Rozwiązywanie zagadek mam we krwi! Wywiad z Małgorzatą Starostą
Data: 2023-10-10 13:34:40 | artykuł sponsorowany– Pisarz jest trochę jak DJ – zbiera różne historie, dziesiątki bohaterów, a następnie miksuje je i tworzy coś zupełnie nowego. Nie da się opowiadać historii bez wcześniejszego wysłuchania ich setek jeśli nie tysięcy. Jako dziecko pochłaniałam baśnie, tworzyłam dla nich alternatywne zakończenia, wymyślałam kolejne wątki, zaczytywałam się w fantastycznych historiach, takich jak Przygody Piotrusia Pana, Alicja w Krainie Czarów, Czarnoksiężnik z Krainy Oz, Akademia Pana Kleksa. Ci wszyscy bohaterowie, te magiczne stwory, fantastyczne krainy budowały moją wyobraźnię – i tak powstała Godzina czarów – mówi pisarka, Małgorzata Starosta.
fot. Emilia Gozdur
Nina, bohaterka Godziny czarów, kocha książki. Książki to jej życie! Bycie molem książkowym to najfajniejsza pasja na świecie? Zwłaszcza u młodych ludzi?
Z mojego punktu widzenia – oczywiście! Co nie oznacza, że neguję chodzenie do kina, teatru, szkolenie się w tańcu czy projektowanie komputerowe, jednak książki pozwalają na połączenie tych wszystkich pasji. Nina jest literackim odpowiednikiem mnie jedenastoletniej – przepraszałam latarnie, gdy weszłam na nie, zaczytana w książce. Od zawsze otaczały mnie książki, od najmłodszych lat kochałam ich zapach, szelest kartek, ale najbardziej uwielbiałam skrywane w nich tajemnice i przygody.
W rodzinie Niny pojawia się spadek. Hebanowy Dworek, dom pełen tajemnic. Nowe miejsca, zwłaszcza te z duszą i historią, to zapowiedź przygód? Nawet troszkę niebezpiecznych?
Zdecydowanie tak! Nina jest osóbką głęboko wierzącą w to, że życie jest przygodą, że wystarczy zajrzeć w odpowiednie miejsce, by znaleźć sekret do odkrycia i mapę wskazującą miejsce ukrycia skarbów. Jest też uparta i konsekwentna, a to doskonały materiał na odkrywczynię i łowczynię przygód.
W Godzinie Czarów ważną rolę odgrywają legendy, ale też tajemnica miasteczka. Odsyłasz do książek, baśni, do świata opowieści. Czy sama jako dziecko się w nich zaczytywałaś? Na przykład w historiach od braci Grimm?
Ależ naturalnie, pisarz jest trochę jak DJ – zbiera różne historie, dziesiątki bohaterów, a następnie miksuje je i tworzy coś zupełnie nowego. Nie da się opowiadać historii bez wcześniejszego wysłuchania ich setek jeśli nie tysięcy. Jako dziecko pochłaniałam baśnie, tworzyłam dla nich alternatywne zakończenia, wymyślałam kolejne wątki, zaczytywałam się w fantastycznych historiach, takich jak Przygody Piotrusia Pana, Alicja w Krainie Czarów, Czarnoksiężnik z Krainy Oz, Akademia Pana Kleksa. Ci wszyscy bohaterowie, te magiczne stwory, fantastyczne krainy budowały moją wyobraźnię i w końcu zaowocowały stworzeniem Miasteczka.
Nina jest mądra, sympatyczna, odważna. Marzy o przygodach. Ma też dobre serce. A jednak, nie docenia siebie? Jest zakompleksiona?
Raczej mierzy się z trudnym momentem dorastania. Budując postać Niny, przyglądałam się uważnie swojej córce, która kończy obecnie jedenasty rok życia. Widzę, z czym się boryka, jak szuka siebie, swojej wyjątkowości, jednocześnie starając się pasować do rówieśników. To szalenie wymagający czas w życiu dziecka, także dla rodziców. Kompleksy, samokrytyka, podatność na krytykę innych – z tym wszystkim mierzą się dzieciaki, a ja chciałam im pokazać, że warto, że trzeba – błądzić, ale nieustannie szukać.
W Hebanowym Dworku mieści się Zaklęta Biblioteka, spełnienie marzeń Niny… Jak rozumiem, to nie przypadek, że akurat biblioteka jest miejscem, gdzie dzieją się rzeczy najbardziej niezwykłe, czarodziejskie?
W żadnym razie! Biblioteki to SĄ prawdziwe skarbce, to właśnie w nich ukryta jest cała mądrość ludzkości, zebrane najpiękniejsze wspomnienia, najciekawsze historie, niesamowite przygody. Dla mnie biblioteki zawsze były miejscami magicznymi. Uwielbiam ich zapach, labirynt stworzony przez regały, ciszę wprowadzającą atmosferę tajemnicy. Nie bez powodu także w mojej najukochańszej książce, Imieniu róży, to właśnie biblioteka stanowi klucz do rozwiązania zagadki.
W książce cudownie tworzysz klimat magii. Czuje się ją wszędzie - w miasteczku, w Hebanowym Dworku, w porze roku. Ty też dajesz się uwodzić magii? Jeśli chodzi o literaturę dla młodszych, najbardziej lubisz książki właśnie o czarach?
Nie da się ukryć, że magia bardzo mnie pociąga, ale w taki nieco dziwny sposób: jakbym słyszała muzykę, która pozwala myślom oderwać się od rzeczywistości, zatracić w marzeniach, wyobrazić sobie siebie w zupełnie innych okolicznościach. W literaturze zawsze najbardziej pociągają mnie przygoda i tajemnica. Zagadka czająca się za rogiem, sekret ukryty pod obrazem, zapowiedź czegoś niezwykłego. W moim osobistym rankingu literatury młodzieżowej rzeczywiście królują powieści z elementami fantastyki: jestem wielką fanką Harry’ego Pottera, Morrigan Crow z serii Nevermoore, a na rodzimym rynku moje serce skradł Bożek z serii Małe Licho Marty Kisiel. Opowieści z elementami magii zdają mi się o wiele bardziej kolorowe, migoczące, a przez to szalenie pociągające.
Im głębiej w tę historię, tym bardziej widać, że nic nie jest przypadkowe. A tajemnice z przeszłości mają mocny wpływ na teraźniejszość… Lubisz dawać młodemu czytelnikowi łamigłówki, by sam mógł domyślać się pewnych rzeczy? Myślę, że Twoi młodzi czytelnicy są diabelnie dociekliwi i spostrzegawczy.
Jak na autorkę powieści kryminalnych przystało, rozwiązywanie zagadek mam już we krwi. To szukanie tropów napędza akcję i pozwala czytelnikowi zupełnie zatracić się w fabule. A młodzi odbiorcy są jeszcze bardziej dociekliwi niż ci dorośli, dlatego postanowiłam wrzucić ich w wir skomplikowanej, szkatułkowej opowieści.
Halloween, granica pomiędzy światem żywych i umarłych… Ten motyw pozwala jakoś oswoić się czytelnikowi z istnieniem śmierci?
Przyznaję z całkowitą szczerością, że temat śmierci dla mnie jest wciąż ogromnym tabu. Sama się z nim mierzę, a podjęcie go w książce było swoistą autoterapią. To także refleks jednej z najpiękniejszych bajek dotyczących umierania, wyprodukowaną przez Disneya i Pixar Coco, którą kocham całym sercem i poza Oscarem nagrodziłabym ją pokojową nagrodą Nobla.
Twoja książka daje tyle frajdy, co Harry Potter, Wednesday, czy Sabrina, nastoletnia czarownica. Świetna zabawa, ale też sporo różnych mądrości. Skąd właściwie pomysł? Coś cię szczególnie zainspirowało?
Inspiracji, jak można wyczytać między wierszami z naszej rozmowy, jest całe mnóstwo. Ja naprawdę jestem chodzącym mikserem dla opowieści, przy mnie najlepiej milczeć, niczego mi nie pokazywać i zabronić mi czytania! W Godzinie czarów znajdziemy wiele subtelnych odniesień do moich ukochanych legend, baśni, bajek, historii, nie tylko tych dla dzieci. Tymczasem fabuła pojawiła się zupełnie nagle: wyświetliła mi się w wyobraźni jak scena z filmu. Zobaczyłam Ninę wchodzącą do Hebanowego Dworku i już wiedziałam, że muszę to opisać. Sama nie wiedziałam, jaka zagadka będzie czekała w bibliotece, na szczęście podążanie za rodziną Grinnów było wielką frajdą i udało mi się nadążyć.
Godzina Czarów to książka dla małych i dużych jesieniarzy? (śmiech)
Taką mam nadzieję! Ja sama nie przepadam za jesienią, jeśli muszę wychodzić na zewnątrz, ale w domu zamieniam się w maszynę do pochłaniania książek i filmów w obłokach parującej herbaty z cynamonem i kardamonem. Z całą pewnością chciałam stworzyć historię, która porwie dzieciaki, ale także przysporzy mnóstwa frajdy rodzicom. Przecież my też kochamy magię i tajemnice!
Akcja kończy się w TAKIM MOMENCIE…! Kiedy kontynuacja?
Uwielbiam to pytanie w okolicy premiery (śmiech).
Akcja książki jest ściśle związana z Halloween, a właściwie Samhein, więc kolejna część powinna pojawić się za rok. Przeczytałaś już Godzinę czarów, więc rozumiesz, dlaczego TYLKO wtedy i co to za godzina, a naszym Czytelnikom nie będziemy tego zdradzać i zapewnimy jedynie, że za rok wszystko stanie się jasne. Chyba…
Książkę Godzina czarów kupicie w popularnych księgarniach internetowych: