Lubię się wcielać w moje bohaterki. Wywiad z Eweliną Miśkiewicz

Data: 2023-04-17 15:58:25 | artykuł sponsorowany Autor: Patryk Obarski
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Lubię się wcielać w moje bohaterki. Wywiad z Eweliną Miśkiewicz z kategorii Wywiad

– Jestem przekonana, że w otoczeniu każdej i każdego z nas jest jakaś kobieta, która toczy walkę. Mnie bardzo dotykają takie historie, bo wiele z nich wynika z błędów systemu. Brak odpowiedniej pomocy, a czasem zwykłego zrozumienia, że jakaś zmiana choćby w przepisach ułatwiłaby jakiejś kobiecie życie – mówi Ewelina Miśkiewicz, autorka książki Sen przychodzi nad ranem

Nie powinniśmy bezwarunkowo ufać narratorom?

Jeśli mamy do czynienia z powieścią, w której jednym z elementów jest tajemnica, zagadka, jakiś sekret, to zdecydowanie nie powinniśmy. Rolą opowiadacza takiej historii jest nie tylko tworzenie atmosfery tajemniczości, wprowadzanie pierwiastka niepewności, ale też od czasu do czasu wywodzenie czytelnika w pole. Na takim schemacie oparte są głównie powieści kryminalne. Czytelnik powinien być czujny, jeśli pragnie rozwikłać zagadkę, zanim padną ostatnie słowa w powieści.  

Obraz fragmentaryczny, złożony ze skrawków, prezentuje Pani za sprawą pierwszoosobowej narracji w swojej najnowszej powieści, Sen przychodzi nad ranem. Skąd decyzja o pełnym oddaniu głosu w opowieści Luizie, głównej bohaterce?

Przede wszystkim taka narracja jest moim ulubionym typem narracyjnym. Lubię się wcielać w moje bohaterki, przygotowując się do tego wcześniej poprzez research. Kobiety, o których piszę, zazwyczaj się z czymś zmagają, muszę więc zgłębić problem, który je dotyczy. Wyposażona w wiedzę oraz, tak mi się zdaje, w umiejętność kreacji postaci, tworzę bohaterkę. Na ogół te kobiety na zewnątrz przywdziewają maski. Owszem, być może trzecioosobowy narrator wszechwiedzący również by sprostał zadaniu, ale wydaje mi się, że narracja pierwszoosobowa sprawia, że między bohaterką a czytelniczką lub czytelnikiem wytwarza się bardziej intymna, kameralna atmosfera. Bohaterka, która robi wszystko, aby w realnym świecie wydawać się całkiem zwyczajną kobietą, za sprawą pierwszoosobowej narracji otwiera się. Myślę, że dzięki takiej narratorce opowiadana historia ma też mocniejszy przekaz. To wszystko przytrafiło się mi, Luizie – zdaje się mówić bohaterka.   

Często zapominamy, że narrator w czasie swojej opowieści zawsze w pewien sposób filtruje rzeczywistość?

Tylko czy w przypadku Luizy jest to możliwe? Czy ona może swobodnie filtrować rzeczywistość, jeśli nie do końca wie, co nią jest, a co jest jedynie wytworem jej wyobraźni? Głowa Luizy jest pełna myśli, chaosu. Ona ma problem z rozpoczęciem opowieści. Myślę, że akurat w przypadku mojej bohaterki można dać się porwać jej historii, ponieważ jej intencje są czyste, to umysł płata jej figle. Ona w tym wszystkim jest zagubiona. Punkt czujności w trakcie lektury powinien  być przeniesiony w nieco inną stronę, której niestety nie zdradzę, żeby nie zabrać przyjemności z lektury powieści.

Tworząc książkę Sen przychodzi nad ranem, chciała Pani wyjść poza ramę gatunkową typowych powieści obyczajowych?

Poniekąd tak. Tylko że to nie zaczęło się w ten sposób: usiadłam i pomyślałam, że teraz napiszę coś, co będzie się wymykać określeniom gatunkowym. Raczej przyświecała mi idea opowiedzenia historii Luizy, pozwoliłam jej mówić, nie naginałam historii do żadnego gatunku, rolę nadrzędną pełni tu bohaterka, to, co chce przekazać. Problem gatunkowy pojawił się w momencie, kiedy postanowiłam przesłać książkę do potencjalnych wydawców. W większości przypadków wydawcy życzą sobie, aby składając propozycję wydawniczą, autor określił również gatunek, nierzadko także odbiorcę. Wówczas określiłam tę powieść jako psychologiczno-obyczajową z elementami thrillera. W recenzjach, które się ukazują, bardzo często jest określana jako powieść psychologiczna. Ja mam takie ciche marzenie, aby móc tworzyć po prostu powieści. Nieszablonowe, oryginalne, oparte na przekazie. Niekoniecznie napisane pod szablon gatunkowy. Chciałabym, aby czytelnik, widząc moje nazwisko na okładce, kojarzył je właśnie z czymś nieszablonowym.

W polskiej literaturze wciąż niewiele znajdziemy narracji o bohaterach w kryzysie psychicznym?

Jeśli tak, to być może jest to odzwierciedleniem ogólnego patrzenia na problem kryzysu psychicznego. Z pewnością sytuacja się zmienia, przyczyniają się do tego osoby popularne, które coraz śmielej mówią o swoich osobistych problemach w tym kontekście. Jest to jakiś przyczynek do tego, aby mówić o tym publicznie, odzierać chorobę psychiczną ze stereotypów, zrywać otoczkę wstydu. Na pewno problem leży też w samym systemie opieki zdrowotnej. To są kwestie ważne, o których trzeba rozmawiać i zmieniać je. I na pewno nie wykluczać w tej dyskusji osób, które się borykają z kryzysem psychicznym oraz ich bliskich. Myślę, że one najlepiej potrafiłyby wskazać, co na przykład zawodzi w systemie.

Nie ma Pani wrażenia, że jeśli taka tematyka poruszana jest w prozie popularnej, to często spłycona zostaje do rozwiązań banalnych czy nawet szkodliwych?

Przygotowując się do napisania powieści Sen przychodzi nad ranem raczej skupiałam się na literaturze fachowej, także reportażowej. Chciałam jak najlepiej oddać charakter postaci. Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie przeczytałam żadnej powieści tego typu. Wynika to również z tego, że jako czytelniczka staram się szukać literatury wartościowej, stroniącej od banału. Proza popularna z założenia ma trafiać do jak najszerszego grona czytelników, ma więc być prosta w odbiorze, co nie jest jednoznaczne z określeniem „banalna”, dlatego autorka oraz autor takiej prozy na pewno musi być mocno wyczulony na to, aby treść, jaką proponuje odbiorcy, nie była w żadnym wypadku szkodliwa. 

Jak się przed tym ustrzec?

Właśnie poprzez odpowiednie przygotowanie. Mówiąc kolokwialnie: trzeba się w temat dobrze „wgryźć”, dobrze poznać problem, który pragnie się poruszyć. Nawet jeśli jest to wątek poboczny, jeśli tematem nie jest sama choroba, lecz wprowadzenie takiej postaci ma służyć w jakiś sposób fabule, to nie można powielać stereotypów czy wprowadzać szkodliwych treści.

Luiza, choć otoczona innymi ludźmi, tak naprawdę czuje się niezwykle osamotniona, co dodatkowo wpływa na jej samopoczucie. To bohaterka postawiona w sytuacji krańcowej?

Luiza od dziecka ma poczucie, że jest inna, ale bardzo chciałaby pod pewnymi względami być podobna do wszystkich. Inna też jest Zoja, jej córka, ale jej inność określona jest w kontekście do Luizy. To odmienność innego rodzaju, taka, której Luiza być może pragnie. Zoja jest dobrze osadzona w rzeczywistości, rozumie ją, nauczyła się w niej funkcjonować. Być może jest już za późno, aby główna bohaterka zmieniła się, ale widzi szansę na zrozumienie swojej inności, jej krańcowa sytuacja polega na tym, że albo teraz, albo nigdy – nie będzie innego momentu w jej życiu, w którym może dowiedzieć się prawdy o sobie. Po pierwsze: dostaje szansę na powrót do rodzinnej miejscowości, a po drugie: wciąż jest osoba, która tę prawdę może jej przybliżyć. 

Życie bohaterki w dużej mierze zostało uwarunkowane przez przeszłość, którą wyparła. Jednak powracające w snach fragmenty wspomnień mają ogromny wpływ na jej życie?

Powtarzający sen nie daje jej spokoju. To wyczerpujące i trudno ciągle tak funkcjonować. Luiza chce i musi się dowiedzieć, co ten sen oznacza. Ponadto te fragmenty to takie elementy układanki, które musi ułożyć. Początkowo zdają się być ze sobą luźno powiązane, ale z każdym kolejnym snem nabierają wyraźniejszych konturów. Stanowią też początek jej drogi do odkrycia prawdy o sobie. Podążając ich tropem, Luiza coraz bardziej czuje się zagubiona i w pewnym momencie będzie potrzebować pomocy. Sen jest ważny, a najważniejsze okaże się to, do czego doprowadzi główną bohaterkę.

Podróż do rodzinnej miejscowości, na którą decyduje się Luiza, stanowi próbę zmierzenia się z dawnymi krzywdami?

Na początku bohaterka nie wie, że wyrządzono jej krzywdę, ma jedynie niejasną potrzebę powrotu, w której na pierwszy plan wysuwa się przeczucie, że kiedyś wydarzyło się coś istotnego, co zaważyło na jej życiu. Ale ostatecznie jest to taka próba, co więcej, Luiza nie zamierza zdezerterować, do końca pragnie prawdy.

Powrót Luizy do domu matki ma swój wymiar katartyczny?  To pierwszy krok w podróży bohaterki do zdrowia?

Bardzo by tego pragnęła, o czym świadczy jej nieustępliwość, ale też w pewnym momencie krzyk bezsilności. Jej świat ciągle jest niepewny, Luiza nie wie, co jest w nim prawdą, co wytworem umysłu, ale też i manipulacją bliskich osób. Prawda jest jej potrzebna również po to, aby odbudować zaufanie, między innymi do matki. I wydaje mi się, że Luiza zasługuje na prawdę, ona się jej należy. Jak wielu ofiarom krzywd.    

Sen przychodzi nad ranem to więc także historia skomplikowanych relacji między matkami a córkami?

Tak, w dodatku jakby przekazana z jednego pokolenia na drugie, jak dziedzictwo. Myślę, że matka Luizy też coś przeżyła, co w ostatecznym rachunku nie pozwoliło jej stanąć po stronie córki. Zamiast solidarności, opieki, miłości, Luiza od matki otrzymała brak wsparcia. A Luiza, mimo że kocha Zoję, czego dowodem jest jej ucieczka z rodzinnej miejscowości, kiedy poczuła, że Zoja może być zagrożona, to nie potrafi z kolei być taką matką, jakiej pragnęłaby Zoja. Tu wszystko jest pokaleczone, uwarunkowane wzajemnym poczuciem nie otrzymania od matki tego, czego by się pragnęło.

Luiza nie realizuje stereotypowej roli Matki Polki, matki-siłaczki. Bohaterka Pani powieści to matka wyczerpana, wycieńczona?

Takie zazwyczaj są bohaterki moich książek. Wydaje mi się, że tworzenie postaci wyłącznie silnych, heroicznych jest w pewnym sensie trochę przekłamaniem i tworzeniem niepotrzebnego wzorca, wobec którego każda z nas, każda kobieta, może poczuć się znów niewystarczająca. Jesteśmy zdolne do poświęceń, potrafimy wiele znieść, ale dużo w tym wszystkim  jest też zwątpienia, cierpienia, czasem – obaw przed przyznaniem się do tego, że się sobie nie radzi. Frustracja narasta latami, a to nigdy nie kończy się dobrze. Luiza jest matką, ale to nie oznacza, że fakt posiadania potomstwa od razu uczynił ją dojrzałą. Na pewno coś się w życiu kobiety w tym momencie zawsze zmienia, ale jeśli ona sama nie została na każdym etapie swojego życia dobrze „zaopiekowana", to nie można się dziwić, że w dorosłym życiu ma braki.

Z tego też powodu między Luizą a jej córką Zoją dochodzi do swoistego odwrócenia ról? Fakt, że jako matka Luiza sama potrzebuje opieki, dodatkowo ją frustruje?

Wydaje mi się, że sytuacja Luizy jest zrozumiała, ale z kolei Zoja wcale nie musi tego rozumieć. W tej relacji to ona jest córką i chciałaby mieć matkę, to zupełnie naturalne. A tymczasem bywa, że sama jej matkuje, boi się o nią. Frustruje to ją, ponieważ nie tak to powinno wyglądać. Zoja z kolei trochę jest tu kreowana na córkę-siłaczkę, musiała nauczyć się bardzo wcześnie zaradności. Ale nie byłabym sobą, gdyby jej postać była tylko heroiczna.  

W rzeczywistości kobiet takich jak Luiza – zmagających się z własnymi problemami, desperacko próbujących utrzymać się na powierzchni – jest znacznie więcej, nie są jednak dostrzegane przez kulturę?

Jest bardzo dużo. Jestem nawet przekonana, że w otoczeniu każdej i każdego z nas jest jakaś kobieta, która toczy walkę. Mnie bardzo dotykają takie historie, bo wiele z nich wynika też z błędów systemu. Brak odpowiedniej pomocy, a czasem zwykłego zrozumienia, że jakaś zmiana choćby w przepisach ułatwiłaby jakiejś kobiecie życie.  

Możemy więc liczyć na to, że w kolejnych powieściach także odda Pani głos kobietom?

Bardzo bym chciała, aby ukazały się moje dwie kolejne powieści (jedna została złożona w Wydawnictwie Szara Godzina, a druga w Wydawnictwie Replika), bo i w nich kobiety mają głos. Obecnie również pracuję nad książką, w której kobieca bohaterka opowiada swoją historię. Jednocześnie chciałabym do tych opowieści podchodzić niesztampowo. Tak, jak – myślę – udało się to w przypadku historii Luizy.

Książkę Sen przychodzi nad ranem kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.