Gościeradów to miejsce wyjątkowe. Wywiad z Eweliną Marią Mantycką
Data: 2022-08-18 12:47:12– Gdy słucham starszych ludzi, którzy opowiadają o tym, co tu się wydarzyło, czuję, jakbym była w łączności z przeszłością. Nie chcę, aby to miejsce zostało zapomniane. Mamy tak piękne legendy, postaci historyczne i pałac, który jest perełką naszej miejscowości. A gdzie pałac, tam wiele barwnych historii, kryjących się w każdym kącie. Gdy opowiadam o przeszłości Gościeradowa, ludzie często słuchają z zapartym tchem – mówi Ewelina Maria Mantycka, autorka książki Szczęście w pudełku po zapałkach.
Czy arystokracja w Polsce przypadkiem nie zniknęła trochę ponad sto lat temu?
A czy niektórzy nie uważają się nadal za arystokrację, a przynajmniej powołują na swoje zacne rodowody, kak mama Wiktora Połanieckiego, Katarzyna Suchodolska-Połaniecka? Nie, myślę, że to nigdy nie umiera.
Właśnie – w Szczęściu w pudełku po zapałkach potomkowie arystokracji pojawiają się w spokojnym życiu mieszkańców wsi Gościeradów. Wyższe sfery – nawet w postaci hotelowych potentatów – zawsze są magnesem przyciągającym kłopoty?
Mówi się, że gdzie pieniądze, tam zawsze kłopoty. Sądzę, że więcej kłopotów mają mieszkańcy Gościeradowa, gdy już potentaci z wyższych sfer się tu pojawią. I, jak wiadomo, każdy chcę ugrać coś dla siebie i stąd te kłopoty się narodzą.
Niedoszłe małżeństwo między bogatym panem Połanieckim a dziewczyną z Gościeradowa staje się przyczyną problemów Renaty. To bohaterka, którą tytułowe szczęście omija chyba szerokim łukiem?
Tak. Chciałam stworzyć bohaterkę podobną do większości zwykłych dziewczyn, które rzeczywiście uważają, że szczęście je omija, a już ta odrobina, mieszcząca się w pudełku po zapałkach, może wszystko zmienić. Renia jest może pechowcem, ale ma wielkie serce i charyzmę, aby to małe szczęście wykorzystać w pozytywny sposób.
Renata psuje wieczór panieński znajomej z dzieciństwa, a informacja o tym szybko dociera do całej wsi. W takich miejscach wieści szybko się rozchodzą?
Tak. Gościeradów to miejsce, w którym się wychowałam. I wieści tu rozchodzą się szybko, lotem błyskawicy: od sklepu, banku, targu po ludzi na przystanku. Nie trzeba prasy, aby każdy wszystko wiedział, albo sobie jeszcze „dopowiedział”. To urok takich miejsc.
I do tych przekazywanych pocztą pantoflową wiadomości każdy dodaje coś od siebie, nie zawsze prawdziwego?
Czasem wychodzą z tego niestworzone rzeczy. Ktoś przekręci nazwisko, pomyli osobę albo doda sobie do wydarzeń inny przebieg i stąd pojawia się cały galimatias. A Renata jest w jego centrum, ponieważ tam była i brała udział w bójce. Nikt jednak nie wspomina o postaciach pobocznych, jeśli wszyscy zapamiętali tylko Renię.
Te wydarzenia sprawiają, że Renata traci posadę w banku, a jedyne miejsce, w którym udaje jej się zatrudnić, to fabryka farb. Plotki mogą skutecznie zniszczyć życie nawet największemu życiowemu farciarzowi?
Tak. Jeśli to mała wieś, to każdy o wszystkich wie, a jak nie, to się dowie, aby wiedział, jakiego człowieka zatrudnia. Czasem takie „plotki” niszczą nie tylko kariery, ale i życia ludziom, którzy nie mają na to wpływu. Chciałam pokazać, że nawet kiedy społeczeństwo nas już osądziło, mogą znaleźć się ludzie, którzy w plotki nie uwierzą, dając nam drugą szansę. Wówczas wszystko ma szansę się zmienić. A czy Renia ostatecznie okaże się farciarzem? O tym przekonamy się w kolejnych tomach Sagi gościeradowskiej.
Renata staje się w Gościeradowie persona non grata, jednak nie zamierza się poddać i postanawia pozostać w ukochanej miejscowości. Czasem przywiązanie do miejsca bywa silniejsze niż otaczający nas ludzie?
Och, to moje prywatne odczucia przelane na papier. Ponieważ to ja nieraz muszę podjąć taką decyzję – szukając pracy, rozważam duże miasta, ale Gościeradów to miejsce, gdzie jestem silnie zakorzeniona. Kocham to miejsce i zawsze boję się, że kiedyś będę musiała je opuścić. Może dla Reni ludzie byli nieprzyjemni, jednak to jej rodzina i najbliżsi stanowią dla niej wsparcie, aby jednak się nie poddawała.
Właśnie: Renata ma także przyjaciół, którzy ją wspierają. Warto otaczać się osobami, którym nawet w najgorszych chwilach można zaufać?
To najważniejsze, aby mieć osoby, którym się ufa, które nawet w najcięższych chwilach są obok nas i chociaż cały świat się od nas odwraca, oni nie. Ja takich przyjaciół mam i wiem, że czasem, gdy piszę kolejną powieść i zapominam o całym świecie, oni to rozumieją i przyzwyczaili się nawet do tego, że czasem odpisuję po kilku dniach – i to nad ranem – na nieaktualne tematy. Za to gdy mam zły dzień, wystarczy słowo i błyskawicznie zyskuję wsparcie, tak potrzebne, aby przezwyciężyć wiele trudności.
Pracując w fabryce, bohaterka poznaje Wiktora Połanieckiego, choć wcale nie jest to spotkanie marzeń. To przypadek, łut szczęścia, a może przeznaczenie?
Przeznaczenie. Myślę, że to miał być właśnie ten dzień, kiedy szczęście wkroczy w życie Renaty z wielkim hukiem i z pomarańczową farbą na sznurowadłach.
Połaniecki zwraca uwagę na Renię, choć ta wcale nie ma zamiaru nawiązywać znajomości. Czasem życiowa szansa przychodzi sama i niekoniecznie jest przez nas oczekiwana?
Większość życiowych szans przychodzi do nas nieoczekiwanie i do nas zależy, czy potrafimy je wykorzystać. Na początku spotkania Renia nie wie, że to Połaniecki i zachowuje się wobec niego naturalnie. Przy drugim spotkaniu jest już ostrożniejsza i chyba bardziej zdystansowana. Ale wszystko się zmienia, jak to w życiu bywa, przekonujemy się do ludzi dopiero wtedy, gdy poznamy ich bliżej.
Mimo wszystko Renata chce pozostać wierna własnym zasadom, a przede wszystkim - Gościeradowi. To miejsce jest nie tylko przestrzenią, ale również i bohaterem powieści?
Tak, miało być to jedynie tło, ale ostatecznie Gościeradów to prawdziwe centrum wydarzeń, ma swoje legendy i swoją historię. Prywatnie zajęłam się opisywaniem historii Gościeradowa i badania tak mnie pochłonęły, że trochę zapominałam o Szczęściu w pudełku po zapałkach i prace nad powieścią postępowały naprawdę powoli. Ale dzięki temu Kamila jest taką fanatyczką historii… podobnie jak ja.
Podobnie jak ludzie, Gościeradów też ma swoje tajemnice. Przeszłość wsi w pewien sposób łączy i spaja ze sobą mieszkańców?
Tak. To miejsce jest wyjątkowe. Gdy słucham starszych ludzi, którzy opowiadają, co tu się wydarzyło, czuję, jakbym była w łączności z przeszłością. Nie chcę, aby to miejsce zostało zapomniane. Mamy tak piękne legendy, postaci historyczne i pałac, który jest perełką naszej miejscowości. A gdzie pałac, tam wiele barwnych historii, kryjących się w każdym kącie. Gdy opowiadam o przeszłości Gościeradowa, ludzie często słuchają z zapartym tchem.
A jaka jest Pani ulubiona historia związana z Gościeradowem?
Mam ich tak wiele, że trudno wybrać jedną, ale najpiękniejszą jest chyba smutne życie ostatniego hrabiego Eligiusza Suchodolskiego, który kochał sztukę, muzykę i podróże, ale pałac gościeradowski wydawał mu się grobowcem, w którym był bardzo samotny. Odtrącony przez kobiety, wygnał je z pałacu i otoczył się służbą wyłącznie męską. Jak mówią legendy, miał swojego ulubionego służącego, młodszego o 27 lat, Włodzimierza Zajączkowskiego. Po śmierci Eligiusza brat pochował go w kaplicy, którą Eligiusz wybudował dla ulubionego służącego, a na tylnej ścianie znajduje tablica poświęcona owemu służącemu, jakby nawet po śmierci mieli być razem. Swoją drogą, większość mieszkańców Gościeradowa nie zdaje sobie sprawy z istnienia tej tablicy.
Jak na Pani powieści reagują mieszkańcy prawdziwego Gościeradowa, z którym przecież jest Pani związana?
Bardzo pozytywnie. I są bardzo mile zaskoczeni. Pierwsze pytanie, jakie pada: ale to powieść historyczna? Nie, to romans z tłem historycznym, ale miejsca z Gościeradowa są jak najbardziej prawdziwe. Gminna Biblioteka Publiczna w Gościeradowie zorganizowała spotkanie autorskie z Sagą gościeradowską, ludzie na ulicy pytają, gdzie mogą kupić książkę i kubki z pięknymi zdjęciami Gościeradowa, wykonanymi przez Mateusza Morszczyznę. Dużo osób nabywa książkę czy kubek dla bliskich na prezent, a sporo z tych rzeczy jedzie za granicę, aby drobny upominek przypominał bliskim o domu. To bardzo dobre uczucie dla pisarza, którego powieść została doceniona.
Rozumiem, że do Gościeradowa trafimy także i w kolejnym tomie Pani cyklu?
Tytuł serii – Saga gościeradowska – zobowiązuje, więc akcja moich powieści toczy się w tej malowniczej wsi, ale również w jej okolicach. A jeśli w ten sposób zachęcę kogoś do odwiedzenia mojego miejsca na ziemi, to świetnie, zapraszam do zwiedzania wszystkich atrakcji, a sama z przyjemnością poopowiadam o historii Gościeradowa.
W kolejnym tomie czeka nas wiele niespodzianek, z dawką humoru od Renaty, Kamili i Eli. Na pewno znajdziemy tu dawkę legend o pałacu, opowieści o UFO, spotkamy dziedziczkę Prażmowską w gorsecie a'la Pompadour... Będzie też porwany książę, trup w lesie i szczęście… dużo szczęścia!
Książkę Szczęście w pudełku po zapałkach kupicie w popularnych księgarniach internetowych: