Każdy moment jest dobry na zmiany! Wywiad z Adrianną Trzepiotą

Data: 2019-11-29 11:35:25 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

- Najważniejsze to czytać znaki, które los nam podsuwa pod sam nos i starać się iść ich tropem – oczywiście we własnej prawdzie. Wtedy wszystko w końcu się ułoży – mówi Adrianna Trzepiota, autorka powieści Zimowa jutrzenka. To opowieść o czterdziestoletniej Joannie, która odkrywa, że mąż ją zdradza i wyrusza do rodzinnej miejscowości swej mamy, by tam zastanowić się nad tym, co powinna zrobić ze swoim życiem.

fot. Joanna Nicewicz

Próbowała Pani kiedyś gorących kąpieli na mrozie? 

Oczywiście. Urodziłam się na Mazurach, wśród jezior i lasów. Nie są mi obce gorące kąpiele na mrozie ani w przeręblu jeziora skutego lodem.

W powieści opisuje Pani to jako niesamowite doświadczenie. 

Tak właśnie jest. Gorącej kąpieli na mrozie doświadczyłam już w dzieciństwie, przesiadując w tak zwanej ruskiej bani, ale prawdziwie mistycznym doświadczeniem była kąpiel nad brzegiem jeziora w starej, żeliwnej, staropruskiej wannie, która jest podgrzewana żywym ogniem.
Wanny z Zimowej jutrzenki istnieją naprawdę. Są dwie i zostały znalezione w piwnicy starego mazurskiego domu, gdy rodzice mojej przyjaciółki postanowili odnowić budynek i otworzyć na swojej ziemi Gospodarstwo Gościnne Racibór na Mazurach. Poddane renowacji, dostały żeliwne nogi, które unoszą je na około 80 cm nad ziemią. Pod nimi rozpala się ogień. Woda bardzo szybko się nagrzewa, więc proszę sobie wyobrazić taką scenerię. Na dworze mróz, Pan – przykryty gorącą wodą ponad ramiona – leży w długiej, dwumetrowej wannie… Nad głową gwiazdy i delikatnie opadający śnieg, a pod wanną ogień i płomienie. Można się poczuć jak w tygielku u prawdziwej czarownicy. Wyobraża Pan to sobie? 

Wyobrażam sobie, że później przez kilka miesięcy leczę ostre zapalenie płuc… 

Och, nie! Wręcz przeciwnie. Człowiek poprzez gorące i zimne kąpiele hartuje swoje ciało. Ja do takich kąpieli wchodzę nawet wtedy, gdy mam zapalenie zatok. Czasem mam wrażenie, że te kąpiele leczą. Ponadto, jeżeli człowiek wejdzie do takiej gorącej kąpieli ze specjalną intencją pomyślnego rozwiązania spraw, które są dla niego przykre – albo w jakiejkolwiek innej intencji – może to zadziałać nawet trochę jak uzdrowienie. Otacza Cię zewsząd ciepła woda, natura jest błoga cisza i tylko słychać trzask spalanych gałęzi i płomienie ognia. Czy może być piękniej?

Atmosfera prawie świąteczna…

Uwielbiam ten okres, gdy wszyscy domownicy przygotowują się do Świąt Bożego Narodzenia. Zawsze w tym okresie jeżdżę z mężem i córką do rodziców na Mazury. Uwielbiam zapach pomarańczy, makowców i – przede wszystkim – żywej choinki. Nie zawsze moje święta wyglądały tak jak w bajce... ale jest w tym okresie jakaś wyjątkowa magia, która skłania do zatrzymania się i spojrzenia w głąb siebie, otoczenia swojego JA bezwzględną akceptacją i miłością. W zimie świat zasypia na chwilę i nie pędzi tak jak latem. To dobry czas na refleksję. Lubię zimą zamknąć się w sobie na chwilę i posiedzieć z kubkiem aromatycznej kawy przy blasku ozdób choinkowych. To piękny czas.  

A jednak – nie zawsze i nie dla wszystkich.

To prawda. Choć na dworze panuje mrok rozświetlony blaskiem ciepłych lampek, często ludzie są mocno zagubieni, bo nie potrafią okazywać uczuć bliskim, a co dopiero mówić o tym, żeby zasiąść z nimi przy wspólnym posiłku czy wybaczyć jakieś przewinienia. Na pewno jednak jest to czas wyjątkowo metafizyczny. Można z niego czerpać jak ze źródlanej rzeki, tylko trzeba chcieć znaleźć do niej drogę.

Trudna jest również sytuacja bohaterka Pani książki, Joanny, która odkrywa, że mąż ją zdradza właśnie niemal w przededniu zbliżających się świąt Bożego Narodzenia...

Na takie wydarzenia nigdy nie ma dobrego momentu. Gdyby się dowiedziała o tym wczesną wiosną, na Wielkanoc, w dniu urodzin, czy w zwyczajny powszedni dzień, podejrzewam, że przeżywałaby to tak samo. Ale to dzięki temu odkryciu miała motywację, żeby w końcu posłuchać głosu swojej intuicji i wyjść z domu, wyruszyć prawie jak w nieznane. Takie sytuacje mają moc uzdrawiania. Sprawy, które są przez nas „zamiecione pod dywan” i udajemy, że ich nie dostrzegamy, prędzej czy później i tak przecież ujrzą światło dzienne. Nie można powiedzieć, że w jakimś pokoju jest czysto, jeżeli śmieci są przesuwane z miejsca na miejsce albo upychane do szaf czy szuflad. Mimo tego, że ich nie widać, istnieją.

Joanna długo udawała?

Joanna widziała, że coś się w jej związku zmieniło, ale cały czas żyła przeszłością i łudziła się, że to tylko chwilowy kryzys. Mam wrażenie, że kobiety często nie chcą widzieć pewnych oczywistych prawd w swoim życiu. Łatwiej się żyje, nie wychodząc poza strefę komfortu. Ale – z drugiej strony –co to za życie? Budowane w strachu, wiecznym poczuciu winy, oparte na kłamstwie przede wszystkim w stosunku do samego siebie. To nie jest życie – to tylko stanie w miejscu. Czasem potrzebny jest ogromny wstrząs, żeby w końcu ruszyć. Tak właśnie było z Joanną.

Joanna rusza dalej, ale wciąż musi myśleć o córeczce, która swojego ojca uwielbiała i uwielbia…

Każda matka chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Dziecko jednak nie będzie szczęśliwe, widząc wiecznie zatroskaną, zmartwioną, krzyczącą, nieszczęśliwą mamę. Szczęśliwa kobieta to szczęśliwy świat dookoła niej. Dla mnie najważniejsza jest wewnętrzna prawda, w której żyjemy. Ta prawda jest różna dla różnych ludzi. Każdy z nas potrzebuje czegoś innego, ma inny charakter czy gust. Jeżeli robi się coś wbrew sobie albo gdy podejmuje się decyzje, które nie są NASZYMI, tylko ogółu rodziny, męża, koleżanek to nigdy nie będzie się szczęśliwym. Joanna długo dojrzewa do decyzji o rozstaniu. Im bardziej skupia się na sobie, tym lepiej potrafi odczytywać znaki, które przesyła jej świat i jej własne ciało. Aż któregoś dnia już nie ma najmniejszych wątpliwości odnośnie do tego, co robić dalej.

Często w takich przypadkach kobiety decydują się przedłożyć szczęście dziecka nad własne…

Nie wiem, czy to dobra droga. Nie mogę wypowiadać się w imieniu innych kobiet, bo nie wiem, co w życiu już przeszły, czego doświadczyły, w jakiej są sytuacji materialnej... Jeżeli potrafią zaakceptować pewne patologie i jest im z tym dobrze, nie będą chciały niczego zmieniać. Jeżeli jednak wewnętrznie czują, że dzieje im się krzywda, to powinny reagować. W Zimowej Jutrzence znajdą wiersz, który chyba będzie najlepszą odpowiedzią na to pytanie:
                 
                                         Bądź Panią
                                         samej siebie,
                                         Wolno Ci
                                              -
                                          Pamiętaj,
                                        Twoja córka
                                    Widzi kim nie jesteś.

By nabrać dystansu, Joanna wyjeżdża do miejscowości, w której wychowała się jej matka. To sposób na nabranie dystansu? Nawiązanie więzi z przodkami? Powrót do korzeni?

Tak. Wyjazd do Jutrzenki to dla Joanny bardzo ważna droga do samej siebie. Joanna znajduje starodawny pierścień po babci Anieli, który parzy ją w palec w sytuacjach, w których bohaterka nie wie, jakie powinna podjąć decyzje. Kiedy już przybywa na miejsce i wchodzi do rodzinnego domu matki, czuje, że mieszkają w nim duchy jej przodków. Nie chcę, żeby ktoś źle zinterpretował to, co napisałam: chodzi mi o pewien rodzaj relacji i pamięci, bezbrzeżnej tęsknoty za linią pokoleń, których już nie ma, a które posiadały w sobie największą mądrość, zrodzoną z prawdy, pór roku, pożogi, wojen, miłości. Dobrze czuć nad sobą opiekę przodków. Mam wrażenie, że łatwiej się wtedy żyje, że można zawsze prosić ich o pomoc. Wierzę, że są gdzieś wśród nas, bo przecież każdy człowiek to skupisko energii, która po śmierci musi znaleźć ujście.

Porządkowanie domu po wujku jest dla Joanny okazją do podjęcia próby uporządkowania własnego życia? 

Chyba tak, ale ona przede wszystkim chce w tym domu spędzać czas, bo dobrze się w nim czuje. A nie można odnaleźć spokoju w mocno zabałaganionym pomieszczeniu. Można znaleźć w nim ukojenie na chwilę, ale nie na dłuższy czas. Kiedyś napisałam, że jeśli człowiek nie wie, co ma ze sobą zrobić, powinien zacząć od mycia okien. Świat widziany przez czyste szyby staje się piękniejszy.

Tyle, że umyć okna czy naprawić stary piec jest łatwiej niż zreperować to, co nie działa w naszym życiu...

Ale gdyby nie to, że życie przestało działać, Joanna nie zamieszkałaby w domu, w którym jest popsuty piec…Piec zaś przyszedł naprawiać Marcel. Ludzkie życie jest jak mechanizm kół zębatych. Jedno zdarzenie powoduje następne, a to z kolei sprawia, że dzieje się jeszcze coś innego…Najważniejsze to czytać znaki, które los nam podsuwa pod sam nos i starać się iść ich tropem – oczywiście we własnej prawdzie. Wtedy wszystko w końcu się ułoży.

I wtedy decydujemy się zacząć od nowa? 

Bardzo często dramatyczne wydarzenia powodują, że człowiek zaczyna żyć odważnie i podejmuje takie decyzje. Spotkanie ze śmiercią, utrata bliskiej osoby, rozwód, zdrada – to są momenty, w których nie ma już nad czym „gdybać”. Albo zrobi się krok do przodu, albo do tylu. Tu nawet nie stoi się w miejscu, po prostu trzeba podjąć decyzję. Życie jest zbyt krótkie, żeby tego nie zrobić. Stawiałam kiedyś karty i ucząc się operować ich symboliką, usłyszałam od mojej Mentorki, że lepiej jest podjąć złą decyzję, byle była własna, niż nie podejmować żadnej. Taką zasadę też stosuję w odniesieniu do siebie. Sprawdza się.

Porozmawiajmy o wilkach, które powracają w Pani twórczości. Pojawiają się też w Zimowej Jutrzence, choć nie są to najbardziej typowi bohaterowie opowieści świątecznej…

Wilki są bohaterami całego mojego prywatnego życia. Od nich zaczęło się pisanie książek i odwaga, żeby pokazać się światu, żeby przestać się wstydzić, żeby podjąć decyzję i dążyć do celu. Wilki są bardzo rodzinnymi zwierzętami. Polacy bardzo mało wiedzą na ich temat. Żyjemy w stereotypie, że te zwierzęta mogą zrobić nam krzywdę, co jest kompletną bzdurą. Szczególnie w waderach fascynuje mnie umiłowanie do życia rodzinnego i wolności. Samica potrafi odgryźć sobie zranioną łapę, jeżeli ta przeszkadza jej biec. A mimo to jest w stanie świadomie oddać życie, broniąc życia młodych. Życie rodzinne wilków jest bardzo podobne do ludzkiego. Tylko tak mało o nich wiemy…

Wilki dają mi siłę. Obserwując ich naturalne zachowania, czytając, edukując się w tym temacie, coraz bardziej widzę, jak mądrymi są zwierzętami. Ostatnio śledziłam historię wilka, który został potrącony przez samochód. Wyleczony, po trzech tygodniach został wypuszczony na wolność i pierwsze, co zrobił, to wrócił w miejsce wypadku, bo najprawdopodobniej tam zgubił swoją samicę. Dla mnie ich życie jest fascynujące. Badam i zbieram legendy, w, których pierwsze skrzypce grają te zwierzęta. Niestety, w Europie panuje stereotyp złego wilka, podobnego do tego z baśni o Czerwonym Kapturku. Natomiast w krajach, gdzie w dużym stopniu wyznaje się wielobóstwo, wilk jest symbolem nadludzkiej i nadnaturalnej siły. Mogę tak opowiadać o nich bez końca…

Podobnie jak o aniołach?

Anielskiej symboliki też w Zimowej Jutrzence jest bardzo dużo. Wierzę, że anioły mają pomagać ludziom i łączyć dwie sfery: nieba i ziemi. Sferę ludzką i tę metafizyczną, którą rzadko daje się logicznie wytłumaczyć. Wierze, że są obecne. Jest też w powieści wuj Hilary, który został zamknięty w zakładzie dla obłąkanych właśnie z tego powodu, że widzi i rozmawia z aniołami. Gdy pisałam tę książkę, cały czas zastanawiałam się, co tak naprawdę sprawia, że człowiek, który kiedyś był zupełnie normalny, staje się obłąkany. A może to my, przeciętni śmiertelnicy, jesteśmy ograniczeni umysłowo i nie widzimy tego, co ludzie pozamykani w zakładach?

Gdzie leży zimowa Jutrzenka?

Zimową Jutrzenkę, każdy z nas ma w swoim sercu. Trzeba tylko odważyć się zrobić ten pierwszy krok w jej stronę – krok, który jest zawsze najtrudniejszy. Każdy z nas ma swoje własne pragnienia, marzenia, cele, sprawy do załatwienia i póki żyjemy, musimy działać. Nikt tego za nas nie zrobi.

Pisząc książkę, nazwę dla tej mazurskiej miejscowości wymyśliłam. Dopiero po jakimś czasie sprawdziłam, że na mapie Polski rzeczywiście istnieje wieś o takiej nazwie. Leży ona w województwie pomorskim i bardzo chciałabym kiedyś do niej pojechać.

Może tam właśnie spędzi Pani święta?

Święta spędzę, jak zwykle, na Mazurach, w moim kochanym Szczytnie. Mam nadzieję, że w tym roku spadnie dużo śniegu i będzie można zrobić prawdziwy kulig. W mojej rodzinnej miejscowości mam najważniejszych przyjaciół i chyba wszystkie kluczowe decyzje mojego krótkiego życia podejmowałam właśnie tam. Nie wyobrażam sobie spędzenia świąt w innym miejscu. Tam mazurska magia jest w każdym zakątku ulicy.

Zimową jutrzenkę kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - Gosiaczek
Gosiaczek
Dodany: 2019-12-04 11:22:46
0 +-

Ciekawa rozmowa.

Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2019-12-02 14:36:28
0 +-

Słyszałam o tym cyklu, a po rozmowie mam ochotę po niego sięgnąć.

Avatar uĹźytkownika - MonikaP
MonikaP
Dodany: 2019-12-01 11:09:28
0 +-

Bardzo  ciekawa rozmowa!

Avatar uĹźytkownika - slena1098
slena1098
Dodany: 2019-11-30 14:29:36
0 +-

Piękny ten wywiad... 

Avatar uĹźytkownika - azetka79
azetka79
Dodany: 2019-11-29 20:56:40
0 +-

Czasem mnie to przeraża, ale się nie poddaję i myślę że i zimowa Jutrzenka stanie na mojej półce

Avatar uĹźytkownika - Poczytajka
Poczytajka
Dodany: 2019-11-29 16:40:46
0 +-

Już od pewnego czasu przymierzam się do cyklu Zwilczona :)

Książka
Zimowa Jutrzenka
Adrianna Trzepiota

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje