Wielki spisek i ciekawe relacje międzyludzkie. Recenzja serialu "Mroczne materie"
Data: 2019-12-08 13:18:53Trylogia Mroczne materie Philipa Pullmana to zjawisko. Na Wyspach Brytyjskich książki Pullmana są jednymi z najchętniej czytanych powieści młodzieżowych, a także fenomenem kulturowym. Z jednej strony bowiem odczytuje się Mroczne materie jako bardzo ostrą krytykę zinstytucjonalizowanej religii, z drugiej zaś sami przedstawiciele kościoła anglikańskiego wskazywali na fakt, że Pullman słusznie wytyka niebezpieczeństwa związane z nadmiernym dogmatyzmem czy wykorzystywaniem religii jako narzędzia ucisku. Traktowane jako przeciwieństwo Opowieści z Narnii, Mroczne materie to książki niebezpieczne, bo skłaniające do zadawania pytań o słuszność własnych przekonań, o podstawy tego, w co wierzymy. Czy tak złożoną filozofię można było przełożyć na język kina?
Nie – i dowodzi tego wysokobudżetowy film Chrisa Weitza z 2007 roku. W dwugodzinnej produkcji Złoty kompas z fenomenalną obsadą (Daniel Craig, Nicole Kidman) nie udało się jednak zmieścić wszystkich tematów ani objąć całej złożoności świata powieści Pullmana. Doszły do tego ogromne kontrowersje po premierze i... klapa była nieunikniona.
Czytaj także: Serial "Mroczne materie" - wszystkie najważniejsze informacje o produkcji
Język kina to jednak coś zupełnie innego niż język serialu. Zdawał sobie z tego sprawę scenarzysta produkcji HBO Mroczne materie, Jack Thorne, unikając nadmiernego podkręcania tempa i stawiając na stopniowe odkrywanie tego fascynującego świata – z jednej strony tak podobnego do naszego, z drugiej – zupełnie odmiennego. Każdy człowiek ma tu bowiem swojego dajmona – odbicie jego duszy, emocji i cech w postaci rozumnego zwierzęcia, z którym potrafi się porozumiewać. Człowiek i jego dajmon są nierozerwalnie związani – jeśli jeden umrze, drugiego spotka to samo.
W świecie tym żyje Lyra – dziewczynka wychowująca się w Oxfordzie, w miejscu będącym połączeniem sanktuarium z uczelnią. Stryj Lyry, Lord Asriel, oddał ją tu pod opiekę, sam bowiem prowadził niebezpieczne badania, których wyniki mogły sprowadzić na niego wielkie niebezpieczeństwo.
Tak dzieje się już w pierwszym odcinku, gdy Asriel powraca do Oxfordu. Starając się odkryć tajemnicę znikających dzieci, Lyra wkrótce podąży za nim w drogę na północ. A przy okazji odkryje wiele kart dotyczących jej własnej przeszłości.
Czytaj także: Nikt nie czyta. Recenzja filmu "Na noże"
Skomplikowane? Cóż, to dopiero początek odkrywania tajemnic Lyry i jej towarzyszy. Początkowo trzeba nieco samozaparcia, by zaangażować się w tę historię. Rekompensują to widzowi znakomite zdjęcia i świetne efekty specjalne, zupełnie nieprzypominające tych telewizyjnych. Już w pierwszym odcinku widać ogromną sprawność realizatorską – na przykład w scenie, gdy Lyra skacze po oksfordzkich dachach. Kolejne scenerie prezentowane w następnych odcinkach i kolejne przystanki w podróży Lyry robią co najmniej równie dobre wrażenie. Jedynym – drobnym – mankamentem jest fakt, że dajmony – gdy mówią – wypadają tu nie całkiem naturalnie. Może nie tak źle, jak w nowym Królu Lwie, ale do perfekcji im nadal daleko. W pozostałych scenach potrafią być naprawdę urocze.
Akcja toczy się niespiesznie, by widz nie pogubił się w meandrach fabuły. I słusznie, ilość informacji do przyswojenia sobie w pierwszym odcinku i bez tego jest naprawdę spora. Thorne, na szczęście, nie stara się zalać widza ekspozycją – daje odpowiednio dużo czasu, kolejne informacje serwuje zaś stopniowo.
Wspaniała jest w roli Lyry znana z Logana Dafne Keen. Doskonała – Ruth Wilson jako piękna i dopiero w sytuacjach kryzysowych odsłaniająca swą prawdziwą naturę pani Coulter. James McAvoy pozostaje tu bohaterem drugoplanowym, choć również radzi sobie niezgorzej. Lin-Manuel Miranda jest cudownie przerysowany, zachwyca zaś niedźwiedź pancerny, Iorek Byrnison. Obsada ma tu co grać, nikt nie działa na autopilocie. I całe szczęście, bowiem wielki spisek i jeszcze wielką przygodę zderza się w serialu ze scenami całkiem kameralnymi, opartymi na ciekawych relacjach i interakcjach pomiędzy bohaterami.
Po umiarkowanie interesującym pierwszym odcinku, który miał jedynie wprowadzić widza w świat Mrocznych materii, serial wyraźnie nabiera wiatru w żagle. Na razie jednak (premierę miało dotąd 5 odcinków) produkcja HBO bardzo dużo obiecuje i stawia jeszcze więcej pytań.
Wydaje się, że choć nie będzie to raczej hit na miarę Gry o tron, inna jest zresztą grupa docelowa, warto Mrocznym materiom poświęcić nieco więcej uwagi. Produkcja ta bowiem udowadnia, że filmy i seriale oparte na literaturze ani nie muszą być banalne, ani – zanadto odbiegać od pierwowzoru.
Serial Mroczne materie powstał na podstawie książek Philipa Pullmana. Tytuł ten w dobrej cenie możecie kupić poniżej:
Dodany: 2019-12-11 20:03:35
Zaczęłam oglądać. Całkiem ciekawe.
Dodany: 2019-12-09 22:14:49
Ja bardzo lubię.
Dodany: 2019-12-09 22:06:45
Nie oglądam.
Dodany: 2019-12-09 17:24:55
A mnie jakoś nie przekonuje.
Dodany: 2019-12-09 15:00:12
Najpierw książka :)
Dodany: 2019-12-09 12:57:42
Kusi mnie ta trylogia :)
Dodany: 2019-12-08 15:36:12
Mam ochotę przeczytać trylogię Pullmana.
Dodany: 2019-12-08 13:31:30
Zaintersowała mnie ta pozycja....