Nigdy nie piszę "na szybko" - wywiad z Anetą Ponomarenko
Data: 2012-08-30 12:31:33Czy Strażnik Skarbu to rzeczywiście Pani debiutancka powieść? Nieczęsto zdarza się czytać tak doskonale przygotowany tekst. Jest bardzo dopracowany zarówno pod względem edytorskim, jak i literackim.
Cieszę się, że powieść przypadła Pani do gustu. To rzeczywiście moja pierwsza książka, napisana zresztą dość dawno, bo przed trzema laty (ukończona). Przedtem napisałam tylko zbiór opowiadań "z dreszczykiem", którego na razie nie opublikowałam. Książkę pisałam przez rok, a przedtem przez pół roku gromadziłam materiały. Później też odleżała co najmniej rok, nim zdecydowałam się ją wysłać wydawcy. Przez ten czas mogłam ją "szlifować" i pewnie dlatego jest dopracowana. A rzetelna jestem z natury, pod warunkiem, że nie piszę "na szybko".
Konstrukcja powieści jest dosyć schematyczna. Nie jest to oczywiście zarzut, bo powieść kryminalna z założenia jest schematem. Wyraźnie sięgnęła Pani po oczywistą parę "dochodzeniową". Ciekawe jest to, że zarówno Żyd i Rosjanin są obcymi w kraju, w którym szukają zabójcy. Dotychczas detektyw zawsze był "wewnątrz". Dlatego też wiele trudu zadaje Pani sobie, aby przekonać czytelnika, że są oni jednak akceptowani przez kaliszan. Skąd pomysł, aby osadzić dwóch przedstawicieli grup niezbyt lubianych w "rolach zbawców"?
Co do pary detektywów, to wyszło tak trochę przez przypadek. Kalisz w owym czasie był pod zaborem rosyjskim, więc przedstawiciel prawa na tak wysokim stanowisku musiał być Rosjaninem. Traf chciał, że gubernator Daragan, postać autentyczna, był bardzo dobrym człowiekiem i bardzo szybko zjednał sobie serca kaliszan. Wiele trudu zadał sobie, by upiększyć miasto, rozwijać je gospodarczo i kulturalnie. Wszystko to ma pokrycie w oryginalnych źródłach historycznych.
Natomiast żydowski lekarz... Hm, doprawdy nie wiem, jak to się stało, że akurat on pojawił się w powieści. Potrzebny był mi ktoś rzetelny, wykształcony i mający dość czasu, by móc pomagać w śledztwie. Najlepiej niezależny finansowo. Cóż, Żydzi, przynajmniej niektórzy, mieli majątki. A Kalisz był w dodatku miastem wielokulturowym. Miał nawet od XVIII w. małą społeczność grecką. Wszyscy umieli ze sobą współżyć, choć oczywiście bywały i zgrzyty.
Krótko mówiąc: nie wiem, dlaczego akurat Żyd, tak wyszło. Może to zabrzmi dziwnie, ale postaci tak długo szukam w głowie, aż trafię na kogoś, kto od razu pasuje. Postaci jakby się same odnajdują. Dopasowuję wymyślone osoby, aż natrafię na tę właściwą, a potem dość szybko zaczyna ona żyć własnym życiem, dlatego nigdy jeszcze nie udało mi się "dotrzymać planu", jaki wcześniej założyłam.
Czytając Strażnika Skarbu, nie mogłam oprzeć się skojarzeniom z Lalką. Gdyby Pani rozbudowała nieco opisy środowisk, powieść byłaby takim przekrojowym przedstawieniem społeczeństwa kaliskiego. Od dawna chyba nikt się o to nie pokusił. To dowodzi Pani naprawdę doskonałego rozeznania w literaturze. Była Pani dobrą studentką?
Trochę dziwnie wyglądałaby taka rozbudowana o wątki środowiskowe powieść kryminalna! Wydawca by tego nie przełknął, choć ja lubię zaskakujące połączenia. I tak wycięto podczas redakcji ciekawy (moim zdaniem) i dość zabawny opis ubiorów damsko-męskich oraz fryzur. Przypisy również poszły na rzeź, a było ich więcej (i były dłuższe). Ja chciałam, żeby znalazły się na końcu książki, wtedy nie przeszkadzałyby w lekturze, a czytelnik zainteresowany historią i tak by je przeczytał. W końcu uczyniliśmy jednak inaczej.
Przypisy które stosuje Pani w powieści są ciekawe, ale opóźniają akcję. Skąd pomysł, aby w powieści kryminalnej stosować przypisy?
Stąd, że po prostu sama lubię znać źródła informacji, które mnie zainteresowały podczas lektury. Później mogę łatwo zgłębić temat lub choćby tylko jego fragment. To chyba wypływa z mojej osobowości. Po prostu lubię wiedzieć. Beż żadnej przyczyny, zazwyczaj nie jest mi to do niczego niepotrzebne. A studentką byłam dość pilną, przynajmniej na zajęciach z przedmiotów, które mnie interesowały. I żeby było śmieszniej, wcale nie była to historia. Ta stanowiła wtedy raczej "dopust Boży"
Chciałabym jeszcze zapytać o to, jak Pani pisze. Warsztat pisarski to zawsze fascynujące zagadnienie. Czy pracuje Pani nad fabułą wyspowo, czy raczej chronologicznie? Czy sięga Pani do wzorców, czy raczej woli sama poszukiwać możliwości konstruowania formy powieściowej?
Co do warsztatu - różnie to bywa. Większość pracy przeprowadzam chronologicznie, ale niektóre fragmenty piszę wyspowo, niezależnie od miejsca i czasu akcji głównego nurtu wydarzeń. Zazwyczaj robię tak, gdy jakiś fragment jest trudny i chcę go opracować osobno lub gdy akurat dopadnie mnie "natchnienie". Pisanie, niestety, nie zawsze jest tylko przyjemnością. Czasami zwyczajnie nie chce mi się pisać, mam dosyć, nudzi mnie to, o czym akurat piszę. Może to brzmi dziwnie w kontekście wydania dopiero jednej powieści, ale napisane mam jeszcze dwie książki i spory fragment kolejnej (nie licząc drugiej powieści o Kaliszu, którą właśnie poprawiam, a która może ukaże się jeszcze w tym roku), zbiór opowiadań, bajek.
Wiem, że ma Pani koty. To bardzo ciekawskie zwierzęta, które zawsze interesują się życiem swoich przyjaciół - ludzi. Czy ma Pani "pomocników", którzy lubią poleżeć na klawiaturze, a czasem pogonić po monitorze za kursorem?
Pisanie z kotami w domu jest bardzo trudne. Mimo że moje są już starszawe (15 i 14 lat), to wciąż zachowują się jeszcze żwawo, choć trzeba przyznać, że obecnie więcej śpią. Kotka imieniem Pacułka nie sprawia większych problemów, poza tym, że bardzo głośno miauczy, gdy czegoś chce, ale Gucio... Gucio nie znosi na przykład zamkniętych drzwi. W związku z tym zamknięcie się w jakimkolwiek pokoju, by spokojnie pracować, jest niemożliwe. Natychmiast drapie i miauczy, dopóki się go nie wpuści, a wtedy właśnie zaczyna się łażenie po klawiaturze, na której zresztą na koniec się zwykle kładzie. W najlepszym wypadku pakuje się na fotel za moimi plecami i śpi. Dlatego zazwyczaj piszę na laptopie w kuchni lub w łóżku, na specjalnym stoliczku (można jeść na nim śniadania w łóżku, ale ma regulowany blat i wysuwaną półeczkę na kubek, więc jest bardzo wygodny). To wygląda zabawnie, bo mam mieszkanie czteropokojowe i odkąd córka kilka lat temu zdecydowała się mieszkać samodzielnie, mieszkamy tam tylko we dwoje. Plus koty, oczywiście. Ale koty to mali terroryści, zawsze umieją sobie wychować właściciela...
Aneta Ponomarenko – pochodzi z Kalisza, gdzie nadal ma rodzinę, przyjaciół i znajomych, uczyła się III LO, które wtedy nosiło imię Mikołaja Kopernika. Studiowała polonistykę w Warszawie. Zawsze chciała mieć domek na odludziu, ale niezbyt daleko od cywilizacji, by można było w razie potrzeby pieszo dojść do sklepu. Strażnik Skarbu to debiutancka powieść autorki. W Kaliszu dochodzi do serii tajemniczych zabójstw, których rozwiązaniem zajmuje się agent Walery Konstantyn Jezierski. Pomaga mu w tym młody lekarz, Jakub Zaif. Śledztwo doprowadza ich na trop skarbu masonów, który podobno ukryto w Kaliszu.