Choć na jej nosie wiszą stare okulary, w połatanych plastrem na rany oprawkach, ze szkłami mogącymi uchodzić za szkła teleskopowe. Denka od starych musztardówek, jak mawiał dziadek, gdy jeszcze do rzeczy nadawał. Że też ona cokolwiek widzi przez te okulary.
Pierwsze, co zrobię, to zamorduje to wstrętne kocisko. Bez przerwy wpada na mój parapet i miauczy. Nienaturalnie jakoś, pewnie wykastrowany. Wstrętny kocur. Jakby kocicę jakąś przywoływał. Tylko dlaczego cały rok?
– (...) Co robisz oprócz rozstawiania policjantów po kątach i sprowadzaniach wszystkich do parteru? – Ładne określenie na bycie prokuratorem.
–To nie targowisko, tylko prokuratura, a ja nie przekupa, tylko prokurator.
Kobietę uważam za piękną, jeśli podoba mi się intelektualnie.
Stój na straży sprawiedliwości, jeśli możesz, to w końcu piękne. A jeśli nie możesz, to rób swoje i dbaj o efekty. Ostatecznie lepszy od sprawiedliwości jest zabójca w pudle.
Bycie wewnętrznym wyłapującym niewierne psy nie jest lekkie. Sprawia, że w środowisku jesteś zdrajcą, nawet jeśli je tylko oczyszczasz.
Po chwilowym załamaniu nie pozostał nawet ślad. Wydawało się, że znalezienie trupa we własnym mieszkaniu nie zrobiło na niej wrażenia. Naprawdę nie miał pojęcia, kim jest ta kobieta i co sprawiło, że właśnie taka jest.
– I co się gapisz jak adwokat na uniewinnienie?
Efektu dopełniały wysokie czarne szpilki i nieodłączna zawieszka z paragrafem, która podkreślała jej dekolt. Dostała ją od prokuratora Zięby po zdaniu egzaminu zawodowego i od tamtej pory jej nie zdejmowała.
Nigdy nie chciała mieć zwierząt, ale siedem lat temu jej siostra kupiła sobie kota brytyjskiego, bardzo go chciała. Tyle, że szwagier po trzech miesiącach walki z alergią kazał go wyrzucić. Kot trafił do Gabrieli na kilka dni, taki był plan, jedynie do czasu, aż czegoś nie wymyślą, a to przedłużyło się na ponad sześć lat. Teraz już nie potrafiłaby go oddać, chociaż nigdy by się do tego nie przyznała.
Zapach lawendy wypełniał wnętrze samochodu. To był ulubiony zapach jej siostry. Pachniało nim dosłownie wszystko, jej pokój, ubrania i kosmetyki. Ten zapach kojarzył się dziewczynce z domem, dawał poczucie bezpieczeństwa.
Więc, proszę jaśnie pana łaski,
Naszym ogrodem na Puławskiej
Mógłby się zająć, bo już zarósł.
Artysta, mistrz, ten stary wiarus!
Układa kwiaty w takie wzory,
Że zgadnij, komu je uwije,
Gdzie tu zapachy, gdzie kolory;
Takie potrafi fantazyje!
Choć na jej nosie wiszą stare okulary, w połatanych plastrem na rany oprawkach, ze szkłami mogącymi uchodzić za szkła teleskopowe. Denka od starych musztardówek, jak mawiał dziadek, gdy jeszcze do rzeczy nadawał. Że też ona cokolwiek widzi przez te okulary.
Książka: Ćwiczenia akrobatyczne
Tagi: okulary