Człowiek z wieloma pasjami, czyli jak kochać i pielęgnować swoją historię.
Data: 2011-09-19 14:03:43Aleksandra Kiliszewska: Pańska przygoda z książką „Moje Połajewo” to zarazem wieloletnia przygoda z historią...
Bogdan Garstecki: To prawda, a historia w moim domu rodzinnym była od zawsze. Mama lubiła opowiadać „o królach”. Mieliśmy przedwojenne, dwutomowe, bogato ilustrowane „Dzieje Polski” Baczyńskiego, które dostaliśmy od dziadka Ciesielskiego. Dziadek pracował w Niemczech i tam należał do Organizacji „Sokół” (sportowa i patriotyczna), ojciec działał też w „Sokole”, a mama w „Młodych Polkach”. Duma z historii Polski (nigdy nie prowadziliśmy wojen zaborczych, nie byliśmy agresorami!) i bezinteresowna praca dla środowiska, Ojczyzny – to był przykład od rodziców. „Bóg-Honor-Ojczyzna” - nie tylko na wojskowych sztandarach, ale w życiu każdego Polaka!
Aleksandra Kiliszewska: Czy trudno było uzyskać potrzebne do napisania książki materiały?
Bogdan Garstecki: Zdobywałem je z różnych źródeł. Poczynając od artykułów z gazet, poprzez rozmowy z najstarszymi mieszkańcami Połajewa, którzy chętnie użyczali mi materiałów w postaci zdjęć i dokumentów. Najpierw zdobyte materiały umieszczałem w segregatorach. Dopiero w 2008 roku przekonałem się do komputera, który otrzymałem w prezencie od dzieci. Przeniesienie zebranych informacji na komputer bardzo ułatwiło moją pracę. W chwili obecnej nie wyobrażam sobie bez niego dalszej pracy.
Aleksandra Kiliszewska: Jak długo poszukiwał pan niezbędnych informacji?
Bogdan Garstecki: Zaczęło się już jakieś dwadzieścia lat temu. Najważniejsze w całym przedsięwzięciu były cierpliwość i nadzieja. Dopingowało mnie to, że czas ucieka. Nikt nie pisze o Połajewie, więc ja się tego podjąłem. Żałuję, że zacząłem pisać tak późno. Dziadek i ojciec powinni mnie do tego „gonić”, usiąść nade mną i powiedzieć: "Synu, pisz!"
Aleksandra Kiliszewska: Jednak „Moje Połajewo” to tylko część Pańskiego dorobku literackiego.
Bogdan Garstecki: Wydano już „Słownictwo Połajewa i okolic”, a w przygotowaniu są „Krzyże i kapliczki przydrożne Gminy i Parafii Połajewo”, a w najbliższych planach mam również zamiar wydać „Opowieści różnej treści”.
Aleksandra Kiliszewska: O czym przeczytamy w tej książce?
Bogdan Garstecki: Będą tam opisane ciekawe zdarzenia, koligacje rodzinne… Nadto planuję wydać „Połajewo moich dziadków”, w której to książce będzie można znaleźć wiele starych zdjęć i widokówek z opisami.
Aleksandra Kiliszewska: W Połajewie jest Pan również znany jako wieloletni dyrygent chóru „Cecylia”. Czy muzyka jest pańską pasją?
Bogdan Garstecki: Tak! Śpiew chóralny. Muzyka klasyczna. Lekka, przyjemna. Nie hip-hop, techno czy metal! Kiedy słyszę ten rodzaj muzyki, serce mi kołacze. Chórem „Cecylia” dyryguję już od 1972 roku. Jestem z tego dumny, bo ma on liczącą ponad sto piętnaście lat tradycję. Pomogłem również tworzyć Izbę Pamięci chóru.
Aleksandra Kiliszewska: Więc nie tylko z piórem, ale także z batutą w dłoni czuje się Pan pewnie. Dawniej uczył Pan w szkołach języka rosyjskiego i muzyki. Czy już wtedy interesował się Pan dziejami Połajewa i losem ich mieszkańców?
Bogdan Garstecki: W latach 80-tych uczyłem też historii w szkole podstawowej. To mobilizowało mnie do badania prawdziwej historii Polski! Już wtedy organizowałem konkursy o Piłsudskim i byłem fundatorem nagród. Stawiałem „dziwne” pytania: „Czy II wojnę światową wygraliśmy?” (to dlaczego Polska straciła wtedy pięćdziesiąt dwa procent terytorium?), „Jaki żołnierz leży w Grobie Nieznanego Żołnierza?”. „Orlęta Lwowskie – kto to?”. Wszyscy wiedzą, że „gęsi ocaliły Rzym”. A kto wie, że polskie dzieci ocaliły Lwów w 1919 roku? Zginęło ich tysiąc pięćset w wieku do piętnastu lat! A harcerze w Kownie w 1939 roku? Boli mnie polskie serce, że historycy i reżyserzy filmów nie pokazują, np. Rotmistrza Witolda Pileckiego czy generała „Nila” Augusta Fieldorfa.
Aleksandra Kiliszewska: W Pana życiu sporo miejsca zajmują również Kresy...
Bogdan Garstecki: Jestem od wielu lat zakochany w tym regionie. W ostatnich latach odwiedziłem siedem razy Ukrainę i trzy razy Litwę. Stamtąd przywiozłem „Madonny Kresowe”.
Aleksandra Kiliszewska: Czyli interesuje się Pan również ikonografią?
Bogdan Garstecki: Tak, w swym zbiorze mam już około trzydziestu Madonn. Kiedy byłem w Kijowie, gdzie kończyłem studia magisterskie z filologii rosyjskiej, stało się coś wyjątkowego – utwierdziłem się w wierze. Gdy człowiek był daleko od kościoła, to wiedział, czego mu brakuje – Boga. Ludzie musieli przebyć do kościoła drogę stu dwudziestu kilometrów na spotkanie z księdzem raz w miesiącu. Nie było książeczek do nabożeństwa, jedynie ręcznie przepisywane zeszyty – modlitewniki. Nigdy nie zapomnę tych chwil, gdy ludzie tak gorliwie uczestniczyli w spotkaniach z Panem Bogiem. Między nimi wytworzyła się niesamowita więź – naprawdę to coś wzruszającego!
Aleksandra Kiliszewska: Która z wielu pasji sprawia Panu najwięcej przyjemności?
Bogdan Garstecki: Odkrywanie przeszłości. Poszukiwanie skarbów historii, bezkrwawe polowanie, bo tak to można nazwać. Miło pomyśleć, że komuś może się to kiedyś przydać. Ktoś, czytając, może odkryć nieznaną mu dotąd historię własnej rodziny.
Aleksandra Kiliszewska: Czy znajduje Pan czas na odpoczynek, będąc tak bardzo zajętym?
Bogdan Garstecki: Czas mamy wszyscy taki sam – dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jeżeli komuś na czymś zależy, zawsze znajdzie nieco czasu. Trzeba mieć czas na odpoczynek, czas dla siebie, żeby pracować nad sobą i stawać się lepszym. Mam czas na myślenie: „Po co żyję?”, „Co mam zrobić, a co już zrobiłem?”.
Aleksandra Kiliszewska: Otrzymał Pan wiele ważnych odznaczeń, m.in. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi, Odznakę Zasłużonego Działacza Kultury. Uhonorowana Pana również Nagrodą Ministra Oświaty i Wychowania. Czy któreś z odznaczeń jest dla Pana niezwykle ważne?
Bogdan Garstecki: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, bo to odznaczenie ponad wszystko, ponad dwoma złotymi, które wręczono mi wcześniej. Jednak kiedy go otrzymałem, uważałem, że na niego nie zasługuję.
Aleksandra Kiliszewska: Dlaczego?
Bogdan Garstecki: Trzeba coś robić. Jeśli sobie powiem, że już wszystko zrobiłem i wszystko mi się należy, to już nic później nie będę robić. Jestem dłużny moim rodzicom, dziadkom, Połajewu… Wychowałem się tu i od narodzin oddychałem tym powietrzem. To mobilizacja do bycia godnym tego Orderu. Lecz nie obnoszę się z odznaczeniami. Nie dla nich żyję i pracuję.
Aleksandra Kiliszewska: Trzeba przyznać, że nie prowadzi Pan typowego życia emeryta. Wielu młodych ludzi powinno brać z Pana przykład.
Bogdan Garstecki: Ale tak było zawsze - przed przejściem na emeryturę starałem się być równie aktywny - także pozazawodowo. Nawiązując do mojej ulubionej pasji, historii, chciałbym na koniec przypomnieć pewne słowa: „Świadkowie historii umierają, trzeba się śpieszyć. Nie pozwólmy, aby wrogowie spisali naszą historię.”
Aleksandra Kiliszewska: Dziękuję za rozmowę.