Czy literatura się kończy?
Data: 2013-02-01 12:28:06Uroczystość rozpoczął Piotr Dobrołęcki, redaktor naczelny Magazynu Literackiego Książki, który w cudownej liście pobożnych życzeń przedstwił zmiany, jakie przyniesie książce rozpoczynający się rok 2013.
Z kolei głos zabrał redaktor Krzysztof Masłoń, który stwierdził nie owijając w bawełnę, że miniony rok był słaby, nie pojawiły się dzieła godne uwagi, podważając tym samym sensowność zorganizowania uroczystości oraz obrażając zaproszonych, którym miały być za chwilę wręczone nagrody.
Po takim wstępie wartość otrzymanych przez nas dyplomów dramatycznie spadła.
Co się czyta, co się sprzedaje?
Niełatwa jest rola Kassandry, ona płacze, a inni szydzą, ona mówi, nikt nie rozumie, ona widzi, inni nie widzą, jak nas pouczał poeta. I jak tu nie zwariować? Jak nie zwariować, widząc, co się sprzedaje w księgarniach, o ile w ogóle się sprzedaje. A jeszcze jeśli trzeba czytać nie z własnego wyboru, tylko z zawodowej konieczności, to cóż, złóżmy w tym miejscu redaktorowi Masłoniowi szczere wyrazy współczucia.
Trzeba stwierdzić ze smutkiem, że ludzie z branży obecni na spotkaniu nie zachowali należnej powagi. Nie tylko nie zapłakali rzewnymi łzami nad upadajacym rynkiem i poziomem wydawniczym, na domiar złego wydawali się szczerze cieszyć z przyznawanych już po raz jedenasty wyróżnień.
Strawa duchowa czy...?
Co prawda gdzieś w połowie uroczystości bufet i rozmowy kuluarowe okazały się większą atrakcją niż laureaci i kiedy przyszło do wspólnej fotografii sala świeciła już pustkami, a ostatnie kanapki z bufetowych stołów piętrzyły się na talerzykach wygłodniałych ludzi książki.
Cóż, mały ten rynek i nie płynie ani mlekiem, ani miodem. Podobno jedna mleczarnia Piątnica ma większą produkcję niż wszystkie wydawnictwa polskie wzięte razem, więc nie ma się co dziwić, że darmowe kanapki nie muszą czekać na amatorów.
Czy literatura się kończy?
Wreszcie wypadałoby odpowiedzieć na pytanie tytułowe. Ale to problem znacznie szerszy niż biadolenie redaktora Masłonia w comiesięcznych "Bestsellerach Rzepy". To temat wykraczający poza środowiskową uroczystość, poza rynek książki i wszystkie jego plebiscyty oraz podsumowania.
To temat socjologiczny, na który nie tylko redaktor Masłoń, ale nikt nie zna odpowiedzi, bo udzieli jej przyszłość, która dziś rodzi się z naszych wyborów. Chciałoby się napisać "czytelniczych".
Dyktat nieczytających?
Fakt jednak, że coraz śmielszym głosem mówią ci, którzy żadnej książki w ręku od dawna nie mieli, choć często aspirują do narzucania swego zdania innym, że ludzie wiedzę czerpią z internetu, Wikipedię nawet bibliotekarze uznają za źródło wiedzy, że statystyczny Polak więcej czasu spędza przed telewizorem niż z książką w dłoni, że w życiu społecznym rządzi nie myśl, ale bluzg, a politycy książkę traktują niczym gorący kartofel, to wszystko skłania do smutnych refleksji.
Literatura będzie sobie oczywiście nadal funkcjonowała gdzieś na obrzeżach życia społecznego, zwłaszcza, że prawie wszyscy mogą dziś napisać i wydać książkę, co również ma swoją wymowę.
Eskapizm czy sztuka?
Czytelnicy chcą od literatury ukojenia i odpoczynku i ta rola ludyczna wydaje się dziś dominująca, zasmucając nie tylko redkatora Masłonia, ale również redaktora Vargę, którego powieść, pewnie ku rozpaczy autora, w Empik.com. stoi na półce z literaturą obyczajową, czyli tak zwanymi babskimi czytadłami obok Grocholi, Kalicińskiej czy Gutowskiej-Adamczyk.
Co za czasy, panie!...
Czy powinniśmy palić książki złe, panie redaktrze Masłoń?
Zwierciadło czasów
Podczas środowej uroczystości jedną z laureatek była właścicielka wydawnictwa Sonia Draga. Tak, to ona trzęsie ostatnio topkami, wydawszy słynne trzy tomy z sekscesami Greya. Pornografia? Może.
Spójrzcie jednak, ile wybór tej książki mówi o czytelnikach i ich potrzebach! Ile mówią o nich przesłodzone powieści dla pań, gdzie z góry wiadomo, że bohaterka wyjechawszy na prowincję, świetnie sobie poradzi, znajdzie miłość życia, spokój i spełnienie. Odwrotnie niż w życiu. Brzmi okropnie? Może.
Ale to o takie książki, książki, gdzie triumfowałoby dobro, w minioną środę prosił autorów i wydawców redaktor Masłoń.
I tego to ja już zupełnie nie potrafię zrozumieć, bo jak przypomnieć sobie takiego Szekspira czy Dostojewskiego, to nic innego tam nie ma, tylko morderstwa, gwałty, knowania i choroby psychiczne.
Literatura, dobra czy zła, jest zwierciadłem czasów, problemów, jakie nurtują autorów, ale też marzeń i pragnień czytelniczych. To kocioł, w którym nieustannie buzuje.
I oby buzowało.
Jak uczy nas historia, trzeba wielkiej odwagi, by wypowiadać wartościujące sądy, powinniśmy ze spokojem patrzeć na rynek, historia odda sprawiedliwość wartościom.
Problem z literaturą jest moim zdaniem zupełnie inny i nikt podczas środowego spotkania o tym nie powiedział. Ponieważ jest ona tworem świata elegancji, snobizmu i kultury, świata nieśpiesznego i skierowanego do wnętrza, ku refleksji, to sama cywilizacja i jej nieprawdopodobny rozwój stanowi największe zagrożenie dla literatury.
Nie jest to jednak na szczęście perspektywa jednego ludzkiego życia.
Małgorzata Gutowska-Adamczyk. Autorka bestsellerowej serii Cukiernia pod Amorem, nagrodzona w tym roku przez Magazyn Literacki Książki za Opowieści pana Rożka. Niedawno ukazała się jej nowa powieść - Podróż do Miasta Świateł. Róża z Wolskich oraz napisana z Martą Orzeszyną książka Paryż. Miasto sztuki i miłości w czasach belle epoque W wolnych chwilach prowadzi internetowy blog Guci, w którym wypowiada się na tematy ważne i ważniejsze.