„Tych miasteczek nie ma już". Wywiad z Katarzyną Majewską-Ziembą

Data: 2024-02-12 14:48:50 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla „Tych miasteczek nie ma już

– Jako dziecko z przejęciem słuchałam opowieści dziadków i ich sąsiadów, którzy zostali niejako zmuszeni do opuszczenia Kresów. Oni kochali tamto miejsce. Być może rzeczywiście było wyjątkowe, a może tylko kojarzyło im się z dzieciństwem? Moja babcia opowiadała, że już nigdy nie jadła takich owoców jak z sadu „za Bugiem”, żadne kwiaty nie pachniały tak jak tamte. Dla nich to była kraina idealna, mlekiem i miodem płynąca, której dobrowolnie nigdy by nie opuścili. Wojna nie odebrała im miłości do tego miejsca, żyli wspomnieniami i chętnie się nimi dzielili. Te opowieści stały się inspiracją mojej sagi – mówi Katarzyna Majewska-Ziemba, autorka książki Cienie zostaną za nami, otwierającej Sagę kresową

Cienie zostaną za nami otwiera Twoją sagę. Właśnie tę tematykę wybrałaś na swój debiut – bardzo udany zresztą. Dlaczego zaczynasz od Kresów?

Właśnie stamtąd pochodziła moja rodzina. Jako dziecko z przejęciem słuchałam opowieści dziadków i ich sąsiadów, którzy zostali niejako zmuszeni do opuszczenia Kresów. Oni kochali tamto miejsce. Być może rzeczywiście było wyjątkowe, a może tylko kojarzyło im się z dzieciństwem? Moja babcia opowiadała, że już nigdy nie jadła takich owoców jak z sadu „za Bugiem”, żadne kwiaty nie pachniały tak jak tamte. Dla nich to była kraina idealna, mlekiem i miodem płynąca, której dobrowolnie nigdy by nie opuścili. Opowiadali o wspólnych wiejskich ogniskach, niezwykłej serdeczności ludzi, o śpiewach, darciu pierza, ludowych obrzędach. Wojna nie odebrała im miłości do tego miejsca, żyli wspomnieniami i chętnie się nimi dzielili. Te opowieści stały się inspiracją mojej sagi. Wielokrotnie próbowałam odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego w bardzo krókim czasie tak diametrialnie zmieniła się sytuacja? Jak to możliwe? Czyżby to wszystko było aż takie kruche i nietrwałe? I, przyznam, nie wiem.

Powieść oparłaś na faktach. Poznajemy Stefanię i jej rodzinę, która musi stawić czoła nowej, wojennej rzeczywistości. Kto jest postacią autentyczną, a kto wytworem wyobraźni?

Janina i jej bliscy to jak najbardziej prawdziwe postaci. Mieszkali w małej osadzie niedaleko Baranowicz Poleskich, w powieści nie podałam jednak jej nazwy. W tej samej wsi mieszkał Stanisław, który został, trochę z konieczności, jej mężem. Reszta jest literacką fikcją, chociaż w dużym stopniu opartą na fragmentach wspomnień. Niedaleko domu Janki rzeczywiście mieszkała żydowska rodzina krawców, ja tylko nadałam im nazwisko, które czas zatarł w pamięci Janiny. Przy okazji wykorzystałam dość znane nazwisko Szlechter, chciałam nieco przybliżyć zapomnianą postać Emanuela Szlechtera, popularnego literata, satyryka i kompozytora. Mówiono o nim bardziej polski niż Polak, a dzisiaj to postać zupełnie zapomniana.

Chciałam opowiedzieć też trochę o samym mieście. Baranowicze były sporą aglomeracją z wyjątkowym Dworcem Poleskim, podobno jednym z najpiękniejszych w Europie. Bywało tam sporo znanych osobistości, między innymi Eliza Orzeszkowa, Józef Piłsudski czy car Mikołaj. Chyba klimat tego miasta najlepiej oddaje Wojciech Młynarski w swojej piosence Tak jak malował pan Chagall:

Tych miasteczek nie ma już
Okrył niepamięci kurz
Te uliczki, lisie czapy, kupców rój
Płotek z kozą żywicielką
Krawca Szmula z brodą wielką
Co jak nikt umiał szyć ślubny strój...

Bardzo często, pisząc Cienie..., słuchałam tej pięknej piosenki. Nawet słowa o Szmulu przywodziły mi na myśl ojca Aarona Szlechtera, który jak nikt umiał szyć ślubne stroje.

Stefania jest niesamowicie zaradną kobietą, co bardzo mi imponuje. Tego uczy wojna, czy to raczej siła charakteru?

Książkowa Stefania jest niezwykle zaradna. Myślę, że był to wymóg tamtych czasów. Pochodziła z pokolenia, które przeżyło jedną wojnę i umiało wyciągać wnioski. Dokładnie taka sama była Janka i tego nauczyła swoje dzieci i wnuki. Zawsze powtarzała:

Ta wiedza może ci się nigdy nie przydać, ale umieć musisz.

Była kobietą tysiąca talentów, właściwie samowystarczalną a jej umiejętności przydały się w czasie stanu wojennego.

Stefania dostaje od żydowskiej rodziny masę wsparcia. Dziwi ją, że innym taka przyjaźń polsko-żydowska nie do końca się podoba?

Wiemy z historii, jak wyglądały konflikty religijne, etniczne itp, w dodatku były wszechobecne. Środowisko wiejskie przestrzegało podziału na wyznanie i pochodzenie, nie akceptowano „innych”. Stefania przyjechała na Kresy z Krakowa, więc była niejako „obca”, co z góry skazywało ją na wiejski ostracyzm. Dlatego zaprzyjazniła się z Marią Szlechter; obie były wykształcone, co ułatwiało porozumienie i obie „obce” co pozwalało zawrzeć pewien sojusz i nie przejmować się opiniami otoczenia.

Rodzina Stefanii otacza się niesamowitą miłością. Czy zbliżające się zagrożenie zaciera różnice, czy w tamtych czasach rodziny były ze sobą po prostu bliżej?

Rodzina Stefanii była ze sobą blisko. Jako idealistka uważam, że to żaden wyjątek, wiele jest takich rodzin do dzisiaj. Może w codzinnym hałasie i zabieganiu tego nie widać, ale w kryzysie potrafią się zjednoczyć i stanąć za sobą murem. 

Czytając to, co musieli znosić Twoi bohaterowie z rąk wroga, zastanawiam się: czy to wojna jest okrutna, czy jednak człowiek? Przecież nawet żołnierz może wybrać, w jaki sposób walczy o swoje…

To bardzo trudny temat. Myślę, że wojna wyciąga z ludzi najgorsze cechy, w myśl przysłowia, że okazja czyni złodzieja. Ale to nie tylko wina pojedynczego człowieka, który, jak wiemy, jest podatny na manipulację. To wina całego systemu wojennej machiny. Najlepsze armie świata i najbardziej skuteczni dowódcy zawdzięczali sukcesy odpowiednio dobranym technikom manipulacji i środkom przymusu wobec własnych żołnierzy, aby ci byli maksymalnie skuteczyni. Wszyscy wiemy o wszechobecnym alkoholu w Armii Czerwonej czy narkotykach podawanych żołnierzom niemieckim. Jeśli do tego dojdzie odpowiednie pranie mózgu, efekty są przerażająco tragiczne. Nie ma mowy o człowieczeństwie, jest maszyna do zabijania.

Śmierć Ludwika to wielki cios. A jego pogrzeb chwyta za serce. Stefania poczuła się trochę oceniona za wybór, jakiego musiała dokonać odnośnie do miejsca pochówku?

Stefania jest katoliczką, a w tym obrządku odpowiednia oprawa pogrzebu ma wielkie znaczenie. Jest to wyraz szacunku do zmarłego i obowiązek jego bliskich. To myślenie jest jak najbardziej aktualne, nieraz słyszymy, że jeśli ktoś nie ma pięknego pomnika, to znaczy, że rodzina jest niewdzięczna. Stefania wyłamała się z tego schematu i nikt, poza najbliższymi, nie znał powodu. Dlatego oceniono ją tak surowo. Myślę, że w tej sytuacji oceniono jej przywiązanie i miłość do męża i, niestety, ocena wypadła wyjatkowo niekorzystnie. Stefania sprzeniewierzyła się religii i tradycji.

W ciężkich czasach ludzie radzili sobie, jak mogli. Na przykład rozkręcając interes z bimbrem?

Interes bimbrowy był najbardziej dochodowym i najbardziej potępianym zajęciem w czasie okupacji. Dochodowym, ponieważ był mocną walutą, w dodatku międzynarodową. Był towarem deficytowym i powszechnie pożądanym. Zarówno władze, jak i Kosciół potępiały produkcję, dystrybucję i spożycie alkoholu. Uważano, że to osłabia ducha narodu, a handel z wrogiem uważano za rzecz absolutnie niegodną Polaka i patrioty. Prawda była taka, że bez tego wiele rodzin nie miałoby szansy się utrzymać.

Wojna to także trudne decyzje. Taką musiała podjąć Janka. By chronić życie, warto próbować wszystkiego? Trudno wyobrazić sobie, co wtedy przeżywali ludzie… Choć Twoja powieść pokazuje to dobitnie.

Przypuszczam, że może pojawić się opinia, że Janka wykorzystała Stacha, a jednak w tamtych czasach aranżowane małżeństwa z rozsądku nie były niczym szczególnym. W wielu sytuacjach młode dziewczyny były wydawane za mąż w celu uzyskania konkretnych korzyści. Była to decyzja obustronna. Życie pokazało, że w tym przypadku jak najbardziej trafna, byli ze sobą do końca.

Część drugą sagi, Na moście pożegnań, przeczytamy już wkrótce. Jakie są Twoje dalsze plany literackie?

Częśc druga sagi ukaże się w marcu, a w przygotowaniu jest tom trzeci.

W obecnej chwili pracuję nad kolejną powieścią, również z wojną w tle. To chyba najbliższa mi tematyka. Szukając materiałów i robiąc notatki wręcz czuję gimnastykę umysłu, to coś jak sudoku lub krzyżówka. A potem już tylko staram się wczuć w to, co mogli myśleć, czuć, czego się bali moi bohaterowie.

Książkę Cienie zostaną za nami kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.