Nie musisz prowadzić konwencjonalnego życia. Ani robić tego, czego oczekują od ciebie inni ludzie. Mierz wysoko, tak jak teraz, i nie spuszczaj z tonu.
Jeśli nie chodzisz z głową w chmurach, nie sięgniesz gwiazd.
Trzeba mieć odwagę marzyć, a ten, kto chce odkrywać, musi wypłynąć z bezpiecznej przystani.
(...) to nie miłość jest ślepa, tylko marzenia, którymi człowiek nabija sobie głowę. A potem robi wszystko, żeby się spełniły, nie patrząc na konsekwencje ani rany zadawane po drodze innym ludziom.
Nie jest łatwo. Wie o tym każdy, kto na co dzień się kimś opiekuje. Najpierw trzeba zapomnieć o sobie, bo przecież to chory jest najważniejszy, potem o ambicjach, a na końcu o swoich marzeniach.
To dziwne uczucie, kiedy ktoś ci się podoba. Kiedy rozumiesz się z nim bez słów, czytasz jego myśli z grymasu twarzy czy układu kącików ust. Łapiesz się na tym, że tracisz nad sobą kontrolę, i budzisz się z marzeń, gdy zaczyna do ciebie coś mówić.
Od tak dawna modliłam się o dziecko, ale w jakichś odległych zakamarkach umysłu słyszę głos mojej mamy, mówiącej: "Uważaj, czego sobie życzysz".
Na tej wsi nie uchowa się żadna tajemnica. Mam cichą nadzieję, że nie wszędzie tak jest. Przecież życie na wsi jest wciąż moim marzeniem.
Iluż jednak udręczonych światem ludzi leżało bezsennie lub marzyło we śnie. Na ziemię opadła rosa, kwiaty się stuliły; bydło na łąkach nadrzecznych pasło się jeszcze, wyszukując językiem trawę, której nie mogło już dostrzec; owce na wzgórzach leżały cicho, jak głazy. Bażanty na wysokich drzewach lasów w Pangbourne, skowronki w gniazdkach z trawy nad kamieniołomem w Wansdon, jaskółki pod okapem domu w Robin Hill i wróble w Mayfair – spały w tę łagodną i bezwietrzną noc nie śniąc o niczym. Klaczka po Mayfly, niezbyt jeszcze przyzwyczajona do swej nowej siediby, dreptała i kręciła się w swej zagrodzie. Nieliczne istoty latające po nocy – nietoperze, ćmy i sowy – uwijały się żywo w parnej ciemności, lecz cała żyjąca za dnia Natura spoczywała w bezbarwnej i bezgłośnej ciszy nocnej. Jedynie ludzie – mężczyźni i kobiety – nie mogli opędzić się od natrętnej trwogi lub miłości i w chybotliwym blasku marzeń trawili na rozmyślaniach samotne godziny.
Jak stary człowiek może żyć inaczej niż marząc o dobrze przeżytej przeszłości? Marzeniom tym brak ożywczego ciepła, oświetla je tylko blade słońce zimowe. Powłoka ciała wytrzymuje delikatne pulsowanie pamięci. Człowiek stary teraźniejszości winien nie dowierzać, lękać się przyszłości. Z głębokiego cienia niech patrzy, jak słońce dopełza mu do stóp. Jeśli to słońce dni letnich, niechże go unika i nie myli z słońcem babiego lata, z słońcem jesieni. Tak szczędząc siły będzie zmierzał ku końcowi łagodnie, z wolna, niepostrzeżenie, aż któregoś dnia o świcie, nim zerwie się wiatr ranny, zniecierpliwiona Natura chwyci go za gardło i wydusi zeń ostatnie tchnienie, a na kamieniu grobowym mu wykują: „Zmarły w sile wieku!”
Snuj marzenia tak, jakbyś miał żyć wiecznie; żyj tak, jakbyś miał umrzeć dziś.
Nie musisz prowadzić konwencjonalnego życia. Ani robić tego, czego oczekują od ciebie inni ludzie. Mierz wysoko, tak jak teraz, i nie spuszczaj z tonu.
Książka: Ostatni dzień
Tagi: życie, marzenia, pragnienia, cel