Kod da Vinci – recenzja filmu
Data: 2021-10-23 20:30:16Kod da Vinci to po prostu bardzo sprawnie zrealizowane kino sensacyjne, niewarte całej dyskusji, jaka się wokół niego toczy.
Kod da Vinci - o czym jest film?
Obraz Rona Howarda jest bardzo wierną ekranizacją Kodu Leonarda da Vinci Dana Browna – na ekranie obejrzeć możemy większość scen, opisanych w książce, bardzo zbliżony do literackiego pierwowzoru jest także sposób prowadzenia narracji. Zamordowany zostaje więc kustosz muzeum Luwru, który przed śmiercią wypisuje na podłodze tajemnicze liczby i znaki, swe ciało zaś układa na wzór rysunku Leonarda da Vinci, ukazującego proporcje ludzkiego ciała. Do muzeum wezwany zostaje naukowiec, znawca „symboliki religijnej” – Robert Langdon (Tom Hanks), którego nazwisko również zostało znalezione wśród „notatek” kustosza, a którego policjant prowadzący śledztwo z góry uznał winnym zbrodni. Langdon jednak wraz z policyjną kryptolożką (Audrey Tautou) ucieka z miejsca zbrodni, zaś ich tropem podąża cała francuska policja, tajemniczy mnich – Sylas, oraz wiele innych osób, pragnących odkryć tajemnicę Świętego Graala.
Kod da Vinci – sprawna realizacja
Odtąd akcja toczy się błyskawicznie, nie pozwalając widzowi nawet na chwilę oddechu. Doskonałe zdjęcia podkreślają rolę zmieniających się dekoracji, dodatkowym atutem filmu jest urywany, nerwowy rytm narracji. Całości dopełnia rewelacyjna muzyka Hansa Zimmera, który w pełni wykorzystuje siłę brzmienia orkiestry symfonicznej i chóru.
Czytaj również: Kod Leonarda da Vinci - recenzja książki
Cała historia opowiedziana jest bardzo sprawnie, ale wciągnie przede wszystkim osoby, które książki Dana Browna nie czytały. Pozostali widzowie film oglądać będą z o wiele mniejszą przyjemnością, wiedząc od początku, do czego zmierza bieg wydarzeń. Dialogi, często przerywane historycznymi „miniwykładami”, ilustrowanymi scenami kostiumowymi, są miejscami dość nużące. Niezbyt udanym zabiegiem było potraktowanie całej opowieści ze śmiertelną powagą – najbardziej interesujące są więc fragmenty, w których pojawia się tryskający ironią brytyjski arystokrata – sir Leigh Teabing (wspaniały Ian McKellen). Ta, kluczowa dla całej fabuły, postać dodaje obrazowi Howarda kolorytu i wyrazu. Tom Hanks i Audrey Tautou są przekonujący, ale nic ponadto. Choć Tautou wreszcie próbuje uciec od swego przesłodzonego wizerunku filmowej Amelii, do którego przyzwyczaiła kinomanów.
Kod da Vinci – kontrowersje
Obraz Rona Howarda można by więc potraktować jako kolejną hollywoodzką „bajkę”, gdyby nie zaprezentowana w niej „spiskowa teoria dziejów” i rzekome „ataki” na instytucję Kościoła. Według przedstawionej w filmie koncepcji, Chrystus miał mieć dzieci z Marią Magdaleną, zaś Kościół starannie skrywa tę prawdę, bowiem zniszczyłaby ona podstawy chrześcijaństwa. Tymczasem, najwięcej zarzutów wobec Kościoła stawia w filmie główny „czarny charakter”, stąd więc powinny one nieco stracić na sile. Ponadto, wielu teologów podkreśla, że Chrystus był Bogiem, ale był też w pełni człowiekiem, stąd też kwestia jego małżeństwa - choć jest fikcją literacką - z teologicznego punktu widzenia nie miałaby wielkiego znaczenia.
Kod da Vinci – atak na Kościół?
Twórcom filmu zarzuca się też, że oskarżyli Kościół, a w szczególności – prałaturę papieską Opus Dei o morderstwa i inne niecne sprawki. Tymczasem, jeden z bohaterów mówi wyraźnie: „To nie Opus Dei czy Kościół zabija ludzi”. A że za morderstwem kustosza Luwru stoi kilku duchownych – cóż, czy wszyscy ludzie Kościoła muszą być świętymi?
W ostatnich scenach filmu Robert Langdon wypowiada słowa: „Wszystko zależy od tego, w co wierzysz”. To prawda. Obejrzyjmy więc obraz Howarda, bo dawno nie było filmu, o którym mówiłoby się tak wiele i tak głośno. I długo takiego filmu nie będzie. Ponadto, to także kawał dobrze zrealizowanego kina rozrywkowego. Ale pamiętajmy równocześnie, w co wierzymy i o tym, że cała ta historia jest tylko bajką, fikcją literacką. Wówczas obraz Howarda nikomu nie zaszkodzi.
Książkę Kod Leonarda da Vinci kupicie w popularnych księgarniach internetowych: