Do znużenia. Recenzja filmu „365 dni"
Data: 2020-02-07 15:02:56Powieść Blanki Lipińskiej 365 dni podzieliła Polaków. Z jednej strony zachęciła do czytania ludzi, którzy nie mieli książki w ręku od czasów szkoły średniej i ich wspomnienia z związane z literaturą – mówiąc krótko – nie były najlepsze. Z drugiej: niewiele więcej dobrego może powiedzieć o niej ktoś, kto z literaturą obcuje na co dzień. Czy na podstawie takiego materiału mógł powstać dobry film – zwłaszcza, że jedną z jego producentek była autorka książki? Łatwo chyba przewidzieć, że odpowiedź brzmi: „Nie".
Czytaj także: Druga część 365 dni wkrótce w kinach
Pytanie, czy 365 dni to fanfic na temat 50 twarzy Greya zostawmy na boku. Centralne postaci produkcji to sycylijski gangster Massimo Torricelli (Michele Morrone), zauroczony przebywającą w Italii Polką, Laurą (Anna Maria Sieklucka). Massimo wie, czego chce. I to, czego chce, zawsze dostaje. Zamiast więc jak człowiek postarać się o względy Laury, po prostu ją porywa. Proponuje, że Laura będzie jego więźniem (przetrzymywanym, trzeba przyznać, w luksusowych warunkach) przez 365 dni (cóż to jednak za propozycja, której nie można odrzucić?). Jeśli się w nim zakocha, związek skonsumują i będą żyli dalej, długo i szczęśliwie. Jeśli nie – odejdzie, wolna.
Umberto Eco napisał w jednym z felietonów, że film porno można poznać od razu po tym, że codzienne czynności, jak na przykład mycie rąk, trwają w nim dokładnie tyle, co w codziennym życiu i śmiertelnie nużą (jakby ktoś nie zauważył scen seksu, które pojawiają się pomiędzy nimi). Polska produkcja z jego rodakiem w jednej z głównych ról spełnia tę definicję w pełni. Jest... nudno. Potwornie nudno. I monotonnie. Za sprawą profesji Massimo teoretycznie w tle ma miejsce jakaś gangsterska intryga, ale wypada ona bardzo blado i niespójnie.
Czytaj także: 365 dni za granicą. Czy będzie międzynarodowy sukces?
Właśnie – Massimo. Mężczyzna jest uzależniony od seksu. To dla niego relaks, sposób na poradzenie sobie ze stresem, ucieczka od brutalnej rzeczywistości. Seksu jest więc w filmie dużo, w dodatku pokazywanego w sposób bardzo bezpośredni. Dokładnie tak, jak w książce. Tyle, że o ile w książce – teoretycznie – wyobraźnia mogłaby podsuwać czytelnikom mniej lub bardziej interesujące obrazy, o tyle w filmie robi to... reżyser. Dostajemy więc porno. Jasne, z pięknymi zdjęciami, atrakcyjnymi aktorami, cudowną scenerią i dekoracjami, a także całkiem konserwatywną wymową (przed seksem musi być miłość, a do pełni szczęścia potrzebny jest ślub), ale wciąż porno. Tylu scen seksu chyba w polskim kinie głównego nurtu jeszcze nie było. Barbara Białowąs dba o przynajmniej odrobinę kreatywności przy ich realizacji, jednak nadal erotyki jest w tym filmie po prostu za dużo. O ile pierwsze ujęcia da się jeszcze znieść, to gdy występują one w tak dużym stężeniu, aż chce się wstać z fotela i wyjść z kina. I nic to, że odpowiada za nie znakomity Bartosz Cierlica, którego praca jest najjaśniejszym punktem produkcji. Niebanalne kadry, świetne ujęcia, praca kamery – to nie tylko świetny warsztat, ale też ogromny talent.
Nie da się ukryć, że dwojgu głównych aktorów udało się oddać napięcie i przyciąganie między Laurą i Massimem, poza tym jednak bywają potwornie wręcz drętwi. Nie pomogają im w tym fatalne dialogi, a także fakt, że cała historia utrzymana w bardzo poważnym tonie. Scenariusz jest niespójny i miejscami niezrozumiały, mimo oczywistości głównego wątku. Postaci dalszych planów pojawiają się na ekranie na chwilę, by zaraz zniknąć bez wyraźnego powodu. A szkoda, bo na przykład Grażyna Szapołowska mogłaby tu cokolwiek zagrać. Na uwagę zasługuje jedynie Magdalena Lamparska, która wnosi odrobinę ożywienia i dystansu do całej produkcji.
Czytaj także: 365 dni - cytaty z książki
Jedno trzeba Blance Lipińskiej przyznać: znakomicie wyczuła tkwiące chyba w wielu paniach marzenie o życiu w bajce. Marzenie o księciu na białym koniu, który dostrzeże je i uwiezie w dal, zapewni życie w luksusie i pozwoli nie przejmować się codziennymi troskami. A, i jeszcze da satysfakcjonujący seks. Film jest wizualizacją tego pragnienia. Kobietom pozwoli na moment przenieść się do tej bajki – mężczyzn usprawiedliwi, bo wreszcie będą mogli „legalnie" obejrzeć porno razem ze swoimi żonami. A nam, czytelnikom, pozwoli choć przez chwilę cieszyć się, że film na podstawie książki bije rekordy popularności. Tylko czy to naprawdę dobra wiadomość?
Film 365 dni zobaczycie w kinach. Książka dostępna jest w popularnych księgarniach internetowych. Ale nie mówcie, że nie ostrzegaliśmy:
Dodany: 2020-02-11 00:15:40
Nie miałam okazji zapoznać się z twórczością Pani Blanki Lipińskiej. Kojarzę ją jedynie z wywiadów z nią przeprowadzanych.
Dodany: 2020-02-10 10:34:30
raczej nie...
Dodany: 2020-02-09 09:07:33
Książki nie czytałam. Na film się nie wybieram.
Dodany: 2020-02-08 22:20:27
Też nie ciągnie mnie ani do czytania książki, ani do oglądania tego filmu.
Dodany: 2020-02-08 12:13:49
Byłam wczoraj na premierze i absolutnie NIE ZGADZAM się z tą recenzją scen niby porno przaktynie nie było nie zostało pokazane pełne zbliżenie tylko urywki co ciekawsza scena kamera w góre aktorzy zagrali swoje role świetnie i nie mam sie do czego doczepić. Serio ? ktoś kto napisał taką beznadziejna recenzje nie wie co pisze
Dodany: 2020-02-08 07:36:23
#stopmakestupidpeoplefameus
Dodany: 2020-02-08 01:27:53
Na pewno nie !
Dodany: 2020-02-07 20:58:51
Nie spodziewałam się wiele po tym filmie i nie pomyliłam się.
Dodany: 2020-02-07 19:54:59
Jeśli ktoś czytał ten swoje wie, skoro film wiernie odtwarza treść, jak zauważa recenzent.
Dodany: 2020-02-07 16:35:39
O gustach się nie dyskutuje...
Dodany: 2020-02-07 15:51:12
Nie!
Dodany: 2020-02-07 15:50:40
Nie wybieram się ;)
Dodany: 2020-02-07 15:15:54
Podziękuję za taki film....