Powieść z elementami erotyki nie musi być wulgarna. Wywiad z Anną Szczypczyńską
Data: 2022-04-14 10:35:56– Współczesny świat stawia nam bardzo wysoko poprzeczkę, przez co i my samym sobie stawiamy duże wymagania. Musimy łączyć wiele różnych ról i bywamy dla siebie bardzo surowi, jeśli w jednej spośród nich nie radzimy sobie tak dobrze, jak w pozostałych. Najważniejsze to nauczyć się patrzeć na siebie w ciepły sposób, tak jak się patrzy na przyjaciółkę. By siebie samego nie tyranizować – mówi Anna Szczypczyńska, autorka książki Kilka upalnych nocy, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Co to właściwie znaczy: zakochać się w sobie?
Myślę, że to najtrudniejsze zadanie, z jakim musimy się w życiu zmierzyć. W osobach obcych zakochujemy się i odkochujemy, czasem jesteśmy z jakimś człowiekiem przez całe życie, ale większość z nas miała przynajmniej kilka miłości na koncie. Tymczasem nasza relacja z samym sobą jest najtrwalsza, pozostajemy w niej cały czas. Podobnie jak w każdym związku, nasza relacja z samym sobą przechodzi różne fazy, raz jesteśmy dla siebie lepsi, innym razem – nieco mniej. I tak ma być – nie chodzi o to, byśmy, spoglądając w lustro, zawsze byli zafascynowani tym, jacy jesteśmy fantastyczni, lecz raczej o to, by być dobrym dla samego czy samej siebie, by chcieć dla siebie jak najlepiej. Chodzi o to, by troszczyć się o samego czy samą siebie tak, jak troszczymy się o osoby nam najbliższe.
Tyle że zakochanie się w sobie często okazuje się trudniejsze niż zakochanie się w kimś innym?
Tak, choćby dlatego, że starsze pokolenia, ale nawet i ja oraz przynajmniej część moich czytelniczek byłyśmy wychowywane w przekonaniu, że jeśli człowiek za dużo myśli o samym sobie, to jest to wyraz egoizmu.
Pamiętam, że kiedy byłam dojrzewającą dziewczyną, miałam może 16-18 lat, przeczytałam wywiad z Beatą Tyszkiewicz. Aktorka powiedziała w nim, że aby być szczęśliwą kobietą, każda z nas powinna codziennie łykać pigułkę zdrowego egoizmu. Te słowa mocno zapadły mi w pamięć – tym bardziej, że Beata Tyszkiewicz jest dla mnie taką osobą, jaką sama chciałabym być. To osoba, która jest dla siebie samej po prostu dobra. Wielu z nas wpajano, by myśleć raczej o innych niż o sobie, a tymczasem ważne jest, byśmy zdrowy egoizm w sobie budzili. Bo przecież żeby być dobrym dla innych, musimy być najpierw dobrzy dla samych siebie.
Myśli Pani, że to negatywne postrzeganie dbania o samych siebie należy już do przeszłości?
Na pewno dużo więcej mówi się dziś o tym, by słuchać siebie i robić to, co nam sprawia przyjemność, a nie to, co inni nam narzucają. Ważne jednak, żeby zachować równowagę – nie chodzi o to, by stawiać siebie na pierwszym miejscu zawsze i wszędzie, lecz by być dla siebie przyjacielem, nie tyranem, by być dla siebie życzliwym. Uważam, że nadal to bardzo trudne, bo współczesny świat stawia nam bardzo wysoko poprzeczkę, przez co i my samym sobie stawiamy duże wymagania. Musimy łączyć wiele różnych ról i bywamy dla siebie bardzo surowi, jeśli w jednej spośród nich nie radzimy sobie tak dobrze, jak w pozostałych. Najważniejsze to nauczyć się patrzeć na siebie w ciepły sposób, tak jak się patrzy na przyjaciółkę. By siebie samego nie tyranizować.
Ten właśnie problem dotyczył Natalii, bohaterki powieści Kilka upalnych nocy?
Tak. Na tego rodzaju sytuacje ma wpływ wiele różnych czynników: to kwestia charakteru, wychowania, tego, kim się otaczamy, naszych relacji z bliższymi i dalszymi ludźmi. Dużo mówi się dziś o tym, że na poczucie własnej wartości i tego zdrowego egoizmu u kobiet mają relacje z mężczyznami: z ojcem, potem z kolejnymi partnerami. Ale nie wiem, czy nie równie ważne jest to, co mówiła nam mama, gdy byłyśmy bardzo małe, a potem gdy dojrzewałyśmy. Czy rozmawiałyśmy z naszymi mamami o seksualności? O ciele, miłości, naszych relacjach? Bardzo zależało mi na tym, by pokazać to na przykładzie Natalii.
Właśnie: Natalię w dużym stopniu ukształtowała mama – a przecież nie pochodziła ona z rodziny patologicznej, była córką nauczycielki, osoby wydawałoby się inteligentnej.
Mama Natalii jest bardzo ciekawą postacią. To kobieta, która sama ze sobą jest nieszczęśliwa. Życie nie ułożyło się tak, jak chciała, a swoje emocje przełożyła na córkę. Wpoiła jej swoje przekonanie, że mężczyźni myślą tylko o jednym, a seks to zło. Przygotowując się do napisania Kilku upalnych nocy, dużo czytałam o toksycznych rodzicach. Zazwyczaj wiele mówi się o najbardziej patologicznych przykładach, o sytuacjach, które wynikają z braku wykształcenia, niewiedzy, alkoholizmu w rodzinie. Tymczasem przeczytałam, że jest bardzo wiele kobiet, z którymi mamy nigdy nie rozmawiały na przykład o okresie. To mocno zastanawiające, bo przecież kobieta kobiecie powinna być bardzo bliska i nie powinna mieć oporów, by porozmawiać o czymś tak naturalnym. Gaba stara się to uświadomić Natalii, mówiąc, że mama powinna była ją wspierać, budować w niej poczucie własnej wartości.
Wspomniała Pani o lekturach, które mocno wpłynęły na Panią podczas pisania Kilku upalnych nocy.
Największe wrażenie zrobiły na mnie książki Toksyczni rodzice oraz Matki, które nie potrafią kochać. Zwłaszcza ta druga książka bardzo mną wstrząsnęła – tym bardziej, gdy uświadomiłam sobie, że problem ten dotyczy nie tylko osób z marginesu, ale też z rodzin dobrych i zamożnych. Rozmawiałam też dużo ze znajomymi i z psychologami oraz terapeutami, by przygotować się do napisania Kilku upalnych nocy. Moja mama jest zupełnie inną osobą, łatwo nawiązuje relacje, otwarcie o wszystkim ze mną rozmawia i tak było zawsze – musiałam więc dobrze zgłębić temat, by stworzyć postać tak bardzo mi obcą.
Mama była dla Natalii bardzo krytyczna i mocno wpoiła jej ten krytycyzm wobec samej siebie. Myśli Pani, że w ogóle da się od tego uciec? Zwłaszcza, że żyjemy w epoce mediów społecznościowych, Facebooka, Instagrama, gdzie z jednej strony oceniamy innych, mając okazję śledzić pewien wycinek ich prywatnego życia, a z drugiej – konfrontujemy własne życie ze starannie wykreowaną i upozowaną „codziennością" naszych idoli, celebrytów lub po prostu znajomych.
Myślę, że to bardzo trudne zadanie. Próbuję jak najmniej podglądać innych, bo to nie działa dobrze na samopoczucie. A przecież sama zajmuję się działalnością w mediach społecznościowych, wiem, jak to działa, mam duży dystans do tego i świadomość, że nasza codzienność na zdjęciach wygląda nieco inaczej niż w rzeczywistości. Dla ludzi młodszych ode mnie, którzy dorastali w czasach Facebooka czy Instagrama, porównywanie ich własnego życia z „rzeczywistością" przedstawianą w mediach społecznościowych może być bardzo szkodliwe. Tak jest w przypadku Natalii, która funkcjonuje w takim świecie, a na dodatek pracuje w luksusowym sklepie, gdzie otacza się pięknymi ludźmi i gdzie jej nadmiarowe pięć kilogramów ciąży niczym dziesięć.
Natalia chyba nie prezentuje swojego życia na Instagramie, woli żyć w cieniu. Gdy uwalnia się od nadopiekuńczości mamy, popada w kolejną skrajność – wydaje się, że poświęca samą siebie i swoje marzenia, wchodząc w związek z Krzysztofem. Zbyt często zapominamy o sobie, pragnąc spełnić oczekiwania drugiego człowieka?
Niestety – zwłaszcza, jeśli tak ukształtowała nas rzeczywistość w domu rodzinnym. Jeśli w dzieciństwie musieliśmy spełniać oczekiwania rodziców czy dziadków, wydaje nam się naturalnym, że również w dorosłym życiu powinniśmy zaspakajać potrzeby wszystkich oprócz siebie. Natalia stara się robić wszystko, by jej partner był zadowolony, a Krzysztof szybko uznaje to za nudne, bo nie widzi w tym ani odrobiny inwencji i potrzeb samej Natalii. Było to dla mnie ważne, by rozpocząć fabułę Kilku upalnych nocy w momencie przełomu, w takiej chwili, w której człowiek na nowo musi się zbudować. I jest to możliwe – zwłaszcza, jeśli na naszej drodze spotkamy odpowiednich ludzi.
Impulsem do wielkich zmian staje się dla Natalii spotkanie Gaby – kobiety wyzwolonej, pewnej siebie, takiej, jaką sama Natalia chciałaby być. Ale czy, poznawszy Gabę, Natalia nie popada czasem w kolejną skrajność i nie zaczyna żyć dość mocno pod dyktando nowej przyjaciółki?
Tak jest na początku, jednak Gaba szybko jej uświadamia, że to błąd. Podczas zakupów Natalia nie ma kupić takich ubrań, w których będzie wyglądać jak nowa przyjaciółka, ale takie, w których będzie się czuć komfortowo. Takie, w które ją ubiorą, ale nie przebiorą. Równie ważną osobą w życiu Natalii staje się Franek, który pokazuje jej, że jest wystarczająco dobra w swoich dresowych spodniach czy niemodnych butach, czyli w stroju, w jakim idzie z nim na sanki.
Pomocą w tworzeniu „nowej" Natalii stają się dla bohaterki powieści odważne opowiadania erotyczne napisane przez Gabę. Myśli Pani, że literatura może pełnić taką właśnie wyzwalającą, uwalniającą funkcję?
Tak, a wnioskuję to z wiadomości, które otrzymuję od czytelniczek i rozmów, które z nimi odbywam. Ale zależało mi na tym, by opowiadania, które czyta Natalia, były odważne, lecz nie wulgarne – bo moja bohaterka potrzebuje otwarcia na świat seksu, ale jest też osobą bardzo delikatną i pornografia by ją odrzuciła.
Chciałaby Pani, żeby Kilka upalnych nocy było dla czytelniczek taką właśnie uwalniającą lekturą?
Oczywiście. I chciałabym, żeby moja książka pokazała, że powieść z elementami erotyki nie musi być wulgarna. Kiedy rozmawiałam z czytelniczkami, ale też z moimi koleżankami - redaktorkami, zauważyłyśmy, że w tak zwanej literaturze kobiecej albo traktuje się seks jako temat tabu i zupełnie się go pomija, albo też stawia się na erotykę bardzo wulgarną, często w połączeniu z agresją. Jeśli po taką książkę sięgnie osoba dorosła, w pełni już ukształtowana, raczej nic złego się nie stanie. Niestety, w dziewczynach młodych, często nie do końca ukształtowanych, może to utrwalać negatywne wzorce. Chciałabym znaleźć złoty środek – mówić o miłości w połączeniu z seksualnością, ale czynić to w sposób subtelny, bez wulgarności. I pokazywać, że to bardzo ważna sfera życia, o której warto rozmawiać bez zahamowań i o którą również powinnyśmy zadbać.
Książkę Kilka upalnych nocy dostępna jest w sprzedaży w popularnych księgarniach internetowych: