Stracony potencjał. Recenzja filmu Niania w Nowym Jorku
Data: 2021-03-01 11:40:20Niania w Nowym Jorku to film tak nierówny, jak to tylko możliwe. Z jednej strony urzeka trafnymi spostrzeżeniami na temat powszechnego wyścigu szczurów oraz ironicznym spojrzeniem na życie najbogatszych, z drugiej – razi kliszami rodem z komedii romantycznej trzeciego sortu.
Niania w Nowym Jorku - o czym jest film?
Punkt wyjścia jest co najmniej interesujący – narratorka zapowiada bowiem, że z antropologicznego punktu widzenia spróbujemy przyjrzeć się życiu paru osób, w którym odbijać się mają i klasy społeczne, do których należą. Narratorka – Annie (Scarlett Johansson), absolwentka college’u, od zawsze uważana była za outsiderkę. Nie goniła za facetami, niechętnie bywała na nocnych balangach. Jej największą pasją jest antropologia, ale dziewczyna boi się, że nie zdoła utrzymać się z pracy w tym zawodzie. Z drugiej strony – nie chce być też pracownicą wielkiej korporacji, biorącą udział w powszechnym wyścigu szczurów. Nie wie, kim jest, ani – kim pragnie zostać. Postanawia więc dać sobie trochę czasu na przemyślenia. I od razu spada jej jak z nieba propozycja pracy w charakterze niani. Annie myślała, że będzie to tylko dorywcza robota, zapełniająca jej część popołudni i wieczorów. W końcu matka jej podopiecznego (Laura Linney) nie pracuje. Tymczasem okazuje się, że dziewczyna będzie musiała zastąpić Grayerowi i matkę, i ojca, stanie się jego powierniczką i najlepszą przyjaciółką. W końcu – czego opiekunkom pod żadnym pozorem nie wolno robić – naprawdę pokocha chłopca. I to właśnie pozwoli wytrzymać jej potworne fanaberie Pani X, wszystkie jej humory i wymagania. Nagrodą za wytrwałość okaże się przystojny chłopak z sąsiedztwa, który oczywiście z miejsca zakocha się w uroczej niani.
Niania w Nowym Jorku - miłość i społeczeństwo
Niestety, to właśnie wątek romantyczny pozostaje najsłabszą stroną filmu. Tu wszystko jest czytelne – uczucie w końcu przezwycięży wszystkie trudności i nasi bohaterowie utonąć będą musieli w słodyczy. Amerykańska sztampa w stanie czystym. O wiele ciekawszy wydaje się więc obraz życia zamożnych amerykańskich rodzin. Ojcowie, pogrążeni w pracy, nie mają czasu dla żon i dzieci, pozostają im więc krótkie, niezobowiązujące romanse. Matki z kolei od prozy codzienności uciekają w życie towarzyskie. Wolą udzielać się charytatywnie, spotykać z przyjaciółkami i chodzić do dobrych restauracji, niż poświęcić choć chwilę na szczerą rozmowę z własnymi dziećmi. Zrzucają ten przykry obowiązek na nianie – nie ufają im jednak bez granic. Często zmieniają opiekunki na czym najbardziej cierpią najmłodsi. Świat takich rodzin okazuje się pusty, pozbawiony uczuć i prawdziwych więzi.
Niania w Nowym Jorku - słaba ekranizacja
Problem leży jednak nie w płytkości obserwacji, ale w sposobie ich podania. Najmocniejszą stroną książki Niania w Nowym Jorku, na której oparto obraz Shari Springer Berman i Roberta Pulciniego były cięte komentarze i ogromne poczucie humoru narratorki. Komizm filmu na tle publikacji wypada bardzo słabo. Miejscami reżyserzy niepotrzebnie wydłużają film, wyraźnie brak im pomysłu na realizację niektórych scen i utrzymanie napięcia całości. Widać więc na pierwszy rzut oka, jak bardzo to obraz nierówny.
Niania w Nowym Jorku - dobre aktorstwo
Aktorzy wypadają raczej dobrze. Zachwycająca jest Laura Linney w roli zmanierowanej, delektującej się płytkością własnego życia Pani X, która woli działać na rzecz ubogich dzieci z Afryki niż poświęcić choć chwilę własnemu synowi. Jej przemiana w ostatnich scenach filmu wbrew pozorom wypada bardzo przekonująco. Paul Giamatti jako ojciec dzielący swój czas między pracę a kochankę i nie mogący pogodzić się z powolnym przekwitaniem żony, jest przerysowany jak należy. Nie można natomiast jednoznacznie ocenić roli Scarlett Johansson. Niestety, aktorka nie potrafi tym razem zauroczyć widza i przykuć jego uwagi do ostatnich minut filmu. Owszem, we wspólnych scenach z Grayerem (obiecujący Nicholas Art) jest świetna, podobnie jak podczas wygłaszania ironicznych komentarzy z offu, jednak nieco dalej gubi się w papierowych scenach rodem z komedii romantycznej czy traci dystans i staje się niemal karykaturalnie przerysowana. Tym razem nie znalazła spójnej koncepcji na rolę – i przy tak nierównym filmie trudno ją za to winić.
Niania w Nowym Jorku - czy warto zobaczyć?
„Niania w Nowym Jorku” większość widzów, niestety, rozczaruje. A szkoda, bo mogłaby stać się filmem i mądrym, i lekkim. Warto jednak zwrócić na obraz ten baczniejszą uwagę, bo jego twórcy poruszają problem ważny i mieli całkiem niezły materiał, by o nim opowiedzieć. Żal tylko, że z zadaniem nie do końca sobie poradzili.