Miłość potrafi zdziałać cuda. Rozmowa z Kingą Boruczkowską wokół powieści „Do zobaczenia jutro"
Data: 2024-07-22 12:21:26 | artykuł sponsorowany– Kiedy tracimy bliską nam osobę, pojawia się pustka. Bardzo często potrzebujemy wtedy wsparcia bliskich, nawet wtedy, kiedy nie chcemy się do tego przyznać. Samotność jest dobra do czasu, później to katorga, która ciągnie się w nieskończoność. Czasem, żeby nieco złagodzić ból, wystarczy z kimś porozmawiać, przytulić się albo nawet pomilczeć, jednak ze świadomością, że ktoś jest obok. Nie powiem, że miłość to lekarstwo na traumę, ale myśl, że mamy w kimś wsparcie, czasem naprawdę potrafi zdziałać cuda – mówi Kinga Boruczkowska, autorka powieści Do zobaczenia jutro, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Jaguar.
W twojej powieści główna bohaterka doświadcza ogromnej traumy wywołanej utratą siostry. Skąd ten pomysł na jeden z istotniejszych wątków fabularnych Do zobaczenia jutro?
Inspiracją było samo życie. Wszyscy prędzej czy później spotkamy się ze stratą, a to wiąże się z tym, że przeżywamy żałobę i musimy uporać się z tymi wszystkimi emocjami, które nas dotykają. Chciałam stworzyć historię, która będzie tak prawdziwa, jak to tylko możliwe. Wlać w nią emocje i sytuacje, które mogłyby spotkać każdego z nas. Wnosząc po recenzji czytelników, chyba mi się udało i naprawdę jestem z tego dumna.
Głównej bohaterce, Leah, udaje się przeżyć szkolną strzelaninę. To sytuacja ekstremalna, do której jednak nadal dochodzi, zwłaszcza w USA. Jesteś przeciwniczką łatwego dostępu do broni?
Oczywiście, że jestem. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego ludzie nie uczą się na błędach. Choć być może nie jest to szczególnie popularna opinia, ale uważam, że dostęp do broni powinny mieć jedynie służby dbające o nasze bezpieczeństwo. To straszne, że od lat 90. zginęło tak wiele niewinnych osób. I to tylko dlatego, że komuś zachciało się pobawić w Boga. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że do strzelanin w szkole dochodzi coraz częściej i żadne zaostrzenia nie przyniosły rezultatów.
Noah z Do zobaczenia jutro pracuje jako terapeuta, ale sam ściga się z demonami. Myślisz, że w tym zawodzie często tak bywa?
Trudno mi powiedzieć, choć myśl, że każdy z nas się z czymś mierzy, nawet psychoterapeuci. Poza pracą mają swoje rodziny, przyjaciół, ale też i problemy. Jestem pewna, że często ich życie wcale nie jest usłane różami.
Jako terapeuta Noah stosuje mniej konwencjonalne podejście do pacjentów. Dlaczego obrał taką drogę?
Tryb pracy Noah inspirowany jest na osobie, którą znam naprawdę. Istnieje ktoś, kto zainspirował mnie do poprowadzenia tej postaci w ten sposób. To bohater, który zamiast głaskania po głowie, czasem zwyczajnie sprawi zimny prysznic, pomagający nieco się otrząsnąć. Kreując Leah od początku wiedziałam, że ta postać będzie potrzebowała kogoś, kto nią delikatnie nią potrząśnie, a jednocześnie wesprze, kiedy będzie tego potrzebowała. Myślę, że Noah, po tym przez co sam przeszedł, wiedział doskonale, z czym mierzy się Leah i jak może do niej dotrzeć.
Opowiadasz o traumach. O stracie, żałobie, tęsknocie. Tworzenie relacji z drugim człowiekiem, miłość, może te traumy złagodzić?
Myślę, że tak… A nawet, jestem tego pewna. Kiedy tracimy bliską nam osobę, pojawia się pustka. Bardzo często potrzebujemy wtedy wsparcia bliskich, nawet wtedy, kiedy nie chcemy się do tego przyznać. Samotność jest dobra do czasu, później to katorga, która ciągnie się w nieskończoność. Czasem, żeby nieco złagodzić ból, wystarczy z kimś porozmawiać, przytulić się albo nawet pomilczeć, jednak ze świadomością, że ktoś jest obok. Nie powiem, że miłość to lekarstwo na traumę, ale myśl, że mamy w kimś wsparcie, czasem naprawdę potrafi zdziałać cuda.
Czytelniczki mocno reagują na Twoją powieść, uważają ją za emocjonalny rollercoaster. Czułaś się podobnie, pisząc?
Tak, ta historia złamała mi serce, zanim jeszcze zaczęłam ją pisać. Kłopot jednak w tym, że przede mną kontynuacja, nad którą pracuję i uwierzcie mi na słowo… Czuję się okropnie. Boli mnie serce i niejednokrotnie podczas pisania rozdziałów płakałam jak dziecko. Sceny strzelaniny były okropnie trudne do napisania i tworząc je, musiałam robić sobie przerwę.
Leah straciła siostrę, widziała śmierć w młodym wieku, poznała przemoc. A jednak znajduje siłę, by przetrwać, by żyć?
Życie mamy tylko jedno, lecz niestety, nikt nigdy nie może zagwarantować, że będzie idealne. Leah znajduje się na granicy między poddaniem się a dalszą walką. Podjęła decyzję, by spróbować się podnieść po tym wszystkim, co ją spotkało, a czy jej się uda? Nie mam pojęcia, to wszystko nie jest dla niej łatwe.
Jednocześnie bohaterka nie chce czuć się ocalałą. Jej zdaniem z tej tragedii nikt tak naprawdę nie wyszedł cało?
Tak, to prawda. Tragedia, która spotkała bohaterów mojej powieści, odcisnęła na nich piętno. Chciałam podkreślić, że nie jest to coś, o czym można łatwo zapomnieć i nad czym da się przejść do porządku dziennego. Te dzieciaki już nigdy nie będą takie same, bo za sprawą tego jednego zdarzenia wszystkie ich marzenia i plany runęły. Stają się obdarci z poczucia bezpieczeństwa.
Relacja Leah i Noaha rozwija się powoli. Dlaczego zdecydowałaś się ich połączyć? Rozumiem, że nadają na podobnych falach, to czuć. Jednak chodzi o coś więcej niż tylko doświadczenia z przeszłości?
Ona potrzebuje kogoś, kto jej wysłucha, komu będzie mogła zaufać. Całe życie była tą drugą i nagle pojawia się on. Mężczyzna, który ją słyszy, rozumie i opiekuje się nią, choć stąpa po bardzo cienkim lodzie. Tu nie chodzi o to, że ich historie są podobne. Chodzi o coś więcej niż zauroczenie, ale nie chcę wszystkiego zdradzać. Mam nadzieję, że czytelniczkom i czytelnikom uda się samodzielnie wyprowadzić z mojej powieści własne wnioski.
Zaskoczyłaś czytelniczki, bo okazuje się, że historia będzie miała ciąg dalszy. Na co powinniśmy się przygotować? Jakie emocje nas czekają?
Ból. Czeka masa bólu, na który raczej ciężko będzie się przygotować. Dlaczego, tak twierdzę? Ponieważ sama nie jestem na niego gotowa, a ostatnie dni spędzone przed komputerem nie są dla mnie łatwe.
Ciekawi mnie, tak na koniec, jak się czujesz z tym, że zaczynałaś na Wattpadzie, a teraz trzymasz swoją powieść w rękach…?
To, gdzie zaczynałam nie ma dla mnie znaczenia, bo cel od zawsze był taki sam: pisać, dla ludzi, żeby mogli odpocząć po ciężkim dniu i mieli frajdę z czytania moich powieści. Jestem szczęśliwa, bo dano mi tę szansę, a ja zrobiłam wszystko, aby jak najlepiej ją wykorzystać. Zawdzięczam to wszystko czytelnikom, wydawnictwu Jaguar i mojemu wsparciu medialnemu. Ilekroć spoglądam na swoją książkę, czuję dumę i tego uczucia życzę wszystkim autorom.
Z Kingą Boruczkowską rozmawialiśmy wokół jej powieści Do zobaczenia jutro. Książkę kupić można w księgarniach stacjonarnych, a także internetowych poniżej:
Fotografia autorki: archiwum prywatne.