"Piraci z Karaibów: Na krańcu świata" to naprawdę dobra kontynuacja serii!

Data: 2021-09-09 21:57:11 Autor: o(
udostępnij Tweet

Nie sztuką jest zrobić sequel świetnego filmu. Sztuką jest doprowadzić do tego, by kontynuacja była lepsza niż pierwsza część. Czy w tym przypadku się udało?

Fot. Polsat.pl

Piraci z Karaibów: Na krańcu świata – opis filmu

Film Piraci z Karaibów: Na krańcu świata miał być wielkim finałem serii. Twórcy dokładali wszelkich starań, żeby każda z trzech części miała swój indywidualny styl. Jednak wszystkie te style i wątki miały połączyć się w jedną, monumentalną całość, którą miała być trzecia odsłona. Cel był jeden. Na krańcu świata miało zachwycić widza. Nie sztuką jest zrobić sequel świetnego filmu. Sztuką jest doprowadzić do tego, by kontynuacja okazała się lepsza niż początek serii. Czy w tym przypadku się to udało?

Czytaj także: Piraci z Karaibów: Na krańcu świata - Co kryje się za horyzontem?

Swego czasu narodziła się plotka, że film robiony jest bez scenariusza. Terry Rossio i Ted Elliott niekiedy ją potwierdzali, sugerując, że daje to aktorom większą swobodę. Czasem dementowali te słowa, zapewniając, że wersji było wiele i brakowało jednej, którą zaakceptowaliby jednocześnie wszyscy. Jakkolwiek sprawa się przedstawiała, wywiązali się znakomicie ze swojego zadania. Udało im się skonstruować zawiłą, pełną niespodziewanych zwrotów i wielowątkową fabułę, w której absurd krzyżuje się z czystą logiką, wpędzając widza w niemałe zakłopotanie.

Czytaj także: Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły – Jack Sparrow chce odzyskać swój wyjątkowy okręt!

Choć produkcja ma dość ryzykowny wymiar czasowy, bo trwa aż 168 min, jest spójna, wartka i sukcesywnie zmierza ku wielkiemu finałowi. Akcja nie pozwala widzowi na chwilę wytchnienia. Oczywiście olbrzymia w tym zasługa reżysera cyklu, czyli Gore Verbinskiego. Verbinski wywiązał się świetnie ze swego zadania, tworząc cały czas trzymające w napięciu dzieło, w którym mroczny klimat przeszywa przyjemna dawka humoru, czyniąc Piratów z Karaibów naprawdę dobrym filmem.

Gore nie oszczędza aktorów, zmusza ich do wielu imponujących wyczynów, zarazem prezentując rewolucję ich osobowości. Zgodnie z pierwotnym zamysłem Na krańcu świata jest inny od poprzednich części. Bardziej mroczny, tajemniczy, nieprzewidywalny i trzymający w napięciu.

Piraci z Karaibów: Na krańcu świata – obsada i realizacja

Gdy na wstępie rozbrzmiewa piracka pieśń, już wiemy, że nie będzie łatwo. Poza genialną kreacją Johnny'ego Deppa, wielkie wyrazy uznania dla Geoffrey'a Rusha, czyli kapitana Barbossy oraz Yun-Fat Chowa, który grał pirata Sao Fenga. Właśnie konfrontacja tych trzech nietuzinkowych osobowości nadaje Piratom... ich niepowtarzalnego klimatu.

Rush ukazuje tym razem nieco odmienne oblicze Barbossy. Obok znanej nam już przebiegłości, nieuczciwości i skrajnego egoizmu, zręcznie wkomponowuje nutkę humoru i ironii. Stawia przed nami kapitana, jako myślącego wyłącznie o własnym interesie łajdaka, któremu nieobce są namiętności i pasje. Talent Geoffrey'a sprawia, że zaszczepiona w nas nienawiść do jego postaci, przeradza się powoli w sympatię. Dopiero teraz okazuje się, jak bardzo Sparrow i Barbossa są do siebie podobni.

Czytaj także: Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara – Arcywróg powraca w jeszcze potężniejszej formie!

Yun-Fat Chow również świetnie wywiązał się ze swego zadania. Wykreował egzotycznego pirata, któremu obce są jakiekolwiek skrupuły. Budzi on respekt widza. Jest nieobliczalny. Z jednej strony przeraża, a z drugiej bawi. Keira Knightley gra poprawnie, jak na nominowaną do Oscara przystało. Nie wnosi jednak do produkcji nic nadzwyczajnego. Prezentuje dobrą sprawność fizyczną, ale właściwie nic ponad. Brakuje zaangażowania, niby się stara, ale coś nie wychodzi. Mało w niej pirata.

Niestety William Turner Jr jedyne, co może nam zaoferować to całkiem niezły wygląd. Ucharakteryzowany na korsarza Orlando Bloom nie ma w sobie nawet krzty wilka morskiego. Sprawia wrażenie, jakby nie do końca był pewien, kogo przyszło mu zagrać.

Czytaj także: Powrót na statek. Piraci z Karaibów: Skrzynia Umarlaka

Piraci z Karaibów to prawdziwy pokaz kunsztu aktorskiego Johnny'ego Deppa, a nie od dziś wiadomo, że aktorem jest genialnym. Postać Jacka Sparrowa, czyli z jednej strony egoistycznego, nieobliczalnego i wiecznie improwizującego zawadiaki, a z drugiej zaś pełnego pasji i namiętności romantycznego pirata, któremu nieobce jest ludzkie cierpienie, wydaje się być nadzwyczaj bliska Deppowi. Johnny wkłada w Sparrowa całego siebie, bo chyba nic więcej zresztą już nie potrzeba. Tworzy niezapomniany wizerunek, uzupełniony genialną mimiką twarzy i gestami oraz przesympatycznym sposobem poruszania.

Nie sposób pominąć tutaj także Keitha Richardsa w roli Teague Sparrowa, tatusia Jacka. Choć wokalista podobno był na planie cały czas pijany, to ze swego zadania wywiązał się świetnie i stanowi ciekawy epizod.

Piraci z Karaibów: Na krańcu świata – recenzja filmu

Ogromną część budżetu produkcji pochłonęły efekty specjalne i scenografia. Było warto. Rossio i Elliot pragnęli filmu o piratach, ale nie tylko. Chcieli zawrzeć w nim element dotąd nieznany, czyli legendy i mity korsarzy, ich bóstwa i potwory. Dało się to zrealizować tylko dzięki animacji komputerowej. Specjaliści nie zawiedli. Mamy niezwykły obraz Singapuru, Czarną Perłę płynącą po morzu wydm, imponującą konstrukcję pirackiej fortecy w Zatoce Rozbitków i wreszcie kulminacyjny moment wspaniałej bitwy morskiej.

Nic dodać, nic ująć. Całości obrazu dopełniają wspaniałe zdjęcia i muzyka, wsparte o znaną nam już z poprzednich części dobrą stylizację aktorów i kostiumy. I choć kapitana Sparrowa i spółkę czeka rywalizacja o sukces ze Shrekiem, Spider-Manem i Harrym, sukces wydaje się być murowany. Mimo wielu obaw film okazał się świetny. Realizatorzy coś pomrukują o czwartej części. Jack Sparrow i Barbossa już udali się w pościg do Źródła Wiecznej Młodości. Nam zaś pozostaje tylko czekać. Ogólna ocena filmu: 5

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.