V jak vendetta. Przeciętny film twórców "Matrixa"
Data: 2021-11-02 21:10:43„V” walczy w słusznej sprawie, wojuje z rządzącymi za pomocą strachu, kłamstwa i terroru, ale sam przecież także próbuje siać strach, jest terrorystą. I tak jak władza, kłamie, bo eliminując rządzących, mści się za krzywdy, które wyrządzili jemu samemu. Walczy bardziej w imię prywaty, niż wielkiej, górnolotnej idei. Nie zna litości, staje się ucieleśnieniem zemsty. By zaakceptować jego postawę, musielibyśmy przyjąć zasadę, że „cel uświęca środki”. A czy w to dzisiaj, w „epoce terroryzmu”, w dobie zamachów terrorystycznych, ktoś z nas jest w stanie uwierzyć?
V jak vendetta – opis filmu
Niedaleka przyszłość, Anglia. W kraju panują rządy totalitarne, na czele państwa stoi demoniczny kanclerz Sutler (John Hurt), który prawie nigdy nie pokazuje się publicznie, nawet ze współrządzącymi porozumiewa się za pośrednictwem ogromnego ekranu. Zakazana jest sztuka, osoby, pozostające w związkach homoseksualnych szybko trafiają do więzień, policja podsłuchuje rozmowy telefoniczne obywateli, a jedyna stacja telewizyjna podlega skrupulatnej cenzurze. Buntuje się niewielu, kanclerz bowiem skutecznie sieje strach, prezentując mniej lub bardziej „naciągane” zagrożenia. Do czasu...
Czytaj także: Przysięga. Piękno zatrzymanego kadru
Do czasu, kiedy na scenę wkracza „V” (Hugo Weaving) – tajemniczy mężczyzna w masce Guya Fawkesa. Fawkes był członkiem tzw. spisku prochowego, zawiązanego w maju 1605 roku sprzysiężenia, które planowało zabić króla Jakuba I i w wyniku przewrotu osadzić na tronie jego córkę Elżbietę. Buntownikom udało się umieścić w piwnicach pod siedzibą Izby Lordów 2,5 tony prochu strzelniczego. Wybuch miał nastąpić w dniu otwarcia parlamentu (5 listopada) i zabić prócz króla, także wszystkich członków parlamentu. Fawkes został złapany w noc zamachu i przedsięwzięcie się nie udało, jednak każda rocznica obchodzona jest w kraju dość hucznie.
Czytaj także: Pusty dom. Oniryczny, delikatny i niezwykle intymny film
Również V organizuje swoiste „obchody” – 5 XI roku 2020 wysadza budynek sądu. Zapowiada też, że rok później, gdy wysadzi Parlament, Anglia będzie zupełnie innym krajem. Jak potoczą się losy „spisku prochowego przyszłości” i jaką rolę odegra w nim uratowana przez bohatera pracownica telewizji – Evey Hammond (Natalie Portman)?
V jak vendetta – recenzja filmu
Film, którego scenariusz napisały siostry Wachowski (twórczynie Matrixa), a który wyreżyserował asystujący im przy poprzedniej produkcji James McTeigue, oparty jest na popularnym komiksie, którego autor w zwierciadle satyry ukazał rządy Margaret Thatcher. Stanowi on całkiem inteligentną polemikę z Orwellem, zawiera masę cytatów z rozmaitych tekstów kultury. Fabuła jest dość wciągająca i z zainteresowaniem oglądamy, jak „V” eliminuje kolejnych prominentnych polityków, a Portman stopniowo uwalnia się od strachu i coraz lepiej rozumie tajemniczego mężczyznę.
Czytaj także: Rozpustnik. Obraz inspirowany życiem poety Johna Wilmota
Efekty specjalne (w przeciwieństwie do II i III części Martixa) nie górują nad przyzwoitym, choć nieszczególnie odkrywczym, przesłaniem – człowiek może umrzeć, ale jego idea pozostanie i może zmienić świat, zaś za pomocą kłamstwa i terroru wiele zdziałać nie można. Dlaczego więc V jak Vendetta jest filmem tylko przeciętnym?
V jak vendetta – czy warto obejrzeć?
Przede wszystkim „V” walczy w słusznej sprawie, wojuje z rządzącymi za pomocą strachu, kłamstwa i terroru, ale sam przecież także próbuje siać strach, jest terrorystą. I tak jak władza, kłamie, bo eliminując rządzących, mści się za krzywdy, które wyrządzili jemu samemu. Walczy bardziej w imię prywaty, niż wielkiej, górnolotnej idei. Nie zna litości, staje się ucieleśnieniem zemsty. By zaakceptować jego postawę, musielibyśmy przyjąć zasadę, że „cel uświęca środki”. A czy w to dzisiaj, w „epoce terroryzmu”, w dobie zamachów terrorystycznych, ktoś z nas jest w stanie uwierzyć?