"Mr. Brooks" – człowiek o dwóch twarzach. Recenzja filmu

Data: 2021-09-08 22:30:40 Autor: o(
udostępnij Tweet

Człowiek o wielu twarzach. Kochający mąż, dobry ojciec, uczciwy pracownik, a z drugiej strony seryjny morderca. Oto pan Brooks. Był zbrodniarzem doskonałym... Do czasu. Teraz musi zrobić wszystko, aby nikt więcej nie dowiedział się o jego podwójnym życiu.

Mr. Brooks – o czym jest film?

Earl Brooks i Marshall. Dwie osobowości, dwa charaktery, a tylko jeden człowiek. Kevin Costner wyłożył pieniądze na sfinansowanie produkcji Mr. Brooksa, a reżyser i scenarzysta zarazem, czyli Bruce A. Evans stworzył dzieło niezwykłe. Nie jest to jednak wyłącznie jego zasługa, gdyż w znaczącej mierze pracowali na nią odtwórcy głównych ról – Kevin Costner oraz William Hurt. Cała akcja filmu skupia się na tytułowym Panu Brooksie. To postać niezwykła: z jednej strony biznesmen, kochający mąż i ojciec, z drugiej zaś brutalny, pozbawiony uczuć morderca.

Dwoistość natury ludzkiej, jak w Przedziwnej historii Doktora Jekylla i Pana Hyde R.L. Stevensona, tyle że tym razem, aby wyzwolić bestię wcale nie potrzeba łyku magicznego eliksiru. Mr. Brooks to Earl Brooks i niejaki Marshall uwięzieni w jednym człowieku. Owa więź nie jest jednak dosłowna. Reżyser poddaje wnikliwej analizie umysł seryjnego mordercy przy pomocy konfrontacji dwóch składowych jego osobowości – ludzkiego ego i zwierzęcego alter ego bohatera – kreowanych przez Costnera i Hurta.

Czytaj także: Umysł przestępcy – Przestępca będzie doskonałym śledczym?

Earl Brooks wcale nie przepada za Marshallem. Stale prosi Boga, by dał mu siły do akceptacji świata takim, jakim jest, a nie jakim on pragnie go widzieć. Na okres dwóch lat udaje mu się przezwyciężyć nałóg zabijania. Ostatecznie uzależnienie okazuje się silniejsze i Marshall wygrywa. Wspólnie mordują parę tancerzy. Mr. Brooks jest jednak nieostrożny i pozwala się sfotografować podglądaczowi z bloku naprzeciw. Fascynacja zbrodnią pcha inżyniera do zawarcia "paktu z diabłem". W zamian za zdjęcia domaga się on współudziału w kolejnej zbrodni. Jeszcze nie wie, komu przyszło mu stawić czoła. Jednocześnie do śledztwa wkracza detektyw Tracy Atwood. Tak rozpoczyna się wyścig z czasem i wielka intryga. Brooks jednocześnie musi pozbyć się Smitha, zmylić Atwood, uratować córkę i wygrać z własnym nałogiem, który nieuchronnie prowadzi go do zguby.

Mr. Brooks – recenzja filmu

Evans zaserwował nam mocny, psychologiczny thriller, oparty na konfrontacji dwu osobowości: Earla (Costner) i Marshalla (Hurt). Najciekawsze jest, iż obaj składają się na ego i alter ego jednego człowieka – Mr. Brooksa. Ego to wrażliwy mąż i ojciec oraz pragmatyczny i pełen racjonalizmu biznesmen, genialnie odegrany przez Kevina Costnera. Natomiast alter ego to ironiczny, przebiegły, pozbawiony skrupułów zabójca, nie gorzej zaprezentowany przez Williama Hurta.

Czytaj także: Wodny świat – Świat po apokalipsie...

Mamy więc skrupulatną analizę umysłu seryjnego mordercy, ukazaną w zmaterializowany sposób poprzez ambiwalencję postaw dwóch osób. Ich wzajemną batalię wzmaga dodatkowo Mr. Smith, wykreowany przez Dane'a Cooka na idiotę i nieudolnego ucznia, który myśli, że przechytrzy prawdziwego mistrza. Nie ma pojęcia, że jest tylko pionkiem w misternie uknutym planie…

Czytaj także: Patrol – Ratownicza szkoła życia...

Nie sposób pominąć również roli Demi Moore. Początkowo można dojść do wniosku, że wątek kobiety jest po prostu elementem nieodzownym w amerykańskim kinie. Gdy przyjrzeć się jednak bliżej widać, iż Tracy Atwood jest częścią układanki, jednym z puzzli, bez którego nie da złożyć się całości. Kobieta o smutnej przeszłości, niepewnej teraźniejszości i jeszcze mniej ciekawie rysującej się przyszłości, ma stanowić inspirację dla Brooksa. Jej upór i prawdziwa pasja mają motywować bohatera do niecodziennych posunięć.

Mr. Brooks – czy warto obejrzeć film?

Film jest nastrojowy, pełen niedomówień i trzymającej w napięciu tajemnicy. Kunsztu dopełniają dobre dialogi pomiędzy Brooksem, a Marshallem, ich wzajemne komentarze, a przede wszystkim genialna gra Costnera i Hurta. Przyznać trzeba, że Costner wzniósł się tą rolą na wyżyny. Aktor, o którym od dawna się nie mówi, kojarzony przede wszystkim z rolami amantów, wkłada skrawek siebie w psychopatycznego mordercę i okazuje się, że jego wyrazistość, wewnętrzny spokój oraz własna skrytość, skutkują wybitną kreacją człowieka, do którego przecież powinniśmy odczuwać wstręt. Faktycznie czujemy zaś sympatię…

Pozytyny odbiór filmu potęguje świetna muzyka, głośne efekty dźwiękowe oraz interesujący sposób stworzenia niektórych ujęć. Mr. Brooksa gorąco polecam wszystkim spragnionym kina "wyższego rzędu". Jest to oryginalna i intrygująca produkcja, na którą warto poświęcić dwie godziny życia. Warto również przeznaczyć je dla samego Kevina Costnera. Film odbieram jako jego wielki powrót i rehabilitację. Miejmy nadzieję, że to dopiero początek… Ogólna ocena - 4,5

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.