Od małego uwielbiałem historie z detektywami. Wywiad z Andrzejem Pupinem

Data: 2024-05-06 15:43:54 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

– Powieści Arthura Conan Doyle’a i Agathy Christie towarzyszyły mi przez całą młodość. Potem przyszedł czas na gatunek noir, który pochłonął mnie niczym Ciemność. A na koniec moje serce podbił szeroko pojęty kryminał skandynawski. Jeśli dodamy do tego nieustającą od zawsze fascynację fantastyką, to ten koktajl trzeba było w końcu zmiksować. I tak powstały Szepty ciemności – mówi autor powieści, Andrzej Pupin

 

Olśniewający debiut, muszę przyznać. Mrok, Ciemność – wykorzystujesz motyw, z którego wyłania się wszelkie zło?

Bardzo dziękuję, ale jeszcze wiele pracy przede mną (uśmiech). Głęboko wierzę w ciągły rozwój, więc również w tej kwestii czeka mnie jeszcze wiele stopni do pokonania.

Jeśli mówimy o Ciemności, to nie chciałbym za wiele zdradzać, jednak dla wielu ludzi żyjących w tym świecie mrok jawi się raczej jako nowe, nieznane dotąd zagrożenie, pozbawione cech empatycznych. Nad Ciemnością debatują wszyscy – część widzi w niej biblijny koniec świata, część uważa, że to Entropia, nowa siła, nad jaką mogą pracować fizycy i matematycy, a jeszcze inni, faktycznie, widzą w niej czyste zło. Podobnie jak w przypadku globalnych wydarzeń w naszym świecie – ile ludzi, tyle opinii.

Mogę tylko obiecać, że w drugim i trzecim tomie znajdzie się więcej wyjaśnień dotyczących tego fenomenu.

Domyślam się, że Szepty Ciemności to kompilacja wielu inspiracji. Jaki udział miały w tym gry RPG, a jaki literatura?

Od dziecka pochłaniałem niezliczone ilości książek. Ze względu na to, że szybko czytam, nawet na krótkie, kilkudniowe wyjazdy musiałem zabierać ze sobą przynajmniej dwie książki. W moje ręce wpadała cała wydawana na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych fantastyka – zarówno polska, jak i zagraniczna. W tym okresie zafascynowałem się też horrorami, choć po latach okazało się, że większość powieści raczej nie była najwyższych lotów. Za przykład podam sześcioczęściowy cykl o gigantycznych, morderczych krabach (śmiech).

Z tej przyczyny trudno wskazać mi bezpośrednią inspirację. Setki książek z gatunków fantastyki, horroru, obyczajowych, historycznych, przygodowych i wojennych zrobiły mi w głowie niezły mętlik (śmiech). Ten galimatias został dodatkowo polany sosem z RPG. Na początku lat dziewięćdziesiątych wstąpiłem do nowo powstającej sekcji gier fabularnych przy najstarszym wrocławskim stowarzyszeniu fantastyki „Szedar”. Od tamtej pory, aż do teraz, spełniam się jako Mistrz Gry, tworzący liczne własne światy i ogromne ilości scenariuszy.

Sam świat Ciemności powstał jako osobna kampania RPG, którą zaczęliśmy jeszcze w dwa tysiące dziewiętnastym roku, a skończyliśmy pod koniec dwa tysiące dwudziestego. Przez ten czas moja rewelacyjna ekipa graczy testowała i wyłapywała nieścisłości oraz wspierała proces twórczy. Po zakończeniu kampanii, mając od nich bardzo pozytywny feedback, zdecydowałem się właśnie ten świat przenieść na karty pierwszej powieści.  

Warszawa w nowej rzeczywistości. Za dnia życie jakoś się toczy, po zmroku wszystko na zewnątrz zamiera, bo kto dostanie się w łapy Ciemności, ten marnie skończy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nawiązujesz do czasów, które z historii dobrze znamy...

Szczerze mówiąc, kampania RPG zaczęła się chwilę przed pierwszymi doniesieniami z Wuhan. Wtedy nikt nawet nie myślał o czasach pandemii, izolacji i wszechobecnym strachu. Rzecz jasna, w samej powieści nie dało się uniknąć pewnych nawiązań. Czasy Covid-19 w jakimś stopniu zmieniły nas wszystkich – czy tego chcemy, czy nie.

Szczególnie cenne i życiodajne w Twojej powieści jest światło, także to elektryczne. Mnie kojarzy się to z tym, co się dzieje teraz: drożejącym prądem, zmianami klimatycznymi, rozrzutnością człowieka. To słuszny trop, czy jednak myślałeś o czymś innym?

Bardzo celne spostrzeżenie. W świecie Ciemności, mimo globalnego kataklizmu, karty nadal rozdają ludzie bogaci i wpływowi. Sami nie podlegają nowym prawom, jednocześnie wymuszając ich stosowanie wśród całego społeczeństwa. Trzymając w ręku strategiczne zasoby, utrzymują zwykłych ludzi w oświetlonych klatkach, dając im tylko tyle, ile potrzebne jest do wegetacji. Przykłady w naszym świecie można by mnożyć – od setek prywatnych i rządowych odrzutowców, przylatujących na konferencje klimatyczne, po powszechne na całym świecie afery, związane z ordynarnymi kradzieżami polityków w trakcie pandemii.

To bardzo ciekawe, że Twoi bohaterowie używają alkoholu jako środka na przetrwanie. W podłych czasach podła używka staje się bezcennym złotem?

Uzdolnieni Inni, z racji swojej choroby, występującej wyłącznie podczas pory Ciemności, szukają ukojenia w używkach. Gdy następuje atak, powszechnie nadużywają środków odurzających, aby jakoś dotrwać do świtu. W przypadku Jerzego jest to absynt, ale część z uzdolnionych dociera nawet do poziomu heroiny. Z tego powodu duża ich część boryka się ze skutkami choroby alkoholowej czy nawet narkomanii. Ze względu na to, że Inni objawili się dopiero dziesięć lat wcześniej, problem narasta, przy całkowitym braku zainteresowania władz państwowych.

Ale jednak magazyn Trzeźwość jest regularnie wydawany? (śmiech)

W prawdziwej historii Polskie Towarzystwo do Walki z Alkoholizmem „Trzeźwość” powstało już w tysiąc dziewięćset dziewiętnastym roku. Moim zdaniem to naprawdę godne podziwu, że w czasach odbudowy państwa polskiego i płonącej wschodniej granicy byli ludzie, którzy myśleli tak szeroko o zdrowiu obywateli. Chciałem choć zdawkowo o nich napisać. Nie powinniśmy zapominać o takich działaczach.

Twoja powieść to arcyciekawa hybryda gatunkowa, głównym wątkiem jest bowiem zagadka kryminalna… Pachnie mi to wszystko kryminałem retro? W końcu w książce mamy lata 20… Skąd pomysł na taką mieszankę?

Od małego uwielbiałem historie z detektywami. Powieści Arthura Conan Doyle’a i Agathy Christie towarzyszyły mi przez całą młodość. Potem przyszedł czas na gatunek noir, który pochłonął mnie niczym Ciemność (śmiech) A na koniec moje serce podbił szeroko pojęty kryminał skandynawski. Jeśli dodamy do tego nieustającą od zawsze fascynację fantastyką, to ten koktajl trzeba było w końcu zmiksować (śmiech).

Jerzy… Weteran wojenny. Inny. Co wyróżnia Innych, poza tym, że mogą mieć kontakt z Ciemnością?

Przede wszystkim Inni zostali obdarzeni różnorakimi zdolnościami. Od najprostszego postrzegania ludzkiej aury, poprzez wychodzenie z ciała i „pływanie” w świecie eterycznym, po szereg zdolności parapsychicznych, które szerzej objawią się w kolejnych tomach. Co jednak jest ważne, wszystkie te zdolności są bardzo zawodne i energetycznie wyczerpujące. Wymagają też długiej nauki i ciągłego treningu, aby utrzymać odpowiedni poziom mocy. Ponadto, Inni posiadają różny potencjał, wielu z nich nie jest w stanie nawet wejść do świata astralnego, co dopiero mówić o jakimś większym wpływie na rzeczywistość.

Jerzy to taki facet ulepiony z traum. Czyli da się go lubić, nawet bardzo. Ja lubię go za to, że jest taki… ludzki. A Ty?

Nie chciałem aby Jerzy był typowym, męskim superbohaterem. Ogromna ilość weteranów Wielkiej Wojny wróciła jako ludzkie wraki, w końcu mówiono o nich: „stracone pokolenie”. Wydaje mi się, że wady protagonisty są równie ważne, a czasem nawet ważniejsze, niż zalety. Jednak w kwestii moich uczuć i odczuć do każdej z wykreowanych postaci, to lata prowadzenia gier RPG nauczyły mnie spoglądanie na nie z dystansem. Inaczej ciężko byłoby szykować im kolejne, często trudne wyzwania (śmiech).

Stworzyłeś uniwersum, które urzeka. Odnajduję tam wszystko, co lubię: mroczną potęgę, potwory czające się w mroku, apokaliptyczną wizję świata, wyrazistych i niejednoznacznych bohaterów. Co stanowiło dla Ciebie największe wyzwanie? W końcu musisz myśleć przyszłościowo, przed tobą kolejne tomy.

Muszę przyznać, że pomimo wspomnianego powyżej dystansu, postać głównego antagonisty stanowiła dla mnie bardzo duże wyzwanie. Naprawdę i szczerze, nie cierpię tego człowieka (śmiech). Ponadto opisy krzywdy dziejącej się najsłabszym były bardzo trudne do napisania. Mimo wszystko uważam, że skoro takie rzeczy dzieją się w naszej rzeczywistości, to musimy o tym mówić. To jest prawdziwa Ciemność, która niestety czasami dzieje się dzięki naszemu cichemu przyzwoleniu. Bywa, że dla wygody wolimy pewnych rzeczy nie widzieć i nie słyszeć.

Kiedy możemy spodziewać się kontynuacji tej historii?

Drugi tom jest już napisany i obecnie pracuję nad korektą tekstu. Pod koniec maja powieść trafi do Fabryki Słów.

Największy prywatny detektyw w kulturze to dla Ciebie…?

Największy z największych to Sherlock Holmes. Ta postać pełna zalet i wad niezwykle spopularyzowała cały gaunek kryminałów. Bez niego nie powstałoby mnóstwo wspaniałych powieści i filmów.  

Na koniec pytanie o okładkę i ilustracje. Są BARDZO w punkt. Sam zamarzyłeś o nich, czy to pomysł wydawnictwa?

Zarówno okładka, jak i same ilustracje są dziełem znakomitego artysty Szymona Wójciaka z Fabryki Słów. Ten niezwykle utalentowany twórca wykonał je z takim kunsztem, że gdy je zobaczyłem, to zaparło mi dech. Nie zmieniłbym nawet jednego detalu. 

Książkę Szepty ciemności kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.