- Trzeba mieć otwarte oko i ucho. Wywiad z Antoniną Kasprzak

Data: 2017-05-15 11:54:05 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Wiłka, smocza dziewczynka, bohaterka kolejnej Pani książki, to również postać na pograniczu jawy i snu, świata rzeczywistego i wymyślonego?

Rzeczywiście, w obu książkach bohaterowie natrafiają na kogoś niezwykłego, spoza codziennego świata. Myślę jednak, że Wiłka jest zdecydowanie bardziej realistyczna. O ile Nieja jest istotą z innego wymiaru, wyposażoną w zupełnie fantastyczne umiejętności, jak przenoszenie się w czasie, tak Wiłka jest po prostu trochę inna od reszty dzieci. O Niei czytelnicy niewiele się dowiadują, jest bardzo tajemnicza. Natomiast o Wiłce wiemy sporo. Pochodzi wprawdzie z innego kraju, z zupełnie innej kultury, ale poznajemy szczegółowo historię jej rodziny.

Wiłka - jak zapewne wiele normalnych, ludzkich dziewczynek w jej wieku - wydaje się mocno przytłoczona oczekiwaniami swojej mamy…

Tak, w dodatku matka oczekuje tu, że córka poświęci się dziedzinie, w której ona sama kiedyś odnosiła sukcesy, ale którą ostatecznie porzuciła. Chciałaby, żeby córka naprawiła jej życiowe błędy. Myślę, że wiele dzieci jest, niestety, pod podobną presją. Zazwyczaj takie dziecko marzy o tym, by zadowolić rodziców i po drodze gubi gdzieś poczucie tego, czego samo chce.

Z jednej strony wymagania mamy przytłaczają Wiłkę, z drugiej jednak dzieci bardzo często najpierw bez reszty poświęcają się nowo odkrytej pasji, by kilka dni czy tygodni później bez sentymentów ją porzucić. Myśli Pani, że rodzice powinni w tym momencie starać się dziecko za wszelką cenę zachęcić, by nie porzucało danego zajęcia, czy raczej powinni pozwolić mu odkrywać kolejne pasje?

To jest bardzo trudne pytanie. Spotkałam się z wieloma dorosłymi, którzy mieli żal do rodziców, że przymuszali ich w dzieciństwie do jakiejś aktywności (na przykład sportu czy muzyki). Jednak są i tacy, którzy żałują, że rodzice nie wsparli ich w momencie kryzysu, nie stworzyli warunków do rozwinięcia jakiegoś talentu. Są i tacy, którzy są wdzięczni rodzicom, że uparcie popychali ich w jakimś kierunku, bo w którymś momencie sami złapali wiatr w żagle. Trudno powiedzieć, jak nasze dziecko w przyszłości oceni to, że prowadzimy je na basen czy na niemiecki, że zabieramy je w góry, chociaż jęczy - wierząc, że to dla jego dobra. Myślę, że każdy troskliwy rodzic zastanawia się nad tym, jak mądrze kierować zdolnościami dziecka, uczyć tego, co uważamy za ważne, a przy tym nie stać się rodzicem-smokiem, jak matka Wiłki.

Dziś bardzo często rodzice szczegółowo planują harmonogram każdego dnia dziecka, zapisują je na kolejne zajęcia pozalekcyjne - taniec, basen, języki obce. Myśli Pani, że przesadzamy?

Rodzice zwykle chcą dla dziecka jak najlepiej, ale - niestety - łatwo jest rzeczywiście przesadzić. Są dzieci, które są przeciążone nadmiarem zajęć, a już standardem są rodzice zdenerwowani ciągłym dowożeniem dwójki, trójki dzieci na rozmaite zajęcia. Trzeba jakoś starać się znaleźć równowagę.

W rodzinie Wiłki taniec jest na pierwszym planie. O wiele bardziej „normalną” wydaje się rodzina Poli i Klary. Choć i tu sytuacja nie jest idealna…

Tak, rodzina państwa Adamczyków to dosyć typowa rodzina, ale myślę, że jest to dom trochę smutny. Dorośli zmagają się z codziennością, z natłokiem obowiązków, z finansami. Mają małe mieszkanie, czasem nie stać ich na obóz dla córki, ojciec podejmuje nielubianą pracę, związaną z wieloma wyjazdami, żeby związać koniec z końcem. Kiedy zaś jego żona trafia do szpitala, cały bezpieczny świat Poli i Klary nagle się zawala.

Pola bardzo często musi zastępować swojej młodszej siostrze rodziców. Czy nie jest to za trudne dla normalnej jedenastolatki?

To jest zdecydowanie za trudne, zwłaszcza gdy dorośli z ulgą zrzucają coraz więcej na barki takiej nie narzekającej, grzecznej dziewczynki, zapominając, że ona sama również jest dzieckiem. Pola stara się być jak najbardziej dorosła, chce pomagać i bierze na siebie ciężar, który okazuje się momentami za duży.

Tata Poli i Bułki wydaje się jakby żywcem wzięty ze stereotypów. Myśli Pani, że są jeszcze tacy mężczyźni, którzy w obliczu obowiązków domowych czują się zupełnie bezradni? 

Nie wiem, jak pana Adamczyka odbiorą czytelnicy, ale w moim zamyśle tata Poli i Bułeczki nie jest bezradny tylko wobec obowiązków domowych. To człowiek ogólnie zagubiony, sfrustrowany i przytłoczony życiowymi obowiązkami . Mam nadzieję, że w przyszłości znajdzie czas na swoją pasję.

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2018-02-28 15:32:03
0 +-

Testowanie na dzieciach książek dla dzieci to podstawa.

Avatar uĹźytkownika - MonikaP
MonikaP
Dodany: 2018-02-28 10:11:48
0 +-

Faktycznie, praca tłumacza to niezła szkoła ;)

Avatar uĹźytkownika - Joannate
Joannate
Dodany: 2018-02-28 09:17:43
0 +-

Nie znam książek tej autorki, ale chyba sięgnę po nie, bo spodobał mi się ten wywiad

Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2017-06-05 12:01:55
0 +-
Owszem zgodzę się,że Pani Kasprzak jest sympatyczną miłą rozmówczynią, pisarką.
Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2017-05-16 13:07:56
0 +-
Chętnie poznałabym Irenkę i dała książkę do przeczytania znajomej Irenie.
Avatar uĹźytkownika - agatrzes
agatrzes
Dodany: 2017-05-15 12:33:57
0 +-
Interesująca rozmowa

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Babcie na ratunek
Małgosia Librowska
Babcie na ratunek
Zaniedbany ogród
Laurencja Wons
Zaniedbany ogród
Kyle
T.M. Piro
Kyle
Raj utracony
John Milton
Raj utracony
Krok do szczęścia
Anna Ficner-Ogonowska
Krok do szczęścia
Pokaż wszystkie recenzje