Nie chciałem nikogo przerazić. Wywiad z Arturem Cieślarem
Data: 2018-06-19 00:05:41Doświadczył Pan takiej iluzji, gdy człowiek zapętla się w czasie i jest kim innym? Mam na myśli ucieczkę od Heglowskiej tożsamości myślenia i bytu.
Jest w Ułudzie trochę inspiracji z mojego życia, ale to jednak fikcja. A Iga, nie jest Małgorzatą Braunek, bo ktoś znając moje poprzednie książki, mógłby wpaść w taką pułapkę. Absolutnie nie. To świat wymyślony i wyśniony, bo jak mówiłem, umiem porządnie śnić, zapamiętać i zapisać potem te wyśnione światy. Ktoś może powiedzieć: no, to facet ma z górki. Samo to do niego przychodzi. Trochę tak. Tyle, że pisarz musi ten substrat ogarnąć, nadać mu strukturę. Czytelnik musi wiedzieć, że do czegoś zmierza i nie powinien się nudzić. W Ułudzie do samego końca wodzę go za nos.
Jako małe dziecko bardzo często miewałem sny z innych czasoprzestrzeni. Rzeczywiście śniło mi się raz, że byłem Hindusem, a moja mama odziana w sari karmiła mnie piersią, podczas gdy ojciec paradował na ustrojonym słoniu pod palankinem. Zawsze dużo śniłem. Moja mama twierdzi, że byłem trudnym dzieckiem pod tym względem, bo zdarzało się całkiem często, że budziłem się z płaczem, z przerażenia albo niewytłumaczalnej tęsknoty. Ułuda w tym sensie jest we mnie mocno zakorzeniona. W buddyzmie najbardziej odpowiadają mi nauki o umyśle, o tym, że nasze życie przypomina sen, że jest jak sen. Ważne jest to słowo „jak”, bo inaczej ktoś mógłby tej religii zarzucić relatywizowanie wszystkiego.
Dotyka Pan ważnego aspektu życia, jakim jest podróżowanie. Dawniej podróż była nauką, dzisiaj, coraz częściej, słychać o konsumpcjonizmie podróżniczym. Ludzie, kierując się nudą i modą, jadą w miejsca, które powinny ich wzbogacić duchowo. Taka postawa zaczyna budzić sprzeciw mieszkańców miast, które są wręcz oblężone przez turystów. A jak to jest z Indiami?
Wszystko się zmienia. Dzisiaj jacyś sprytni rodzice wpadli na pomysł, że ich dziecko będzie opisywać świat i pokazywać go głównie na zdjęciach w kolejnych książkach. Obwożą tę dziewczynkę w celach promocyjnych i marketingowych jak King-Konga. Mnie to dość przeraża. Autentycznie współczuję temu dziecku. To jednak znak naszych czasów. Walka o ilość, nie o jakość, hołdowanie powierzchowności, ukłony w pas, by tylko zyskać więcej lajków. No i kasa. Podróż stała się produktem, tymczasem powinna być procesem. Mówię, rzecz jasna, o podróży, nie o turystyce wypoczynkowej. Przez całe moje życie udawałem się bardziej do ludzi niż do miejsc. Internet jest tutaj narzędziem nieocenionym. Trzeba wiedzieć, dlaczego chcemy się gdzieś udać, z kim chcemy się spotkać, z czym. W tym musi być jakaś prawda. Trzeba też umieć sobie w głowie zrobić przestrzeń na nowe, aby porzucić swój codzienny rytuał, swoje nawyki, swoje opinie, gusta, tego nędznego gadułę wewnętrznego, który najchętniej odwiódłby nas od wszystkiego, co mu obce, co inne. Indie są akurat krajem wymarzonym na taką podróż-proces. Nasze ego jest bez szans w starciu z innością wszystkiego, co tam napotkamy. Indie weryfikują natychmiast nas jako ludzi, naszą siłę, motywację, wolę, nasze lęki, obawy, uprzedzenia. Wszystko z nas wyjdzie, nikogo ani niczego nie oszukamy…
Czy w Indiach rzeczywiście nosi się plastikowe sztuczne szczęki?
I sprzedaje się je w stertach usypanych na kocu, na kartonie. Ludziska sobie podchodzą do takiego kramu i wybierają, przymierzają. Nasze poczucie wstydu, silna potrzeba intymności nijak się ma do świata Indii, Indii zwykłego, szarego zjadacza curry.
Tenzin, przyjaciel i przewodnik Mateusza, Mata, to postać znacząca. Dlaczego takie imię wybrał Pan dla swego bohatera?
Bo tak miał na imię pierwszy lama, mnich, którego poznałem w Indiach trzydzieści lat temu. Poza tym to imię Dalajlamy. Tenzin, to znaczy ten, który „dzierży wiedzę o Prawie Życia”
Artur Cieślar pisze książki, maluje ptaki, fotografuje księżyc, kocha psy, podróże, dobrą kuchnię i ogrody. Życie - jak mówi - jest soczyste i bogate, jeśli takim chcemy je widzieć, a świat zapisany umiera wolniej. Interesuje go wszystko to, co porusza duszę choćby o milimetr.
Uwielbia rozmawiać z ludźmi. Stąd jego Kobieta metafizyczna i Kobieta metamuzyczna, rozmowy rzeki: z Małgorzatą Braunek, Jadwigą Staniszkis, Julią Hartwig. Do dziś śni mu się Wyspa Wielkanocna. Miłośnik Orientu. Jego autorytety duchowe to Budda i Jezus. Artystyczne: Marguerite Yourcenar, Geoffrey Bawa, Stanisław Baj.
Kocha ciepło i lato, choć 21 razy na dobę myśli o przemijaniu.
Dodany: 2018-10-30 12:00:24
Ciekawie się zapowiada.
Dodany: 2018-06-21 16:00:44
Niesamowite jak takie pozornie proste czynności jak sen stają się ogromną inspiracją do tworzenia wielkich dzieł :)
Dodany: 2018-06-19 18:26:46
Te sztuczne szczęki mnie z lekka zaszokowały...
Dodany: 2018-06-19 10:11:38
Ciekawa jestem tej książki, chyba dopiszę do listy :)