Jako ludzie mamy immanentną potrzebę przekraczania kolejnych granic. Wywiad z Aleksandrą i Tomaszem Zelkami
Data: 2020-12-02 13:59:15Wciąż chcemy realizować marzenia pionierów, zdobywać, potwierdzać słuszność wyobrażenia o ludzkiej wyjątkowości – mówią Aleksandra i Tomasz Zelkowie, autorzy książki Cień Wysokiej Przestrzeni, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Lira.
Kosmos to nie jest miejsce dla ludzi?
Kosmos jest miejscem, gdzie człowiek boleśnie doświadcza swoich ograniczeń, kruchości swojej cielesności. Mało gościnnym, wymagającym, zimnym i surowym, ale jednocześnie pięknym i wciąż szalenie pociągającym. Jako ludzie mamy immanentną potrzebę przekraczania kolejnych granic, podążania nieprzetartymi szlakami, ciągłego „gonienia króliczka”. Oczywiście bezpieczniej jest wysyłać w kosmos maszyny, ale marzenie o postawieniu przez człowieka stopy na Marsie niewątpliwie bardziej rozpala naszą wyobraźnię. W historii przedstawionej w naszej książce ludzie zamieszkują bazę na Księżycu, ale idziemy także o krok dalej: Mars zasiedlają byty postludzkie, którym człowiek dał początek.
Można się jakoś zaadaptować do życia poza Ziemią?
Jest to znacznie prostsze jeśli planujemy krótkotrwały pobyt niż stałe osadnictwo. Potencjalna terraformacja planety takiej jak Mars to skomplikowany i bardzo powolny proces. Dlatego pierwsi koloniści i ich kolejne pokolenia będą musiały egzystować w bardzo niesprzyjających człowiekowi warunkach. Brak tlenu w atmosferze, słabsza grawitacja, bardzo niska temperatura, szalejące burze piaskowe i wiele innych czynników mogą sprawić, że utrzymanie kolonii, a tym bardziej jej rozrost będą bardzo trudne. Być może okażą się niemożliwe.
Dlaczego w takim razie podróże kosmiczne tak bardzo pobudzają ludzką wyobraźnię?
Wciąż chcemy realizować marzenia pionierów, zdobywać, potwierdzać słuszność wyobrażenia o ludzkiej wyjątkowości. Poza terytorialną ekspansją i rywalizacją czołowych graczy na światowej arenie technologicznej, to także doświadczenie człowieka jako subiektywnego bytu w kontakcie z nieznanym sprawia, że podróże kosmiczne są tak ekscytujące. Ostatecznie to ludzki wymiar tego doświadczenia elektryzuje wyobraźnię.
Marzenia marzeniami, a tymczasem programy kosmiczne chyba nie przeżywają obecnie najlepszego czasu.
Rzeczywiście, od lądowania na Księżycu minęło już ponad 50 lat, a nadal musimy wypatrywać kolejnego tak spektakularnego wydarzenia z udziałem człowieka w przestrzeni kosmicznej. Niegdysiejszy wyścig technologiczny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją, napędzany napięciami zimnej wojny wygasł, a podróże kosmiczne na wiele lat przestały być priorytetem czołowych światowych mocarstw. Do tego stopnia, że inicjatywę w tym zakresie zaczęły przejmować prywatne firmy, przede wszystkim SpaceX Elona Muska. Tym razem oczy całego świata zwrócone są w kierunku Marsa. To on ma być kolejnym celem, a zarazem planem B dla ludzkości. Jednocześnie nie można ignorować wysiłków Chińskiej Republiki Ludowej w dążeniu do zdobycia czerwonej planety. Niewiele wiemy o zaawansowaniu prac Państwa Środka w tym zakresie, ale sporo wskazuje na to, że Chińczycy mają zamiar zaskoczyć resztę świata.
Cień Wysokiej Przestrzeni nie jest jednak opowieścią o lotach kosmicznych – przynajmniej nie przede wszystkim.
Istotnie, nie na tym koncentruje się oś powieści. Opowiadamy trzy historie, z których każda rozgrywa się w innym czasie i miejscu, ale łączy je refleksja nad relacją człowieka z technologią, nad konfrontacją „mokrego mózgu” z syntetyczną świadomością i poszukiwaniem istoty tego, co definiuje każdy z tych bytów. Nad tym co je różni, a gdzie znajdują punkty styczne.
Pod koniec XXI wieku młody japoński naukowiec spotyka w Katowicach Natalię, studentkę fizyki. Spacerując po mieście, rozważają, co może wydarzyć się w przyszłości i jak będą wyglądały interakcje człowieka z systemami sztucznej inteligencji. Około 300 lat później para ludzi w bazie na Księżycu sprawuje opiekę nad młodą sztuczną inteligencją – dzieckiem Superinteligencji Gai, systemu zarządzającego Ziemią. W jeszcze odleglejszej przyszłości śledzimy losy dwojga androidów na Marsie, których doświadczenia przeplatają się i łączą, chociaż każde z nich należy do innego świata.
W świecie przyszłości w świetle Państwa powieści każdy ma jasno określone miejsce.
To być może zbyt kategoryczne stwierdzenie, chociaż część bohaterów faktycznie jest uwikłana w sieć zależności, które uniemożliwiają im swobodne decydowanie o sobie. Dla niektórych z nich wybory, które podjęli, okazują się brzemienne w konsekwencje. Istnieją też dla nich wartości nadrzędne, o które są gotowi walczyć niezależnie od okoliczności. Czy jednak są one osiągalne, czy też są tylko złudzeniem? Na to pytanie musi odpowiedzieć czytelnik.
W tym świecie ludzie jednak nie muszą pracować. To, jak się zdaje, marzenie większości współczesnych ludzi.
Wydaje nam się, że panuje w tym względzie znaczna polaryzacja poglądów. Część ludzi chętnie porzuciłaby swoje dotychczasowe zajęcia na rzecz korzystania z dochodu uniwersalnego i uwolnienia się od obowiązku pracy. Jednocześnie można zaobserwować silny lęk przed automatyzacją i będącą jej konsekwencją perspektywą odbierania ludziom pracy. Wielu osobom praca daje poczucie celu, wyznacza rytm dnia, daje pewną dyscyplinę i poczucie, że są społeczeństwu potrzebni. Zapewnia też stały kontakt z innymi, buduje więzi. Nie każdy z nas ma zainteresowania i pasje, którymi byłby w stanie w sposób satysfakcjonujący wypełnić sobie czas, zachowując przy tym zdrowe relacje społeczne. Prawdopodobnie powstanie w przyszłości wiele organizacji społecznych, które będą zrzeszały ludzi wokół wspólnych celów i pomagały w tworzeniu wartościowych relacji. Niewątpliwie jednak część z nas z niecierpliwością wyczekiwałaby świata, w którym zniknie konieczność pracy zarobkowej, a człowiek będzie mógł swobodnie organizować swój czas, bez obaw o materialne zabezpieczenie rodziny.
Problemem jest to, że w świecie przyszłości ludzie, mogący oddać się rozrywce, zupełnie nie rozumieją świata, w którym żyją. Technologia poszła już za daleko, by zrozumieć rządzące nią mechanizmy. Ten proces zaczyna się już dzisiaj?
Na co dzień posługujemy się urządzeniami i oprogramowaniem, których mechanizmów działania większość z nas nie rozumie. Korzystamy z programów i aplikacji wyposażonych w interfejsy, które umożliwiają ich względnie prostą obsługę. Niewielu z nas sięga do trzewi, próbuje zrozumieć, na czym opiera się sposób, w jaki funkcjonują. Zresztą nic w tym dziwnego, wymaga to znajomości języków programowania i wielu innych umiejętności. W przyszłości ten problem najprawdopodobniej będzie się pogłębiał. Zwłaszcza, jeśli inteligentne systemy będą przejmowały coraz więcej obszarów naszej aktywności. W obliczu Superinteligencji – jeśli taka się narodzi – nawet podejmując wysiłki, najpewniej nie będziemy w stanie zrozumieć jej procesów myślowych i głębokiej motywacji. Pozostaną poza naszym zasięgiem.
Taka wiedza zresztą nie daje szczęścia, o czym przekonuje się bohaterka powieści, Ada.
Poznanie – poszerzenie świadomości pewną ideą – bezpowrotnie zmienia jej kształt. Może to nieść ze sobą niepokój, niepewność, konieczność przewartościowania wielu ugruntowanych przekonań. Ostatecznie jednak, może też przynieść spełnienie. Jednak perspektywa trudów drogi, która do niego prowadzi, może powodować, że nie sięgniemy po owoc poznania. Czy wtedy będziemy szczęśliwi, wybierając bezpieczeństwo niewiedzy?
Fabuła staje się w Państwa książce pretekstem do opowieści o szansach i zagrożeniach, jakie niosą prace nad sztuczną inteligencją?
Chcieliśmy zwrócić uwagę na zagadnienia, które z dnia na dzień wychodzą ze strefy science-fiction, a stają się codziennością całkowicie non-fiction. Ta granica coraz szybciej się zaciera. Wydaje nam się, że warto, byśmy zaczęli podejmować tematy dotyczące technologii, w tym sztucznej inteligencji nie tylko na szczeblu akademickim, naukowym, ale także w szerokim społecznym dialogu. Mieli zarówno wiedzę, jak i własne wyobrażenie o tym, czego oczekujemy od technologii. Jeśli będziemy odrzucać tę problematykę twierdząc, że nas ona nie dotyczy, możemy wkrótce mieć problem z odnalezieniem się w rzeczywistości.
To nie jest wizja przesadnie optymistyczna.
To zależy od punktu widzenia. Nie chcieliśmy iść drogą łatwego pokrzepienia ani kreślić obrazka będącego laurką przyszłości. Nikt z nas nie wie, jak ona będzie wyglądała, ale świadomość zarówno zagrożeń, jak i możliwości, które mogą na nas czekać, jest zdecydowanie ciekawsza. Pewien niepokój, który może nieść lektura naszej powieści, można przekuć w refleksję nad pożądanym kształtem nadchodzących lat. Sztuczna inteligencja będzie nam pomagać w wielu aspektach życia. Naukowcy wiążą nadzieję chociażby z jej rolą w rozwiązywaniu problemów klimatycznych czy medycznych. Jest też wiele niebezpieczeństw z nią związanych – warto więc widzieć obie strony medalu.
Piszą Państwo w swojej powieści Utraciliśmy wolność za złudne poczucie bezpieczeństwa. Powszechna kontrola jak w Roku 1984 to nieuchronna przyszłość dla ludzkości?
To jeden ze scenariuszy rozwoju wydarzeń. Chociaż wyraźnie widać tendencję, że zmierzamy właśnie w stronę przekazywania coraz większej ilości informacji o sobie różnym podmiotom. Stopniowo oddajemy kolejne przyczółki naszej prywatności, by zyskać w zamian pewne przywileje, dobra, dostęp do usług, poczucie przynależności. W książce powyższe słowa wypowiada jeden z bohaterów, oceniając sposób postępowania silnej sztucznej inteligencji w stosunku do ludzi. Przede wszystkim przyjęliśmy taką wersję zdarzeń, że osobliwość technologiczna powstaje i jest obdarzona świadomością. To oczywiście nadal jest otwarta kwestia, ale wielu czołowych badaczy SI zastanawia się obecnie nie tyle nad problemem czy, ale raczej kiedy będzie to możliwe. Scenariuszy takiej interakcji – pomiędzy człowiekiem a Superinteligencją – może być wiele, i wbrew pozorom, ten, który przedstawiamy nie należy do szczególnie pesymistycznych, choć niewątpliwie może odbierać ludziom poczucie celu i sprawczości, umniejszać naszą pozycję w hierarchii bytów rozumnych, pozbawić poczucia wyjątkowości. Trudno będzie pogodzić się z posthumanistyczną wizją świata. Wiele spośród takich wariantów współistnienia ludzi z inteligentnymi systemami opisuje w swojej książce Życie 3.0 fizyk Max Tegmark. Staraliśmy się przedstawić możliwie szerokie spojrzenie na to zagadnienie. Szczególnie istotne jest to, aby nasze, ludzkie cele były zbieżne z celami sztucznej inteligencji. W przeciwnym razie możemy być w tarapatach. Stąd potrzeba zaszczepiania inteligentnym systemom ludzkich wartości.
Dzisiaj zakładamy zegarki kontrolujące puls, jutro kontrolowana będzie każda sfera życia?
Wiele wskazuje na to, że tych obszarów, które będą w jakiś sposób monitorowane przez inteligentne systemy, będzie dużo. Pytanie brzmi raczej: czy używanie danej technologii i przekazywanie jej na przykład danych biometrycznych pozostanie kwestią naszego wyboru, czy też stopniowo będzie to na nas wymuszane poprzez zmieniające się zasady funkcjonowania w nowej codzienności? Inną kwestią jest to, czy powinniśmy demonizować technologię. Zamiast widzieć w niej wyłącznie zagrożenia i mechanizmy kontroli, powinniśmy dostrzegać także wiele pozytywnych wartości, które ze sobą niesie. Często powtarzanym zarzutem jest chociażby to, że technologia poprzez zapośredniczanie kontaktów oddala od siebie ludzi. Może jednak warto zwrócić uwagę także na fakt, że jednocześnie umożliwia ona szeroką i natychmiastową komunikację pomiędzy ludźmi na całym świecie, wymianę myśli i idei wcześniej niemożliwą do zrealizowania. Technologia jest narzędziem i istotne jest to przez kogo i w jaki sposób będzie wykorzystywana. Oczywiście istnieją już przykłady realizacji wizji rodem z Roku 1984 Orwella, czy niepokojących scenariuszy twórców Black Mirror, jak chociażby system scoringu społecznego funkcjonujący obecnie w Chinach. Takich działań rzeczywiście powinniśmy się obawiać.
Ludzie przyszłości mówią w powieści: Jesteśmy cieniem wysokiej przestrzeni, hologramem wyższych wymiarów. Trudno uciec tu od skojarzeń z jaskinią platońską.
Tak, choć to nie jedyny trop interpretacyjny. Świat, w którym żyjemy, ograniczają znane nam prawa fizyki, trzy przestrzenne wymiary i liniowy czas. Pęknięcie w tej strukturze stworzyła dopiero mechanika kwantowa. Metafora jaskini platońskiej przywołana w tym kontekście, a także w kontekście niektórych funkcjonujących w dyskursie naukowym teorii, może prowadzić do refleksji, że nasza rzeczywistość jest ograniczoną projekcją struktury o znacznie większej ilości wymiarów, czymś na kształt spłaszczonego odbicia lub cienia. To oczywiście pewna hipoteza, ale zdecydowanie warta zastanowienia.
Ale w powieści mamy też nawiązania do Arystotelesa, a z drugiej strony – „Matrix”.
Nawiązanie do Arystotelesa ma raczej metaforyczny charakter, jego koncepcję eteru traktujemy jako pewien punkt odniesienia. W marsjańskiej części naszej powieści Eter stanowi wszechobecną sieć informacyjną Miasta, która gromadzi dane o bytach, które zamieszkują aglomerację. Z kolei w rozmowie Harukiego z Natalią nawiązanie pojawia się w kontekście niejasnej natury świadomości.
Można też, oczywiście, doszukiwać się odniesień do „Matrixa”, te jednak są tak szerokie i wieloznaczne, że występują w zasadzie w całym nurcie science-fiction, a nawet poza nim. Chociażby problem wyboru pomiędzy niewygodą poznania prawdy a komfortem niewiedzy, a jednocześnie niepewności obu tych stanów.
Poważne sprawy, jak na powieść science fiction, a więc należącą do gatunku, który zwykliśmy kojarzyć z rozrywką.
Wierzymy, że czytelnicy są gotowi od czasu do czasu zmierzyć się z poważniejszymi tematami, dlatego zdecydowaliśmy się wpleść ich nieco w fabułę powieści. W końcu science-fiction to w połowie „science”.
Cień Wysokiej Przestrzeni to swego rodzaju przestroga?
Bez przesady. Raczej zachęta do namysłu i przyjrzenia się pewnym problemom, wzięcia udziału w dyskusji o tym, jak może wyglądać przyszłość. W rzeczywistości, w której funkcjonujemy obecnie, też nie wszystko napawa optymizmem. Nie oznacza to, że czeka nas ponura przyszłość. Wręcz przeciwnie, wydaje się, że będzie ona całkiem ekscytująca. Oczywiście jeśli mądrze ją zaprojektujemy.
Wielkie pytania filozoficzne stykają się w Państwa książce z obrazem Katowic – miasta przyszłości i pewnego Japończyka, próbującego Żołądkowej Gorzkiej.
Wprowadziliśmy trochę lokalnego kolorytu. Zastanawialiśmy się, gdzie powinna rozgrywać się ziemska część opowieści. Uznaliśmy, że Katowice będą zarazem oczywistym wyborem – dla nas jako ich mieszkańców, jak i nieoczywistym, jeśli chodzi o miejsce akcji powieści science-fiction.
Chociaż, nawiasem mówiąc, to jedyne polskie miasto, w którego centrum stoi Spodek, czyli obiekt architektoniczny w kształcie kosmicznego spodka właśnie. Nie ukrywamy, że Katowice są nam szczególnie bliskie i pociągała nas możliwość nakreślenia obrazu ich przyszłości. A Żołądkowa Gorzka? Cóż – ludzie pozostaną ludźmi, jak mówi jeden z bohaterów naszej książki.
Piszą Państwo o zdobywaniu Kosmosu, a tymczasem drobny wirus sparaliżował nie tylko podbój Marsa, ale nawet zimowe wyjazdy na narty do Austrii.
Warto zauważyć, że Gaja – silna sztuczna inteligencja i bohaterka Cienia wysokiej przestrzeni – radzi sobie z takimi problemami. Może to właśnie inteligentne systemy będą stanowiły skuteczne narzędzie w walce z wyzwaniami takimi jak epidemie? Już teraz w medycynie możemy dostrzec przykłady zastosowania systemów opartych na sieciach neuronowych i uczeniu maszynowym. Dzięki nowoczesnym rozwiązaniom nowe leki opracowuje się znacznie szybciej, łatwiej tworzy się trendy i prognozy, a telemedycyna stała się codziennością. Technologia w rękach medyków okazuje się być potężnym orężem.
Książkę Cień wysokiej przestrzeni kupicie w popularnych księgarniach internetowych: