Znaczenie słowa „rodzina" mocno zmieniło się w ostatnich latach... Wywiad z Magdaleną Zarębską
Data: 2019-04-23 11:22:00– Kiedy moja córka poszła do gimnazjum, okazało się, że jest jedną z nielicznych osób w klasie, które mają pełną rodzinę. Tak narodził się pomysł na moją nową książkę – mówi Magdalena Zarębska, autorka powieści Gloria, wakacje i ja.
Rozwód to decyzja dorosłych, jednak mocno wpływa zwłaszcza na dzieci. Czy możemy traktować podjęcie decyzji o rozwodzie jako akt egoizmu? Dbanie o dobre samopoczucie rodziców? A może wręcz przeciwnie – jako sposób na zakończenie ciągłych kłótni dorosłych, które ranią dzieci?
Rozwód nie jest łatwym wydarzeniem i na pewno dla dzieci najlepiej byłoby, gdyby nie musiały przez nie przechodzić. Jednak rzeczywistość pokazuje, że zdarza się o wiele częściej, niż nam się wydaje. Pomysł na książkę o Dominice przyszedł mi do głowy, kiedy moja córka poszła do gimnazjum - okazało się, że jest jedną z nielicznych osób w klasie, które mają pełną rodzinę. Myślę też, że rodzina jako byt społeczny przechodzi transformację, skoro już teraz co czwarte dziecko w Polsce jest wychowywane przez samotną matkę.
Nie chcę generalizować, bo ludzie rozstają się z różnych powodów i nie da się określić przyczyny rozwodów jednym zdaniem. Jestem jednak pewna, że każdy człowiek – nie tylko dziecko – potrzebuje spokoju i stałości, pewnej równowagi, która pozwala na rozwój. Awantury czy kłótnie są czynnikiem bardzo negatywnym, wprowadzają chaos i odbierają poczucie bezpieczeństwa. Jeśli więc rozstanie rodziców oznacza spokój w domu, to uważam, że jest to dobre rozwiązanie. Choć, oczywiście, odnalezienie się w nowej sytuacji wymaga czasu.
Wiek nastoletni wiąże się z burzą hormonów, zmiennymi nastrojami, potrzebą bycia zauważonym. Nierzadko – z buntem, manifestowanym często poprzez krzykliwy wygląd. Niebieskie włosy, żyletka schowana w obudowie telefonu - tak to wyglądało w przypadku Dominiki, bohaterki Pani książki Gloria, wakacje i ja. Czy rodzice powinni „coś z tym zrobić”? Przeczekać? Porozmawiać? Wspierać?
Pamiętam czas, w którym moja młodsza siostra przechodziła okresu buntu - eksperymentowała z wyglądem, z kolorem włosów, w jej uszach pojawiały się kolejne dziurki na kolczyki, próbowała też różnych używek. Pamiętam też, jak w gniewie wykrzyczała rodzicom, że żaden bunt nie ma sensu, skoro oni się na wszystko zgadzają. Moim zdaniem bunt potrzebny jest również po to, by samemu się określić. Nasze ciało, nasz wygląd to bardzo silne narzędzia manifestacji poglądów na życie, pewnej niezgody na zastany porządek. Pokolenia dorośleją, ale bunt się nie zmienia. Być może to najlepszy sposób na samookreślenie?
A rodzice powinni przede wszystkim z dziećmi rozmawiać – niezależnie od tego, ile te dzieci mają lat. Przede wszystkim jednak muszą słuchać, co dzieci mają im do powiedzenia. Nie osądzać, nie oskarżać, nie przyklejać łatek. Być przy nich. Myślę, że głównie na tym polega wychowanie. Na obecności w życiu młodego człowieka.
Dzisiaj nie wyobrażamy sobie życia bez smartfonów, komputerów, internetu, jednak jest to charakterystyczne nie tylko dla nastolatków. Także dorośli prezentują swoją prywatność na portalach społecznościowych zupełnie obcym osobom. Gdzie przebiega granica zdrowego rozsądku? Czy możemy wymagać od dzieci, by nie wrzucały swoich zdjęć do sieci, podczas gdy my – rodzice – czynimy to zupełnie bez refleksji?
Granica zdrowego rozsądku została już, niestety, dawno przekroczona, a nastąpiło to w momencie, kiedy rodzice uznali, że telefon jest doskonałym narzędziem do uciszenia dziecka. Moim zdaniem potrzebne są radykalne rozwiązania, jak na przykład absolutny zakaz używania telefonu w szkole (również na przerwach). Hejt w internecie, szczucie i nagonki są rzeczywistością, która dotyka wiele osób, a ja mam wrażenie, że wolimy o tym nie myśleć i nie pamiętać, dopóki znów nie zdarzy się jakaś tragedia. Znów wrócę do tego samego – im więcej będziemy z dzieckiem rozmawiać, osadzać je w rzeczywistości, tym większa szansa, że nie będzie tworzyło alternatywnego świata w wirtualnej rzeczywistości.
Wielu nastolatków czuje się samotnych, nierozumianych, wycofuje się do swojego świata. Jak nawiązać z dzieckiem nić porozumienia? Jak pokazać mu, że to, co nastolatek robi, to, czym się interesuje i to, z kim spędza czas, jest dla rodzica ważne i interesujące?
Myślę że wielu rodziców uznaje, że skoro dziecko jest samodzielne, samo porusza się po mieście i ma własny krąg znajomych, to nie potrzebuje już kontaktu z rodzicami. A ta potrzeba bliskości jest niezmienna – niezależnie od tego, ile nastolatek ma lat. Sposobów na dotarcie do dziecka jest mnóstwo, ale o relację trzeba dbać codziennie.
-> Przeczytajcie naszą redakcyjną recenzję książki Gloria, wakacje i ja!
Dojrzewaniu towarzyszą silne emocje. Jest wśród nich zazdrość. Jak w przypadku Dominiki – zazdrość o nowego męża mamy, o nową przyjaciółkę taty, o brak czasu ze strony rodziców, o Dawida. Z drugiej strony dziewczyna zupełnie nie widzi tego, że jej przyjaciel, Mateusz, jest zazdrosny o nią. Dlaczego młodym ludziom tak trudno podjąć szczerą rozmowę i wytłumaczyć swe uczucia? Czy z nastoletnią miłością i zakochaniem zawsze musi być „pod górkę"?
Och, bo to wszystko dzieje się tak nagle! Odkrywa się uczucia, fascynację drugą osobą, świat do tej pory zupełnie niedostępny. A tu jeszcze wakacje, kiedy odbiera się świat bardziej intensywnie i choć pozornie nic się nie dzieje, tak naprawdę wszystko aż kipi i buzuje od nadmiaru emocji. Czy musi być „pod górkę”? Tego nie wiem, jestem jednak przekonana, że te pierwsze miłości i fascynacje zawsze łączą się z silnymi, przesterowanymi uczuciami. Może właśnie po to istnieją, by nauczyć się swoich odczuć, by dowiedzieć się, co to znaczy „być zakochanym”.
Sport ma w założeniu stanowić motywację do pokonywania własnych słabości i rywalizacji z innymi adeptami tej sztuki. Jednak rzeczywistość często wygląda zupełnie inaczej. Niezdrowa konkurencja, gotowość do tego, by zaszkodzić swoim przeciwnikom, a w przypadku sportów, w których znaczenie mają zwierzęta – nadmierne ich wykorzystywanie, brak szacunku, traktowanie ich jak przedmioty, gdy już się „wyeksploatują". Widzimy to w Pani książce i obraz ten nie napawa optymizmem...
Sytuacje z Glorii… są rzeczywistością świata jeździeckiego, a i tak opisuję je dość łagodnie. Mówi się, że koń i zawodnik są partnerami, ale tak naprawdę koń jest całkowicie zależny od ambicji właściciela. Może się buntować, wierzgać czy narowić, ale człowiek zawsze znajdzie sposób, by go zmusić do pracy. To bardzo bolesna prawda o jeździectwie, którą nie wszyscy chcą zauważyć. Pewnie dlatego, że ze sportem łączą się niewyobrażalne pieniądze, z których bardzo trudno zrezygnować. Na szczęście coraz więcej osób pracuje z końmi z poszanowaniem ich dobrostanu. Niekiedy oznacza to, że na nich po prostu nie jeżdżą... Gwarantuję jednak, że nawet taki kontakt z końmi dostarcza niezwykle dużo emocji i jest bardzo rozwijający.
Sport buduje charakter?
Do pewnego stopnia sport uczy wytrzymałości i przekraczania własnych granic. Czasem jednak trzeba zadać sobie pytanie, czy warto? Nie chcę tego oceniać, bo nigdy nie zajmowałam się sportem zawodowo i nie znam wszystkich powodów, dla których ludzie się na to decydują. Myślę jednak, że sport wymaga nieustępliwości w stosunku do siebie i do innych, a to prowadzi do zmian osobowości. Nie mówiąc już o pieniądzach, które zazwyczaj zmieniają podejście do życia.
Wakacyjna praca to powszechna praktyka wśród młodych ludzi. Czego może nauczyć? Odpowiedzialności? Szacunku do ciężkiej pracy? Może zmienić punkt widzenia?
Wakacyjna praca uczy szacunku do pieniądza, jest też szansą na sprawdzenie się w różnych okolicznościach. Czasem pomaga ustalić priorytety w życiu, niekiedy jest wstępem do pracy zawodowej, a niekiedy powoduje, że wybiera się inną ścieżkę życiową niż wcześniej zakładana. Nic nie sprawia takiej przyjemności jak wydawanie własnoręcznie zarobionych pieniędzy, myślę więc, że argumentów za podjęciem pracy jest sporo. Ważne jednak, by zachować równowagę i pozostawić sobie czas na odpoczynek – w końcu od tego są wakacje!
Dodany: 2019-04-29 11:30:25
Ciekawa rozmowa :)
Dodany: 2019-04-25 16:55:59
Ciekawy wywiad.
Dodany: 2019-04-25 11:38:13
Bardzo mądre słowa.
Szkoda, że niewiele w tej materii można zmienić. Niedojrzali i egoistycznie nastawieni do życia ludzie zawierają związki małżeńskie i nie chcąc ponosić trudu z jakim związane jest współlne życie i wychowywanie dzieci rozstają się bez względu na konsekwencje.
Ale taki styl życia pokazuje nam literatura, filmy i seriale....w której prym wiodą romanse i wolne związki....
Dodany: 2019-04-24 13:51:18
Bardzo wartościowy artykuł.
Dodany: 2019-04-24 10:26:15
interesujący artykuł, który podejmuje ważne tematy w ostatnim czasie się niestety nasilające
Dodany: 2019-04-24 08:58:45
Bardzo ciekawy wywiad
Dodany: 2019-04-23 17:11:10
Trudny temat...
Dodany: 2019-04-23 15:04:14
Ciężki temat co lepsze rozejście się rodziców czy trwanie w związku dla dziecka. Pozycja do przeczytania
Dodany: 2019-04-23 14:13:21
Rozpad rodziny to trudny temat.
Moim zdaniem lepiej zakończyć związek, w którym nie można znaleźć wspólnego języka niż tkwić w nieszczęściu. Bo to nieszczęście dzieci i tak wyczują.
Warunkiem jest jednak to, by rozstanie było zaplanowane mądrze, z poszanowaniem uczuć dzieci, by one miały świadomość, że oboje rodzice ciągle bardzo je kochają, że maluchy nie są winne rozpadowi rodziny. Później rodzice muszą jednakowo wspierać swoje dzieci, niezależnie od tego z którym z nich one pozostaną.