Życie jest najbardziej nieprzewidywalnym scenarzystą. Wywiad z Mariolą Sternahl
Data: 2023-01-02 15:51:20– Miłość do drugiego człowieka powinna być taka czysta, piękna i romantyczna, jak miłość moich bohaterów: Anny i Federico. Czyż nie tęsknimy właśnie za taką miłością? Czyż w skrytości ducha każdy z nas nie marzył kiedyś o takiej miłości? Tymczasem w codziennym pędzie, zatracamy gdzieś i siebie, i nasze wyobrażenia o tym, co piękne i trwałe być powinno. Bierzemy życie takim, jakie jest, a coraz mniej w nim miejsca na taki romantyzm i takie wzloty, jakie przeżywała ta para. I tu pojawia się pytanie: czy taka miłość jest możliwa? Czy taka miłość może nam się przydarzyć? – pyta Mariola Sternahl, autorka powieści Ocean uczuć. Zaplątane drogi. Pisarka w swojej książce skłania do refleksji na temat jednego z najważniejszych uczuć, jakiego nie zastąpi żaden sukces zawodowy ani bliska przyjacielska relacja. Przedstawia opowieść o dojrzewaniu do wybrania dla siebie lepszej przyszłości; o odbudowywaniu utraconych relacji, a także o dopisywaniu nowego rozdziału w miejscu, gdzie wydawałoby się, że życie postawiło już kropkę.
W drugim tomie powieści Ocean uczuć Anna decyduje się na rozstanie z Rafałem, nie mogąc już znieść alkoholizmu i ciągłych awantur. Opuszczenie toksycznej rodziny to kwestia dojrzałości czy skumulowania się zbyt wielu krzywd?
Powiedziałabym, że i jedno, i drugie. Z pewnością do podjęcia takiej decyzji musimy posiadać dojrzałość emocjonalną na pewnym poziomie. Poziom ten uzależniony jest od kumulacji przeżyć, które podążają sobie w naszym życiu jedną prostą, a drugą podąża równolegle nasza dojrzałość. Wypadkowa tych dwóch sił może, ale nie musi, doprowadzić do „tąpnięcia”. Anna miała to szczęście i w jej życiu doszło do przełomowego momentu, kiedy to szala nieszczęść przechyliła się we właściwą stronę i wtedy nagle poczuła, jak jej życie zaczyna się zmieniać. Bez względu na to, jak potoczą się jej losy, decyzja o opuszczeniu toksycznej rodziny ją uratowała.
Co dalej stało się z Rafałem po wyjeździe Anny? Wątek urywa się na postanowieniu babci Neli o wyrzuceniu go z domu.
No cóż, życie Rafała będzie miało przebieg hulaszczy i swawolny, co też zaprowadzi go na skraj przepaści. Oczywiście wszystko będzie się toczyć latami i dopiero przez śmierć jego ojca, a dziadka Zosi, na pogrzebie, po 21 latach zobaczy ponownie swoją córkę. Nie wiem, kto przeżyje większy szok.
Rafał to typowy przykład bohatera, który nigdy nie odkryje własnej prawdy, a jego życie to równia pochyła i zupełne zatracenie.
Kiedy Anna przyjeżdża do matki, Jadwigi, ta cieszy się, że po latach odzyskała córkę. Można w stu procentach odbudować relację z dzieckiem, z którym nie miało się kontaktu przez lata?
Nie ma takiej możliwości. W tym konkretnym przypadku historia jest wyjątkowo dramatyczna, bo kiedy Jadwiga widzi szansę na naprawienie wszystkiego w życiu jej córki, to właśnie ŻYCIE ma dla nich zupełnie inny scenariusz.
Anna wyjedzie z Austrii i już nigdy na stałe tam nie powróci, ale to już historia z części trzeciej. Ogólnie jednak jestem zdania, że utraconego czasu nie można nigdy nadrobić – podobnie ma się rzecz z odbudowywaniem relacji z własnym dzieckiem. To bardzo trudna sprawa, wymagająca ogromnego nakładu pracy i chęci z obydwu stron. Omówienie tego zajęło mi trzy tomy powieści Ocean uczuć, a całość cyklu i tej tematyki zepnie psychothriller, czyli część czwarta, zatytułowana Strach.
Zapowiada się bardzo ciekawie. Zosia, córka Anny, to pełna energii i artystycznej pasji dziewczynka. Atmosfera w domu i brak zainteresowania ze strony ojca nie odcisnęły na niej aż tak dużego piętna, jak mogło by się wydawać?
Nie zapominajmy, że przedstawiona w części drugiej Zosia ma dopiero 6 lat. Koleje losów wszystkich bohaterów poznamy w kolejnej, trzeciej części. Będzie tam rozdział: Zosia; Rafał.
Zosia zachowa swoją wrażliwą duszę artysty, ukończy studia, pozna już w liceum (jak jej mama) miłość swojego życia, ale w przeciwieństwie do swojej mamy będzie w szczęśliwym i harmonijnym związku. Jej siłą będą rodzice: mama i ojczym, będący filarami jej życia. Jak w każdej normalnej rodzinie, której Anna, niestety, nie miała. Annie zaburzono normalne funkcjonowanie. Zabrano jej rodziców, których już nigdy nie odzyska.
Niestety, zamiast rodziców miała w swoim życiu babcię, której można wiele zarzucić. Nela należy do postaci, które trudno polubić. Czytając Pani książkę, zastanawiałam się, jak można podstępem odebrać dziecko swojej własnej córce.
Człowiek jest zdolny do najbardziej podłych rzeczy, o jakich można sobie tylko pomyśleć. W każdym z nas tkwi pierwiastek dobra i zła, pytanie tylko, jaką drogę obierzemy w życiu. Każdy z nas ma wolną wolę i podejmuje decyzje. Mamy prawo wyboru. Pytanie zasadnicze: którą ścieżką chcemy podążać w naszym życiu? Chcemy się kierować zasadą: dobro dla każdego człowieka wokół mnie czy preferujemy zasadę ja i tylko ja na tym świecie i nic poza tym? Nela to zdecydowana wyznawczyni tej drugiej zasady, którą traktowała jako jedyny drogowskaz w swoim życiu.
Nela to również przykład osobowości chorej psychicznie, która wymagała leczenia. Przecież ona latami tyranizowała całą rodzinę, wyrządzając wielu osobom krzywdy tak wielkie, jakie trudno sobie wyobrazić. To przykład chorych psychicznie ludzi, którzy – nie leczeni – stanowią zagrożenie dla swojej rodziny i najbliższych. Co więcej, to ludzie, siejący niesamowite spustoszenie w życiu innych. Temat jakże bagatelizowany i mało omawiany w mediach i książkach.
Miejmy więc nadzieję, że ta powieść będzie inspiracją do głębszych dyskusji na ten temat. Przechodząc dalej, zatrzymajmy się na poznaniu Anny i Federico. Mężczyzny świadomego swojej atrakcyjności, jednakże czekającego na tę jedyną kobietę. Skąd inspiracja do stworzenia takiej postaci?
Miłość do drugiego człowieka powinna być taka czysta, piękna i romantyczna, jak miłość moich bohaterów: Anny i Federico. Czyż nie tęsknimy właśnie za taką miłością? Czyż w skrytości ducha każdy z nas nie marzył kiedyś o takiej miłości? Tymczasem w codziennym pędzie zatracamy gdzieś i siebie, i nasze wyobrażenia o tym, co piękne i trwałe być powinno. Bierzemy życie takim, jakim jest, a coraz mniej w nim miejsca na taki romantyzm i takie wzloty, jakie przeżywała ta para.
I tu pojawia się pytanie: czy taka miłość jest możliwa? Czy taka miłość może nam się przydarzyć?
Inspiracją do stworzenia Federico było kilka postaci z mojego życia, a przede wszystkim – moja wiara. Anna czuła z nim taką więź, jakby go znała od lat, bo jej zdaniem była to ta bratnia dusza, o którą tyle lat prosiła. Ale jednocześnie Federico był tak idealny, że aż wręcz nierealny, efemeryczny – cały Federico. Anna po latach będzie się zastanawiać w części trzeciej, czy to jej się przydarzyło naprawdę? Ten czas z nim był tak piękny, że aż nierealny.
Federico jest idealnym przykładem na to, że nawet jeśli człowiek osiągnie cele zawodowe i spełni wiele marzeń, to nic nie zastąpi mu drugiej osoby i w końcu zacznie odczuwać brak miłości.
Tak, to prawda – i taki był mój pomysł na tę postać. Sama jestem pracoholiczką, na dodatek kocham moją pracę, ale nie wyobrażam sobie życia bez męża i bez naszych dzieci. To przecież kwintesencja całości. Faktycznie nikt i nic nie jest mi w stanie ich zastąpić. Życie bez nich? Nie, to nie byłoby życie. W pracy spełniam się zawodowo, ale to właśnie w domu, pośród najbliższych nabieram siły do realizacji kolejnych celów i do pokonywania trudności każdego dnia – mniejszych czy większych, to nieważne.
Warto poszukać swojej wielkiej miłości czy trzeba cierpliwie na nią czekać, a wtedy przyjdzie sama?
To jedno z trudniejszych pytań. Myślę, że ilu osobom je zadamy, tyle odpowiedzi otrzymamy. Jedni będą zdania, że nie należy szukać, bo wtedy nic nie znajdziemy, a właśnie najbardziej zaskakują sytuacje, które nam się przydarzają, kiedy nikogo nie szukamy, ale znajdujemy go. Jedno jest pewne: życie lubi nas zaskakiwać i jest najbardziej nieprzewidywalnym scenarzystą, jakiego spotkałam. Ale nie zapominajmy, żeby również umieć dostrzegać te momenty, które nam ono podsuwa. W myśl zasady: bo drugi raz może już się nie przydarzyć.
Krótko mówiąc: miejmy oczy i serce szeroko otwarte. Pozwolę sobie zapytać o relację Federico, Matteo i Jadwigi. Udowadnia ona, że osoby niebędące biologiczną rodziną i tak mogą się nią stać i pomóc sobie, nawet o tym nie wiedząc.
Zdecydowanie tak, bo liczą się relacje międzyludzkie i miłość panująca w rodzinie.
Ważne też, aby w rodzinie nie było miejsca na toksyczne relacje, bo te potrafią popsuć dokładnie wszystko: miłość matki do dziecka, dziecka do matki, o innych relacjach nawet nie wspominając.
Jak widać na przykładzie bohaterów tej powieści, miłość potrafi naprawdę zdziałać cuda, a jej brak może niczym tornado zniszczyć wszystko, co wydawałoby się najbardziej stabilną rzeczą na tym świecie, na przykład miłość matki do swojego potomstwa i dzieci do mamy.
Nie wchodząc w szczegóły fabuły, uważa Pani, że kłamstwo może być dobre, jeśli w grę wchodzą osoby, które kochamy?
Zacznijmy od tego, że jestem całkowitym przeciwnikiem kłamstwa i wolę najgorszą prawdę od najlepszego kłamstwa, ale życie nie jest tylko białe albo tylko czarne. Popatrzmy na tę problematykę z perspektywy osoby dorosłej, przez pryzmat tak zwanego kłamstwa z konieczności. Niektórzy decydują się na taką drogę. Ale to droga wybudowana bez fundamentu. Bo prawda zawsze wyjdzie na jaw. Prędzej czy później dogoni nas nasza własna historia, a to wtedy boli. Lepiej, aby tak się nie stało.
W powieści dokładnie wymienia Pani rozmaite zabytki i opisuje piękne miejsca w Toskanii. Gdzie z chęcią by Pani wróciła?
Każde z tych miejsc jest równie piękne i wyjątkowe, ale ciekawi mnie, jak teraz wygląda Villa Reale w Marlii? Wiele się tam zmieniło i bardzo mnie ciekawi, jak dzisiaj wygląda cały kompleks.
Odebrałam Pani książkę jako przekaz do kobiet i mężczyzn, że rozwód nie powinien oznaczać zamknięcia się na nowe uczucie oraz nowe życiowe wyzwania. Tak właśnie jest?
Tak jest. Rozwód, jeżeli faktycznie zrobiliśmy wszystko, aby uratować nasz związek i nie mieliśmy szansy na szczęśliwe życie, ma być zakończeniem pewnego życiowego etapu. To tak jak maraton, w którym dobiegłeś do mety i tor się skończył. Dałaś(eś) z siebie wszystko, dotarłaś(eś) do mety, ale czy to oznacza, że już nie pobiegniesz w kolejnym maratonie?
Nie.
Wręcz przeciwnie.
Daj sobie szansę. Daj szansę swojemu szczęściu.
Wyciągnij naukę z tego doświadczenia, bo przecież po to ono było.
Stwórz wszystko na nowo, żyj szczęśliwie, stwórz nową i szczęśliwą rodzinę.
Na końcu zamieściła Pani przepis na kwiaty smażone w cieście. Wybrała Pani ten przepis ze względu na nietypowość potrawy?
Zdecydowanie tak. Toskania i całe Włochy słyną z dobrego jedzenia i bardzo wykwintnych smaków. Natomiast ten przepis jest dla mnie niczym wyjęty z powieści Lewisa Carrolla Alicja w krainie czarów – efemeryczny jak Federico.
Powieść Ocean uczuć. Zaplątane drogi kupicie w popularnych księgarniach internetowych: