Splątane losy potomków władców Polski. Wywiad z Iwoną Kienzler
Data: 2021-08-17 11:42:30– Krew Jagiellonów, wprawdzie zmieszana z krwią Habsburgów, płynie w żyłach wszystkich rodów królewskich i książęcych Starego Kontynentu – o dalekowzrocznej polityce polskich władców i o fascynujących losach potomków polskich królów opowiada Iwona Kienzler, autorka książki Dziedzictwo krwi. Potomkowie władców Polski na tronach Europy, która właśnie trafiła do księgarń.
Opisuje Pani fascynujący proces. Na większości europejskich dworów zasiadali władcy i władczynie, którzy mieli piastowskie lub jagiellońskie korzenie. Jaka jest korzyść z obsadzania tronu państwa odległego o setki kilometrów swoim krewnym?
Nasi władcy nie byli wyjątkami. Wszyscy europejscy królowie i książęta starali się skoligacić z włodarzami innych państw, przy czym najczęściej patrzono na kraje ościenne, o ile nie prowadzono z nimi wojny. Chodziło oczywiście o sojusze militarne i korzystną współpracę gospodarczą, ale niektórzy mieli znacznie bardziej ambitne plany – marzyło im się stworzenie imperium powstałego z połączenia dwóch sąsiadujących ze sobą państw pod władzą jednego władcy – ich wnuka. Chociaż cieszono się najbardziej z narodzin męskich potomków, to królewskie bądź książęce córki, wychodząc za mąż, mogły przysporzyć państwu potężnych sojuszników. Zrozumiał to chociażby Ferdynand I Habsburg, cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (notabene mąż Anny Jagiellonki wnuczki Kazimierza Jagiellończyka), który otwarcie mawiał, że to właśnie córki przynoszą większy pożytek domowi panującemu, ponieważ po ślubie dają przyjaźń sąsiadów, natomiast synowie przyczyniają się do zmniejszenia potęgi kraju, gdyż zazwyczaj trzeba pomiędzy nich dzielić posiadane ziemie.
Sygryda Storrada, siostra Bolesława Chrobrego, wraz ze swoimi kolejnymi mężami stworzyła skandynawskie imperium. A tymczasem historycy spierają się, czy istniała naprawdę. Dlaczego?
Wielu historyków uznaje tę piastowską księżniczkę za najbardziej tajemniczą postać w dziejach naszego państwa. Nie wspomina o niej żadna z polskich kronik, za to pojawia się w skandynawskich sagach, ale akurat tych nie można uważać za wiarygodne źródła historyczne. Nie tworzono ich w celu udokumentowania wydarzeń historycznych czy postaci istotnych w historii państwa, ale wyłącznie ku uciesze gawiedzi, ludzi słuchających tych opowieści. W związku z tym przerabiano je i zmieniano, wplatając mity i legendy, i swobodnie mieszając z faktami historycznymi, które przy tej okazji również dostosowywano do potrzeb i gustów kolejnych pokoleń. Z tego względu współcześni historycy muszą się nieźle namęczyć, żeby oddzielić to, co jest owocem fantazji autorów kolejnych wersji sag, od zawartych w nich historycznych faktów. Pamiętajmy, że ich twórcy nie mieli zwyczaju spisywać owych utworów, zresztą nawet nie opanowali trudnej sztuki pisania, a po prostu je opowiadali, przekazując innym. Później w ten sam sposób przekazywano je kolejnym pokoleniom, a kolejni „opowiadacze” dodawali coś od siebie. Ostatecznie zostały one spisane, ale dopiero dwieście lat po ich powstaniu, w wersji, jaka wówczas obowiązywała.
Czy wówczas w ogóle wspominano o kobietach w oficjalnych źródłach?
Bardzo rzadko, głównie wówczas, gdy wyróżniały się czymś spośród innych niewiast, tak jak trzecia żona Chrobrego, Emnilda, która zdaniem Galla Anonima miała wpływ nie tylko na swego popędliwego męża, ale również na sprawy państwowe. Pisano też o kobietach wyniesionych na ołtarze, ale w tym przypadku legendy mieszają się z faktami historycznymi. Na szczęście, o Sygrydzie Storradzie wspominają również znacznie bardziej wiarygodne źródła niż skandynawskie sagi, zachowały się bowiem niezależne od siebie wzmianki mówiące o piastowskiej księżniczce, zawarte w trzech średniowiecznych dziełach, powstałych poza granicami naszego kraju: Kronice Thietmara, Czynach biskupów kościoła hamburskiego autorstwa Adama z Bremy oraz anonimowym utworze pt.: Encomium Emmae Reignae (łac. Pochwała królowej Emmy).
Wielu historyków w ogóle kwestionuje istnienie tej piastowskiej księżniczki, uznając, iż losy Sygrydy Storrady, czyli Świętosławy, córki Mieszka I a zarazem siostry Bolesława Chrobrego, to po prostu zlepek życiorysów różnych postaci historycznych, w tym także naszej księżniczki. Za koronny argument na poparcie swej tezy podają brak wzmianek o Piastównie w polskich kronikach. A przecież nasi dziejopisowie, na czele z Galem Anonimem, w swoich kronikach niewiele miejsca poświęcali o kobietach, żonach, matkach, siostrach czy córkach królów i książąt, o ich kochankach nie wspominając. Trudno zatem oczekiwać, żeby pisali o siostrze Bolesława, która znacznie większą rolę odegrała w dziejach Skandynawii niż Polski.
Kazimierz Wielki umarł, jak piszą w podręcznikach, bezpotomnie. Ale to przecież nieprawda. Miał córki, których potomkowie stali się sławni!
Ostatni Piast nie umarł bezpotomnie, ze swoich czterech małżeństw doczekał się aż pięciu córek, jednak wieku dojrzałego dożyły tylko cztery z nich. Miał też nieślubnych synów, będących owocem jego pozamałżeńskich romansów, ale oczywiście żaden z nich nie miał prawa do tronu. Kazimierz osobiście zatroszczył się o wydanie za mąż swoich dwóch najstarszych córek, których doczekał się z pierwszą żoną księżniczką litewską Aldoną, która po przyjęciu chrztu przybrała imię Anna. Dwie najmłodsze były w dniu jego śmierci małymi dziewczynkami, których wychowaniem zajął się jego siostrzeniec i następca, Ludwik Węgierski. Piast zdołał jednak wyjątkowo korzystnie wydać za mąż swoją wnuczkę, Elżbietę, która z kolei była owocem związku jego najstarszej córki, także Elżbiety z księciem wołogoskim i słupskim, Bogusławem V z dynastii Gryfitów. Wnuczka Kazimierza Wielkiego, Piastówna po kądzieli, w 1363 roku poślubiła króla Czech i cesarza Karola IV Luksemburskiego, obdarzając go z czasem sporą gromadką dzieci. Wśród nich najbardziej znany jest oczywiście cesarz Zygmunt Luksemburski.
Ciekawa sytuacja była z Władysławem Jagiełło. Dopiero czwarta żona dała mu synów. Jeden z nich – Kazimierz, doczekał się wspaniałego potomstwa z prawnuczką Kazimierza Wielkiego Elżbietą Rakuszanką. Dlaczego Rakuszanka i jakim sposobem Austriaczka mogła być prawnuczką Piasta?
Ściślej biorąc, jako wnuczka Zygmunta Luksemburskiego, dla którego ostatni Piast na tronie polskim był pradziadkiem, była praprawnuczką polskiego króla. Urodziła się w 1436 roku jako trzecie z kolei dziecko Elżbiety (córki Zygmunta Luksemburskiego i jego drugiej żony, Barbary) i Albrechta Habsburga, króla Niemiec, Czech, Węgier i Chorwacji. Po wielu perypetiach i wyjątkowo nieszczęśliwym, zwłaszcza jak na księżniczkę i potomkinię cesarza, dzieciństwie poślubiła polskiego króla Kazimierza Jagiellończyka. W ten sposób niejako spełniła marzenie swojego dziadka, który w młodości dążył do zwieńczenia swej skroni koroną Polski. Samemu Zygmuntowi się to nie udało, ale za sprawą Elżbiety na polskim tronie zasiadało aż trzech jego prawnuków. Rakuszanka obdarzyła swojego małżonka, z którym udało się jej stworzyć bardzo udane i zgodne stadło, sporą gromadką potomstwa. Co ciekawe, za sprawą małżeństw zawartych przez jej córki dom Jagiellonów został spowinowacony z największymi dynastiami ówczesnej Europy. W efekcie, w czasach współczesnych, krew Jagiellonów, wprawdzie zmieszana z krwią Habsburgów, płynie w żyłach wszystkich rodów królewskich i książęcych Starego Kontynentu. Wyjątkiem jest Hiszpania, znajdująca się we władaniu Burbonów i Księstwo Liechtenstein, gdzie od wieków panuje ród Liechtensteinów. Dodam także, iż przydomek Rakuszanka, pod którym wnuczka Zygmunta Luksemburskiego a zarazem praprawnuczka Kazimierza Wielkiego, funkcjonuje w naszej historiografii wywodzi się od Rakuzy. Tym mianem określano wówczas krainę, której władcą był ojciec Elżbiety, Albrecht Habsburg: dzisiejszą Austrię Górną i Dolną z Wiedniem.
Tymczasem siostrą dziadka Rakuszanki była Anna zwana Czeską, która trafiła na zamorski dwór. Po ich wspólnej przodkini też była Piastówną. Jak zapisała się w angielskich kronikach?
Owszem w żyłach Anny Czeskiej, pierwszej żony Ryszarda II, panującego w Anglii w latach 1377-1399, płynęła spora doza piastowskiej krwi. A los zaniósł ją dość daleko, bo z Czech trafiła aż do Londynu… O rękę cesarskiej córki, a potem siostry króla Niemiec i Czech Wacława IV zabiegał niejeden europejski władca, ale rywalizację ostatecznie wygrał władający ówczesną Anglią Ryszard II z dynastii Plantagenetów. Co ciekawe, mariaż ten był niebywale korzystny z punktu widzenia interesów Londynu, gdyż dzięki zawartemu przy okazji tego małżeństwa sojuszowi, kupcy z Albionu mogli handlować nie tylko na terenie Czech, ale i na całych ziemiach należących do Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Związek Anny i Ryszarda okazał się bardzo udany, a para darzyła się niekłamanym uczuciem, pomimo że nie doczekała się dzieci. Siostra Zygmunta Luksemburskiego zdobyła wielką sympatię poddanych, gdyż zabiegała u męża o ułaskawienie ludzi skazanych za uczestnictwo w rewolcie chłopskiej z 1381 roku. Została zatem zapamiętana jako „dobra królowa Anna”. Warto dodać, że zrewolucjonizowała ówczesną angielską modę, ale po szczegóły odsyłam do książki.
Mało brakowało, a Anna nie byłaby jedyną monarchinią na angielskim tronie, w której żyłach płynęła polska krew. Prawnuk Jana III Sobieskiego także miał spore szanse na nim zasiąść. Co wiemy o pięknym Karolu?
Bonnie Prince Charlie, czyli „piękny” lub „śliczny książę Karolek”, jak bywa nazywany Karol Edward Stuart, był synem Jakuba Stuarta, tytularnego króla Anglii. Niestety, tylko tytularnego, bo dynastia Stuartów, której członkiem był jego ojciec i on sam, została obalona za panowania dziadka księcia, Jakuba II Stuarta jeszcze w 1688 roku, na skutek tzw. rewolucji chwalebnej. Nie znaczy to jednak, że Stuartowie zrezygnowali z walki o tron, zwłaszcza że mieli poparcie wielu zwolenników, zwanych jakobitami. Popierali ich głównie Szkoci, co nie dziwi, bowiem była to dynastia szkocka oraz Irlandczycy, w przeważającej części wyznający katolicyzm, podobnie jak sami Stuartowie.
Śliczny książę Karolek, jak już wspomniano, był synem Jakuba Stuarta, ale w jego żyłach płynęła też spora doza polskiej krwi i to nie byle jakiej: po matce, Marii Klementynie Sobieskiej, był prawnukiem polskiego króla, pogromcy Turków pod Wiedniem, Jana III Sobieskiego. W genach dostała się mu też waleczność Sobieskich, dlatego nie tylko wspierał swojego ojca w walkach o odzyskanie korony, ale sam, korzystając z pomocy militarnej Francji i Hiszpanii, wywołał w 1745 roku powstanie w Szkocji. I prawie udało mu się osiągnąć cel, aczkolwiek w tym przypadku, parafrazując znany slogan reklamowy, prawie faktycznie robi różnicę. Po początkowych sukcesach rebelia została krwawo stłumiona, a jej uczestników spotkały niewypowiedzianie okrutne represje. Samemu księciu udało się ich uniknąć, gdyż ukrywał się przez wiele miesięcy, korzystając z lojalności swoich zwolenników, a potem wrócił do Europy. Jednak powstanie oraz losy ślicznego księcia stały się kanwą romantycznej legendy, do dziś żywej w Szkocji i Irlandii. Sam Karol nigdy nie pozbył się swoich królewskich ambicji, dlatego po śmierci ojca zaczął się tytułować Karolem III. I chociaż jego tytułu i roszczeń do korony nie uznawało żadne europejskie państwo, to dla Londynu Stuart nadal był niebezpieczny: szpiegowano go i planowano jego zabójstwo. W efekcie nieszczęsny prawnuk Sobieskiego musiał bezustannie ukrywać się przed szpiegami, wykazując się niemałą pomysłowością: używał różnych nazwisk i przebrań. A życie w bezustannym stresie sprawiło, że Karol Edward szukał pocieszenia w alkoholu i rozkoszach łoża, co z kolei odbiło się negatywnie na stanie jego zdrowia. Co ciekawe, według najnowszych badań w Polsce wciąż żyje potomek Stuartów, teoretycznie mogący ubiegać się o tron Szkocji, gdyby Szkotom jednak zamarzyła się niepodległość…
Wraz z nastaniem Jagiellonów i Wazów, wcale nie było prościej. Na przykład Maria Medycejska, z wspaniałego rodu florenckiego, miała w sobie domieszkę polskiej krwi?
Ściślej biorąc była to krew Jagiellonów, władców Polski. Jedna z najsłynniejszych francuskich królowych była bowiem praprawnuczką Kazimierza Jagiellończyka. Jej matka, w historiografii znana jako Joanna Austriacka bądź Joanna Habsburg, była córką cesarza Ferdynanda I Habsburga i Anny Jagiellonki, wnuczki Kazimierza Jagiellończyka. Można uznać, że cesarska córka popełniła mezalians, skoro 18 grudnia 1565 roku poślubiła Franciszka Medyceusza. Wprawdzie władający Wielkim Księstwem Toskanii Medyceusze nosili książęcy tytuł, ale szczycili się nim stosunkowo krótko, bo od 1537 roku. Był to ród bankierów, dysponujący wielką i stale pomnażaną fortuną, jak również wielkimi wpływami i niemałą władzą. Trudno zatem uznać, iż Medyceusz był najodpowiedniejszym kandydatem na męża dla cesarzówny, ale brat Joanny, bo to właśnie on zasiadał wówczas na cesarskim tronie jako Maksymilian II, miał jeszcze kilka sióstr na wydaniu, dlatego gotowy był przymknąć oko na niższy status społeczny potencjalnych kandydatów na swoich szwagrów. Zwłaszcza jeżeli byli tak majętni jak Medyceusze.
Jakie to było małżeństwo?
Małżeństwo Joanny było wyjątkowo nieszczęśliwe, tym bardziej że prawnuczka Kazimierza Jagiellończyka nie potrafiła obdarzyć swego męża męskim potomkiem, rodząc same dziewczynki. W owych czasach winą za taki stan rzeczy obarczano oczywiście kobiety. Jedna z córek Joanny i Franciszka, Maria, poślubiła króla Francji, Henryka IV Burbona, stając się jedną z najpotężniejszych i zarazem najbardziej znanych francuskich królowych. To właśnie ona jest matką Ludwika XIII, za którego walczyli Atos, Portos, Aramis oraz d’Artagnan, bohaterowie słynnej powieści Aleksandra Dumasa. Wątpię jednak, by Maria w ogóle pamiętała o swoich jagiellońskich przodkach – wszak kiedy wychodziła za mąż za francuskiego monarchę, dynastia Jagiellonów już nie istniała…
Jedyna koronowana córka z dziesięciorga dzieci Jana III Sobieskiego i Marysieńki doczekała się syna, który został cesarzem. A jej matka stawiała horoskopy. Przewidziała w nich karierę wnuka?
Jak wiadomo, owdowiała Marysieńka po przegranej przez Sobieskich batalii o tron Polski i objęciu władzy przez króla Augusta II Mocnego z dynastii Wetttinów, wyjechała, by nigdy nie wrócić do ojczyzny swojego męża. Nie oznacza to jednak, że los Rzeczpospolitej przestał ją obchodzić – wręcz przeciwnie: stawiając kabałę, stale zadawała pytania o przyszłość kraju. Ze zrozumiałych względów interesował ją los jej własnych dzieci i wnuków, ale także frapowała ją przyszłość Europy. Dlatego stawiając kabałę, pytała kto zostanie cesarzem po śmierci Józefa I Habsburga i otrzymała dość zaskakującą odpowiedź: Bavarius natus, Bavaricum germen aliis modos – Bawarczyk z urodzenia, z bawarskiego rodu obejmie tron inną metodą. Być może, aczkolwiek co do tego nie mamy stuprocentowej pewności, zrozumiała, że chodzi o któregoś z jej wnuków – synów jej córki Kunegundy Sobieskiej, od 1695 roku żony elektora Bawarii Maksymiliana II Emanuela z rodu Wittelsbachów. Bo rzeczywiście, Karol Albert Wittelsbach, syn Pupusieńki, jak Sobiescy nazywali swoją córkę, w 1742 roku został cesarzem. Wróżba była jednak niezbyt dokładna, bo wnuk Sobieskich nie wstąpił na tron cesarski bezpośrednio po zgonie Józefa I Habsburga, ale dopiero po śmierci jego syna Karola VI Habsburga, ostatniego męskiego przedstawiciela dynastii Habsburgów. I rzeczywiście zdobył koronę „innym sposobem”, jako małżonek cesarzówny, Marii Amalii Habsburg, córki Józefa I Habsburga. Niestety, Marysieńka tego nie doczekała…
To niezwykła lekcja historii, w każdej prawie kronice jest ktoś, kto miał przodków nad Wisłą. Polityka dynastyczna polskich władców była pełna dalekosiężnych planów. Patrzono też na wschód od naszych granic?
Oczywiście, że tak, zwłaszcza za Piastów. Już Bolesław Chrobry wydał jedną ze swoich córek za wielkiego księcia kijowskiego Świętopełka, niestety nie znamy imienia owej księżniczki. Wiemy natomiast, że wnuczka pierwszego króla Polski, Gertruda, wyszła za mąż za księcia Izjasława I, jednego z synów Jarosława Mądrego, którego obdarzyła trzema synami, władającymi ruskimi księstwami. Z kolei córka Bolesława Krzywoustego, Ryksa, po śmierci swojego pierwszego męża, króla Szwecji Magnusa Silnego, wyszła za mąż za księcia nowogrodzkiego Włodzimierza Wsiewołowicza z dynastii Rurykowiczów. Z tego związku pochodzi Zofia, późniejsza żona króla Danii i matka królów Danii, Kanuta VI i Waldemara II, jak również szwedzkiej królowej Ryksy oraz królowej Francji Ingeborgi, żony Filipa II Augusta.
Pamiętajmy jednak, że nasi rodzimi władcy poślubiali księżniczki z innych państw, dlatego nawet w żyłach królów i książąt z, wydawałoby się arcypolskiej, dynastii Piastów płynęła spora domieszka „obcej krwi”. Już wspomniany wcześniej król Bolesław Chrobry po kądzieli był potomkiem czeskiej dynastii Przemyślidów.
Ale to polskie dziedzictwo trwa nadal. Obecna królowa Belgów – Matylda, pochodzi z Sapiehów, dawnych właścicieli Krasiczyna. Zapewne warto i o tym wspomnieć przy okazji naszych rozważań.
Tak, to prawda. Żona Filipa I, aktualnego króla Belgów ma polskie korzenie. Jej matka hrabina Anna Komorowska, jest polską arystokratką, wnuczką Adama Zygmunta Sapiehy-Kodeńskiego, herbu Lis z Krasiczyna. Natomiast dziadek Matyldy ze strony matki, hrabia Leon Komorowski, który poślubił córkę pana na Krasiczynie księżniczkę Zofię Marię Sapieżankę-Kodeńską, był właścicielem dużego majątku w Siedliskach koło Kielc, ale jeszcze przed wojną został z niego wydziedziczony. Po przemianach, jakie zaszły po wojnie, Komorowscy, podobnie jak wiele innych ziemiańskich, arystokratycznych rodzin, zmuszeni byli szukać szczęścia poza granicami ojczystego kraju. Los rzucił ich najpierw do belgijskiego Konga, a potem do Belgii, gdzie osiedli w walońskim miasteczku Fortville. Matka aktualnej królowej Belgów, Zofia w 1973 roku poślubiła flamandzkiego arystokratę Patricka d'Udekem d'Acoz, z którym doczekała się piątki dzieci, w tym również Matyldy. Wprawdzie żadne z nich nie zna polskiego, ale za to ich matka zadbała o to, by poznały historię kraju ich przodków po kądzieli.
A zatem dalekowzroczna polityka polskich władców wciąż przynosi owoce.
Sama Matylda, która 4 grudnia 1999 roku poślubiła ówczesnego następcę tronu księcia Filipa, jest dumna ze swoich polskich korzeni, zresztą na jej wyraźne życzenie, wnętrze brukselskiej katedry św. Michała i św. Guduli, w której brała ślub, ozdobiono kwiatami w polskich, biało-czerwonych barwach. My także możemy być dumni z naszej rodaczki, która w roli małżonki króla (Filip został nim w lipcu 2013 roku, po abdykacji jego ojca) spisuje się znakomicie. Nie dość, że nie słychać o żadnych skandalach z jej udziałem, to uchodzi za prawdziwą ikonę mody i nigdy nie popełniła żadnej gafy. Doskonale łączy obowiązki reprezentacyjne z wychowywaniem czwórki dzieci, których doczekała się z Filipem. Warto dodać, że ich najstarsza córka Elżbieta, jako następczyni tronu nosząca tytuł księżnej Brabancji, niebywale lubiana wśród poddanych jej ojca, w przyszłości zasiądzie na tronie. A wówczas będziemy mogli się szczycić „naszą” królową, która panuje, a nie tylko jest żoną monarchy. Wszak w żyłach Elżbiety płynie spora domieszka polskiej krwi.
Książkę Dziedzictwo krwi. Potomkowie władców Polski na tronach Europy kupić można w popularnych księgarniach internetowych: