Dobro i zło nie toczą wyłącznie wielkich bitew. Wywiad z Michałem Długą

Data: 2020-12-23 10:33:22 Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

– Zło i dobro są obecne w naszym codziennym życiu. Złe doświadczenie często niesie nauczkę, bywa testem, który pokazuje, jakim się jest człowiekiem i nad jakimi słabościami trzeba popracować. Pewne doświadczenia nazywam „dobrem" i „złem", żeby łatwiej było je odróżnić. Ale gdy nieprzyjemne przeżycie nauczy nas na przyszłość wiele dobrego, to czy można nazywać je złym? Rozmawiamy z Michałem Długą, autorem powieści Pan Zło.

Nie przepada Pan za kapitalizmem. 

Kapitalizm jest jedynym znanym systemem monetarnym, gdzie można zaznać sporo wolności, więc popieram go bardziej niż jakikolwiek inny system pieniężny. Nie toleruję wpływowych korporacji, które mają wielkie przywileje i ogromny wpływ na władzę. One nie mają nic wspólnego z wolnym rynkiem, bo same ustalają zasady dogodne dla siebie. Lubię pieniądze, ale to od nas zależy, w jaki sposób je wykorzystamy. Tak jak w książce wspomniałem: wielu ludzi potrafi je wykorzystywać należycie i mając je, nie próbuje nikomu nic udowadniać.

Pański bohater, Tomasz, jest klasycznym przykładem osoby zatrudnionej w korporacji, która całe dnie spędza w firmie, mogąc liczyć na przeciętną pensję i niezbyt ciekawe perspektywy. Pisze Pan: piekło to wykonywanie przez całe życie nielubianej pracy. Tomasz już za życia znalazł się w piekle? 

Tomasz zaczął dopuszczać do siebie myśl, że właśnie tam się znalazł. Próbował zmian, ale za każdym razem mu nie wychodziły, stąd te wnioski. Za swoje niepowodzenia w życiu obwiniał wszystko i wszystkich, prócz siebie. Uznał, że to jest najwygodniejsza odpowiedź. Nie zastanowił się wtedy, czy prawdziwa.

Tomkowi brakuje pieniędzy, brakuje szczęścia, brakuje też odwagi – nawet samobójstwa nie popełni tylko ze strachu przed karą po śmierci. To strach go paraliżuje? 

Ta myśl jest z nim bardzo związana. Pewnie gdyby wpojono mu, że lepiej szybko umrzeć, bo czeka go wielkie szczęście, nastałby taki moment, w którym dokonałby tego czynu.

Nadzieję Tomkowi dają wielkie marzenia o zmianie swojego życia. Tyle, że Pański bohater raczej w marzenia ucieka, zamiast naprawdę się zmienić. 

Tym wątkiem chciałem zwrócić uwagę czytelników na ich własne życie. Spora część ludzi wybiera ucieczkę w marzenia, ponieważ przez krótki moment czują się dobrze i efekt ten uzyskują natychmiast. Większość ludzi marzy, ale są to tylko fantazje, które nigdy się nie spełnią. W życiu chodzi o wyznaczenie pewnych celów, a potem dążenie do nich. Jest to jednak czasochłonne i wymaga pewnych poświęceń, a tego ludzie się boją. Ja wierzę, że wyznaczanie celów pozwoli nam prędzej czy później większość naszych marzeń spełnić, więc warto do ich realizacji dążyć.

Myśli Pan, że sytuacja Tomasza jest efektem podejmowanych przez niego niewłaściwych wyborów, czy po prostu świat, w którym żyje, decyduje niejako za niego?

Świat, w którym żyje Tomasz, to konsekwencja wcześniej podjętych przez mojego bohatera decyzji. Nie można go za to winić, ponieważ, jak w książce wspomniałem, miał złe wzorce w dzieciństwie i w późniejszych latach. Czerpiąc z nich, dotarł do punktu, w którym się znalazł na początku mojej powieści.

Tomasza kuszą teorie spiskowe. Zyskują one dziś taką popularność, bo w jakiś sposób opisują wady współczesnego świata, tylko nie zawsze odpowiedzi, jakie dają, są w pełni poprawne? 

Możliwe, że zyskują popularność i zainteresowanie, ponieważ są ludzie, którzy widzą ich spełnienie. Myślę, że teorie spiskowe nie dają żadnych odpowiedzi, ale chcą być zauważone, zasiewają strach i bezradność. To my, ludzie, sami sobie na nie odpowiadamy, nie zawsze poprawnie zresztą. Nie każdy potrafi przeanalizować daną informację właściwie, stąd setki różnych odpowiedzi.

Jak w takim razie odróżnić prawdę od fake newsów?

Dobre pytanie. Tomek pragnął połączyć się z Iskierką, która bezbłędnie rozpoznaje fałsz od prawdy. Może i my się nauczmy? (śmiech) 

W Panu Zło widać dwa podejścia do takich teorii: z jednej strony pisze Pan, że „zatruwają duszę”, z drugiej – Pański bohater odnajduje w nich ziarno prawdy i odrobinę inspiracji do działania. 

Trzymam się zasady, że: „ludzie nie nazywają rzeczy, których nie da się dostrzec". Możliwe, że jest w nich jakaś część prawdy. Przeinaczona, niedopowiedziana, ale jednak część. Uważam, że nawet z czegoś złego może powstać coś dobrego. Zło i dobro nie toczą wyłącznie ogromnych bitew. Są one obecne w naszym codziennym życiu. Złe doświadczenie często niesie nauczkę, bywa testem, który pokazuje, jakim się jest człowiekiem i nad jakimi słabościami trzeba popracować. Pewne doświadczenia nazywam „dobrem" i „złem", żeby łatwiej było je odróżnić. Ale gdy nieprzyjemne przeżycie nauczy nas na przyszłość wiele dobrego, to czy można nazywać je złym?

Tomek nie jest jedynym człowiekiem pogrążonym w marazmie. Pański bohater zauważa w pewnym momencie, że w jego otoczeniu wszyscy tylko udają szczęście, nie są zaś naprawdę szczęśliwi. Wszystko zmarnowaliśmy? 

Spora część z nas jest podobna do Tomasza. Wiele rzeczy robimy na pokaz, by inni myśleli, że mamy lepiej. Spełniamy czyjeś, a nie własne oczekiwania, co skutkuje potem naszym nieszczęściem. Czasami musimy kroczyć błędną drogą do sukcesu. Jeśli na pewne zachowanie nie zwrócimy uwagi, będzie się nasilać i powtarzać. Przynajmniej ja tak uważam.

Czyli jednak nie jesteśmy do tego na najlepszej drodze? 

Widziałem, że wielu ludzi się zmieniło. Myślę, że będzie dobrze.

U Tomka początkiem przemiany staje się spotkanie z Panem Zło. Spotkanie, by tak rzec, wyjątkowo nieprzyjemne. Czy wszyscy potrzebujemy takiej „terapii wstrząsowej”?

Na pewno nie wszyscy. Prawdopodobnie jednak przejdą ją ci, którzy nie chcą zwrócić uwagi na swoje postępowanie odpowiednio wcześnie.

A może wystarczy literatura? Bo – podejrzewam - rolę takiej „terapii wstrząsowej” ma pełnić Pańska książka.

Chciałem by moja książka była pomocna w takich sprawach. By mogła być nauką na cudzych błędach. Jestem ciekaw, ilu czytelników dostrzeże tę rolę.

Pisze Pan o iskierce, która tkwi w każdym z nas, która zawsze daje nadzieję na przemianę. Tylko jak sprawić, by zmieniła się ona w wielki płomień?

Musimy o nią zacząć dbać. 

Jak zacząć taką przemianę? Pisze Pan: „By naprawić świat, zacznij od naprawy siebie i okazuj innym szacunek.” Jaki powinien być kolejny krok? 

Samodyscyplina, cierpliwość i chęci będą dobre na sam początek…

No i nie można bać się dużych celów, bo „im wyższe wzgórze, tym piękniejszy widok”… 

To prawda, kolejnym krokiem mogą być nieco wyższe cele. Trzeba oswoić organizm z porażkami, jakie ponosi się po drodze. Wyższe cele oznaczają więcej porażek. Przeważnie to one są głównym powodem, dla którego wiele osób rezygnuje ze zmian. Strach przed porażką boli. Popełnianie błędów jest jedyną mi znaną drogą, która prowadzi do sukcesu. To właśnie porażki nas hartują, kształcą i kreują na ludzi sukcesu. Dzięki nim zdobywamy ważne doświadczenia. Warto stawiać sobie ogromne cele, bo niespodziewanie życie może człowieka doprowadzić do ich osiągnięcia.

Książkę Pan Zło kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.