Humor to moja zbroja. Wywiad z Małgorzatą Kursą

Data: 2022-11-29 14:29:18 Autor: Magdalena Galiczek-Krempa
udostępnij Tweet

– Żyjemy w czasach nie tylko niespokojnych, ale i absurdalnych. Bywa, że trudno mi uwierzyć, że to, co widzę i słyszę, naprawdę się dzieje. Humor to moja zbroja, to próba oswojenia tego, z czym mój umysł nie potrafi sobie poradzić. To również potężna broń i wszystkie pokolenia z niej korzystały – mówi Małgorzata J. Kursa, autorka książki Kto mnie zabił? W poczekalni Pana B.

Komedia i komedia kryminalna to Pani specjalność. Rzeczywistość w krzywym zwierciadle staje się bardziej znośna?

Dla mnie tak, ale sądzę, że dla wielu ludzi również. Żyjemy w czasach nie tylko niespokojnych, ale i absurdalnych. Bywa, że trudno mi uwierzyć, że to, co widzę i słyszę, naprawdę się dzieje. Humor to moja zbroja, to próba oswojenia tego, z czym mój umysł nie potrafi sobie poradzić. To również potężna broń i wszystkie pokolenia z niej korzystały.

Gatunek Pani nowej książki można by było określić jako „komedia metafizyczna".

Nie będę się o to kłócić (śmiech) Może być metafizyczna. I tu jestem w dobrym towarzystwie, bo Jacek Galiński taką napisał, a i Andrzejowi Markowi Grabowskiemu się przytrafiła.

Na pierwszych stronach powieści Kto mnie zabił? W poczekalni Pana B żartuje Pani ze... śmierci. Czy są tematy, z których nigdy by Pani nie zażartowała?

Naprawdę? Mimo komediowej otoczki, to absolutnie nie jest żart. Motywem przewodnim tego czytadła jest życie i błędy, jakie w nim popełniamy. I nadzieja, że śmierć też jest po coś. Choćby po to, by te błędy dostrzec i może dostać szansę na ich odpracowanie. W jakikolwiek sposób. Moi rodzice odeszli, kiedy już byłam matką. W obu przypadkach ciężko przechodziłam żałobę, ale od niej nie uciekałam, bo wiedziałam, że musi wyboleć. Najpierw myśli się: wczoraj o tej porze jeszcze był/była, przedwczoraj, tydzień temu, miesiąc, a potem zaczyna się liczyć lata i ból staje się znośny, ale wraca. I przez cały czas myśli się: dlaczego, kiedy żyli, nie zrobiłam tego, nie powiedziałam tamtego, nie zwróciłam uwagi na to? Może TAM jest podobnie? Może dopiero wtedy możemy zrobić uczciwy rachunek sumienia, bo za życia raczej unikamy myślenia o śmierci swojej i najbliższych. Dla bliskich, którzy zostają, zawsze jest na nią za wcześnie.

Z czego bym nie zażartowała? Każdy z nas gdzieś na dnie ukrywa sprawy, o których nie chce mówić, wstydliwe lub bolesne. To się nazywa prywatność. Tej granicy nie przekraczam. Bardzo ją szanuję, bo wiem, że słowa ranią. Ale żadne zjawisko społeczne, które mnie drażni, irytuje, doprowadza do szału, żadni ludzie, którzy mnie pouczają, sami mając brudne sumienia, nie są dla mnie tematem tabu.

Istnieją dla Pani jakieś "świętości"?

Szanuję wiarę, ale nie religianctwo. Świętości każdy ma własne i to jego prywatna sprawa. Ani ja nie wnikam w cudze, ani o swoich nie opowiadam. Lubię myśleć, że pewnych rzeczy bym nie zrobiła, ale pewności nie mam. Już Szymborska mówiła, że tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Natomiast nie szanuję tych, którzy próbują mnie szantażować tzw. obrazą uczuć religijnych. Od razu rosną mi rogi i pazury. Żeby było jasne – w Poczekalni... nie atakuję Kościoła, próbuję tylko pokazać, jak daleko odszedł od własnych nauk. Najbardziej paskudne przewiny jego przedstawicieli miłosiernie pominęłam. Fachowcy zrobili to lepiej ode mnie.

W powieści Kto mnie zabił... odkrywamy, dokąd ludzkie dusze trafiają po śmierci. Jest to Zaświat. Przedstawia Pani to miejsce jako bardzo "ludzkie". Myśli Pani, że jest faktycznie tak swojskie i nowoczesne?

To moja literacka fantazja. Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że Zaświat jest bardziej duchowy niż ludzki i że każdy trafi tam, gdzie powinien. A w przeciwieństwie do tych, którzy straszą, uważam, że Pan B jest bardziej miłosierny niż ludzie.

Anioły, prorocy, „Boss" i niebiańskie byty nadążają za duchem czasu? To już nie majestatyczne i pełne powagi postaci z Biblii?

Komedia to gatunek, który akurat nie wymaga powagi. A postaci pełne powagi i majestatu to nasze wyobrażenia, wizerunki utrwalone na obrazach. Łatwiej wierzyć w to, co widzialne.

No i nawet oni nie mogą się obejść bez internetu – czyli „skynetu". Technologia dotarła już wszędzie?

To licentia poetica (śmiech) Podejrzewam, że po drugiej stronie wszelka współczesna technologia jest zbędna.

Właśnie: wierzy Pani w życie po śmierci? A może jest Pani wyznawczynią reinkarnacji?

Wierzę, bo kiedyś go dotknęłam. Reinkarnacja? Podoba mi się myśl, że byłaby nie tylko okazją do uczciwej pokuty, ale i szansą na naprawienie tego, co się kiedyś zepsuło.

Czyli jeśli za życia narozrabiamy – jak Jakub Pastuszko, bohater książki– będziemy mogli to odpracować po śmierci?

Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby wyglądało tak, jak w przypadku Kuby – bolesne, ale pouczające.

Pastuszko ma wielką wolę życia. Histerycznie wręcz nie chce uwierzyć w to, że umarł. Dlaczego tak mocno trzymamy się życia? Zbyt mocno tkwi w nas przeświadczenie, że jesteśmy nieśmiertelni? 

Bo nie wiemy, co nas czeka po nim. Bo próbujemy zapomnieć, że jesteśmy śmiertelni. Im więcej mamy, tym trudniej się z tym rozstać. Obrastamy w rzeczy, a gdzieś po drodze tracimy kontakt z najbliższymi. To truizmy, ale wciąż na czasie. Czy to zgubne? Pewnie tak, bo żyjemy tak, jakby śmierci nie było i zostawiamy po sobie wiele bólu i cierpienia.

Pastuszko po śmierci odkrywa fakty ze swojego życia prywatnego i zawodowego, o których nie miał pojęcia. Szczerość nie jest naszą najmocniejszą stroną? Wolimy żyć w kłamstwie?

Kłamstwo jest wygodne. Wszechobecna hipokryzja, obłuda, udawanie to dziś dla wielu styl życia (vide: politycy i episkopat). Szczerość bywa bolesna i często się za nią płaci. Choć bywają sytuacje, kiedy kłamstwo wydaje się bardziej miłosierne niż prawda. W przypadku Kuby to jego własne postępowanie zmusiło żonę i matkę do ukrywania prawdy.

Jaki wpływ mogą wywierać i jak mogą ingerować zmarli w egzystencję żyjących? Wierzy Pani w takie zjawiska?

Są na świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom (śmiech) Wierzę. Nie tyle w ingerencję, ile w kontakt.

Czym dla Pani jest wolna wola?

Zawsze tym samym – możliwością wyboru. Człowiek tak już został skonstruowany, że zwykle buntuje się, kiedy inni coś mu narzucają. Jest ułomny, popełnia błędy, ale ma rozum i dobrze, jeśli z niego korzysta. I powinien pamiętać, że jego wybory mogą wpłynąć na życie innych. Bardzo potrzebujemy przewodników, bo z natury jesteśmy istotami stadnymi; bezpieczniej czujemy się w gromadzie. Niedobrze zaczyna się dziać, kiedy przewodnik lekceważy potrzeby stada i odrzuca wszelką krytykę. Lepiej wtedy włączyć samodzielne myślenie, taki wewnętrzny GPS.

Nie chcemy nie żyć? Boimy się śmierci, czy tego, co po sobie zostawimy?

W naszym zagonionym świecie śmierć jest obecna przez cały czas, ale ją ignorujemy, dopóki nie dotyczy nas i naszych najbliższych. Pandemia, wojny, umierający na granicy ludzie – ale to wciąż nie my. Oczywiście, że boimy się śmierci. Głównie dlatego, że boimy się kary, ale nie tylko. Boimy się tego, czego nie znamy. Sama jestem w tym wieku, kiedy już człowiek ma świadomość, że raczej bliżej niż dalej. Choć akurat bardziej martwię się o to, co ze sobą zabiorę, niż o to, co po mnie zostanie. Wierzę, że zostanę rozliczona z tego pierwszego.

Czy poznamy dalsze losy ekipy z Zaświatu? Planuje Pani kontynuację powieści Kto mnie zabił? W poczekalni Pana B?

Oczywiście. Kto mnie zabił? to pierwszy tom nowego cyklu. W następnym pojawi się pewna uparta babcia, która nie zamierza zjawić się w Zaświecie, dopóki nie zaprowadzi porządku we własnej rodzinie (śmiech).

Książkę Kto mnie zabił. W poczekalni Pana B kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.