Nic tak bowiem nie cieszy złapanego na nieprawości jak świadomość, że inni nie są lepsi od niego. Usprawiedliwiali się w ten sposób.
Pierwiastek żeński nie miał wystarczająco silnej woli, by okiełznać swe żądze. To mężczyzna - ojciec, a później mąż - musiał zapanować nad nim, nadając życiu kobiety właściwy rytm i wpajając zasady moralne. Dopiero kiedy zamieniała się w matkę, pierwotny instynkt opiekuńczy brał górę nad zmysłami i pozwalał osiągnąć równowagę, prawie równając ją z mężczyzną.
Brnąc przez zimną, wilgotną ciemność, miał wrażenie, że otacza ona nie tylko jego ciało, ale i duszę. Pochłania go powoli, lecz nieubłaganie.
Czasem śmierć jest wybawieniem, a życie karą. Pokutą za jeden błąd.
Wiktora zadziwiała ta chłopska potrzeba szukania sensacji tam, gdzie jej nie było, i oglądania rozkładającego się ciała.
W istocie nikt nie wiedział, kiedy przyjdzie Kostucha, sprowadzając cierpienie i smutek na tych, co zostaną.
Gładki był, to i chętne mu różne takie latawice kroku popuszczały.
Chmurny młodzieniec rozgrzewał myśli młodych kobiet, wzbudzając w nich marzenia o rzeczach, które gotowe byłyby z nim robić niekoniecznie po ślubie.
Pochwały z jego ust przez pierwsze dni nie usłyszał nikt, Wiktor bowiem wyznawał prostą zasadę, że dobra robota jest czymś zwyczajnym, niewymagającym aplauzu czy aprobaty.
Mebli było tyle co kot napłakał.
Rozbuchane późną wiosną wiekowe drzewa dumnie rysowały się na tle błękitnego nieba. Swą wyniosłością podkreślały bogactwo majątku i jego długą historię.
Niby kształcony, bogaty, a jak mu się narzeczona otruła, to całkiem zgłupiał! A przecież wiadomo, że jak nie jedna, to drugą znajdzie! W końcu człowiek o wszystkim zapomni.
W chwili krępującej ciszy, która zawisła w gabinecie niczym ciężka mgła, najbardziej irytujące było monotonne, równomierne tykanie ściennego zegara.
W starości najgorsza jest cisza. Dręcząca w swej jednostajności monotonna zapowiedź śmierci. Nic nie może jej złamać. Zawsze powraca, kpiąc z ulotnych chwil, w których coś pozornie wypełnia pustkę samotności.
Jak to się dzieje, że zaledwie kilku mężczyznom udaje się sprowadzić całą ludzkość na tę drogę? Co to za gen, który łączy Hitlera, Stalina, Bin Ladena i wielu innych, którzy spowodowali i nadal powodują nieszczęście tak wielu milionów ludzi? I czemu podąża za nimi tak wielu ludzi? Myślę, że historia się powtarza, bo jako ludzkość mamy słabą pamięć. Umarli nie mówią, pozostali przy życiu milczą, tak jak ja przez długi czas, a ci nieliczni z nas, którzy mają okazję opowiedzieć o swoich doświadczeniach, stają się czymś w rodzaju nierealnego tworu: na poły mitem, na poły frazesem; świadectwem przeszłości, która według wielu nie może powrócić.
Nic tak bowiem nie cieszy złapanego na nieprawości jak świadomość, że inni nie są lepsi od niego. Usprawiedliwiali się w ten sposób.
Książka: Ciemnia
Tagi: nieprawość