Gdyby stowarzyszenie było jawne, nie wszystkie kobiety miałyby odwagę wstąpić w jego szeregi.
Czuję się jak kupa w otoczeniu pachnących belgijskich czekoladek. Wprawdzie mogę udawać czekoladkę, ale nadal wali ode mnie cierpieniem i beznadzieją.
To niewiarygodne, jak podobne problemy zbliżają do siebie ludzi.
Nie chcę stać się zgorzkniałą suką, która zazdrości wszystkim szczęśliwie zakochanym i złośliwie dziurawi prezerwatywy w sklepach.
Czekolada jest lepsza niż seks z tobą, dupku.
Nie mam ochoty zgrywać słodkiej idiotki, która myśli, że kolonoskopia to nazwa modnego klubu w Sopocie.
Niektórzy nie doceniają, że mają obydwoje rodziców, na których mogą zawsze liczyć. A nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć, co komu jest pisane. To wszystko jest takie nietrwałe.
Czasem zastanawiała się, czy to przypadkiem nie brak oparcia w rodzicach był tym ostatnim kamykiem, który przeważył szalę i zmienił ja w pozbawioną złudzeń, rozczarowaną życiem, zgorzkniałą policjantkę.
Raczej miała dużo szczęścia, że pozbyła się tego toksycznego gada, a jeszcze więcej siły, by mu nie ulec i bronić przed nim siebie i dziecko.
Żeby móc się nazywać ojcem, trzeba wykazać się czymś więcej niż wsadzeniem fiuta w kobietę.
Uważała, że dziecko jest jak roślina, którą należy chronić i pielęgnować, umiejętnie formować, ale nie naginać nadmiernie i na siłę według własnych upodobań, bo można ją zniszczyć.
Teraz była uczennicą szkoły baletowej. To brzmiało dumnie, to kazało nosić głowę wysoko. Choć rodziny jej nowych koleżanek niczym nie różniły się od tych z poprzedniej szkoły. No, może ilością pieniędzy. Bo te rodziny bywały tak samo kalekie i nieudolne jak ich odpowiedniki z Pragi.
Lena zastanawiała się przez chwilę, jak to się dzieje, że dzieci, póki są małe, wydają się takie zależne od nas, takie nieporadne i rozkosznie posłuszne w tym swoim literalnym wypełnianiu naszych poleceń.
Wystarczyło kilka miesięcy gadania online i nawet nie kilka dni na żywo, a ja jak głupia kretynka jedną nogą wdepnęłam w cholerne motylki.
Postanowiliśmy znaleźć jakieś fajne miejsce, w którym zjemy kolację. Padło na lokal znanej restauratorki. Nie przepadam za jej wizerunkiem i burzą włosów nad garnkami, ale przyznać trzeba, że gotuje przewspaniale.
Gdyby stowarzyszenie było jawne, nie wszystkie kobiety miałyby odwagę wstąpić w jego szeregi.
Książka: Stowarzyszenie Słodkiej Zemsty
Tagi: kobiety, stowarzyszenie