Temat wolnej woli pojawia się we wszystkich moich książkach fantasy - rozmowa z Kennethem B. Andersenem

Data: 2011-08-11 12:39:55 Autor: Janus Andersen
udostępnij Tweet

 

Jeśli dobrze pamiętam, „Wielka wojna diabłów” początkowo miała być trylogią, ale skończyła jako tetralogia. Jak duże są różnice między oryginalnym pomysłem, a ostatecznym rezultatem? 

Wszystko zaczęło się od „Ucznia diabła”, która miał być zwykłą, niespecjalnie długą historyjką. Jednak zaraz po tym, jak rozpocząłem pisanie, świat zaczął się rozrastać i zauważyłem że w moim Piekle czuję się wyjątkowo dobrze. Nigdy nie planowałem, że napiszę trylogię o Filipie, sam nie wiedziałem ile tomów powstanie i jaką będą miały formę. Zanim zadebiutowałem jako pisarz, wiele razy moje rękopisy były odrzucane przez wydawnictwa, a lęk przed kolejną odmową siedział we mnie głęboko, gdy składałem rękopis „Ucznia diabła”. Miałem wtedy marne pojęcie, co powinno wydarzyć się w następnym tomie, dlatego też poprosiłem wydawcę żeby napisał z tyłu okładki, ze jest to pierwszy tom serii, co było też pewnym przymusem do napisania i opublikowania drugiej części. Miałem się dopiero dowiedzieć, czym będzie „Wielka wojna diabłów”. Po tym, jak cała seria ujrzała światło dzienne, szybko okazało się, ze będzie też czwarty tom. Co prawda seria nazywana już była trylogią, co w sumie mi pasowało, ponieważ zakończenie trzeciego tomu może być dla wielu czytelników zaskakujące.

 

W Wielkiej wojnie diabłów bohaterami są diabły i demony. Jak sprawiasz, że stworzenia z gruntu złe wzbudzają nagle sympatię czytelnika?

Piekło, to, które widzimy w filmach, jest zazwyczaj pełne ognia, krzyków i bólu. Ogień, krzyki i ból są także częścią mojego piekła – nawet sporą częścią. Jednak, żeby poprowadzić akcję, musiałem zbudować nieco bardziej przystępny krajobraz. Diabły i demony nie mogły być za bardzo złe w stosunku do siebie, bo wtedy piekło nie mogłoby funkcjonować jako społeczność. Zło spotyka głównie ludzi, którzy na to zasłużyli. Ważne również było, żeby Lucyfer miał jakieś sympatyczne cechy, był facetem, którego się lubi i którego stronę można trzymać. Myśl o tym, że każdy z nas ma trochę diabła w sobie samym, swoją ciemną stronę przewija się przez całą książkę. A sam Diabeł był kiedyś archaniołem, czyli dobrem niemalże absolutnym. Czy nie jest prawdopodobne, że wciąż jest w nim coś z anioła?

 

Jak wygląda twój sposób pracy? Przygotowujesz się w jakiś sposób, zanim rozpoczynasz pisanie, pisujesz w jakichś określonych porach, czy po prostu idziesz na żywioł?

Jestem przypadkiem uporządkowanym i zdyscyplinowanym. Piszę prawie codziennie, najczęściej po dwie godziny na raz. Najpierw od 8 do 10, potem znów od 13 do 15. Historia rozpoczyna się dla mnie od konkretnej idei, ale bez szczegółów. Zanim zacznę pisać stopniowo rozbudowuję pomysł. Najpierw przygotowuję streszczenie opowieści, buduję świat, w którym historia ma się rozegrać – jakie diabły i demony mają się znaleźć w piekle, jak mieszkają, jakie dusze pokutne ma spotkać Filip, jak mają zostać ukarane, itd. Staram się poznać lepiej głównych bohaterów. Wypisuję kilka stron możliwych pytań, na które staram się znaleźć odpowiedzi. Następnie robię opis pierwszych czterech - pięciu rozdziałów, piszę je i zastanawiam się, co się powinno wydarzyć w następnych. 

 

Jednym z tematów krążących wokół przygód Filipa Engella jest możliwość wyboru. Wierzysz w wolną wolę?

Wolna wola to temat obecny we wszystkich moich książkach fantasy. Widać to dobrze w książce „Slaget i Caïssa*” („Bitwa w Caïssa”), gdzie Frode staje się pionkiem szachowym w grze między Bogiem a Diabłem, i w „Himmelherren” („Władcy nieba”), gdzie Peter kończy jako postać książki, którą pisze. W życiu mogą nas spotkać sytuacje, gdy zdaje się nam, że nie mamy wolnego wyboru, czy wolnej woli. A prawda jest taka, że ten wybór mamy zawsze – i że podąża za nim odpowiedzialność. Nieważne, czy jesteś dobry, czy zły – i tak któregoś dnia zmierzysz się z konsekwencjami.

 

Wolny wybór to bardzo obszerny temat i w ”Wielkiej wojnie diabłów” odgrywa dużą rolę. Czy łatwiej jest poruszać to zagadnienie w książkach fantasy niż np. w realistycznych powieściach obyczajowych?

Dużo łatwiej. Fantasy jest specyficznym gatunkiem i jego założenia sprawiają, ze o niektórych rzeczach autor może napisać wprost. W fantasy problemy wolnej woli, przeznaczenia, płynności granic między snem i jawą, czy dobrem i złem pojawiają się bardzo często i są szeroko dyskutowane. Gdy główny bohater ma możliwość spotkania twarzą w twarz z Bogiem, Śmiercią, czy Lucyferem, ma również możliwość uzyskania odpowiedzi na frapujące ludzkość pytania. A potem może zadać sto kolejnych. 

 

Diabeł jest złem sam w sobie, ale w twoich książkach nie jest aż tak bardzo zły. Czym jest dla ciebie zło?

W „Uczniu diabła” Lucyfer chce za wszelką cenę znaleźć następcę, nim wszystko w piekle się zawali. Raczej nie można go za to winić. Po prostu stara się zrobić to jak najlepiej – albo najgorzej. Zło może mieć wiele postaci – i napisano o nim wiele grubych tomiszczy. Moją próbą pokazania istoty absolutnej złej nie jest kreacja Lucyfera, ale arcywroga Filipa, paskudnego Aziela. 

 

Piszesz głównie książki fantasy i nie skąpisz czytelnikom wszelkich okropności. To zresztą tyczy się również „Wielkiej wojny diabłów”. Co takiego pociągającego jest w makabrycznych wizjach i dlaczego uważasz, że czytelnicy tego właśnie poszukują?

Jako pisarz chętnie sięgam po thrillery czy fantasy, ponieważ nie ograniczają nas do tego, co nam wolno i co jest prawdopodobne. Codzienność dla wielu bywa przytłaczająco monotonna i nudna. Dzięki lekturze mamy możliwość doświadczenia tego, czego nie doświadczylibyśmy w normalnym życiu. Człowiek boi się, czuje szybsze bicie serca, ale nic mu tak naprawdę nie grozi – przecież to tylko opowieść!

 

Często bywasz określany pisarzem młodzieżowym – ale „młody” oznacza wiek, gdy można czytać właściwie wszystko.  Jak według ciebie powinna wyglądać książka dla młodzieży i czy sam uważasz się za pisarza książek dla młodych czytelników?

Gdy słyszę wyrażenie „książka dla młodzieży”, myślę wtedy o książce dla młodych ludzi, borykających się z problemami swojego wieku. Nie uważam się za pisarza książek dla młodzieży ani książek dla dzieci, ale po prostu za pisarza. Nie siedzę i myślę: „to można przeczytać w piątej albo w dziewiątej klasie”, myślę raczej o tym, czy to, co piszę jest fajne i ma jakiś sens. O tym, czy coś będzie pasować młodemu czytelnikowi decyduje również fabuła, a więc pomysł na książkę, świat, w jakim rozgrywa się akcja. Ośmielę się stwierdzić, że różnica między książkami dla dzieci i młodzieży, które staram się pisać, a książkami dla dorosłych jest taka, że książki dla dorosłych mogą czytać tylko dorośli, a książki dla dzieci i młodzieży mogą być czytane przez wszystkich.

 

Co przyniesie przyszłość? Napisałeś opowieść w SMSach (**), powstała również gra o „Wielkiej wojnie diabłów” – pozostajesz mimo to w świecie książek drukowanych?

Zabawne jest odkrywanie nowych mediów i podejmowanie kolejnych wyzwań, ale książka to ciągle unikalny i fantastyczny sposób opowiadanie historii i obcowanie z nią. Mam w planach wiele książek. Na jesieni wydaję niewielką powieść (dla dorosłych i młodzieży), pod tytułem „Ostatni dzień?” („Den sidste dag?“). Jest to historia w stylu magii i miecza, przez które przebrnął niemal każdy w moim wieku. „Ostatni dzień?” opowiada o smokach, demonach i czarodziejach, ale też o zwykłym, banalnym dniu codziennym - wstajesz, myjesz się, idziesz do pracy itd. Cóż, nawet w takim nudnym zwykłym dniu śmierć może czaić się wszędzie. I jeszcze, miło mi zaznaczyć, w 2011 roku powróci jedyny duński superbohater - Antboy. 

 

Spod twojego pióra wyszło ponad dwadzieścia różnych historii – a jakie książki innych autorów mógłbyś polecić?

Jest bardzo dużo książek i autorów, których chętnie bym polecił, ale ograniczę się do mojego gatunku. Bardzo podobały mi się „Upiory XX wieku” – zbiór nowel Joego Hilla. Hill jest synem Stephena Kinga, i, choć bardzo stara się ten fakt ukryć, i tak widać jego talent. Poza tym szalenie lubię komiks Alana Moore’a „From Hell” o Kubie Rozpruwaczu. Fantastycznie przerażająca i przerażająco fantastyczna rzecz! Na uwagę zasługuje również duński debiut Christiana Haunsa „Naut”. A jeśli jest się głodnym fantasy, to polecam „Złoty kompas” Philipa Pullmana. Książkę oczywiście, nie film, który wyssał całą siłę i głębię z oryginalnej opowieści. 

 

(*) Polskie tytuły pochodzą od tłumacza.

(**) SMS fra Helvede (SMS z Piekła) – krótka opowieść składająca się z 12 rozdziałów przesyłanych SMSami w ciągu dwóch dni. Akcja rozgrywa się  w świecie z Wielkiej wojny diabłów.

 

 

 

Wywiad przeprowadzony przez Janusa Andersena dla fortællingen.dk, kwiecień2010

Tłumaczenie: Tomasz Kowalski

Kenneth Bøgh Andersen obchodził w 2010 roku dziesięciolecie kariery pisarskiej. Wydarzenie to zbiegało się z wydaniem „Ondskabens Engel” – ostatniego tomu „Wielkiej wojny diabłów”. Przy tej właśnie okazji rozmawialiśmy z nim o serii i pracy pisarza.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - slk
slk
Dodany: 2011-09-13 11:57:14
0 +-
no, nie wiem, czy mogę się z Tobą zgodzić...

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje