawsze uważał, że ma misję, którą musi wypełnić na świecie, a zażywane leki są tylko środkiem przybliżającym go do upragnionego celu. Kanclerz Trzeciej Rzeszy, nawet po zamachu na niego w Wilczym Szańcu, choć był nieco poobijany, a krew zalała mu twarz, udawał, że nic się nie stało, tworząc wokół siebie aurę nieśmiertelnego, po prostu boga.

Czytaj również: Christopher Macht o Leonardo da Vincim

Hitler był bardzo powściągliwy w ubiorze. Za to marszałek Goering folgował sobie podwójnie. Ten otyły mężczyzna – w 1943 roku ważył ponad 140 kilogramów, ubierał się w paradne garnitury. W książce znajdujemy zapis o tym, że używał szminki i lakieru do paznokci. Czy to możliwe?

Ależ oczywiście. Goering nie dość, że nie unikał szminki i lakieru do paznokci, to jeszcze uwielbiał paradować z możliwie dużą liczbą orderów przypiętych do swego munduru. W ogóle uwielbiał on wszystko, co się świeciło i wyglądało na drogocenne!

I jadł za dwóch! Z kolei Hitler obsesyjnie dbał o dietę. Nie jadał mięsa, lubił makarony i ciastka. Aby nie utyć, zażywał podobno leki na przeczyszczenie. To już naprawdę farsa…

Hitler w oczach narodu chciał się przedstawiać jako wybraniec. Dlatego też robił wszystko, co mógł, by niemiecka propaganda uwypuklała jego atuty, zamazując przy tym potencjalne wady. Mięsa nie jadał wcale raczej nie ze względu na to, że obawiał się przytycia. Po prostu Hitler zdawał się być miłośnikiem zwierząt i ich konsumpcję uważał za coś nie do pomyślenia. Nieprzypadkowo więc nie mógł zrozumieć tych, którzy kochali polować.

Czytaj również: Adolf Hitler bez mitu. Syn, artysta, wegetarianin

Na przykład Goeringa? Hitler miał wiele słabości. Ale największą z nich była chyba próżność i umiłowanie siebie. Miał osobistego fotografa Heinricha Hoffmana, który uwiecznił go na wielu fotografiach. Szczerze mówiąc, połowa z nich ośmiesza Hitlera, choć nie taki był zapewne zamysł fotografa…

Z perspektywy czasu może i część zdjęć ośmiesza Hitlera, ale… W czasach, gdy był on u sterów władzy, zapewne te zdjęcia nie wywoływały rechotu u Niemców. Każda fotografia była szczegółowo analizowana, a minister propagandy Joseph Goebbels skrupulatnie pilnował, by jedynie zdjęcia ukazujące Hitlera w dobrym świetle pojawiały się w mediach. Dlatego nie sądzę, by w tamtych czasach zdjęcia robione przez osobistego fotografa Hitlera miały go ośmieszać.

Hitler doprowadził do zawarcia konkordatu z Kościołem Katolickim? Podpisał go papież Pius XII. Dlaczego? Czy Kościół był Hitlerowi potrzebny?

Hitler doprowadził do zawarcia konkordatu w 1933 roku, czyli w tym samym, w którym zajął fotel Kanclerza Trzeciej Rzeszy. Zarówno Hitlerowi, jak i Kościołowi zależało na tym, by podpisać ów dokument. Kościół chciał się zatroszczyć o swoich wiernych, m.in. w postaci prawa do publicznego praktykowania religii katolickiej i możliwości nauczania religii w szkołach, Hitler zaś zażądał od biskupów złożenia przysięgi wierności państwu, czyli właściwie jemu. Po wszystkim jeden z biskupów, uradowany, pisał: Niech Bóg zachowa Kanclerza Rzeszy dla naszego narodu!

Czytaj również: Romanse Hitlera

Wróćmy do idei dokumentowania życia i wydarzeń czasów Hitlera. Czy gdyby takie zapiski istniały, powinny – Pańskim zdaniem – zostać upublicznione?

Hitler był politykiem, czyli osobą publiczną. Mówiąc dzisiejszym językiem, był na świeczniku. Nie widzę powodów, dla których miałby w tej sytuacji posiadać prawo do prywatności. On to prawo stracił w momencie, gdy został politykiem.

Faszyzm wciąż gdzieś się tli. Staje się pożywką dla różnych ruchów społecznych. Ludzie zapominają, że mamy do czynienia z demonami, przez które świat stanął w ogniu. Ośmieszanie Hitlera może być sposobem na pokonanie tego potwora?

Pamięć ludzka jest nader krótka. Pamiętam, co się działo w Polsce, gdy umarł papież Jan Paweł II. Pomiędzy Polakami został zakopany topór wojenny. Politycy byli jakby mniej agresywni, odwieczni wrogowie z Wisły Kraków i Cracovii potrafili iść ramię w ramię. Ale minął tydzień i wszystko wróciło do normy. Podobnie jest z wojną w Ukrainie. Ona trwa już ponad sto dni. Pamiętamy o tym, ale już jakby coraz mniej… Oswoiliśmy się z tą myślą i zdaje mi się, że poświęcamy czytaniu na temat wojny coraz mniej czasu. Przy tym myślę, że ośmieszanie nie jest skuteczną bronią pokonania większości polityków. Wystarczy spojrzeć na polskie podwórko. Ile to już było memów o polskich prezydentach czy znanych posłach. Internet zalewał nas tym w niezliczonych ilościach. Zazwyczaj to jednak nie miało żadnego wpływu na rzeczywistość. Albo inny przykład. Władimir Putin. Czy ośmieszanie Putina osłabiło jego działania w jakikolwiek sposób? Nie… Jedyne, co nam pozostaje, to ciągła chęć poznawania przeszłości, z której można wyciągnąć stosowne wnioski. W końcu nie od dzisiaj powiada się, że historia jest nauczycielką życia…

Książkę Adolf Hitler. Mój dziennik kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.