Teraz Ja! - Komentarz do politycznej agresji
Data: 2006-10-05 01:03:33W ciągu ostatniego tygodnia wiele dziwnych i tajemniczych wieści zdominowało opinię publiczną. Moim zdaniem wokół sprawy „taśm prawdy” ujawnionych przez dziennikarzy programu TVN i autorów programu „Teraz My!” Tomasza Sekielskiego i Andrzeja Morozowskiego powstał medialny szum, potęgowany przez bełkot i agresję polityczną.
Nie sposób nie zacząć od dwóch słów na temat programu. Zawsze ceniłem inteligencję prowadzących, ciekawą formę programu i to, że do studia zapraszany był pierwszy polityczny garnitur Polski. Ostatnio jednak poziom programu zdecydowanie się obniżył, i moja opinia nie jest bynajmniej oparta na publikacji „taśm prawdy”. Były trzy punkty zwrotne; pierwszy już 13 grudnia 2005 roku, kiedy to zaproszony do programu, bardzo młody poseł Ligi Polskich Rodzin Krzystof Bosak został w werbalnie brutalny sposób zaatakowany przez autorów programu. Został zmuszony do przeproszenia byłego więźnia obozu koncentracyjnego w imieniu członków LPR, którzy kiedyś zostali sfotografowani gdy pozdrawiali się faszystowskimi gestami (kiedy jeszcze członkami partii nie byli). Młodzik wybrnął z sytuacji z twarzą, a mnie pozostał niesmak, bo Bosak o takim zamierzeniu wymuszenia przeprosin poinformowany nie został. Został za to podstawiony pod ścianą w sposób jak na realia publicystyki dość brutalny.
Drugi punkt zwrotny nastąpił 13 czerwca 2006 roku, kiedy gościem panów z TVN była posłanka SLD prof. Joanna Senyszyn, zaraz po tym, gdy zacytowała papieża Jana Pawła II podczas parady równości w Warszawie. I oczywiście dyskusja była jak najbardziej na miejscu, bo pani poseł poprawnością nie grzeszy. Znów jednak odezwał się „syndrom przeprosin” bo pan Sekielski z „pianą na ustach” domagał się przeproszenia wszystkich Polaków przed kamerami TVN! Uważam, że pani poseł przeprosić powinna, ale wymuszanie czegokolwiek w takiej formie wydaje się być niestosowne.
I punkt trzeci, ostatni, co prawda związany z „taśmami prawdy” lecz bezpośrednio ich nie dotyczący. Atak pana Morozowskiego na posła PiS Jacka Kurskiego (3 października 2006) był naganny, niepotrzebny i hańbiący każdego dziennikarza, bo wyglądało to tak, jak gdyby Kurski został zaproszony do programu tylko po to, aby Andrzej Morozowski mógł mu powiedzieć: „jest pan śmieszny panie pośle!”.
I tu od razu nawiązać mogę od ów prowokacji, zorganizowanej przez TVN i panią Renatę Begger. Prowokacja jest dozwolonym i nawet bardzo potrzebnym orężem dziennikarza. Przypomnijmy chociażby, kiedy to minister transportu wysyłał rządową limuzynę po ojca Rydzyka! Należy zadać sobie pytanie, na ile w ogóle można mówić o prowokacji, kiedy jeden rozmówca wie o kamerach. Wiele bym dał, aby zobaczyć jak wyglądałaby rozmowa Renaty Begger z Adamem Lipińskim bądź Wojciechem Mojzesowiczem, gdyby posłanka Samoobrony o kamerach także nie miała pojęcia. Jak ona się czuję, wpuszczając byłych partyjnych kolegów w sidła swej pałającej ogniem chęci medialnego zaistnienia, to już do tej historii nie należy.
Czemu w tak obcesowy sposób opisuję to co się stało? Bo należy rozróżnić fakt od interpretacji faktu. Posłowie PiS nie zachowali nienagannej postawy moralnej wobec podpuszczania pani Begger, to fakt. Wyrażenie: „semantyczne nadużycie”, jest tu jak najbardziej na miejscu, bo korupcja miejsca nie miała - prezes Jarosław Kaczyński na nic się nie zgodził, minister Ziobro wyraził swą opinię eksperta, że proces jest wygrany a nie zapewniał, że na pewno będzie wygrany. I jeszcze jakieś mgliste rozmowy o pieniądzach z budżetu. Trzeba trzymać się tego, co podpowiada zdrowy rozsądek. Nie można naginać interpretacji taśm tak, jak robią to politycy Platformy Obywatelskiej. Smutne to, ale każde negocjacje koalicyjne wyglądają właśnie tak.
Polityka jako obietnica - Hannah Arendt
Do tej historii nie należy także sprawa Milana Slobotica. Jeżeli to, co napisała „Gazeta Polska” jest prawdą, to faktycznie – nie ma się czym chwalić. Ale jaki ma to wpływ na to, co powiedział Mojzesowicz czy Lipiński w pokoju hotelowym posłanki Begger? Żaden. Sprawy połączono i zagmatwano ze sobą, jak to ostatnio coraz częściej robiono podczas medialno-politycznej walki o władzę. Jeżeli jednak Slobotic jest szefem panów Sekielskiego i Morozowskiego i nic nie wiedział o ich prowokacji, to też chwalić się nie ma czym!
Czy możliwie, że za panią Begger i dziennikarzami TVN stał Ktoś? Służby? Siła? Układ? Jak najbardziej tak! To o czym mówił poseł Kurski, że polityków prawicy wciąż, sukcesywnie kreuje się w mediach na „oszołomów”, to prawda. Opinia publiczna pęka ze śmiechu na myśl o tym, że bracia Kaczyński „rozbijają układ”. Ale czy układ nie istnieje? Istnieje. Istnieją powiązania między politykami, lobbystami i dziennikarzami, mniej lub bardziej pogmatwane i powiązane. Kto w nie nie wierzy, ten dopiero jest mitomanem! Czy w przypadku tej prowokacji zadziałał układ, czy dziennikarze TVN poinformowali polityków PO o czym będzie to konkretne wydanie programu „Teraz My!”? Nie wiadomo i wiadomo nie będzie, nie ma na to dowodów, tak samo jak na to, czy poseł PO Jan Maria Rokita przybył do sejmu w polo czy w koszuli. Jeżeli jednak rządy PiSu wykażą, że jakieś powiązania między służbami, dziennikarzami a politykami istniały bądź istnieją, to dopiero będzie! A raport likwidacyjny WSI wciąż nie jest opublikowany...
W Polsce należy, moim zdaniem, oddzielić od siebie pewne sprawy. Dziennikarze nie powinni być myleni z publicystami. Przez to, że wciąż myleni są, media stale można nazywać IV władzą. Fakt i informacja powinny być wolne od opinii czy komentarza. Jeżeli jednak opinia, komentarz a przede wszystkim działanie pewnych dziennikarzy sprawiają, że na scenie politycznej następują zmiany to należy się zastanowić, jaką tak naprawdę media mają siłę. Tym bardziej, że prowokacja dziennikarzy TVN, bo tych panów mam na myśli, nie była typową prowokacją dziennikarską.
Już w sobotę będziemy mieli do czynienia z trzema wielkimi manifestacjami. I znów medialnie, ze strony wielkich medialnych sił, poparta zostanie ta opozycyjna. Media w Polsce wykazują tą samą tendencję co politycy – lepiej być opozycją lub opozycję popierać, bo wtedy znacznie wzrasta poparcie. Dzięki temu PO właśnie teraz poparcie zyskuje a nie bierze odpowiedzialności za sprawowanie władzy.
Wiele rzeczy w ostatnim czasie zbrutalizowało polską politykę, i zamazało jej obraz. Nic nie wskazuje, że w najbliższym czasie ta tendencja ulegnie zmianie.
Dodany: 2006-10-28 17:11:21