Szczerość i rozmowa to podstawa. Wywiad z Danutą Awolusi
Data: 2024-03-19 14:36:45 | artykuł sponsorowany– Szczerość i rozmowa to podstawa. Zwłaszcza na tematy trudne, tabu. Wiem, że to banał. A jednak paradoks polega na tym że czasem z kimś ROZMAWIAMY, a efektu nie ma. Ciągle wałkuje się ten sam temat, a nic nie wynika z dyskusji. Dlatego, moim zdaniem, rozmowa musi być obwarowana także chęcią słuchania. Takiego prawdziwego – mówi Danuta Awolusi, autorka książki Powrót matki (Wydawnictwo Fala).
fot. Katarzyna Kosakowska
Relacje matek z córkami nigdy nie należą do najłatwiejszych?
Myślę, że na pewnym etapie na pewno nie. Z matką można mieć kosę. Pytanie, czy to stan przejściowy w okresie dojrzewania, czy też tak już zostanie. Ta druga opcja świadczy o tym, że coś jest mocno nie tak.
Pytam o to, jak się domyślasz, w kontekście Twojej najnowszej powieści Powrót matki. No właśnie, Twoja książka to opowieść o… macierzyństwie, rodzicielstwie, kobietach?
O tym wszystkim. Jednak dla mnie to jest książka o tym, że pewne więzi są nierozerwalne. I to może być problem. W końcu matka to matka, prawda? Zawsze nią pozostanie. To także opowieść o tym, kim są życiowi ratownicy. Jak bardzo zgubna jest to rola, kiedy próbujesz wszystkich w koło uratować, a sam toniesz…
Tworząc historię Wandy, Meli, ale też najmłodszej z kobiet w rodzinie, Julii, chciałaś podkreśli szczególną więź między nimi?
Między Wandą a Melą więź jest, powiedzmy, „automatyczna”. Nie została zbudowana, bo Wanda była fatalną i dysfunkcyjną matką. Z kolei więź Meli i Julki opiera się na miłości, pracy i zaufaniu. Różnica jest kolosalna!
Termin „macierzyństwo" wydaje się dość dobrze znany, ale istnieje także inny, mniej popularny – „córectwo". Może właśnie o tym jest twoja książka, o wyjątkowej relacji córek i matek?
Ten termin brzmi niezwykle. U mnie role się odwracają – i to nie pozytywnie. Mela jest matką dla Wandy. Cena za wychowywanie swojego rodzica jest zawsze niezwykle wysoka i destrukcyjna. Z tego nie da się wyjść cało i później, w dorosłym życiu, człowiek wpada w różne niefajne schematy. Warto iść z tym na terapię…
Najstarsza z bohaterek, Wanda, po dwudziestu latach odsiadki wychodzi właśnie na wolność. Matki skazane i osadzone chyba nie są tym typem matek, które najczęściej spotkać możemy w kulturze?
Temat-rzeka. Kult matki jako świętej, dobrej, niepokalanej, oddanej, pokutuje od pokoleń. A matki to – uwaga – TYLKO LUDZIE. Osoby, a nie istoty z kosmosu. Mogą więc być różne. Dobre i złe, okrutne i kochające. Myślę, że historie matek osadzonych w więzieniach i rodzących za kratkami, są poruszające.
Nie masz poczucia, że wciąż do przesady mitologizujemy matki? Wtłaczamy je w pewne wzorce i schematy, od których realizacji uwarunkowana jest aprobata społeczeństwa?
Myślę, że bardzo łagodnie to ująłeś. To straszne, czego się od matek oczekuje, jak wysoko stawia się poprzeczkę. I jednocześnie tak łatwo je krytykować, mówić im, co mają robić. Ja nie jestem matką, ale wyobrażam sobie, jakie to uczucie.
W zakładzie karnym bohaterka zmienia się za sprawą poznanej za kratami Janeczki. To chyba ta niezwykła więź między kobietami, a nie system penitencjarny realnie wpływają na Wandę?
Przyjaźń z wartościową osobą może mieć terapeutyczną moc. Wanda nigdy nie miała prawdziwej przyjaciółki i nagle znalazła ją za kratkami. Niestety, sam system jej nie zresocjalizował… Ale i tak miała odrobinę szczęścia. Wynieść cokolwiek dobrego z więzienia – to się chyba rzadko zdarza.
Trudno zatem nie mieć wrażenia, że Wanda to bohaterka bardziej złamana niż harda. Przekora i zuchwalstwo są jednak jak ochronny pancerz dla osób delikatnych i słabych?
Dla różnych osób. Dla tych, którzy mają niskie poczucie wartości, nienawidzą siebie, nie wierzą we własne możliwości, czują się gorsi, bezsilni. Dla tych, których los nie oszczędza. Moim zdaniem to często taka właśnie zbroja. Jednak rolą drugiej osoby nie jest tę zbroję rozcinać, bo wówczas poważne obrażenia murowane. Taką zbroję zdejmuje się za pomocą pracy (często terapeutycznej) nad sobą, za pomocą stopniowej akceptacji siebie.
Wanda to tylko jeden z obrazków matki w Twojej powieści. Mela stara się nie powielać błędów swojej matki. Jednak czy przy tym sama nie wpada w błędne koło?
Uważam, że jako matka jest wspaniała, wpada w błędne koło jako człowiek. Chce wszystkim dogodzić, siebie stawia na ostatnim miejscu. Myślę, że wiele osób zna doskonale ten schemat… I dlatego o tym piszę. Żeby można było spojrzeć na to z boku. Osoby piszą w recenzjach Mela mnie irytuje. No pewnie, że tak. Ale czy nie znasz osoby podobnej do niej?
Melę można nazwać kobietą-siłaczką?
Chyba tak. Jednak to określenie chyba nigdy nie było jednoznacznie pozytywne. Niektórzy myślą, że wyznacznikiem siły jest branie wszystkiego „na klatę”. Wtedy wszyscy pomyślą: wow, tej to nic nie złamie. Cóż, prędzej czy później coś pęknie w środku…
Porządek i spokój w życiu Meli kompletnie rozsadza ponowne pojawienie się Wandy. Jednak czy to Wanda jest prawdziwym źródłem problemów Meli?
To podchwytliwe pytanie (śmiech). Wanda ukształtowała Melę, wyposażyła ją w pewne cechy, schematy, więc na swój sposób jest źródłem problemów. Jednak w dorosłym życiu trzeba też brać odpowiedzialność za to, kim się jest. Nawet, jeśli z domu wynieśliśmy fatalne wzorce, od tego jest terapia, by sobie pewne rzeczy poukładać. Myślę, że zawsze jest szansa, by choć trochę zmienić swoje życie na lepsze.
Powrót matki to zatem chyba także i powieść o tym, jak ważna i istotna jest rozmowa. Bez komunikacji nie zbudujemy żadnej relacji – ani tej partnerskiej, ani tej między rodzicem a dzieckiem?
Tak, szczerość i rozmowa to podstawa. Zwłaszcza na tematy trudne, tabu. Wiem, że to banał. A jednak paradoks polega na tym że czasem z kimś ROZMAWIAMY, a efektu nie ma. Ciągle wałkuje się ten sam temat, a nic nie wynika z dyskusji. Dlatego, moim zdaniem, rozmowa musi być obwarowana także chęcią słuchania. Takiego prawdziwego.
Ostatecznie Mela wykrzykuje: Dałam ci szansę. Jakie miałam wyjście, przecież jesteś moją matką! Matki nie zostawia się samej, bez dachu nad głową. Z matką, nawet tą, która nieustannie nas zawodzi, trudno jest tak po prostu zerwać?
Wyobrażam sobie, że tak. Kto pozwoliłby matce na bezdomność? Z wielu powodów to trudne. Ja doskonale Melę rozumiem. Może i działa schematycznie, ale też po ludzku. Ja zrobiłabym podobnie.
Na koniec pozostaje jeszcze Julia – przedstawicielka najmłodszego pokolenia kobiet w Twojej powieści. Historia Julii dopiero się zaczyna. Myślisz, że nie popełni błędów swojej matki i babki?
Myślę, że popełni masę własnych błędów. Jednak jej relacja z rodzicami jest na tyle fajna, że ma szansę na dobry start w dorosłość. Ja osobiście Julce zazdroszczę. Moim zdaniem ma fajną rodzinę.
Jednak trudne życiowe decyzje chyba dopiero przed nią. A wtedy wsparcie Wandy i Meli – czy tego chce, czy nie – na pewno się przyda…
Meli, ojca, brata no i babci. Wsparcie rodziny jest ważne, bo przecież rodzina zna nas najlepiej… Z bliskimi łatwiej iść przez życie.
Książkę Powrót matki kupicie w popularnych księgarniach internetowych: