Życie na wsi to pełna niekończących się zachwytów sielanka, obcowanie z piękną przyrodą i kontemplowanie ciszy? Po części z pewnością tak, jednak codzienne obowiązki i relacje z sąsiadami sprawiają, że sielskość ustępuje miejsca szarej codzienności. O życiu mieszkańców małej, podlaskiej wsi, odwiecznym sporze o granicę między Jemiołkami Dolnymi a Jemiołkami Górnymi, o walce tradycji z nowoczesnością, ale przede wszystkim o wyzwaniach dnia codziennego opowiada Renata Kosin w pierwszym tomie serii Jemiołki, książce Na dwoje babka wróżyła.
I taka właśnie jest historia opowiedziana przez Renatę Kosin – niejednoznaczna, pełna meandrów, przypadków i zaskakujących zbiegów okoliczności. Raz bowiem wydaje się, że wszystko jest już przesądzone, aby niespodziewanie zupełnie się zmienić. I tak oto w Jemiołkach, od dawien dawna podzielonych (mentalnie) na część szlachecką i część chłopską, trwa spór o tę niewidoczną granicę. Spadkobiercy dawnych szlachciców mają tendencję do wywyższania się nad potomkami chłopów, chociaż często ci drudzy pod względem majętności i posiadanej ziemi w przedbiegach wyprzedzają herbowych. W Jemiołkach nie brakuje też szeptuchy, która – szukając swoich korzeni – przybywa na wieś aż z Ameryki. Jest też miejscowa młoda „wiedźma” Gaja, która obdarzona jest silną intuicją i darem jasnowidzenia. Są sklepowe, jest gospodyni księdza i jej mąż, kościelny. Jest proboszcz o przewrotnym, ale też znakomicie oddającym jego charakter nazwisku – Piekiełko. Są nowi osadnicy, Durejkowie, którzy zapraszają rokrocznie turystów na wakacje do swojego agroturystycznego i ekologicznego gospodarstwa. Jest szalona babcia Pogoda, wioskowy głupek Fabian i snujący długie opowieści Walenty. Jest też legendarna ciotka Walerka, która po wojnie wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych i – jak co roku – także i w to lato zapowiada swoje odwiedziny. Ale czy znowu nie dojdą one do skutku?
Na dwoje babka wróżyła to opowieść o mieszkańcach wsi, ich wzajemnych relacjach, dawnych historiach i teraźniejszości. Retrospekcje przeplatają się z bieżącymi wydarzeniami, nadając koloryt całej powieści. Tu wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Tutaj przyjaźnie traktowane są serio, a urazy – pielęgnowane z pokolenia na pokolenie. Każdy zna swoje miejsce. Nikt się nie wychyla. A każdy, kto próbuje coś zmienić, traktowany jest jak dziwadło. Wydaje się, że świat zwolnił albo nawet na chwilę w Jemiołkach się zatrzymał. To ulotne wrażenie przenosi na strony swojej powieści Renata Kosin i jak zza dzierganej firanki zagląda wraz z czytelnikiem do chałup mieszkańców Jemiołek. Ale czy naprawdę tradycja wygrała tu z nowoczesnością? A może wcale nie chodzi o tę odwieczną walkę o granicę, ale o to, by spróbować pogodzić zwaśnione rodziny po obu stronach wsi?
Książka Renaty Kosin przenosi czytelnika w świat jednocześnie mu bliski i daleki. Opowieść snuta na kartach powieści wydaje się być w takim samym stopniu relacją z pobytu w jednej z polskich wsi, jak i maszynopisem spisanych legend i podań, krążących po bliższej i dalszej okolicy.
Akcja powieści Renaty Kosin płynie niespiesznie swoim niezakłóconym niczym tempem. Pozwala to z jednej strony na uważne przyglądanie się życiu mieszkańców wsi, a z drugiej – na wsłuchiwanie się w szemrzące niczym strumyk legendy i dawne historie. Uważnemu czytelnikowi nic nie umknie, a okruchy historii niczym puzzle złożą się wreszcie w zaskakującą i piękną całość.
Na dwoje babka wróżyła to z jednej strony lekka, ale z drugiej – niezwykle dopracowana i obfitująca w szczegóły powieść niosąca ukojenie. Obok zabawnych dialogów pojawia się skłaniająca do refleksji narracja. Autorka zachęca, by na chwilę się zatrzymać, rozejrzeć, a może nawet zrobić dwa kroki w tył. Uspokoić oddech, zwolnić bieg i wyciągnąć pomocną dłoń do drugiego człowieka. Bo dobro przecież zawsze wraca.
Renata Kosin serwuje czytelnikom rozwiązanie kilku wątków, choć można odnieść wrażenie, że jeszcze do tego miejsca wrócimy. Wszak historia pisze się nadal, a życie mieszkańców toczy się swoim rytmem.
Opowieść o tajemnicach z przeszłości, którym towarzyszy aromat fiołków. Słoneczna Prowansja czy podlaskie Bujany? Dla Kseni to trudny wybór, ponieważ...
W Jemiołkach, owszem, bywa śmiesznie, ale próżno tu szukać spokoju. W tej wsi od mnogości zdarzeń nawet święty traci głowę! Od czasu wyborów na sołtysa...
Kiedy człowiek chciał coś zrobić dla innych, zawsze znaleźli się tacy, którzy byli przeciwko, często dla zasady. I dotąd rzucali człowiekowi kłody pod nogi, aż się o nie potknął.
Więcej