Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

Data: 2021-02-01 22:21:46 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street z kategorii Recenzje filmów

Sweeney Todd. Demoniczny golibroda z Fleet Street to esencja kina Tima Burtona. To znakomity musical, w którym jednak akcja toczy się dość szybko, a fakt, że bohaterowie nie mówią, lecz śpiewają, nie tylko nie umniejsza wiarygodności ich rysu, lecz nadaje całości rytm i zaskakującą lekkość, podkreślając umowność dekoracji i oglądanej właśnie historii. Ale nowy film Tima Burtona to nie tylko doskonałe kino rozrywkowe, ale przede wszystkim głęboka opowieść o destrukcyjnym pragnieniu zemsty oraz o zgubnych skutkach samolubnej miłości. Niestety, to również obraz bardzo krwawy, który zniesmaczyć może bardziej wrażliwych odbiorców.

Sweeney Todd – o czym jest film?

Historia jest dosyć prosta. Po latach wygnania do wiktoriańskiego Londynu powraca Benjamin Barker (genialna rola Johnny'ego Deppa, za którą nawet Oscar nie byłby wystarczającym wyróżnieniem), który przed laty skazany został tylko dlatego, że miejski sędzia (intrygujący Alan Rickman) miał chrapkę na jego żonę. Teraz przybywa, by ponownie zobaczyć córkę uwięzioną przez sędziego Turpina, ale przede wszystkim – aby się zemścić. Jest zupełnie inną osobą – z naiwnego, kochającego ojca stał się wrakiem człowieka, którego przy życiu utrzymuje tylko pragnienie krwi zbrodniarzy. Stąd też przybiera nową tożsamość – odtąd nazywany będzie Sweeneyem Toddem. Na poddaszu prowadzonej przez zakochaną w nim wdowę Lovett (świetna Helena Bonham Carter) otwiera zakład golarski. Po wykonaniu usługi opętany zemstą Todd morduje swych klientów – bo przed laty nie zareagowali, gdy Turpin uprowadzał jego żonę. Na morderczym procederze zbija interes także gospodyni, przerabiając ciała klientów na farsz do swych mięsnych ciasteczek. Czy Todd dopnie swego i zemści się na sędzim oraz jego poplecznikach? Czy Nellie Lovett uda się zyskać jego miłość i przywrócić światu kochanka, ratując go przed wiecznym potepieniem? I co stanie się z przygarniętym przez tę parę po zamordowaniu jego opiekuna chłopcem? To pytania, które zadawać sobie będą zniesmaczeni, ale równocześnie i zachwyceni widzowie.

Sweeney Todd - wszystkie oblicza obrzydliwości

Tim Burton okroił mocno musical Stephena Sondheima, zawężając jego akcję wyłącznie do motywu zemsty za doznane dawno krzywdy. Ale równocześnie reżyser wykorzystuje musical wyłącznie jako kanwę, podstawę do ukazania tego, co go najbardziej interesuje. A Burton najbardziej lubi bród, szpetotę świata najniższych warstwa społecznych, jego ubóstwo materialne i duchowe. Jego rozmiłowanie w ukazywaniu tego świata przekłada się na sposób filmowania - zdjęcia ukazywać mają obrzydliwy i przerażający urok londyńskich przedmieść. Cały ten świat jest pusty, ułomny, kaleki, ale zdjęcia Dariusza Wolskiego nadają mu wiele zaskakującego piękna. Można powiedzieć, że w jego obiektywie ten niesmaczny do głębi świat staje się nawet w pewien sposób... wysmakowany? Paradoksalne? Ale przecież całe kino Burtona składa się z paradoksów.

Sweeney Todd - bohaterowie

Kalecy są również żyjący w tych dekoracjach bohaterowie – jakby świat, w którym żyją, wpływał na nich tak mocno, że nie są zdolni wyrwać się z jego okowów. Ograniczają ich bieda, warunki życiowe, ucisk narzucany przez wyższe warstwy społeczne... Nawet, jeśli zyskują szansę na zmianę swojego losu, nie będą w stanie jej wykorzystać. Samego Todda uratować mogłaby miłość pani Lovett oraz uczucie do córki – cóż, kiedy silniejsze okazuje się pragnienie zemsty. Dla samej wdowy szansą pozostaje uczucie Toby’ego, przygarniętego chłopca, jednak ostatecznie zwycięża w niej zaborcza miłość do Todda, dla której gotowa jest zrobić wszystko i wszystko wybaczyć swojemu kochankowi. Niewiele mniej interesujący są bohaterowie drugiego planu. Diabelskiego sędziego znakomicie gra Alan Rickman. Jego bohater ma na ustach sprawiedliwość, ale potrafi bez mrugnięcia okiem skazać na śmierć małego chłopca – niezależnie od tego, czy był on winny, czy też nie oraz jaki był wymiar jego „przestępstwa”. W wolnych chwilach Turpin zaczytuje się w perwersyjnych, wynaturzonych książkach o tak zwanej „sztuce kochania”, marząc o skorzystaniu z nauki z nich płynących podczas stosunku z więzioną przez niego, o wiele młodszą niż sędzia córką Todda. Małego oszusta, niegdyś sprzątającego w zakładzie Barkera, a obecnie udającego „wielkiego Pirellego”, włoskiego fryzjera, brawurowo odtwarza Sacha Baron Cohen, zaś obrzydliwego pomocnika sędziego – Timothy Spall. Wszyscy oni dają dowód znakomitego warsztatu aktorskiego i choć niektórzy śpiewają bardzo kiepsko, nie przeszkadza to raczej w odbiorze całości.

Sweeney Todd - warstwa muzyczna

Muzyka Sondheima zresztą nie wymaga zbyt wielkich popisów wokalnych. Jest zdecydowanie bardziej oryginalna i nieoczywista niż ta znana polskim miłośnikom musicali z dzieł Andrew Lloyda Webbera. Tutaj muzyka stanowi ona przede wszystkim tło, ilustrację, wypełnienie akcji, ale też znakomicie nadaje rytm całej opowieści. Miejscami pełna dysonansów, chwilami przeradza się w karykaturalną, dynamiczną, wesołą piosenkę, której charakter podkreśla tylko, że oglądanej opowieści nie można traktować do końca serio. I jestem pewien, że piosenka o najgorszych ciastach w Londynie czy protest-song o tym, jak śmierć działa na rzecz demokratyzacji kraju i równości obywateli pozostaną w wielu uszach jeszcze na długo.

Sweeney Todd - czy warto zobaczyć?

Jednak film Burton to nie same zalety. Trzeba podkreślić od razu – krew leje się tu strumieniami, niektóre sekwencje są przesadnie odważne, a wiele – po prostu niesmacznych. Dlatego trudno polecać ten obraz miłośnikom kina wyestetyzowanego do granic, czy wielbicielom kameralnych dramatów. Ci jednak, którzy twórczość Tima Burtona już znają i akceptują estetykę jego kina, z pewnością będą zachwyceni. Dla pozostałych Sweeney Todd okazać się może skokiem na zbyt głęboką wodę. 

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.