Wyło. Chichotało. Wrzeszczało po nocach, słychać było też przerażający płacz, jakiś taki bardzo męski, czasami chóralny. Gdyby się wsłuchać, można by usłyszeć coś w stylu: "Ratunku... ratunku, niech ktoś zabierze ode mnie tę potworną babę!".
Diabły nie są przyzwyczajone do kobiet w ciąży, a jeszcze mniej do wściekłych matek uroczych trojaczków.
Życie bywa okrutne na wiele przerażających sposobów.
Pewne zachowania w ogóle nie są akceptowalne, a całowanie się w towarzystwie do takich właśnie należy, ale jeżeli całuje się para nastolatków, to jakoś można im to wybaczyć, albo starszy pan całuje się ze swoją o czterdzieści lat młodszą żoną, to też jakoś pasuje, ale nie starsza kobieta z młodszym mężczyzną.
Na pasterkę wyszli wszyscy, bo inaczej nie wypadało. Dotarli nieliczni. Część postanowiła przeczekać na ławeczkach w okolicznym parku, a potem wrócić i się dopić.
Cała misternie przygotowana impreza stała się natychmiast jedną wielką popijawą. Większość piła z powodu Karola (zazdrość suszy), część z powodu Miłki (wściekłość też), a byli i tacy, którzy pili, bo było za darmo.
Babcia poprawiła mu układ nóg i rąk, przez co wyglądał jak kobieta rodząca, ale przynajmniej nie zsuwał się z ławki.
Książka: Do zakopania jeden trup