Czasem zastanawiała się, czy to przypadkiem nie brak oparcia w rodzicach był tym ostatnim kamykiem, który przeważył szalę i zmienił ja w pozbawioną złudzeń, rozczarowaną życiem, zgorzkniałą policjantkę.
Raczej miała dużo szczęścia, że pozbyła się tego toksycznego gada, a jeszcze więcej siły, by mu nie ulec i bronić przed nim siebie i dziecko.
Żeby móc się nazywać ojcem, trzeba wykazać się czymś więcej niż wsadzeniem fiuta w kobietę.
Uważała, że dziecko jest jak roślina, którą należy chronić i pielęgnować, umiejętnie formować, ale nie naginać nadmiernie i na siłę według własnych upodobań, bo można ją zniszczyć.
Teraz była uczennicą szkoły baletowej. To brzmiało dumnie, to kazało nosić głowę wysoko. Choć rodziny jej nowych koleżanek niczym nie różniły się od tych z poprzedniej szkoły. No, może ilością pieniędzy. Bo te rodziny bywały tak samo kalekie i nieudolne jak ich odpowiedniki z Pragi.
Lena zastanawiała się przez chwilę, jak to się dzieje, że dzieci, póki są małe, wydają się takie zależne od nas, takie nieporadne i rozkosznie posłuszne w tym swoim literalnym wypełnianiu naszych poleceń.
Wystarczyło kilka miesięcy gadania online i nawet nie kilka dni na żywo, a ja jak głupia kretynka jedną nogą wdepnęłam w cholerne motylki.
Postanowiliśmy znaleźć jakieś fajne miejsce, w którym zjemy kolację. Padło na lokal znanej restauratorki. Nie przepadam za jej wizerunkiem i burzą włosów nad garnkami, ale przyznać trzeba, że gotuje przewspaniale.
Wstyd się przyznać, ale uwielbiam polskie schabowe z ziemniakami i kluski śląskie. W zakresie żywienia jestem patriotką, kocham polską kuchnię, choć ilość węglowodanów bywa przytłaczająca, a właściwie usypiająca.
Raczej nie potrzebujemy mężczyzn, po prostu fajnie móc na kogoś liczyć, chociażby przy odkręcaniu głupiego słoika. Oni lubią nam pomagać, my lubimy, jak to robią. Proste.
Robimy z siebie kretynki, które nie potrafią nic same zrobić. Robimy to jednak po to, żeby mężczyźni czuli się potrzebni. Jednocześnie – gdy nie udajemy słabych i bezbronnych, to nie chce im się fatygować.
Czy po drugiej stronie randkowych aplikacji znajdowali się mężczyźni dokładnie tak samo rozczarowani kobietami spotykanymi w sieci? Czy i ja dla kogoś byłam takim rozczarowaniem?
To nie moja wina. Jeśli oni mi nie chcą pomóc, sama sobie pomogę. Nie zgadzam się na to. Nie będę żyć w strachu. Nie i już.
Polska policja tak właśnie pomaga pokrzywdzonym kobietom. Pomaga nam uwierzyć, że to nasza wina, że tego chcemy, że prowokujemy, że zachęcamy.
Do łóżka trafiliśmy bardzo szybko, wręcz nie było innej możliwości. Wydawał mi się niebywale atrakcyjny i po prostu nie mogłam się powstrzymać.
Czasem zastanawiała się, czy to przypadkiem nie brak oparcia w rodzicach był tym ostatnim kamykiem, który przeważył szalę i zmienił ja w pozbawioną złudzeń, rozczarowaną życiem, zgorzkniałą policjantkę.
Książka: Za kulisami
Tagi: rodzice, policjantka