Tarzan i Terminator na tej samej imprezie . Recenzja filmu Szklana pułapka 4
Data: 2021-05-21 16:55:57Szklana pułapka 4.0 to rozrywka dla chcących oderwać się od szarości i zmartwień dnia codziennego.
Na tym filmie chyba największą kasę zbili kaskaderzy. Założę się, że częściej pojawiają się oni na ekranie niż sami aktorzy. Ich wygibasy i cyrkowe sztuczki (przywodzące na myśl zwisającego z gałęzi Tarzana, choć pozostawiające go daleko w tyle) urzekają nas w każdej scenie i niemalże kadrze. Podstawą tych popisów jest obijanie się o wszystko dookoła (mury, betony, szyby wind i inne szyby, żelastwo, siebie nawzajem) oraz lądowanie – przy czym nie zawsze w pozycji na cztery łapy, ale np. na głowę albo kręgosłup, co oczywiście nie przeszkadza w podniesieniu się z tego upadku i obijaniu się dalej. Choć to nie kolejny odcinek Terminatora – mamy nieodparte wrażenie, że główny bohater jest cyborgiem, podobnie jak jego przeciwnicy. Niezmordowani powstają z martwych i z ironicznym uśmiechem na twarzach przystępują do okładania się pięściami, nogami i czym popadnie.
Bruce Willis – John McClane niczym wspomniany Terminator (tylko, że w ludzkiej skórze i z ludzkimi kośćmi, choć coraz trudniej go o to podejrzewać!) brnie przed siebie po trupach (dosłownie) i skutecznie utwierdza nas w przekonaniu, że wszystko w końcu i tak pójdzie po jego myśli, że nic i nikt nie jest w stanie go wykończyć, ani zawrócić z obranej drogi, że on jest panem i władcą tej historii i w ogóle wszystko dobrze się skończy, bo przecież nie ma prawa być inaczej! Uspokojeni niczym dzieci utulone do snu, choć niezaprzeczalnie głośniejszą od przeciętnej i brutalną kołysanką, możemy przymknąć oczy, odpuścić nerwom i z błogim nastrojem zadowolenia czekać na ostateczne zwycięstwo – tzw. koronację naszego bohatera. Wszyscy, których lubimy przeżywają, a ich sprawy rodzinne i zawodowe rozwiązują się pomyślnie. Nie zdradziłam niczego, co zepsułoby oglądanie filmu, bo każdy, kto wybiera się na tego typu produkcję, wie, że nie może być inaczej. Na tym to polega – takimi prawami żądzą się „niemożliwe misje”, „Bondy”, „Bourne’y”, „Terminatory”, „pułapki” i inne serie, i taka jest specyfika tego gatunku. Typowe kino akcji. Czysta, prosta rozrywka, po której widz ma pozostać zadowolony, usatysfakcjonowany i szczęśliwy (dlatego, że nie ma spraw nierozwiązywalnych, że dobro zawsze zwycięża). Zero filozofowania, zero łzawienia, dramatyzowania, litowania, żałowania, dumania, co by było gdyby, wzdychania – wyjątek stanowi możliwość powzdychania do bohatera, który w tym filmowym gatunku powinien jakoś wyglądać.
Mamy więc Bruce’a, który choć starzejący się, to nieźle się trzyma i miło popatrzeć. Gdzieniegdzie jakiś ładny biceps da się zauważyć, ale już samą przyjemnością dla oka jest wyraz twarzy… Ten wyraz twarzy, to charakterystyczne spojrzenie, ułożenie ust, mimika, za które przecież wszyscy go kochamy i jakie jest kompletnie nie do podrobienia. Facet ma w sobie jakąś ironię, przekorność, zawadiactwo, jakiś złośliwy, ale poczciwy chochliczy błysk w oku. Willis, choć to starszy pan, nie przestaje być chłopcem. I wcale tym nie razi. U niego wyjątkowo wszystko współgra ze sobą. Doświadczenie życiowe i powaga mężczyzny, charyzma, spontaniczność, niepokorność chłopaka. A to doprawione wyśmienitą dawką „Willisowego” poczucia humoru, bez którego nie byłoby Willisa i jego fanów.
Warto zobaczyć Szklaną pułapkę 4.0 choćby ze względu na tego przesympatycznego aktora, który swoimi komediowymi zdolnościami „doklei” nam uśmiech do twarzy i uprzyjemni czas. McClane nie jest ani przez moment żenujący, bo nawet, gdy mu nie wierzymy, to chętnie przymykamy na to oko. On wszystko potrafi obrócić w żart, dzięki czemu nie wkurzamy się, widząc niemożliwe wyczyny (z udziałem kaskaderów i speców od efektów specjalnych), tylko uśmiechamy z pobłażaniem.
Niestrudzonemu wojownikowi towarzyszy nieco mniej bohaterski młodszy partner – haker, którego McClane ratuje przed złymi ludźmi. Strachliwy młodzik przechodzi metamorfozę, coraz chętniej uczestniczy w niebezpiecznych akcjach, w końcu zyskuje w naszych oczach najwięcej, kiedy – już wcale nie musząc – decyduje się iść ramię w ramię z bohaterem na ratunek porwanej dziewczynie. Justin Long wcielający się w hakera ma w sobie, podobnie jak Willis, coś sympatycznego, ciepłego, pozbawionego wyniosłości, co nakazuje go polubić i życzyć powodzenia. To taki „swój człowiek”, z którym widz mógłby się „kumplować”, a nawet identyfikować. Ciekawa jestem jak potoczą się dalsze losy tego młodego, zdolnego aktora, mam nadzieję, że jeszcze gdzieś go zobaczymy – na dużym ekranie, a Hollywood nie zaszufladkuje go w „akcji”.
Szklana pułapka 4 nafaszerowana jest efektami specjalnymi niczym tort kaloriami i cukrem, a jego spożywanie – po kolejnym kawałku – może spowodować nudności. Na początku jest euforia i zachwyt – jak super się ścigają, strzelają, gonią… i jak niesamowicie technika poszła naprzód, skoro potrafi to w taki sposób pokazać – a nieco później emocje widza mogą gasnąć, mimo, że na ekranie nadal wszyscy biegają i rozbijają się. Ja odczułam efekty przejedzenia i zdarzyło mi się ziewać pod koniec seansu. Choć zwrotów akcji nie brakuje i bez przerwy coś się dzieje, to można zamknąć oczy, ominąć jedną bijatykę i kilka rozbitych samochodów, a kiedy się je otworzy, nasz niezniszczalny bohater będzie miał co najwyżej o jedną czerwoną szramę więcej. Uśmiechu nikt i nic mu nie odbierze (z uśmiechem nawet strzeli sam do siebie…!).
Polecam ten film zwolennikom b a r dz o szybkiego tempa, widowiskowych scen (jest zwłaszcza jedna warta obejrzenia: z udziałem samochodu i helikoptera – więcej nie zdradzę, robi wrażenie!!) i szczęśliwych zakończeń. To rozrywka dla chcących oderwać się od szarości i zmartwień dnia codziennego. Bez głębszych podtekstów. Działa – jeśli właśnie z takim podejściem zasiądziemy przed „pułapką”. Z czystym sumieniem możemy sobie też pozwolić na dodatkowe przyjemności związane z seansem – j e dz e n i e. Chrupanie orzeszków, szuranie ręką w torbie pełnej popcornu czy siorbanie coli nikomu nie będzie przeszkadzało. Tyle tu hałasu, że trzeba by było wysadzić sąsiedni budynek, by odwrócić czyjąś uwagę, a i tak nie wiadomo, czy by się udało… Poza tym widzom udziela się poczucie humoru bohatera i wesoła atmosfera bijąca z ekranu, pomimo napięcia, które budowane jest sprawnie. Idźmy więc na całość i bawmy się w najlepsze!
Marta Surowiecka