Maria Antonina. Obraz XVIII-wiecznej Francji tak podobny do współczesnego świata
Data: 2021-09-20 22:26:58Jeśli ktoś ma w pamięci sytuację, gdy Marię Antoninę Sofii Coppoli wygwizdano podczas premiery na festiwalu w Cannes, udział w projekcji tego filmu będzie dla niego pozytywnym zaskoczeniem. To znakomicie zrealizowany obraz, ukazujący koniec pewnej epoki, ale także intrygujący portret wyobcowanej kobiety, która kompletnie nie pasowała do czasów, w których żyła.
Maria Antonina – opis filmu
Maria Antonina (Kirsten Dunst) jako 14-latka zostaje wydana za przyszłego króla Francji. Mariaż ten ma umocnić przymierze między sąsiadującymi krajami. Po ceremonii zaślubin pojawia się pewien problem: francuski delfin (Jason Schwarzman) nie ma ochoty na skonsumowanie małżeństwa, a Maria nie bardzo potrafi go do tego skłonić. W efekcie jej pozycja już i tak nadszarpnięta niechęcią dworu (a w szczególności kochanki króla – w tej roli świetna Asia Argento) staje się właściwie beznadziejna.
Jak potoczą się dalsze losy królowej? Czy młodzi i niedoświadczeni monarchowie poradzą sobie w obliczu nadciągającej rewolucji francuskiej? Czy poddani zaakceptują królową o „artystycznych upodobaniach”?
Maria Antonina – recenzja filmu
Miłośnicy historii zapewne znają odpowiedzi na postawione wyżej pytania, ale nie oznacza to, że nie powinni obejrzeć filmu. Ten na pewno ich nie znudzi, bo jest nie tylko ekranizacją fabularyzowanej biografii królowej Francji. Jest czymś wiele więcej. Z pewnością – i to nie będzie dla miłośników Sofii Coppoli zaskoczeniem – jest to film o wyobcowaniu.
Czytaj także: Zakochany Paryż. Kolaż 18 etiud opowiadających o miłości
Opuszczając Austro-Węgry, Maria zostawia za sobą cały znany jej świat – rodzinę, przyjaciół, damy dworu. Na granicy pozostać musi nawet jej ukochany mops. Młodziutka, otwarta, bezpośrednia, szczera i impulsywna dziewczyna wkracza nagle w świat zepsutych i zmanierowanych ludzi. Jej młoda, naturalna twarz ostro kontrastuje z pokrytymi tonami pudru i makijażu, z utrwalonymi nienaturalnymi uśmiechami (które bardziej przypominają potworne grymasy) i wrogimi obliczami dworzan. Razi ich to, że przyszła królowa nie potrafi – i nie chce – przystosować się do skostniałych obyczajów, do sztywnej etykiety.
Czytaj także: Eragon. Nędzny cień sławnych filmów fantasy
Jej kontakty z mężem ograniczają się do zdawkowej wymiany zdań i krótkich dialogów tuż przed zaśnięciem. Matka wysyła jej jedynie listy ponaglające do powicia syna, bo tylko to może uratować jej pozycję na dworze. Problem rozwiążę dopiero wizyta brata, ale to nastąpi w dalszej części filmu. Wówczas między królową a królem nawiąże się nić porozumienia i rozpocznie się ich życie seksualne, które doprowadzi do narodzin dwojga dzieci.
Tymczasem Maria, pozostawiona samej sobie, odnajduje kilkoro przyjaciółek, z którymi uczestniczy w szaleńczych balach. Kupuje na potęgę suknie, kosmetyki i klejnoty, stając się w pewnym sensie odzwierciedleniem wielu dzisiejszych nastolatek, które żyją wyłącznie w świecie zabawy, strojów i kolorowych magazynów. Królowa uwielbia hazard i picie szampana do białego dnia. Bawi się, jakby za chwilę miał się skończyć świat. Tryb życia zmieni nieco dopiero po urodzeniu dzieci. Ale będzie już za późno. Głodujący naród Francji znienawidzi bowiem królową o „artystycznym usposobieniu”.
Czytaj także: Szkoła Stewardess. Kiczowata historia o spełnianiu "amerykańskiego snu"
Jej los podczas rewolucji francuskiej – prawdziwego końca świata francuskiej arystokracji – będzie przesądzony. Coppola ukazuje właśnie koniec pewnej epoki, a jej film można uznać w pewnym sensie za metaforę czasów dzisiejszych. Ale to również film o losie setek kobiet, dla których erotyka była jedyną drogą do zdobycia władzy lub choćby tylko prawa do decydowania (w ograniczonym zakresie) o własnym losie.
Maria Antonina – czy warto zobaczyć?
Niezły jest duet aktorski Dunst – Schwartzman. Szczególnie kreacja Marii Antoniny zasługuje na uwagę – zwłaszcza w scenie, gdy królowa skłania głowę przed zebranym u stóp pałacu tłumem. Scena ta jest zresztą metaforą jej późniejszego losu. Ale na oklaski zasługują przede wszystkim epizody Asii Argento w roli kompletnie niepasującej do świata Wersalu kochanki starego króla Ludwika XV. Zresztą i pozostałym aktorom nie można wiele zarzucić.
Czytaj także: Jak we śnie. Surrealistyczna komedia o manipulowaniu snami
Również muzyka odgrywa w filmie Maria Antonina niepoślednie znaczenie. Świetnie dobrane utwory współczesnych zespołów rockowych przeplatane są fragmentami muzyki z epoki czy muzyką skomponowaną przez Briana Reitzella. Zestawianie to nie tylko nie razi, ale podkreśla również, jak bardzo aktualną i w gruncie rzeczy żywą historię opowiada ten film kostiumowy. W pięknych, starannych zdjęciach Lance’a Acorda wnętrza wersalskie wyglądają bajecznie. Nie ma tu obrazów rewolucji, morza krwi, efektownych walk czy brutalnych egzekucji – widzowi musi wystarczyć końcowy obraz spustoszonej sali Wersalu. Obraz tak prosty, ale zarazem – wystarczająco wymowny.