– Wszyscy lubimy rozwiązywać zagadki. Wywiad z Pauliną Kuzawińską
Data: 2020-03-13 14:30:16– Wszyscy lubimy rozwiązywać zagadki, kochamy także opowieści o wszelkiej maści geniuszach. Sama uwielbiam historie Conana Doyle'a, dlatego napisałam powieści, których klimat do nich nawiązuje. Ale moja bohaterka jest całkiem innym typem detektywa niż Sherlock Holmes, jeżeli w ogóle można tak o niej powiedzieć. To młoda kobieta, która stara się sprostać sytuacji, w jakiej niespodziewanie się znajduje, kiedy w jej otoczeniu dochodzi do domniemanej zbrodni – mówi Paulina Kuzawińska, autorka powieści Dama z wahadełkiem oraz Dama ze szmaragdami, które ukazały się nakładem Wydawnictwa Lira.
Conan-Doyle czy Maryla Szymiczkowa?
Po trochu każde z nich. Podobnie jak autorzy książek Maryli Szymiczkowej, chwilami „mrugam okiem” do Czytelnika. Ponadto w Damie z wahadełkiem pojawia się podobny motyw co w Seansie w Domu Egipskim, czyli seans spirytystyczny, w trakcie którego dochodzi do tajemniczej śmierci.
A jednak chociaż podobnie jak duet Dehnel/Tarczyński w fabułę swoich powieści wplata Pani znane postaci – zarówno historyczne, jak i literackie, to jednak nad historiami o Madeline Hyde unosi się przede wszystkim duch Conana Doyle'a.
Uwielbiam historie Conana Doyle’a, dlatego sama napisałam powieści, których klimat do nich nawiązuje. Wiktoriańska Anglia to bardzo wdzięczne tło dla historii o zbrodni, wręcz wywołuje takie właśnie skojarzenia.
Myśli Pani, że opowieści o Sherlocku Holmesie nadal się nie zestarzały?
Myślę, że nie zestarzały się i jeszcze długo się nie zestarzeją. Wszyscy lubimy rozwiązywać zagadki, kochamy także opowieści o wszelkiej maści geniuszach, a takim niewątpliwie jest Sherlock Holmes. Moja bohaterka jest całkiem innym typem detektywa, jeżeli w ogóle można tak o niej powiedzieć. To młoda kobieta, która stara się sprostać sytuacji, w jakiej niespodziewanie się znajduje, kiedy w jej otoczeniu dochodzi do domniemanej zbrodni.
A da się współcześnie pisać książki w ten sam sposób? Czy raczej czytelnicy oczekują już pewnych zmian, gier z konwencją?
Nie próbuję pisać w ten sam sposób, co autorzy z XIX wieku, ponieważ sądzę, że to byłoby sztuczne, wymuszone. Obie Damy… to swoisty pastisz powieści z tamtego okresu, to pewnego rodzaju gra z konwencją. Pozwalam sobie na to, żeby język był chwilami przerysowany, podobnie jak sama postać Madeline w Damie z wahadełkiem. Oczywiście to od Czytelnika zależy, jak odczyta obie powieści – ktoś zobaczy w nich poważne powieści grozy, ktoś inny zapewne chwilami lekko się uśmiechnie.
Skoro o Madeline mowa, to Pani bohaterka również ma nazwisko znaczące.
Podobnie jak bohater opowiadania Roberta L. Stevensona, Madeline posiada ukryty aspekt swojej osobowości, z którego istnienia nie zdaje sobie sprawy. Nazwisko jest szczególnie znaczące w kontekście fabuły Damy z wahadełkiem.
Wierzy Pani w duchy?
Wierzę, że czasem zdarzają się zjawiska, których nie potrafimy racjonalnie wytłumaczyć. Tak, w głębi serca wierzę.
I wzięłaby Pani udział w seansie spirytystycznym?
Prawdopodobnie nie wzięłabym udziału. Przeczytałam i obejrzałam na to zbyt wiele horrorów… Obleciałby mnie strach.
To zupełnie inaczej niż Madeline.
W tamtym okresie w historii podejście do seansów spirytystycznych było całkiem inne niż obecnie. Stanowiły modną rozrywkę towarzyską wyższych sfer, lecz również próbę odkrycia i zrozumienia nowych dziedzin wiedzy. Pamiętajmy, że dla wielu ludzi w XIX wieku zjawisko elektryczności również zdawało się cudowną sztuczką, czymś z pogranicza magii. Granice między tym, co paranormalne, a tym, co naukowe, nie były jeszcze jasno ustalone.
Czyli ciekawość – nic więcej?
Czy stało za tym coś więcej? Przypuszczam, że to samo, co i w obecnych czasach każe ludziom zwracać się do jasnowidzów czy medium – tęsknota za najbliższymi, ciekawość, próba uchylenia rąbka tajemnicy, którą osnuta jest śmierć.
W Pani powieści zabawa, jaką jest seans spirytystyczny, jest też początkiem sprawy poważniejszej – przecież w czasie seansu doszło do morderstwa.
Pomyślałam, że seans spirytystyczny to dobry pomysł na stworzenie zamkniętego kręgu podejrzanych. Ponadto niespodziewana śmierć w takich okolicznościach musi wywołać dodatkowe spekulacje, oprócz strachu przed śmiercią – lęk przed siłami, których nie rozumiemy, a które sami próbowaliśmy przywołać.
Madeline i inni bohaterowie Pani powieści są dziećmi epoki, w której żyli...
O tak, przełom XIX i XX wieku to niezwykły okres w historii. Z jednej strony to czas przepełniony niesamowitym optymizmem, który wywołały ogromne postępy nauki i techniki. Pojawili się badacze i wynalazcy tacy jak bracia Lumière, Edison i Tesla, a razem z nimi elektryczność, kinematograf, tramwaje, londyńskie metro i automobile. Organizowano spektakularne Wystawy Światowe, które miały charakter powszechnego święta. Przy okazji wystaw pojawiły się pierwsze ogromne budowle z prefabrykatów, takie jak słynny Pałac Kryształowy czy Wieża Eiffla, wzniesiona w Paryżu na Wystawę Światową 1889 roku. Z drugiej strony, ten postęp był okupiony morderczą pracą najniższych warstw społecznych, a wśród nich dzieci zatrudnianych na przykład przy sortowaniu brył węgla, w kopalniach i wielkich fabrykach. Za fasadą przepychu stała nędza, a optymizm europejskich elit przesłaniał narastające w społeczeństwie obawy i niepewność.
Nie da się ukryć, że to realia zupełnie inne niż dzisiejsze.
Realia są inne, ale istnieją pewne podobieństwa. Również dziś w wielu ludziach szybki postęp technologii, np. w dziedzinie informatyki, wywołuje pewne zagubienie czy niepokój.
Widać, że epoka wiktoriańska jest Pani szczególnie bliska, podobnie jak literackie konwencje i tropy z tego okresu.
Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje mi się, że z punktu widzenia autora to jest bardzo wdzięczny okres dla umiejscowienia historii właśnie poprzez sprzeczności, których był pełen, a które ludzie tamtej epoki potrafili ze sobą pogodzić. To czas, który daje ogromne możliwości snucia najróżniejszych fabuł. Ponadto nie przepadam za pisaniem o teraźniejszości, czuję większą swobodę twórczą kiedy nawiązuję do tego, co w pewien sposób odległe. Wyobraźnia to póki co jedyny wehikuł czasu, jaki jest nam dostępny – dlaczego więc nie wykorzystywać jego możliwości?
No i dzisiaj na co dzień rzadziej nosi się naszyjniki ze szlachetnych kamieni. Chyba wyjątkowo je Pani lubi – to właśnie całkiem spora rola naszyjników prócz postaci głównej bohaterki łączy obie Pani książki.
To prawda. Naszyjniki z cennymi kamieniami to także jest „mrugniecie okiem” do Czytelnika, nawiązanie do pewnych motywów z angielskich powieści XIX wieku, jak na przykład Księżycowy Kamień Wilkiego Collinsa.
W Damie ze szmaragdami naszyjnik z tych szlachetnych kamieni odegra bardzo ważną rolę, ale zaglądamy też na chwilę do świata sztuki.
Tak, w Damie ze szmaragdami pojawia się motyw malarstwa, a konkretnie pewnego olejnego portretu.
Podczas lektury Pani powieści rzuca się w oczy pewna teatralność – teatralność obyczajów i epoki, którą Pani opisuje, ale też umowność konwencji, jaką Pani wybrała.
Niewątpliwie w epoce, którą opisuję, królowały konwenanse, które regulowały różne dziedziny życia człowieka, szczególnie kobiet. Relacje społeczne miały w sobie coś z teatralnego przedstawienia, w którym każdy aktor ma przypisaną własną rolę. Oczywiście, konwencja, którą przyjęłam w trakcie pisania, niewątpliwie jest umowna.
Powieść wiktoriańską łączy Pani z powieścią gotycką, może – kryminałem retro. Trochę jak u Eleanor Catton, tylko Pani robi to chyba w celach czysto rozrywkowych?
Zdecydowanie piszę dla własnej przyjemności i tę przyjemność chciałabym sprawić moimi książkami Czytelnikom.
Tak będzie też w trzeciej powieści o Madeline Hyde?
Tak będzie.
Powieść Dama ze szmaragdami kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Dodany: 2020-03-17 05:24:10
Chętnie przeczytam
Dodany: 2020-03-16 00:19:48
Nie miałam możliwości poznania twórczośći Pani Pauliny Kuzawińskiej.
Dodany: 2020-03-13 22:32:53
Mam w planach obie książki.
Dodany: 2020-03-13 22:32:01
Jestem bardzo ciekawa tych powieści.