Anioł Stróż. Jak sprzedają się dobrzy aktorzy...
Data: 2021-11-15 17:14:02Skoro Tommy zgodził się na rolę w takiej komedii, to świat filmowy schodzi na psy albo jeszcze niżej – taka była moja pierwsza myśl, gdy doczekałem napisów końcowych. Już po samych opisach czułem, że to będzie kicz w stylu Pacyfikatora czy tej podobnych produkcji, ale o ile we wspomnianym filmie główną rolę grał słaby aktor, a całość była skierowana do najmłodszych – tutaj obecność wielkiej gwiazdy dawała nadzieję na to, że nie będzie źle... A jednak.
Anioł Stróż – opis filmu
Kilka cheerleaderek przypadkowo staje się świadkami morderstwa i od tej pory ich życie jest w niebezpieczeństwie. Dostają się pod skrzydła staroświeckiego agenta – Rolanda Sharp'a (Tommy Lee Jones), który ma alergię na wszelki brak dyscypliny, przez co bardzo trudno mu współpracować z niesfornymi nastolatkami, a tym bardziej – chronić je przed zakusami mordercy.
Anioł Stróż – recenzja filmu
Fabuła, o której od początku wiemy, że nie będzie należała do oryginalnych i tak pełna jest widocznych na pierwszy rzut oka luk. Proszę sobie wyobrazić – skoro dziewczyny mają rozpoznać mordercę i po to są chronione, a ów złoczyńca został zabity przez pracodawcę, to po co skupiać uwagę jeszcze na ochronie ich ładnych tyłeczków? Powiecie, że mogły zeznawać w sądzie, ale przez cały film nie było mowy o ich ewentualnym zeznawaniu i po co morderca pierwszego mordercy ugania się za kompletnie bezużytecznymi świadkami, skoro i tak raczej szkody mu nie wyrządzą?
Czytaj także: Czeski sen. Obraz współczesnego konsumpcjonizmu
Dialogi są na niskim poziomie. Rozumiem: płytkie dziewczyny, płytkie teksty, ale dlaczego ich anioł stróż przez cały film intelektualnie stara się upodobnić do swoich pupilek, skoro gardzi takim zachowaniem? Akcja i muzyka – ileż tu patriotyzmu np. kiedy Roland goni złoczyńcę, zawsze w tle słyszymy donośną muzykę albo, gdy w innej scenie informator zaczyna uciekać, słyszymy wesolutkie tło. Śmiać się trzeba? Tylko z czego?
Anioł Stróż – czy warto obejrzeć?
Ucieczka zresztą po kilku sekundach się kończy, więc jest to bardziej irytujące, niż śmieszne. Tommy Lee stracił dużo w moich oczach, bo zdecydował się pójść "na skróty", tylko po to, by zrobić spore pieniądze. Po chwili jednak widzę Anne Archer, a to już dla mnie totalny szok. Zasłużona aktorka, kobieta z klasą, zdobywczyni Złotego Globu, nominowana do Oscara i taka wpadka... Nie da się niczego dobrego o tym filmie powiedzieć, nie zapraszam do kin. Chyba że ktoś chce zobaczyć, jak sprzedaje się kwiat aktorstwa...