Artysta John Banville i rzemieślnik Benjamin Black. O Janusowym obliczu jednako perfekcyjnego pisarza z Banvillem-Blackiem rozmawia Marta Bartosik.
Data: 2007-03-12 18:46:29Podobno pana żona twierdzi, że w trakcie pracy nad książką przypomina pan mordercę, który dopiero co wrócił z krwawej jatki. W takim razie co mówi teraz, gdy zaczął Pan pisać kryminały?
Mam pewne podejrzenia, że moja żona nie darzy Benjamina Blacka wielkim szacunkiem. I być może ja też; w pewnym stopniu. Praca pisarza to mordercze zajęcie, o czym John Banville i jego żona doskonale wiedzą. Sztuka jest zaborcza, zabiera wszystko, co masz. I na końcu dnia, gdy kończysz pisać, wyglądasz jakbyś zajmował się jakąś krwawą robotą. Rzemiosło, czyli to czym właściwie para się Benjamin Black, jest mimo wszystko mniej stresujące. Tajemnica Christine Falls jest dla mnie czymś w rodzaju solidnie wykonanego stołu, dobrego krzesła; użyłem tu wszelkich moich technicznych umiejętności i zdolności. Powieści Johna Banville’a są ulepione z krwi i ścięgien.
Dlaczego zdecydował się pan na eksperyment z czarnym kryminałem, a nie z jakąkolwiek inną odmianą literatury detektywistycznej?
Czarny kryminał pozwala na realistyczne opisanie życia. Powieść detektywistyczna jest nierzeczywista: wszystkie clues zostaną zebrane, zagadka otrzyma logiczne wyjaśnienie, zabójcę spotka sprawiedliwa kara. W życiu tak nie jest. Życie to bałagan, chaos i niespójność. Tak, życie jest czarne. Kiedy zasiadłem do pisania Tajemnicy Christine Falls przyrzekłem sobie, że będę unikać klisz i stereotypów, że będę uczciwy jak tylko to możliwe. Gdyby tak nie było, po cóż bym się decydował na tę książkę?
Mówiąc o mistrzach czarnego kryminału, koncentruje się pan zwykle na Georges’ie Simenonie, a milczy o Raymondzie Chandlerze czy Dashiellu Hammecie…
Kiedyś przepadałem za książkami Chandlera i Hammetta; lubię je zresztą i dzisiaj. Ale po tych wszystkich latach postrzegam je jako sentymentalne u samego rdzenia. Simenon, który jest moim ostatnim odkryciem, to czysta stal, z jakiejkolwiek strony nań nie popatrzeć. Takimi są też książki Richarda Starka czy Jamesa M.Caina choć żaden z nich nie jest tak złowróżbnie elegancki jak francuski pisarz. Simenon to prawdziwy mistrz, być może jeden z najbardziej niedocenionych artystów dwudziestego wieku.
Czy jest coś, czego posągowy John Banville, laureat Nagrody Bookera, może nauczyć się od autora powieści kryminalnych, Benjamina Blacka? I na odwrót?
Być może John Banville mógłby się nauczyć nieco pokory od skromnego rzemieślnika Benjamina Blacka. Lekcją dla Benjamina Blacka byłaby natomiast stała dążność do utrzymywania niezmiennie wysokich standardów. Złe lub niedbałe pisarstwo – to znaczy takie, które nie sięga poziomu właściwego pisarzowi – to rzecz niewybaczalna.
Polscy czytelnicy mają pewne utarte wyobrażenie Zielonej Wyspy. Także za sprawą literatury, by truistycznie wspomnieć Ulissesa Jamesa Joyce’a. A jaka jest pana Irlandia?
Zawsze fascynowała mnie Irlandia lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Lata mojego dorastania. To czas rzadko dostrzegany przez pisarzy. Najpewniej dlatego, że bardzo ciemny i ponury. A to właśnie idealna atmosfera dla czarnego kryminału – pisząc jako Benjamin Black, czuję dym papierosów, smolisty zapach smogu, owczą woń mokrych płaszczy… Dla pisarza ten czas to cudowny temat, ale inaczej, mój Boże, nie chciałbym do niego wracać!
Wydawnictwo Literackie, 5 marca 2007
Martwa dziewczyna
rodzinne kłamstwa
mroczne sekrety Kościoła
i Dublin lat 50-tych
w klasycznym czarnym kryminale
Banjamin Black (John Banville),
Tajemnica Christine Falls
Premiera: 23 marca 2007